Jak planować trasy rowerowe z wykorzystaniem otwartych technologii? Czy monitorowanie swoich osiągów musi wiązać się ze śledzeniem przez podmioty trzecie? Zapraszamy do naszego przeglądu rowerowych technologii open-source!
No dobra, wrocilem, po drodze prawie zmyla mnie nawalnica, przez ktora jechalem jakies 30 minut, w zyciu w takich warunkach nie jechalem... ale nie o tym ten wpis tylko o #Wegry, #Balaton, #Siofok i #Budapeszt
PS. Pierwotnie wpis mial trafic od razu na Mastodona, ale zabraklo mi limitu literek wiec leci na bin.pol.social ;)
Ceny - w samym Siofók:
nocleg, jak juz wspominalem, nocleg stosunkowo tani (przynajmniej na ten okres roku), za te sama cene w Polsce mam pokoj w... Ustroniu, na 2-3 dni xD
jedzenie - bardzo roznie, w "fancy" restauracji za obiad i 3 drinki zaplacilem ok. 217 zl (stosuje przelicznik 1 PLN = 100 forintow, chociaz to pewne zaokraglenie), ale juz gulasz + piwo 0% w zwyklej budce to 28 zl, wiec calkiem normalnie
lody to jakies 6 zl za porcje, o langoszu czy kurtoszu pisalem wczesniej;
calkiem spore zakupy spozywcze + piwa w Lidlu to ok. 120 zl
BTW. na gulaszu sie zawiodlem - spodziewalem sie, jak to mowi Ksiazulo, uniesienia, a dostalem przecietna, rzadka zupe z wkladka miesna, mnostwem jakis niedobrych warzyw (rzepa?) i odrobina papryki, ktora nawet ostra nie byla - pewnie mialem pecha i trafilem do zlej budki :P
Budapeszt:
Obiad dla dwoch osob + red bull + kawa + woda mineralna 275 zl, ale znowu - fancy restauracja w centrum 😆
Parking: 33 zl za jakies 4-5 godzin
Pamiatki - 2 euro / ok. 5 PLN za magnes, ale sa i takie za 10 PLN
Paliwo: tansze jak u nas, ok. 5,50 PLN / L
Wiec, troche jak z naszymi paragonami grozy, jak bedziesz chcial(a) to zaplacisz majatek tylko sie potem glupio nie dziw :P
cc @wonziu bo byl zainteresowany cenami
Platnosci:
Nie ma problemu zeby placic karta. Tak naprawde niepotrzebnie rozmienialem kase w kantorze, bo wszedzie gdzie bylem dalo sie zaplacic karta - no, oprocz kasy dla wlascicielki mieszkania (#Revolut ftw, to nie jest wpis sponsorowany!)
Dojazdy, parkingi:
Straszono mnie kiepskimi drogami - wcale nie byly takie najgorsze, nie tak dobre jak Czechy czy Slowacja, ale tez nie rollercoaster jak na A1 w Gliwicach xD Choc z tymi Czechami to nie do konca tak dobrze, bo na autostradzie bylo duzo prac przy koszeniu trawy i bez przerwy trzeba bylo zwalniac - 130 - 80 - 60 - 130 - 80 - 60... strasznie meczace ;)
Przed wyjazdem do jakiejs miejscowosci, ktora chcemy zwiedzac najlepiej poszukac parkingu podziemnego (sa w wielu miastach) zamiast kombinowac z parkowaniem przy ulicy, tylko trzeba uwazac bo czasem placi sie z gory, a czasem przy wyjezdzie, a instrukcje bywaja po wegiersku (ale sa parkingowi do pomocy)
Pogoda:
Japierpapier.... Zwariowana xD W ciagu 15 minut bylo slonce, wiatr, ulewa - ale zawsze cieplo, 20 st. minimum
Podsumowujac - jestem prawie pewien, ze jeszcze wroce. Dojazd zajmuje tyle co nad polskie morze, ale jest znacznie wiecej rzeczy do roboty i miejsc do odwiedzenia (oprocz Siofók i Budapesztu bylem jeszcze po drugiej stronie jeziora, w #Balatonfured, a to tylko 3 dni - zajecia spokojnie jest na caly tydzien)
Dobra, jak cos mi sie jeszcze przypomni to dopisze sub-wpis, albo pytajcie ;)
To ja straszyłem drogami i dalej to podtrzymuję :D Przy czym za wyraźnie złe uważam drogi w Budapeszcie poza centrum. Może miałeś szczęście jeździć tymi bardziej zadbanymi :D U mnie na złe wrażenie mogło wpłynąć też to, że jeździliśmy tam nieraz po zmroku.
Co do wysokości cen, to tak jak piszesz, wszędzie można pokusić się o paragony grozy, ale z mich doświadczeń ogólne ceny w zwykłych restauracjach, nawet w najbardziej turystycznych rejonach nie były rażąco wysokie.
@mason nie tylko Ty straszyles drogami, widzialem tez jakies filmy na YT, na ktorych te drogi powodowaly, ze cale auto sie trzeslo i skrzypialo ;) owszem, sa połatane, ale to nadal nie poziom rollercoastera czy slynnej (na szczescie chyba juz nieistniejacej) drogi tuz przed granica z Niemcami jak sie jedzie na Berlin :D
W temacie rowerowego oświetlenia na sezon 2024/2025
Nie da się ukryć, że w moich stronach Jesień zagościła na dobre. Krótsze dni, niższe temperatury o wschodzie i po zachodzie słońca, więc trzeba myśleć o dodatkowych warstwach ubioru oraz stale naładowanych lampkach rowerowych.
Mam lekkiego fioła na punkcie oświetlenia rowerowego, a to tylko dlatego, że staram się być widocznym na drodze i czerpać przyjemność z nocnych przygód.
Daleko mi do boomerskiego marudzenia, ze kiedys to bylo, a dzisiaj ludzie tylko przyklejeni do telefonow, tym bardziej, ze swiat czasem nie ma nic ciekawego do zaoferowania, ale...
Za portalem FTB.pl:
"Bob Sinclar, żywa legenda francuskiej elektroniki, podzielił się gorzkimi przemyśleniami i przykrymi emocjami po swoim występie na greckiej wyspie Mykonos. Artysta znany z pozytywnego nastawienia do świata i ekspresyjnego sposobu bycia, nie przebierał w słowach i nie zamierzał kryć swojej frustracji. W pełnym emocji filmie opublikowanym na swoim Instagramie, Sinclar apeluje by przestać korzystać z telefonów w klubie argumentując to tym, co przeżył podczas wspomnianej imprezy:
"Jestem załamany dzisiejszą nocą. To był koszmar. To była najgorsza impreza w całej mojej karierze.
Wchodzisz do klubu w pięknym miejscu, w Mykonos, piękne dziewczyny, myślisz, że będzie świetna zabawa. Grałem to, co zawsze: French touch, spróbowałem trochę komercyjnego tech house’u, czegoś bardziej deep’owego… Ludzie nie ruszali się wcale filmując wszystko swoimi telefonami. Nie wiem na co czekali. „World Hold On”, „Love Generation”, wszystkie moje hity… stali zamrożeni, kompletnie martwi. Jestem tym załamany. Może to moja wina, nie wiem. Nie wiem co się wydarzyło.
Musiałem się tym z Wami podzielić. Wszyscy didżeje są tacy szczęśliwi spędzając zawsze najlepszy moment w swoim życiu po każdej imprezie. Ja nigdy nie czułem się tak znudzony po imprezie. Co za g*wno…”
W komentarzach pod filmem Francuzowi wtórowało wielu innych artystów i artystek sceny klubowej:
„Phone Generation” - DJ Antoine
„Rozumiem Cię. Im więcej masz filmów ze swojej imprezy, tym bardziej g*wniana ona była” - DJ Cinthie
„To nie jest pokolenie telefonów, po prostu wiele przypadkowych dzieciaków, które nie mają żadnego związku z klubowaniem i kulturą, wkracza do tego świata, bo to jest modne, przyjazne dla Instagrama i tym podobne. Nie czują muzyki ani klimatu, są tam tylko po to, żeby pokazać swoim znajomym, że tam są. Nie mają pojęcia, co słyszą, nazywają każdy gatunek „techno”. Po prostu przychodzą, nagrywają wszystko na wideo, wrzucają to, tagują DJ-a, a potem mówią, że mieli najlepszy czas w życiu, niesamowite. Cała ta sytuacja sprawia, że prawdziwi klubowicze szukają innych miejsc i wydarzeń, ponieważ wszystkie te instagramowe dzieciaki psują atmosferę…” - Zyrak
Na koniec dodamy coś od siebie.
Można kolejny raz psioczyć, że „kiedyś to było”, narzekać na to czy tamto pokolenie, utyskiwać, że to, co widzimy w social mediach staje się ważniejsze od muzyki (o czym wspominał choćby Radio Slave w naszym ostatnim wywiadzie) lub mówić, że dziś Instagram lub TikTok kreują gwiazdy sceny klubowej, itd. Można się z tym zgadzać lub nie, lecz jedno trzeba przyznać: widok lasu wyciągniętych rąk, trzymających telefony zamiast tańczyć - a przypomnijmy, że wszyscy ci ludzie spotkali się na imprezie tanecznej - jest czymś naprawdę smutnym i odzierającym wydarzenie z jego esencji: wymiany energii, jaka następuje między konsoletą, a parkietem. W momencie, gdy ta energia zostaje zaabsorbowana przez obiektywy smartfonów, zamiast przez ciała wprawione w ruch muzyką, to mamy do czynienia ze zjawiskiem, które wypacza jedną z kluczowych wartości, jakie przyświecają kulturze klubowej od chwili jej powstania: poczucie wspólnoty i integracji ludzi poprzez taniec, bez względu na różnice między sobą.
Trudno nam nie zgodzić się z Cinthie, z którą także rozmawialiśmy kilka lat temu, a której komentarz pod filmem Boba Sinclara wydaje nam się jak najbardziej adekwatny: „Im więcej masz filmów ze swojej imprezy, tym bardziej g*wniana ona była”.
Zastanówcie się, kiedy ostatni raz byliście na imprezie tak dobrej, że w ferworze tańca nie pomyśleliście nawet o tym, by wyciągnąć telefon z kieszeni. Takich imprez życzymy nam wszystkim, zarówno klubowiczom, jak i artystom…
...a robienie zdjęć i filmów z imprez zostawmy zatrudnionym do tego ludziom."
@deaduser moze w Polsce nie widac tego w az takiej skali jak opisuje to Bob, ale ja tez widywalem (chociazby w tym roku) ludzi, ktorzy ida na czyjegos seta, nagrywaja 5 minut tego co sie dzieje na scenie (nie robia zdjec - nagrywaja), potem przez kolejne 10 minut klepia cos na telefonie, az w koncu znikaja ¯_(ツ)_/¯ dlatego stwierdzilem, ze gosc ma troche racji
ja tez nagram czasem 1-2 story, ostatnio zaczalem sie bawic nagrywaniem filmow GoPro, ktore potem wrzucam tutaj, ale nigdy nie jest to nic dluzszego niz 30 sekund i nie wbijam pod scene tylko po to, zeby nagrac cos, co nawet moze mi sie nie podobac
"Nie możemy nie oceniać. Wszelkie new-ageowe czy pop-psychologiczne tezy w tym zakresie warto od razu wyrzucić do kosza. Nasz mózg jest narzędziem do symulacji rzeczywistości, nie jest w stanie nie oceniać. Co najwyżej możemy być mniej lub bardziej pewni swoich ocen, możemy też dodać kategorię „nie wiem” i nauczyć się czuć komfortowo z udzielaniem takiej odpowiedzi.
To kluczowa kwestia. Oceniamy zawsze. Pytanie na ile nasze oceny są trafne. Czy i jak to sprawdzamy? Co z nimi robimy, jeśli trafne nie są?" https://blog.krolartur.com/ocenianie-weryfikacja-ocen-korekta-bledow/
"Intelektualna pokora oznacza trzymanie pod ścisłą kontrolą własnego ego, gotowość do przyznawania się do popełnionych błędów i powstrzymywania się od demonstrowania swej intelektualnej wyższości – pisze prof. Michał KLEIBER
... Podkreślmy, że nie chodzi tu o brak własnego zdania. Powinniśmy je zawsze mieć, aż do momentu, w którym na podstawie dodatkowych przemyśleń uważnie i niepochopnie uznamy za właściwe, że trzeba je zmienić.
Jak więc powinniśmy postępować?
Na przykład przestrzegając następujących zasad:
z uwagą obserwować nowe fakty i rozważnie wyciągać z nich wnioski, czyli nigdy nie zapominać o intelektualnej otwartości i gotowości do przewartościowania swych poglądów, pamiętając, że rzadko dysponujemy kompletnym obrazem rozpatrywanej sytuacji,
starać się być realistą i widzieć świat taki, jaki jest, a nie taki, jakiego sobie życzymy,
gdy czujemy narastającą niechęć czy wręcz nienawiść do czegoś bądź kogoś, zastanowić się głęboko nad istotą dzielących nas różnic w poglądach i nie spieszyć się z reakcją, pamiętając, że głównym celem słuchania innych powinno być zrozumienie sprawy, a niekoniecznie szybkie artykułowanie własnego stanowiska,
aby uniknąć niepotrzebnych sporów, dostosowywać swoje zachowanie do okoliczności, w których się znajdujemy,
będąc w środowisku uznanych znawców danego tematu, przedstawiać spokojnie swoje stanowisko, ale na towarzyskich spotkaniach ze znajomymi unikać w rozmowach wysoce kontrowersyjnych tematów.
Sformułujmy następującą konkluzję powyższych rozważań – mając w rozmowie mocne uczucie dyskomfortu czy wręcz czując do kogoś nienawiść, warto zawsze pamiętać, że odczucia te są często przynajmniej częściowo przesadne i nie przekreślają możliwego w nieodległej przyszłości pewnego konstruktywnego kompromisu. Weźmy sobie wszyscy tę prawdę głęboko do serca. Może dzięki temu złagodzimy nasze emocje towarzyszące sporom, które są dzisiaj przecież tak szkodliwe dla wszystkich."
"Przyjrzyjmy się jeszcze raz tej kropeczce. To nasze miejsce. To nasz dom. To my. Wszyscy, których kochamy, wszyscy, o których kiedykolwiek słyszeliśmy, wszyscy, którzy kiedykolwiek istnieli, żyli właśnie na niej. Oto siedlisko naszych radości i cierpień, tysięcy religii, ideologii i doktryn gospodarczych; każdy łowca i każdy wędrowiec, każ- dy bohater i każdy tchórz, każdy twórca i każdy niszczyciel cywilizacji, każdy król i każdy wieśniak, każda zakochana para, każdy ojciec i każda matka, każde ufne dziecko, każdy wynalazca i każdy podróżnik, każdy moralista i każdy skorumpowany polityk, każda „supergwiazda” i każdy „najwyższy wódz", każdy święty i każdy grzesznik w dziejach naszego gatunku żyli właśnie tutaj, na tej drobince kurzu zawieszonej w strudze słonecznego światła."
"Błękitna kropka", Carl Sagan
Tak tak - spójrzcie na obrazek: na jednej z tych kropek dzieje się WSZYSTKO - nawet euro 2024 ;-)
"Natasza zawsze i za wszelką cenę pragnęła być kochana. Potrzebowała miłości jak powietrza, jak jedzenia i jak snu. Robiła więc wszystko, by zasłużyć na uczucie matki. Kiedy miała jedenaście lat, postanowiła zrobić mamie wyjątkowy prezent. Odkładała na niego całe kieszonkowe. Rezygnowała z lodów i słodyczy, a każdy grosik wrzucała do skarbonki, by z okazji urodzin Cecylii zrobić jej niespodziankę. Chciała podarować mamie perfumy. Miały być wyjątkowe, o zapachu kojarzącym się z miłością. Długo się wtedy nad tym zastanawiała. Jak pachnie miłość" -cytat
"...Natasza dowiaduje się, że od zaraz będzie musiała zająć się cierpiącą na alzheimera matką. Matką, od której uciekła, gdy miała 19 lat.
Patryk nie wyobraża sobie, żeby mieli wziąć chorą do siebie, zaczyna wycofywać się z relacji i unikać narzeczonej. W pracy nikt nie daje Nataszy taryfy ulgowej, koleżanki wolą rozmawiać o lżejszych tematach. Kobieta z przerażeniem zauważa, że nie może liczyć na nikogo, że chora, wymagająca całodobowej opieki matka to tylko jej problem. Po kilku tygodniach po dawnym życiu pozostaje jedynie wspomnienie.
Jak odnaleźć w tym wszystkim nadzieję i sens? Czy da się wybaczyć i pokochać na nowo?" - fragment opisu
,,Moja matka pestka" to mądra i ciepła opowieść o pojednaniu, zrozumieniu i dojrzałej miłości.
Anna Sakowicz "Moja matka pestka” , premiera 06 czerwca 2024
Wywiady ze mnom robiom! Moja pierwsza rozmowa tego typu w życiu, podczas której opowiadać o dwóch rzeczach, którymi się pasjonuję - IT i książkach. Trochę się rozgadałem, ale Beata Skrzypczak mi wybaczyła i mam nadzieję, że Wy też.
Trochę o @wilda , IT w literaturze i poleceniach - zapraszam!
@wariat@mkljczk@podcasts jeszcze nie dostałam żadnych pytań a cóż to takiego ;D poza tym w sumie zawsze zapraszam na Mastodona na koniec, teraz tylko dodałam pozdrowionka xD
Jeśli lubicie książki i śledzicie polską literacką blogosferę, to pewnie wiecie, że co roku @opowiemci organizuje ranking, w którym można głosować i honorować twórców internetowych, specjalizujących się właśnie w tej formie hobby. A my mamy niekłamaną przyjemność ogłosić, że w tym roku, wspólnie z Wydawnictwem Labreto, patronujemy tej szlachetnej inicjatywie i również wspieramy twórców.
Sam plebiscyt jest przede wszystkim zabawą, ale jak najbardziej zachęcamy do głosowania i wspierania ulubionych blogerów, instagramerów, popularyzatorów w przeróżnych kategoriach. Dla Was to okazja do poznania rożnych miejsc w sieci, w których pisze się o książkach. Dla nich - możliwość wygrania symbolicznej statuetki, ale przede wszystkim docenienie pracy, często realizowanej po godzinach.
Link do rankingu (dostępnego do końca roku) znajdziecie na poniższej grafice, natomiast my zapowiadamy artykuł o oprogramowaniu w literaturze, który pojawi się u nas na blogu już w ten czwartek.
Mam do Was prośbę: jest ktoś z Katowic, kto mógłby mi tę książkę od sprzedającego odebrać i wysłać paczkomatem do mnie?
Skontaktowałem się ze sprzedającym czy nie byłby jednak skłonny wysłać, ale odpisał, że nie, tylko odbiór osobisty, a ja nie mam możliwości podjechania po to a bardzo mi zależy.
Oczywiście płacę za książkę i wysyłkę z góry, może być blik np.
Jeśli ktoś chciałby coś ekstra za fatygę to proszę pisać bez krępacji, dogadamy się jakoś 😁 może być prv.
Generalnie nie ma problemu, ale najwcześniej w poniedziałek będę mógł odebrać, więc jak ktoś z #Katowice / #MetropoliaGZM / #GOP czy jak tam zwał może wcześniej, to ustąpię.
Przypomnij, skąd jesteś? Jest spora szansa, że we wtorek będę w Łodzi, i nawet chętnie odbiję w bok od trasy na sensowną odległość, bo już tą trasą rzygam…
Dostałem w prezencie tomik "Arytmie życia" popełniony przez Michała Kellena. Nie mogę się nadziwić, że wcześniej nie natrafiłem na te wiersze. Chyba powinienem częściej sięgać po poezję, której nie znam (relatywnie często wracam do wierszy, które lubię). 🍂🍂