Ad Hominem, album "Totalitarian Black Metal" - ile tu jest wściekłości, surowości i poczucia zagrożenia. Faktycznie czuć ten "totalitarian" i to treściowo jeszcze ściśle skojarzony z obozami koncentracyjnymi, szczególnie, gdy się spojrzy na tytuły utworów. Straszne, ale taka jest ta muzyka. Polecam fanom BM, który nie ucieka treściami i klimatem do kwestii mistycznych, tylko stąpa po ziemi i dotyczy wojny (jak choćby Marduk na niektórych płytach). To krótka, bo 31-minutowa płyta, ale jakże intensywna.
Zmarłym, album "Wielkie Zanikanie" - na pewno bardziej mi podpasował ten krążek niż debiut, w którym jednak tej elektroniki było za dużo. Tutaj też jest, ale w mniejszym zakresie, a kompozycje są dość ciekawe, "zajmujące" i sprawiają radość. Oczywiście, nie taką, jak inna muzyka, bo to w końcu black metal, więc powiedzmy, że blackmetalową radość.
Stillborn, album "Satanas El Grande" - niektórzy bawią się w subtelności, tworzenie nastroju, że niby coś progresywnego, tutaj jakieś sztuczki techniczne itd. Tymczasem Stillborn wyciąga walec i rozjeżdża oczekiwania o wysmakowanych dźwiękach. Tutaj jest po prostu rzeźnia, wszystkie utwory mniej więcej równe i po prostu coś do wyszalenia się.
Enforcer (ze Szwecji) - do bólu standardowy, ale po prostu porządny heavy metal. Szybki, z chwytliwymi riffami, bez hamulca i bez udziwnień, choć czasem wokalista w swojej pogoni za falsetem próbuje pokazać, że potrafi coś więcej i moduluje głos. Jeśli szukacie żwawej, nieskomplikowanej muzyki do jazdy lub biegu, to jest coś dla Was.
Nietypowy kryminał jak na swój wiek, bo ociera się nawet o powieść szpiegowską. Po pierwszych 50 stronach byłem nakręcony jak bączek, potem trochę oklapłem, ale to nadal ciekawa książka.
@ksiazki
Ja nie mogłem zdzierżyć Lalki, kupiłem film na kasecie VHS, a potem nagrałem na niej koncert Michaela Jacksona - z jakiegoś powodu polonistka miała do mnie żal...
Oswojony z klimatem noir za sprawą książek Chandlera postanowiłem dać szansę innym autorom tego nurtu. Pierwszym strzałem była kupiona za grosze powieść “Diabeł w błękitnej sukience” Waltera Mosleya.
Chwilę mi zajęło (tak z 40 lat) odkrycie, że nie tylko lubię sama jeździć rowerem, a wręcz nie lubię jeździć z kimś, nie mówiąc o grupie. To by było na tyle z moim szukaniem kolegów na #rower@rower
@Precz@Zenek73@rower w Hiszpanii. Bo tamże rowerzysta jest absolutnie świętą krową i nie tylko trzech rowerzystów jedzie całą szerokością pasa przy podwójnej ciągłej, ale dodatkowo jak na wąskiej drodze naprzeciwko rowerzysty jedzie dostawczak, to się zatrzymuje w szerszym miejscu i czeka.
Tu akurat węziej...
Po “Everyday Millionaires” Chrisa Hogana sięgnąłem zachęcony wzmiankami w kilku innych książkach o finansach osobistych. Czy faktycznie jest wartą uwagi lekturą w temacie filozofii bogactwa?
@SceNtriC - ja tak mam z coverami, niezależnie od gatunku. Kompletnie nie rozumiem takich, które nie próbują nawet na krok odbiegać od oryginałów, a jeszcze mniej rozumiem covery w uproszczeniu polegające tylko na... dosłownie przyśpieszeniu oryginałów.
#Chicane zapowiedzialo pierwszy od 10 lat wystep w formie "live band" - bedzie mial miejsce w londynskiej #O2Arena 13 wrzesnia 2025.
Do mnie akurat ich forma "live" nie trafila, wole DJ-sety, ale to generalnie pozytywna wiadomosc, ze niektorzy producenci wracaja do formy live-actów. Ponizej nagrany przez kogos tosterem fragment ich koncertu z #Lubiąż.a z 2008 roku (nieodżałowane #TunnelElectrocity, strasznie mi tej imprezy brakuje). IMHO sam koncert wypadl srednio, muzyka za bardzo sie "rozjezdzala" i wokalistka jakos nie mogla miejscami trafic w tonacje, ale chyba jestem w tej opinii osamotniony 😅