Ten tydzień muzycznie był lepszy niż poprzedni - trochę fajnych rzeczy udało się znaleźć, posłuchać i mogę je teraz polecić.
Empyrean Throne - ciekawy zespół deathmetalowy, ale nie jest to typowy agresywny death. Z drugiej strony, nie jest to żadna awangardowa czy techniczna odmiana tego gatunku. Powiedziałbym, że to epic death metal, lekko atmosferyczny, natchniony lub - jeszcze lepiej - podniosły DM. Słucha się tego ciekawie, zwłaszcza, że nie są to utwory dla samych utworów, ale rzeczywiście mają jakiś wspólny motyw i klimat. No i mają świetne okładki.
The Kovenant (albumy "Animatronic" oraz "Nexus Polaris") - nie jestem fanem industrial BM (i w ogóle industrialu) i rzeczywiście większość utworów miałem ochotę przewinąć. Ale są tutaj momenty, w których rzeczywiście chwytają nas ciekawe melodyjki, symfoniczność, konstrukcja utworu lub chórki. Nie jest to agresywny industrial, nie ma tutaj zaprogramowanej perkusji, a więc jeśli spodziewacie się czegoś w rodzaju Mysticum, to zdecydowanie nie tutaj. Ale jeśli niestraszna Wam elektronika w BM i odpowiadają Wam klimaty typu Cradle of Filth (ja akurat fanem nie jestem), to warto spróbować.
Sick of It All - to jest taki hardcore'owy zespół, który sobie wyobrażam, gdy myślę o hardcore'owym punku. Mocno, nieczysty wokal, pełna agresja, żadnych eksperymentów elektronicznych, "pijackie" chórki. Jednocześnie nie jest to jakaś bardzo ambitna i zaawansowana muzyka, ale... nie ma taka być. Miłe do gibania.
Anti Cimex - ten szwedzki crust też jest agresywny, ale w inny sposób. Dźwięk jest brudniejszy, bardziej wycofany, za to jest chyba więcej darcia mordy. Czuć, że muzycznie pochodzi z innego źródła (poprzednie z rocka, to bardziej z metalu). Nie zmienia to faktu, że dobrze się tego słucha - jest szybko, krótko i intensywnie.
Gdańszczanie długą mają drogę z nad morza, więc ucieszą się niezmiernie jeśli wbijecie ich posłuchać ;)))
Close Call Records closecallrecords.pl to DIY label głównie z Trójmiasta, który wydaje muzę ze swojej sceny!
Będą ich płyty (Tabula Rasa album maybe??) będą koszulki, zapraszamy!!
Ten tydzień był bardzo słaby muzycznie dla mnie. Właściwie dopiero dzisiaj udało mi się wyłuskać dwie produkcje, które jako tako mogę polecić.
Agabas, album "Hard Anger" - już kiedyś o nim pisałem, a teraz wydali nowy krążek. Są określani jako "jazz metal" - wpływy instrumentarium jazzowego są tutaj silne, ale poza tym jest tutaj całkiem dużo agresywnego metalu. Pod tym kątem trochę różni się od innych eksperymentalnych zespołów jak First Ward czy Imperial Triumphant, które są bardziej gęste lub bardziej eksperymentalne. Tutaj mamy po prostu metal (bardziej death) poprzetykany jazzem.
Stellar Blight, album "Eventide: Synod of the Dying Stars" - debiut polskiej formacji, która gra melodeath. Znawcy mówią, że to "Dissection po polsku" i trochę jest w tym racji, choć przyznam, że fanem szwedzkiej formacji nigdy nie byłem, więc nie wiem, czy dobrze to ocenię. Nie jest to granie fantastyczne, ale na tyle dobre, że parę kawałków jest wartych ponownego odsłuchu.
Blood Chalice - mroczny, bluźnierczy zespół, czasem przypominał mi Archgoata, gdy wchodził typowy "guttural". Tym niemniej w tym brudzie są dobrzy i np. album "The Blasphemous Psalms of Cannibalism" (swoją drogą, z wyzywającą okładką) jest naprawdę niezły. Produkcyjnie jest to tylko poziom wyżej nad piwnicą, ale to wystarczy, aby z jednej strony nie bolały uszy, a z drugiej był ten przyjemny posmak "prawdziwości". Wokal z typu tych "wyrzygujących".
Caro Emerald - dawno temu słyszałem jej utwory i nie mogłem sobie przypomnieć, jak nazywała się ta artystka. Teraz to w końcu zrobiłem i to nadal bawi - połączenie jazzu, popu i electro swingu jest dość energetyczne. Od czasu do czasu pewnie będzie zdarzać mi się włączyć, bo ma taki pozytywny klimat.
The Electric Swing Circus - jak wyżej wspomniałem, przesłuchanie pani Emerald natchnęło mnie do sprawdzenia innych przedstawicieli podobnych gatunków (electro swing) i z takiego powodu trafiłem między innymi na ESC. Jest to muzyka żwawa, trochę staroświecka z założenia, ale jednocześnie właśnie przez to tak urocza, zwłaszcza, że nowoczesne aspekty faktycznie podkręcają ją, a nie pogarszają. Z innych reprezentantów mogę wymienić Alice Francis, Dimie Cat, Caravan Palace czy Tape Five.
Somma - kiedyś się odbiłem, a ostatnio wróciłem i nawet mi podeszło. To taki brudny, surowy black metal skupiony na I Wojnie Światowej (stąd nazwa), ale to nie ma znaczenia dla tekstów, bo tych nie idzie zrozumieć. Zresztą w ogóle mało co tu idzie zrozumieć. Ale ma to potężny klimat i nawet klawiszowe pasaże, których nie lubię np. w Burzum, tutaj mają moc i wręcz niepokojącą atmosferę. Całości dopełniają pruskie pieśni marszowe i narodowe. Nie dla każdego, ale polecam nie rezygnować po pierwszym odsłuchu.
Kolejna niedziela – i humor zepsuty. Ale tym razem możecie go z nami poprawić poprzez wykrzyczenie i terapię hałasem na Postoju. Z Berlina krzyczeć wpada ODDJOB – chaotyczny hardcore, zaczynają u nas swoją trasę razem z Nobodies – shawarma grind z Tel Awiwu. Ugości ich Subcortex z deathcore’owym miłym graniem, no nasze postojowe – drżenia, czyli załamujące się pop screamo. Wpadaj, jeśli czujesz że też cię coś w środku boli.
Hexerei, album "Ancient Evil Spirits" - ale to złe, brudne, piwniczne. Ale jednocześnie, mimo zaszumionego brzmienia, broni się to klimatem i takim "hipnotyzowaniem", które się nie nudzi. Wiem, że zespół znany, więc nie będę się rozpowiadał, ale warto zerknąć, jeśli ktoś nie boi się takiej atmosfery rytuału w grocie.
Walg, album "V" - dobry kawałek muzyki. Nic nadzwyczajnego, ale równy, nieprzesadzony black i dobrze się tego słuchało. Pisałem już kiedyś o tym zespole, że wzbudził moje zainteresowanie i tą płytą to zainteresowanie podtrzymał, a to się ceni.
Spiders - szwedzki zespół rockowy. Grający w taki sposób, że byłem święcie przekonany, że to jakaś nieznana przeze mnie kapela z lat 70.-80., tylko lepsza jakość dźwięki mi nie pasowała. Świetna rzecz, bo IMHO takiego klasycznego rocka trochę brakuje w obecnych czasach, a to naprawdę buja i ma fajne solówki. Bardzo polecam miłośnikom takich klimatów.
We Three Kings - większość mógłbym przepisać z poprzedniego punktu, z tym, że tutaj mamy bardziej energiczny rock, ostrzejszy wokal (ale to nie żaden krzyk), niżej nastrojone gitary i ogólnie żywioł. Ale to nadal coś, co większość osób słuchających na co dzień innej muzyki będzie w stanie przetrawić. Także bardzo polecam.
Soulburn - holenderski black metal, choć na Metal Archives znajdziecie mariaż różnych gatunków metalu. Potrafi się to wbić w głowę mięsistymi rytmami i mimo że nie jest za szybkie, to ma tempo odpowiednie do kiwania się podczas np. programowania. Jest to muzyka, którą określiłbym pomiędzy "normalną" a natchnioną i to powoduje, że z jednej strony jest to ciekawe muzyczne, a z drugiej przyswajalne także dla mniej "dociekliwego" ucha.
Bardzo ciekawa inicjatywa odbywa sie dzisiaj w #Katowice, bedaca, uwaga, wspolna inicjatywa jednego z tutejszych klubow oraz samego miasta 👍
PROFrekwencyjny RAVE | Katowice | 30.05
Tańcz, wybieraj i przekonaj innych, że warto iść na wybory! 🤍❤️
30 maja spontanicznie postawimy scenę w Parku Powstańców Śląskich i zatańczymy do muzyki #techno, bo wierzymy, że w niedzielę warto ruszyć na wybory. Wejście FREE!
𝗟𝗜𝗡𝗘𝗨𝗣
X-BACTERIA
APTIC
MPE
i więcej…
𝗣𝗔𝗥𝗧𝗡𝗘𝗥𝗘𝗠 𝗪𝗬𝗗𝗔𝗥𝗭𝗘𝗡𝗜𝗔 𝗝𝗘𝗦𝗧 𝗠𝗜𝗔𝗦𝗧𝗢 𝗞𝗔𝗧𝗢𝗪𝗜𝗖𝗘
PRISONERS OF WAR (hardcore, street punk / Ołomuniec) Czteroosobowy zespół z Ołomuńca w Czechach, grają razem od 2019 roku. Grupa czerpie inspirację z Clit 45, A Global Threat, starych płyt The Casualties – czyli podsumowując zaangażowany politycznie uliczny punk – ich kawałek „Death To Violence” mówi wszystko!
ᴍᴏʟᴛᴇɴ ᴀʀᴍᴏʀ (death/black metal / Wrocław) Z umiłowania do starego black metalu nagrywanego kalkulatorem zrodzili się oni – stopieni pancernicy. Niedawno wydali kolejne Demo tym razem w formie pełnoprawnej Epki – Bloody Altar. Ich granie to sentymentalny powrót do black metalu z lat 90 tak więc każdy kto żył lub chciałby żyć w tamtych czasach, powinien docenić ich przekaz.
Rabbit Hole (punk/grunge, Wrocław) Wrocławski zespół punkowo-grunge’owy z nostalgicznym wajbem lat 90tych. Jeśli tęsknisz za muzyką, która nie udaje – zapro do króliczej nory. W skład grupy wchodzą: Ula Radomska (wokal), Jakub Richter (gitara prowadząca), Marysia Staszkowska(gitara basowa), Łucja Cieliszak (perkusja).
25.05 Niedziela, 20:00 Składka 30zł. Przestrzeń bezpieczna i wolna od alkoholu i środków odurzających.
Nordic Cactus (indie post-punk / Malmö): Nowa fala i post-punk z Malmö. Kaktusy wypracowały surowe, lecz silnie melodyjne brzmienie rockowej alternatywy garażowej. Jeśli musisz umieścić ich w jakiejś szufladce, oto propozycja: miszmasz nowojorskiego punk jazzu, indie rocka lat 90., country punka doprawiony subtelną, lecz jakże słodką odrobiną shoegaze’u.
W tym tygodniu akurat dobry muzyczny połów miałem. Więc zapraszam.
Wij, EP-ka "Bluzg" - totalne zaskoczenie. Raz, że wydawnictwo wyszło niespodziewanie, a dwa, że nie spodziewałem się tego, że Tuja Szmaragd growluje. Tak, jak nie przepadam za muzyką tego zespołu, tak "Bluzg" nawet z przyjemnością przesłuchałem.
Ancst - bardzo ciekawy zespół z Niemiec, grający coś, co na początku nazwałem black/thrashem, ale to wynika z tego, że jestem dupa, a nie znawca muzyki - według Metal Archives jest to black/crust/metalcore i drone/dark ambient. No dobra, kogoś chyba pogrzało, ale fakt, że jest to, co słyszałem, jest szybkie, mocne (szczególnie EP-ka "Dominion"), z blackową perkusją, ale faktycznie z klimatami crustu (do dzisiaj nie rozróżniam tego nurtu) oraz metalcore'u (szczególnie wokal i jego rytm). Zdecydowanie warto sprawdzić.
Throneum - ale sieka. To jeden z tych blackmetalowych zespołów, które określilibyśmy mianem natchnionego. Za jedną rekomendacją zacząłem od albumu "Deathcult Conspiracy", który mi się nie podobał, ale potem przeszedłem do innych kawałków, no i panowie z Bytomia ładnie łoją. Przy czym nie chodzi o to, że szybko, co o to, jak szaleńczo i z jakim oddaniem. Ma to swój mroczny, piwniczny klimat, który warto sprawdzić.
Arbitrator - progresywny death metal z Kanady. Potężny, przeponowy wokal, taki jak kiedyś lubiłem. Muzyka z pewną dozą akrobatyki i chęcią przekazania czegoś, utwory nie są zbyt krótkie, tempa średnio-szybkie, nie jest to bezmyślne napierdzielanie w werbel. Nie mógłbym tego bardzo długo słuchać, ale ten wokal zapewnił troszkę przyjemności moim uszom.
Barabbas du fortappade z Szwecji i Only z Berlina, musieli odwołać swoją trasę koncertową po Polsce, którą mieli jutro zacząć u nas. Wszystko z powodu odwołań w ostatniej chwili ich koncertów w niektórych innych miejscach, i braku znalezienia zastępstw.
Mieli też duży problem z zabookowaniem tej trasy...
APEL!
Do wszystkich dobrych mordek i miejsc które tworzą - Róbcie DIY koncerty kapelom ze świata!
Wiemy że frekwencja często nie jest taka jak przy lokalnych zespołach. Jednak oddolna międzynarodowa sztuka, przebywanie razem, rozmowy - to naprawdę zmienia świat!
Wszystkiego najlepszego dla serca i mózgu Nine Inch Nails, Trenta Reznora! Jego muzyka towarzyszy mi od jakiegoś 2007 roku i nigdy się nie nudzi ani nie męczy (choć wiadomo, nie wszystkie albumy mi wchodzą po równo) 🖤
Nie przygotowałam z tej okazji żadnego konkretnego tribute, ale mogę się podzielić starszymi peanami na cześć NIN:
Drama w #MuzykaKlubowa i to na najwyzszym stopniu. Okazalo sie, ze #CalvinHarris wykorzystal w jednym ze swoich najnowszych kawalkow #Blessings sample z #Offshore od #Chicane. Wzial partie "pianina" i przesunal (w Blessings zaczyna sie od polowy tego, co slyszymy w Offshore).
Serio? Rozumiem jakby to byl jakis dzieciaczek, ktorego kawalki uslyszy 5 osob z klasy, ale Harris? I myslal, ze nikt sie nie zorientuje? 🤦♂️
Ondfodt, album "Dimsvall" - mam wrażenie, że ten zespół nie nagrywa słabych płyt. Już poprzednie wydawnictwa były dobre, choć pamiętam, że po wpierdzielu na początku utworów zawsze trochę narzekałem na dłuższe spowolnienia w środku. Tutaj tego tak nie odczułem, ale też jest mniej odczuwalny klimat "krypty" - jest trochę przestrzenniej. Aczkolwiek chyba jednak wolałem poprzedni krążek.
Tottal Tomming - nie umiem nazwać tego gatunku, ale jest to coś z pogranicza grindcore'u i hardcore'u. Po prostu rzeź, ale nie taka bezmyślna, tylko z akcentami niemuzycznymi w środku, a nawet humorystycznymi. Warto sprawdzić, jeśli lubicie taką niemroczną nawalankę.
Lorna Shore, singiel "Oblivion" - czyli obecnie chyba najpopularniejszy i wręcz będący internetową sensacją zespół deathcore'owy (właściwie symfoniczno-deathcore'owy) wypuścił nowy utwór. I jak się można się spodziewać, znowu Will Ramos pokazuje moc swojego gardła (tak, nadal mówimy o muzyce). Z Lorną mam ten problem, że na dłuższą metę słychać u nich te same patenty, ale to schodzi na dalszy plan, gdy znowu zaczyna się fragment z ekwilibrystyką wokalną Willa - tutaj taki jest i choć nie jest to "widowisko" na miarę głosu topionej świni z "To the Hellfire", to i tak daje ciary.
My Chemical Romance - "no głupi jakiś, przecież to nic nowego". Wymieniam tutaj MCR, gdyż co jakiś czas dociera do mnie, jak bardzo ten zespół pasuje do mojego gustu - tutaj klika bardzo dużo, począwszy od wokalu, mocy, jak i dochodząc kompozycji. Aspekt liryczny jest ciekawy, ale nie dominujący. Dzisiaj też włączyłem sobie "Three Cheers for Sweet Revenge" i mimo ze bardziej wolę "The Black Parade", to to jest po prostu to - powrót do czasów nastoletnich, ale który nadal się broni. Jeśli możecie polecić coś podobnego, to chętnie przyjmę, bo wszystkie podobne zespoły do MCR jak na razie mi po prostu nie pasowały.
Już jutro wysłuchajcie Łukasza Kubiaka na jego #sober#standup
Jeśli liczycie na śmieszkowanie, no bo to stand up, to różnie może być.
Opowiada co prawa w mega luźnej formie, ale o bardzo poważnych tematach swojej drogi w uzależnieniu, i zdarzy się że padną kwestie z których nie będzie chciał śmieszkować...
Będzie na luzie. Będzie bezpośrednio.
A po nim wystąpią zajebiste projekty muzyczne: Różowe Flamingi oraz Suchy Pion!