Jeśli jednocześnie chcę się dowiadywać, co dalej, ale nie chcę tego przyspieszać, opowieść traktuje o książkach, jest satyro-kryminało-reportażo-horrorem, wyśmiewa cancel culture, a dodatkowo zawiera mnogość interpretacji z końcówką włącznie, to to musi być 10/10. Jestem zachwycony, choć wiem, że nie każdemu podpasuje.
@martawilde To mogło pokazywać, jak ogłupiające mogą być media społecznościowe i jak za bardzo przykładamy do nich uwagę. A przynajmniej tak odczytuję zamiary autorki książki. @ksiazki
@maciek33@muzykametalowa szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, na jakiej podstawie ludzie oceniają płyty blackmetalowe. Czytam i słucham różnych recenzji i nie umiem wyczuć tego, co ich autorzy. Dlatego najlepiej opierać się na tym, co samemu się myśli i czy muzyka po prostu się podoba.
Weltenbrandt (niby depresyjny black metal, ale raczej określiłbym go jako melancholijny i to też bez przesady)
Draugur (black metal, w którym pieczę nad gitarą obejmuje Obscura z Asagraum - dużo tutaj satanistycznej atmosfery)
Striker (heavy metal/hard rock i to tak generyczny, jak tylko może być. Ale nóżka tupie - swoje zadanie spełnia, jeśli nie szukacie innowacji, tylko energii)
Groza, album "Nadir" - wspaniała rzecz. Utwory są dość przydługawe (choć jak na standardy BM to nie aż tak bardzo), natomiast dla fanów Mgły to jak prezent pod choinką. Dużo melodii, ciągłości dźwięku, patentów gitarowych i niby wszystko jest na jedno kopyto, ale tak naprawdę nie. Potem będą Wam jeszcze szumiały w głowie melodyjki z tej płyty.
Vended, album "Vended" - płytowy debiut Slipknota Junior i to nie tylko przez koligacje rodzinne, ale też przez styl grania. To brzmi jak wypisz wymaluj wczesne płyty Slipa i to bardzo dobra wiadomość, bo wtedy był najlepszy. O samym zespole już pisałem kiedyś, więc tutaj tylko powiem, że nie spodziewajcie się czegoś niesamowitego, ale to po prostu dobry nu metal i powrót do starych dobrych lat.
Doug Seegers, Eva Eastwood, albym "Seegerwood" - hehe, pewnie znowu Was to trochę zdziwiło. Ale lubię rockabilly, w dodatku troche skrzyżowane z country. A muzyką pani Evy polecam się zainteresować, jeśli lubicie te klimaty, bo współpracuje z wieloma zespołami. Znowu - nie ma tutaj nic innowacyjnego, to po prostu w większości dobry stary rock'n'roll, ale grany gdzieś na ranczu w Teksasie czy Tennessee.
Kanonenfieber, album "Die Urkatastrophe" - wspominałem o melodyjkach w Grozie, ale tutaj też mamy do czynienia z motywami, które zapadają w pamięć. Wszystko od Niemców, w realiach I Wojny Światowej, którzy już od początku konsekwentnie kroczą swoją drogą i robią to dobrze. Jeśli nie zniechęca Was język niemiecki (tutaj rewelacyjnie pasuje), wstawki z przemówień kanclerzy itd., a szukacie bardzo melodyjnego black metalu, to jest coś dla Was.
Belenos - byłem zaskoczony tym zespołem, bo nie spodziewałem się, że mi podejdzie. To niby pogański black metal z Francji, ale przyznaję, że mniej tutaj słyszę motywów ludowych (bo jednak od pagana do folku nie jest bardzo daleko), za to jest sporo blacku poprzetykanych klimatycznymi interludiami. Podoba.
@avolha Widzę, że to ona pisała serię o wojnach makowych, które chyba mam na wishliście, więc bardzo możliwe, że w przyszłości spotkam się z tą autorką po raz drugi.
@andyy Tak, a wszystko na terenach azjatyckich, gdzie koło siebie stoją fabryki składające elektronikę poszczególnych producentów. Wywieszają sobie wzajemnie obraźliwe napisy w oknach zakładów, np. "Apple je jabłka bez skórki".
Widziałem różne opinie o tej książce, ale generalnie raczej można ją polecić. Nie mam dużego doświadczenia z taką literaturą, ale myślę, że coś z tego wyniosę. Choć może lepiej nie wszystko, bo jednak ta pozycja trochę zdejmuje z szefów potrzebę zachowania ludzkiej twarzy.
Ostatnio słuchałem bardzo dużo i nie wszystko mi podeszło. Ale sporo tak:
Marrow of Man, album "Ancient Hymns of Apocalypse" - wspominam o tym albumie nie dlatego, że jest jakiś wybitny, bo to jest po prostu porządny black metal bez eksperymentów, ale też bez rewelacji czy czegoś, co zapadnie w pamięć. Natomiast warto wiedzieć, że to jednoosobowy projekt z Holandii, który wcześniej był znany pod nazwą "Forlorn Hope". Podobnie, jak dziesiątki innych zespołów, które noszą to miano :) W sumie dobrze, że artysta zmienił nazwę.
Terrestrial Hospice, EP-ka "Rubezahl" - nigdy nie byłem fanem tej kapeli, w której gra m.in. Inferno znany z Behemotha. I po przesłuchaniu tej EP-ki nim nie zostałem, natomiast muszę przyznać, że ma to klimat typowego blackmetalowego podziemia, jest to spójne i jeśli ktoś lubi klimaty piwnicy, to znajdzie tutaj "ukojenie".
Maddie & Tae, EP-ka "What a Woman Can Do" - niespodzianka, co? Nie, spokojnie, to nie jest tak, że zacząłem lubić country, choć przyznam, że są momenty, w których lubię posłuchać pewnych wykonawców. Na ten duet trafiłem dzięki Wojtkowi Bierońskiemu (pozdrawiam) i o ile jest to schematyczne i takie nieco popowe, o tyle po prostu dobrze się tego słucha, szczególnie w szybszych partiach. Można spróbować dla odmiany - a nuż Wam podejdzie (ja zacząłem od "Bathroom Floor").
Winterfylleth, album "The Imperious Horizon" - jeju, jakie to przepiękne. Winterfylleth uwielbiam już od dłuższego czasu i o ile oni grają ciągle bardzo podobnie, to za każdym razem sprawia to radość i nie chce mi się tych długich utworów przełączać. To jest takie przestronne, przestrzenne i epickie, że aż pokuszę się o stwierdzenie, że to ta muzyka to definicja atmosferycznego black metalu. Odpowiednio nieczyste, ale nie za nieczyste, długie, ale nie za długie i takie, że odbiorca czuje, jakby był samotnym ptakiem lecącym nad tymi zaśnieżonymi wierzchołkami ogromnych gór. A to wszystko przy solidnej, ale nie diabelskiej agresji.
Black Witchery, album "Desecration of the Holy Kingdom" - wyżej pisałem o wylewaniu się esencji satanistycznej z muzyki. Tutaj mamy tego jeszcze więcej, a do tego jest to podane tak prymitywnie, że... aż dobrze się tego słucha. Nie ma tutaj półśrodków - to war metal, czyli połączenie blacka, deathu, prymitywizmu, kakafonii, ściany dźwięku i kompletnie niezrozumiałych wokali. Czuć w tym, że zespół robi to, w co naprawdę wierzy i jest to po prostu czysta agresja.
Zespoły Nale i Whiskey Ritual - jest sobie taki podgatunek black metalu jak black'n'roll i to są właśnie jego przedstawiciele. Jak można się domyślić, to połączenie BM-u oraz rock and rolla i brzmi to tutaj świetnie. Zaryzykuję stwierdzenie, że to nawet taka muzyka, przy której można potańczyć (czasami), choć na pewno ekspertem w tym zakresie nie jestem. Dobrze się tego słucha, bardzo przyjemnie.