#GoodMorning! Somehow I was on fire today!🔥 220W of average power doesn’t happen for me very often and it was for the first time I’ve been that strong on the #gravel#bicycle!💪🏻 New chain is skipping a bit on one cog when I push it…😭🤷🏻♂️
@bobiko Dla większości ludzi na drodze, to nie ma znaczenia. Jest postawiony znak pionowy, że jest ścieżka rowerowa albo rowerowo/piesza. Jest oczekiwanie, że rowerzyści będą w tamtym oznaczonym ciągu. Czy ścieżka jest prawidłowo zbudowana i oznaczona, staje się dyskusją akademicką.
PS. O ile dobrze pamiętam znaki poziome, bez znaków pionowych nie mają żadnego znaczenia.
@centopus@bobiko@rower ...czasem ścieżka rowerowa zaczyna się w środku pola, bez połączenia z jezdnią. Jeżeli już jedziesz rowerem tą jezdnią, to nie przeteleportujesz się na drogę rowerową, musisz kawałek jechać jezdnią
"Detoks dopaminowy to nowe szaty purytańskiej fantazji
Koniec końców u podstaw „detoksu dopaminowego” jest po prostu kolejna odsłona cyklicznie powracającej ideologii samoumartwiania. Po prostu ubrana w popneurologiczne hasła, by lepiej się sprzedawać. Takie ideologie powracają cyklicznie, pod różnymi postaciami – religijnymi, ideologicznymi, czy pseudonaukowymi. Sprowadzają się zaś do tego, że jak coś uznajemy za przyjemne, to należy z tego zrezygnować lub zmodyfikować to tak, żeby przyjemne być przestało.
Przynajmniej częściowo jest to prestiżowe. Historycznie bardzo często wyróżniano pewne grupy ludzi poprzez ograniczenia, jakim się poddawały, ograniczenia które jednocześnie świadczyły o ich prestiżu. W końcu jeśli nie możesz jeść powszechnej i taniej potrawy, tylko musisz wydawać więcej na alternatywy, to znaczy, że stać cię na te alternatywy.
Czasem było to też formą pogoni za indywidualnym prestiżem. Bycia „lepszą” osobą, przez zrezygnowanie z określonych rzeczy czy zachowań. Potrafi to dotykać absolutnie wszystkiego. Dla przykładu niektórzy chrześcijańscy święci uznawali niemycie się za przejaw pobożności i pokory. (Bo mycie się mogło być przyjemne, a tak rezygnowali z takiej przyjemności.)"
Uznałem, że chciałbym dowiedzieć się czegoś o farmacji i kupiłem dwie książki sądząc, że jako zupełny laik coś zrozumiem. Nie trafiłem dobrze z pierwszą (i z drugą widziałem już, że też nie). Co nie znaczy, że książka jest zła.
To kompendium wiedzy dla uczniów technikum farmaceutycznego, a więc nie jest to pełnoprawny podręcznik - owszem, są tutaj podstawy, ale raczej mamy do czynienia ze skondensowaną, podsumowującą wszystko formą podania wiedzy, która przypomina mi trochę niesławne notatki do historii z liceum, z jakimi miałem do czynienia. Ale coś tam się dowiedziałem. Np., że nie powinienem być farmaceutą.
#GoodMorning! Back home! I’m tired after yesterday’s #night#bicycle#shananigans with a friend. It was raining, but totally worth every minute spent in the wet!🥰
Uszanowanie, czy mogę zaburzyć Wasz spokój porcję polecanek muzycznych?
Magoth, album "Anti Terrestrial Black Metal" - pod tym dość dziwnym tytułem kryje się bardzo dobra płyta niemieckiej kapeli. Nie ma tutaj niczego rewolucyjnego. Jest za to bardzo dobra młócka i krzyczący wokal ociekający nienawiścią i klątwami (w sensie, ich rzucaniem, a nie że wokalista przeklina - w końcu powszechnie wiadomo, że metalowcy są nienagannie wychowani). Trochę monotonne, ale to po prostu standardowy, dobrze zrealizowany black metal.
Zorza, album "Hellven" - pierwsza pełnoprawna płyta grodziskiego zespołu, który nie zachwycił mnie na EP-ce "IEI", ale tutaj jest lepiej. Bardzo dużo melodyjnego grania, gdzie czuć podniosłość i dużo emocji. To jest jeden z tych zespołów wychodzących poza ramy związane ze szmatanem, za to bardziej osadzony w doczesności. Natomiast głównie oceniam muzykę, a ta jest naprawdę niezła. To nie ten poziom melodyjności co Mgła, Groza itd., za to można poczuć, że jest się w chmurach, jak sugeruje okładka.
Nazghor - szwedzki zespół blackmetalowy. Tutaj już nie ma złudzeń - teksty są bluźniercze na wskroś, choć muzyka nie jest bardzo agresywna i zalicza nawet spowolnienia. Jest za to ciekawa, bo to nie jest granie na "jedno kopyto", tylko tutaj faktycznie można przewidywać, co zaraz muzycy zrobią. Bardzo podoba mi się tutaj wokal. Warto sprawdzić, choć weterani BM pewnie i tak znają.
The Warning, album "Keep me Fed" - nie spodziewaliście się, co? ;) Trochę z ciekawości odpaliłem tę płytę, bo znałem zespół (trzy siostry z Meksyku), ale nie do końca muzykę. Spodziewałem się bardzo lekkiego grania, trochę mocniejszego niż Paramore, a w sumie mamy tutaj do czynienia z czymś, co faktycznie od biedy można nazwać hard rockiem. Nie mówimy tutaj o mocy porównywalnej z Halestorm, natomiast na pewno nie jest to lekki rock. Jeśli podczas słuchania w niekontrolowany sposób zacząłem się bujać (i to nie przez owsiki), to chyba źle nie jest.
"To, co z perspektywy współczesnego człowieka warto przypomnieć i wyraźnie podkreślić: już od samego początku igrzysk, uczestników obowiązywały zasady etyczne. Każdy zawodnik w pierwszym dniu rywalizacji zobowiązywał się do przestrzegania reguł czystej gry. Co ciekawe: zawodnicy walczyli nago. Nie tylko dlatego, aby publiczność mogła podziwiać piękno atletycznie wyrzeźbionych ciał, ale także po to, aby uniknąć chowania broni pod ubraniem. To pokazuje, jak dużą wagę, starożytni przywiązywali do uczciwej rywalizacji i kultywowania zasad."
potężna, niemiecko-francuska machina do rozpierdalania bębenków w uszach! perfekcyjnie zgrany grindcore / powerviolence nie pozostawiający miejsca na subtelności - napierdol od A do Z w naprawdę dobrej jakości! 💥
I used to love #bicycle touring, but after years of doing routes most riding wouldn't even consider, having various kinds of "type 2 fun" times, and then COVID hit, I just can't get myself to do it. That even applies to supported tours like #BikeSTP! Being a "sitting duck" in a sea of drivers of all personalities scares the everliving shit out of me. :blobfoxscared:
During the pandemic and motivated by the psychological pressures of quarantine, I learned how to ride a #motorcycle, and went through various scooters and larger bikes to get to where I am now. I spent so much time riding street (really rural highways to or through natural landmarks) that I got bored of that, too, so I bought a dual-sport so I could, well, honestly ride gravel roads to places farther off that allow OHV and/or larger use. That dual-sport was a CRF450RL and was sprung custom for a much heavier guy than me, which made it super tall for me. :blobfoxsweating: As you can guess, I traded it in for a #Tenere 700, which I will be riding this weekend on a rural gravel highway that I've ridden before on a much heavier street bike. :blobfoxhappy: