#DJNeevald chyba planuje wystartowac z wlasna seria video-setow z roznych miejsc w Polsce, nagrywanych podczas podrozy #kamper.em (cos jak #FlavourTrip? 🤔 )
Jeśli cały nowy album Ministry jest taki, jak pierwsze dwa utwory, to... Lewacki szacuneczek 🙌 Muzycznie też spoko, choć te gitarki trochę boomerskie, więcej synthów i sampli proszę 😅 @muzykametalowa#muzyka#industrial
@koniectorowiburaki@muzykametalowa no nie są nowoczesne na pewno 😝 ciężar spoko, ale jakoś tak miałam właśnie mocne skojarzenie z nie wiem, latami 90.? Ale nie to, że są jakieś złe czy coś, po prostu takie o. Jednak imo industrialne Ministry brzmi ciekawiej niż metalowo-stonerowe
@dancingindystopia@muzykametalowa właśnie słucham drugiego tracka i mam wrażenie, że Wujek Al mógłby podsumować ten kawałek parafrazując Afrojaxa: "kiedyś napisałem taką piosenkę 'Believe Me', ale tam potraktowałem temat chyba zbyt mało dosłownie. No to teraz W PI*DU WIXXXXXA!"
Dzisiaj moje polecajki (i niepolecajki) muzyczne będą krótkie, bo dokończyłem playlistę "do przesłuchania" i pod koniec nie było aż tak dobrze.
EDIT: Właśnie skończyłem pisać - nie są takie krótkie.
Kill the Client - nieistniejący już grindcore z USA, który robi to, co ma robić. Jest mocno, jest szybko, a nazwa pewnie odzwierciedla powody, dla których panowie nie chcieli pracować na etacie. Można sprawdzić - nie spodziewajcie się cudów, ale przyjemnie atakuje uszy.
Ferment - być może pamiętacie, jak pisałem o Porońcu. O ile się nie mylę, Ferment to inny zespół tego samego składu i jest to bardzo dobry i satysfakcjonujący black metal, które warto dać szansę. To trochę ten typ, w którym muzyka swoje, a wokal swoje, tzn. wiadomo, że one się wiążą, ale warstwa głosowa przypomina bardziej krzyk rozpaczy przy okazji warstwy instrumentalnej. To nie jest wada (poza tym pewnie opowiadam głupoty), a wręcz buduje klimat. Warto sprawdzić - jest szybko, potępieńczo, ale dużo tutaj równowagi i klimatu beznadziejności.
Dodsrit - mam wrażenie, że pisałem już kiedyś o tym blackmetalowym (wg Metallum to black metal/crust) zespole ze Szwecji. Utwory są długie i przede wszystkim chodzi tutaj o nasiąknięcie klimatem. Tempo zdecydowanie nie jest najszybsze i są nawet solówki oraz melodyjne riffy. To nie znaczy, że nie ma tutaj tempa, ale na pewno nie są to co chwilę blasty. Wokal nieco wycofany, kompletnie niezrozumiały, ale satysfakcjonujący i czuć, że wokalista chce wypluć płuca.
Dark Oath - melodyjny symfoniczny death metal z Portugalii z kobiecym wokalem. Dobrze się tego słucha od strony instrumentalnej - faktycznie czuć tę podniosłość (tym najbardziej zwraca uwagę ten zespół), poszczególne dźwięki gitary i jest całkiem szybko. Trochę nie pasuje mi tutaj właśnie rzeczony głos, ale to raczej kwestia osobistej preferencji dużo niższego i niezrozumiałego wokalu.
Słucham sobie właśnie płyty Eternal Rot "Moribound" i zastanawia mnie proces powstawania lub "produkowania" z siebie tego wokalu. Bo o ile muzyka mnie nie porywa, to tym growlem jestem autentycznie zafascynowany.
@mr_glitch Mimo wszystko zupełnie inny nurt i ciężar wokalu i tylko nazwa podobna :) Ale przyznaję, że nie bardzo mam jak to teraz analizować, bo #RugbyWorldCup się zaczyna :P
@SceNtriC Jak będziesz się chciał pobawić (byle nie przy ludziach xD), to możesz zacząć od "looo", tylko musisz mięśnie brzucha spiąć i coś jakby mostek językiem do dołu zrobić. Wygląda pewnie inaczej niż czuć. Jęzor w górę do podniebienia to bardziej w kierunku środkowych rejestrów.
Tak, jak ostatnio, po przesłuchaniu "nowej", ale też znanej mi muzyki, chciałem polecić lub zwrócić uwagę na trochę zespołów.
Djevel - norweski black metal (name more iconic duo), ale nie w tym drugofalowym stylu, tylko znacznie nowszym. Nie ma tutaj niczego nadzwyczajnego, ale może właśnie dlatego dobrze się tego słucha. Sprawdźcie np. "Kronet av en væpnet haand".
Sznur - niedawno wrzucałem screen z utworami w Spotify tej wałbrzychskiej kapeli. Dawno nie słyszałem niczego bardziej obrzydliwego tekstowo, wręcz naturalistycznego, ze szczególnym uwzględnieniem kobiecej anatomii i zdolności do porodu. Muzycznie jest to znośny black metal, chyba teraz powiedzielibyśmy "urban". Dziwne doświadczenie, ale da się słuchać.
Bloodbound - tym razem power metal ze Szwecji i to typowo w stylistyce fantasy - picie z bogami i takie tam. Słyszałem lepsze, ale nowa EP-ka (a teraz już płyta, bo wyszła wczoraj) jest naprawdę miła w odsłuchu.
Ondfødt - jeszcze raz wspomnę o Finach, bo posłuchałem ich poprzednich albumów i stwierdzam, że panowie mają jedną charakterystyczną cechę - zaczynają bardzo mocno, wręcz szalenie, ale gdy próbują uspokoić utwór... to zwyczajnie nudzi. I ten schemat powtarza się w wielu utworach. Tym niemniej, dobry black metal, choć nie zawsze jest to czysty black. Ale to tym lepiej.
@DanielEm Dopiero go testuję - co prawda, mamy go w rodzinie od dłuższego czasu, ale nie miałem go w "zasięgu ręki".
Dźwięk na pewno gorszy niż w kinie domowym, gdzie słuchałem poprzednich płyt, ale nie jest źle. Później jeszcze będę testował. Ten odtwarzacz został kupiony przede wszystkim jako radio, ale też słuchano na nim np. audiobooki.
jest tez strona: https://www.storm25.world/, ale poki co nie ma tam nic poza powyzszym klipem i formularzem kontaktowym, wiec jak nie chcecie zostawiac danych (maila) to nie ma po co wchodzic ;)
Co tam sobie ostatnio przesłuchałem? Wbrew pozorom słuchałem dosyć dużo płyt i większość mi nie siadła (jak np. polecane "pionerskie" albumy Celtic Frost oraz Bathory czy (zupełnie z innej paczki) Helroth). Więc lista polecajek będzie dzisiaj krótka.
Insomnium, płyta "Across the dark" - to nadal nie moje granie, ale muszę przyznać, że coś w sobie ma. Jest wolniejsze, ale nie za wolne, brutalne i czasem z chwytliwa melodią. Nawet nie przeskakiwałem w utworach, co zdarzało mi się w płytach, które wymieniłem we wstępie.
Wolfheart - mam wrażenie, że nierówny zespół, ale ten melodyjny death metal z Finlandii coś w sobie ma. Pare utworów zanotowałem, może dalej będę badał, ale bez specjalnej pasji, bo jednak za często próbują budować klimat wolnym graniem.
Totenmesse, "Fiktionlust" - a to dla odmiany nie tylko bardzo mi siadło, ale wręcz nie wiem, czy gdybym układał swoją topkę płyt z tego roku, to by się ten album tam nie znalazł. To dziwne, bo poprzednia płyta polskiego zespołu nie za bardzo mi się podobała, a tutaj wręcz wszystko pasuje. Jest mocno, jest szybko, jest "bogato". Polecam.
Yfel 1710, "Zlatują się Ćmy" - koledzy tutaj się trochę ostatnio śmiali i faktycznie, nie jest to zbyt wyszukany black metal. Jest wręcz do bólu standardowy, poza np. tytułowym utworem. Nie do końca podpasował mi wokal, ale są dobrzy w szybkich momentach, a w wolnych nawet umieją nieco zbudować klimat. Do zachwytu bardzo daleko, ale warto obserwować.
Mephorash, "Krystl-Ah" - nie spodobało mi się, ale nie mogę nie docenić klasztornego, a może nawet katakumbowego klimatu, jaki ta płyta wytwarza. Niby nie moje granie, ale ten album potrafi zaciekawić i to jego zaleta.
A jak się zapatrujecie na tak zwany "post black metal"?
Ja się jaram od dłuższego czasu francuskim Mürrmürr i ich epką "Magdala". (Jezu, jak zajebiście francuski pasuje do wokali BM, aż szok!). Bardzo nastrojowe łojenie, a płyta spójna jak mało co.
Père-Lachaise (rap / post-punk / zimna fala, Gniezno) zaprasza w hipnotyzującą podróż po naszej rzeczywistości, przedstawionej w zwierciadle sześciu różnych spojrzeń.
Krokodyl (shoegaze / grunge, Wrocław) łączy brzmienia rockowe z emocjonalnymi tekstami.
Zszopy (alternatywa, Lubin) to ziomale, którzy chcieli wyżyć się artystycznie i przerodzić emocje w muzykę.