Dzisiaj moje polecajki (i niepolecajki) muzyczne będą krótkie, bo dokończyłem playlistę "do przesłuchania" i pod koniec nie było aż tak dobrze.
EDIT: Właśnie skończyłem pisać - nie są takie krótkie.
Kill the Client - nieistniejący już grindcore z USA, który robi to, co ma robić. Jest mocno, jest szybko, a nazwa pewnie odzwierciedla powody, dla których panowie nie chcieli pracować na etacie. Można sprawdzić - nie spodziewajcie się cudów, ale przyjemnie atakuje uszy.
Ferment - być może pamiętacie, jak pisałem o Porońcu. O ile się nie mylę, Ferment to inny zespół tego samego składu i jest to bardzo dobry i satysfakcjonujący black metal, które warto dać szansę. To trochę ten typ, w którym muzyka swoje, a wokal swoje, tzn. wiadomo, że one się wiążą, ale warstwa głosowa przypomina bardziej krzyk rozpaczy przy okazji warstwy instrumentalnej. To nie jest wada (poza tym pewnie opowiadam głupoty), a wręcz buduje klimat. Warto sprawdzić - jest szybko, potępieńczo, ale dużo tutaj równowagi i klimatu beznadziejności.
Dodsrit - mam wrażenie, że pisałem już kiedyś o tym blackmetalowym (wg Metallum to black metal/crust) zespole ze Szwecji. Utwory są długie i przede wszystkim chodzi tutaj o nasiąknięcie klimatem. Tempo zdecydowanie nie jest najszybsze i są nawet solówki oraz melodyjne riffy. To nie znaczy, że nie ma tutaj tempa, ale na pewno nie są to co chwilę blasty. Wokal nieco wycofany, kompletnie niezrozumiały, ale satysfakcjonujący i czuć, że wokalista chce wypluć płuca.
Dark Oath - melodyjny symfoniczny death metal z Portugalii z kobiecym wokalem. Dobrze się tego słucha od strony instrumentalnej - faktycznie czuć tę podniosłość (tym najbardziej zwraca uwagę ten zespół), poszczególne dźwięki gitary i jest całkiem szybko. Trochę nie pasuje mi tutaj właśnie rzeczony głos, ale to raczej kwestia osobistej preferencji dużo niższego i niezrozumiałego wokalu.
Similar bands to Dark Oath, hmmm... I don't have any shots right know, but Fleshgod Apocalypse is very symphonic with low growls and crazy drumming. But it's not very "epic" like Dark Oath. There is also a nice band Wizardthrone which presents some scientific symphonic death metal and has unintelligible vocals, however, still quite high.
Kalt Vindur, album "Magna Mater" - nie byłem do tej pory fanem tego zespołu z Podkarpacia, który gra progresywny black i doom i... nadal nie zostanę. Ale muszę przyznać, że nowego albumu słucha się całkiem miło i warto sprawdzić na YT czy Spotify, co chłopaki wykombinowali.
Nemophila, album "Evolve" - bardzo lubię ten japoński zespół, który grał coś z pogranicza metalcore'u, punka i rocka. No właśnie - grał, bo o ile nadal te echa tutaj słychać, to mam wrażenie, że panie poszły raczej w kierunku bardziej... balladowym? A przynajmniej stosunkowo mało tutaj screamu. Parę utworów się uchowało i nie jest to zła płyta, ale jestem zawiedziony. No i serio ta płyta ma jedną z najgorszych okładek, jakie widziałem - załączam do tego posta i sami zobaczcie, czy nie zrobilibyście czegoś lepszego na zajęciach z plastyki.
Dom Zły, album "Ku pogrzebaniu serc" - wszyscy czekaliśmy na to, co zaprezentuje ten zespół po świetnej EP-ce "Śnisz bory tak gęste". Powiem szczerze, że miałem duże obawy, ponieważ DZ lubię najbardziej za "Jad", ale to raczej ich rodzynek w nieco innym graniu. I właśnie to nieco inne granie się tutaj przebija, a początek oraz końcówka płyty mnie się średnio podobają, tzn. mogę posłuchać, ale się nie uśmiecham. Natomiast w środkowych numerach słyszę to, co lubię w Domie Złym, czyli tę gęstą atmosferę z zachowaniem potężnego, ale też zrozumiałego growlu Ani i coś, co zmusza do powolnego machania głową. Dobra płyta - wolałem EP-kę, ale do tego LP pewnie jeszcze wrócę.
Dodaj komentarz