Szczerze mówiąc, w mijającym tygodniu bardzo mało wpadło mi w ucho. Dlatego dzisiaj będzie bardzo, bardzo skrótowo.
Cruelty's Heart - bardzo nieoczywisty black metal, złożony w swojej budowie, choć przez to nie zawsze trafiający w gusta większości. Nie nazwałbym tego progresywnym, choć... może?
Hagalaz, album "Rise Again" - ciekawy album jako całość, ale pod koniec się psuje. Taki black/folk, ale lepsze są te blackowe momenty.
Proditor Bicorni - ciekawy, głęboki blackowo-deathowy wokal, ale poza tym chyba trochę przesadzone instrumentalnie i koncepcyjnie.
Alyksir, album "Devourer" - melodyjny death metal, który może porwać i dobrze się tego słucha, ale pod koniec nie wiadomo, po co te spowolnienia.
Whiskey Ritual, album "Still Scum" - odświeżające, proste (choć czasem nie aż tak) black'n'rollowe granie. Naprawdę wpadające w ucho riffy z "przepitym" wokalem.
Bloodywood, album "Nu Delhi" - to dokładnie taki album, jakiego można się spodziewać od tego zespołu, czyli połączenie tradycyjnej hinduskiej muzyki z metalem, w tym nowoczesnym metalcorem. Do pobujania się.
This Gift is a curse, album "Heir" - to akurat jest bardzo ciekawe. Black metal ze Szwecji, ale szalony, z wrzaskami, szybką perkusją, zmianami tempa, budowaniem atmosfery po to, aby potem przyfasolić kompletnym wariactwem. Nie do końca rozumiem, gdzie ten sludge oraz hardcore, które są wymienione na Metal Archives, ale możliwe, że jest tego więcej na innych albumach (tutaj są tylko jakieś minifragmenty sludge'a). Bardzo polecam sprawdzić, bo to nieoczywista rzecz.
The Contagion - ciekawy i mocny death metal z Finlandii, który to kraj raczej nie kojarzy się z DM. Takie pod nóżkę.
Frantic Amber - ciekawy kobiecy melodic death/thrash z szybkim graniem, mocnym wokalem, ale też czasem nieoczywistymi zabiegami, jak symfoniczność w "Black Widow".
T.H.E.M. - symfoniczny black metal, lubiący dzielić swoje płyty na rozdziały i właśnie taki album "Crusade against the Tyrannical Essences of Men" wzbudził moją ciekawość. Szybko, wrzaskliwie, nie bez polotu.
DRUG – FREE PARTY IS NOT A CRIME,
dlatego otwieramy cykl trzeźwych imprez dla wszystkich amatorów tuptania. Cykl otwierają świetne mordy z Awaria Sound System.
Eta i Tasman, duet działaczy krzewiący ruch free party w Lubuskiem. Od zawsze obcujący z muzyką – artystyczne dusze. Założyciele Awaria Sound System. Tasman odkąd wytańczył swoje pierwsze tekno party odbywające się w Toruniu gra nieprzerwanie od 2018r. Eta natomiast od samego początku ich współpracy angażowała się w sferę wizualną organizowanych przez kolektyw imprez. Naturalnie później zaraziła się bakcylem mixu od męża i włączyła się w wspólną pasję, jaką jest DJ-ing. Mimo tego iż mają odmienne gusta muzyczne, na party ich sety dopełniają się znakomicie. Znani z organizacji sielskich plenerów w Krzakach i Chaszczach.
W tym tygodniu skromniutko, ale i tak coś polecę z muzyki.
Goliard, album "In Taberna" - przyjemna dla ucha (blackmetalowego) płyta, z dość wysokimi dźwiękami gitar, melodyjnymi riffami i po prostu równym poziomem. Perkusja nawala aż miło, ale też bez przesady. W dodatku jakoś tak spodobała mi się okładka.
Sarkom, album "Doomsday Elite" - trudno wyróżnić tutaj jakiś utwór, ale jako całość robi bardzo przyjemne tło do pracy. Utwory nie są monotonne, są szybkie lub z ciekawą melodią, wysokimi gitarami, niekoniecznie liniowym wokalem. Całkiem sympatyczne.
Cryptosis, album "Celestrial Death" - wstyd się przyznać, ale pomyliłem ten zespół z brutal death metalowym Cryptopsy. A to progresywny thrash metal i faktycznie można tak to nazwać. Nie jest to jednak taki typowo szalony, agresywny thrash, ale faktycznie utwory są zróżnicowane, o ciekawej budowie (bez szerszej wiedzy muzycznej nie jestem w stanie więcej powiedzieć). Ciekawie się słucha.
Galderia - jeśli lubicie efekciarski power metal, czyli z mniejszą dozą epickością, ale z większą elektroniki i szybszego "beatu", to może być coś dla Was. Nie ma to w sobie żadnej głębi, nazwałbym to też "pop metalem", ale zapewnia dużo frajdy, jak się tego tak bezrefleksyjnie słucha. Jeśli nie macie tolerancji do rozrywkowego power metalu, to nawet nie tykajcie.
Wyróżnienia:
Unfound Reliance - może być całkiem dobra nowa metalcore'owa płyta, np. dla fanów Beartooth (przy czym wydaje mi się lepsze).
W tym tygodniu nie miałem dużo do przesłuchania, ale natrafiałem na ciekawe rzeczy. Jedziemy.
Goliard - nie chodzi o markę makaronów, tylko kolumbijski zespół blackmetalowy, który gra... normalnie. Ale ta normalność czasem jest potrzebna, gdy jest się po przesłuchaniu natchnionych narwańców, którzy robią sztukę ze sztuki. Tutaj mamy wyraźny skrzeczący wokal, w miarę standardowy układ zwrotka-refren (aczkolwiek, jak to w BM bywa, z twistami), wwiercające się melodie i raczej szybkie oraz średnio-szybkie tempa.
Sekhmet, album "Spiritual Eclipse" - taka trochę wyraźniejsza i mniej wkręcona Mgła z hipnotycznymi melodiami. Bardzo dobrze się tego słucha w tle, słychać też wyraźne talerzyki, które znowu nawiązują do krakowskiej formacji. Zresztą, powstały niedługo po sobie.
Goatlord Corp., album "Temple of Serpent Whores" - piekielna agresja i oba te słowa są tutaj nie bez powodu. Treściowo to na pewno nie jest płyta, która bawi się w półśrodki i tutaj zionie siarką. Muzycznie też trudno szukać tutaj jakichś kompromisów - perkusja nawala jak szalona, melodie ustępują miejsca riffom (a są też solówki), wokalista wyciska ze swoich fałszywych fałd głosowych siódme poty. Nie jest to raczej nic odkrywczego, ale dla fanów ostrego black metalu (dla których agresja jest ważniejsza niż atmosfera) to pozycja warta poznania.
Lake Malice - zasmucę może @thorcik, bo zespół jako całość gra nie w moich klimatach, ale przyznaję, że ma swój urok. To nie jest do końca metalcore - mamy tutaj połączenie metalu z elektroniką i nawet pop punkiem. Pierwsze dźwięki to był mały szok, potem człowiek się przyzwyczaił. Słuchać na co dzień nie będę, ale dobrze wiedzieć, że takie coś istnieje.
Verbluten - miły dla ucha black metal i piszę to wiedząc, jak to brzmi. Szybko, melodyjnie, z nienarzucającym się wokalem (który akurat tutaj wydaje mi się jedną ze słabszych stron zespołu). Do posłuchania w tle świetne.
BĘDĄ TAŃCE piątkowej nocy, muzycznej dzikości i politycznej solidarności! W przestrzeni wolnej od przemocy, alkoholu i używek spotkamy się, by tańcem i krzykiem dać wyraz naszemu gniewowi i nadziei. Gościć będziemy dwa projekty politycznych uchodźców z Rosji i Białorusi. A wesprze je Wrocławska producentka Tekno Tribe!
Unicorn Partisans – queerowo-anarchistyczny punk przeciwko opresji i autorytaryzmowi. Teksty w trzech językach, disco-punkowa energia i techno-crustowy ciężar.
Kowelskie Psy – ostre, elektroniczne brzmienia z DIY-podejściem i politycznym pazurem. Uchodźczy synth-punk prosto z Białorusi.
Trotyl – hipnotyczne tekno plemienne, kosmiczna podróż dźwiękowa od wrocławskiej producentki.
Brzmi super, ale przyszedłem przede wszystkim żeby napisać, że ten plakat jest niesamowity! Nie wiem kto go projektował, ale to tło zdobione z taką uwagą na detale, te fonty… Serio zachwycił mnie, a dziś rano bardzo tego potrzebowałem.
Oj, sporo słuchałem w ostatnim czasie. I zaskakująco dobre rzeczy (według mnie) znalazłem lub przypomniałem sobie i to nie tylko metalowe. Lista będzie rozbita na kilka postów.
Tyr - zazwyczaj nie lubię podniosłej muzyki w duchu mitologii nordyckiej, ale tutaj coś mi kliknęło, przynajmniej na chwilę. Wiem, że zespół znany i pewnie nie wymaga przedstawienia (poza tym, że są z Wysp Owczych, co jest ciekawe), natomiast jeśli ktoś nie zna, to warto sprawdzić. Jest to taki miks folku trochę z power metalem (ale tylko momentami) i czuć w tym taką czystą nordyckość. Fanem nie zostanę, ale nie jest to złe.
Eliza Doolittle - niespodzianka, co? Są takie artystki, których utwory lubię, mimo że nie są w moim spektrum zainteresowania, ale jakoś za słabo je poznałem. Postanowiłem więc po latach odświeżyć sobie Elizę i płyta "Eliza Doolittle" to naprawdę świetna, przyjemna muzyka, która nie ma być ambitna, ale ma umilić czas. Późniejsze utwory już mniej mi podpasowały, bo pojawia się tam trochę elektroniki, ale i tak miło tego posłuchać.
Dynazty, album "Game of Faces" - sam zespół to moje odkrycie sprzed paru lat, kiedy posłuchałem ich i uderzył we mnie power metal, ale taki bliżej tanecznego. Nie ma tutaj koniecznie szybkiego tempa, za to jest skompresowany dźwięk, pojedyncze solówki, efekty i generalnie wszystkie te popowe zabiegi, których normalnie nie lubię, ale... nie ukrywam, że one sprawiają, że ta muzyka aż chce się słuchać. Pod tym kątem to trochę przypadek Amaranthe, choć ten drugi zespół idzie jawnie w taneczne klimaty, a Dynazty cechuje pewna, choć mała, podniosłość. Nowy album nie jest rewelacyjny, ale nie też zły - miło się tego słucha.
Pyszne to nowe Lake Malice, chcę wincyj. Choć wolałem roboczy tytuł (:
No i jak następnym razem przyjadą to na mur beton trzeba na żywo zobaczyć w końcu
Wystawa, rozmowa i koncert – wszystko w jednym miejscu! Spotkajmy się w Postoju, by rozmawiać o feminizmie i dać się porwać muzyce. Będzie siostrzeńsko, wzruszająco i inspirująco!
⏰ 19:00 – Wernisaż feministycznej sztuki
⏰ 19:30 – „Feminizm nasz codzienny” – rozmowa z Ewą Plutą, herstoryczką, o feministycznej codzienności, doświadczeniach i działaniach.
⏰ 20:30 – Zygmunt Pauker Trio (jazz/punk/math rock)
🎨 Przestrzeń wypełnimy feministyczną sztuką! Chcesz dołączyć ze swoją pracą? Napisz do nas!
❗ Amnesia niestety nie może wystąpić, chętnie ugościmy artystkę lub artystki, jeśli chcesz wystąpić napisz do nas!
➡️ Składka: 30 zł (możesz dać więcej lub mniej)
➡️ Postój, Wrocław, ul. Metalowców 59b
➡️ Przestrzeń wolna od alkoholu i środków odurzających
#TenUczuc kiedy #SunriseFestival zaczyna zaskakiwac i byc opisywany jako "ten z rozmachem", a #Audioriver po minionym tygodniu zostalo troche posmiewiskiem (niezbyt slusznie, ale to inna inszosc) 😂
Ponieważ nie znam się na muzyce, a do tego lubię Nocnego Kochanka (choć dzisiejsza płyta jest akurat słaba), to mam dla Was polecajki muzyczne:
Agriculture - grupa określa swój styl muzyczny jako "ekstatyczny black metal" i to dobre określenie. Zdecydowanie odchodzimy od mrocznych klimatów, do których przyzwyczaił nas ten gatunek - szybkość jest (tutaj "gitarowa"), kompletnie niezrozumiały scream też, ale jest w tym jakaś jasność. Nie zdziwiłbym się, gdyby to zostało określone jako post-black metal. Zresztą patrząc na zdjęcia zespołu i tytuły utworów oraz płyt, można poczuć, że to bardziej manifestacja życia. Natomiast muzycznie jest to ciekawe i się broni, choć nie wiem, czy bym tego ciągle słuchał. Na pewno nie jest monotonne. Trochę kojarzy się z Alcest, ale jednak jest ciut inna atmosfera.
Abduction - black metal gustujący raczej w atmosferze, z nieco wycofanym wokalem, niknącym w ścianie dźwięku. A przynajmniej tak było na kilku nagraniach płyty "All Pain as Penance", która najbardziej mi się podobała, co nie znaczy, że reszta jest zła. Jest czasem wolno, czasem szybko (co zdecydowanie wolę), natomiast muzycznie ciągle coś się dzieje. Czuć, że jest to tzw. natchniony BM, ale tak na granicy - balansuje pomiędzy standardem a czymś innym. Ale tak naprawdę ja się nie znam.
Jinjer, album "Duel" - bez zachwytów, ale to jest po prostu dobry album ukraińskiej grupy. Z jednej strony monotonny, bo wiele utworów jest tutaj do siebie podobnych (ale to też kwestia stylu Jinjera). Z drugiej - poziom jest całkiem wysoki i dobrze to leci w tle. Growl Tatiany jak zwykle solidny, instrumenty też.
The Rumjacks, album "Dead Anthems" - nowy twór Australijczyków grających celtic punk i mówiąc szczerze, tutaj chyba bardziej czuć taki dropkickowy punk niż tawerniane mocniejsze granie. Wiadomo, że zespół zmienił wokalistę (z musu) i początkowo nie mogłem się przekonać, ale jest OK. Płyta też jest po prostu OK - warto przesłuchać, jeśli lubicie np. Dropkick Murphys.
@DanielEm Dopiero go testuję - co prawda, mamy go w rodzinie od dłuższego czasu, ale nie miałem go w "zasięgu ręki".
Dźwięk na pewno gorszy niż w kinie domowym, gdzie słuchałem poprzednich płyt, ale nie jest źle. Później jeszcze będę testował. Ten odtwarzacz został kupiony przede wszystkim jako radio, ale też słuchano na nim np. audiobooki.
Kojarzycie goscia o ksywie #MrRoot? W latach '90 XX wieku pisal do #SecretService, gdzie popularyzowal #Japonia, #manga i #anime, ale nie kazdy wie, ze zajmowal sie - i nadal sie zajmuje - muzyka. Jest DJem, a od czasu do czasu sam cos nagra i...
Wlasnie wypuscil nowy kawalek. Z klipu az wylewa sie vibe lat 90 :D Niska rozdzielczosc video, nagranie z reki, oczywiscie sama muzyka tez ma ten klimat - wlasciwie gdyby nie moda to nie dalo by sie poznac, ze to cos nowego :D
Nowy tydzień to i nowe polecajki muzyczne. Nie zawsze metalowe, ale jednak w dużej mierze tak.
Koldbrann, album "Ingen Skansel" - po norwesku nazwa oznacza "gangrenę", także kwiatków się tutaj nie spodziewajcie. Mocno piwniczne granie, ale z tej piwnicy nieco wyższego standardu. Nie ma tutaj przebojowości ani melodii, jest trochę ciekawych riffów, zmian tempa (ale ogólnie nie jest to szalone gnanie przez pokrzywy). Trochę na granicy, ale jest to coś, co można sobie puścić w tle i niespecjalnie nas będzie odciągać od pracy, a zapewni ciekawe doznania, gdy już zwrócimy uwagę na muzykę.
The Rumjacks, Dropkick Murphys, singiel "Cold Like This" - króciutka "płyta" z trzema utworami, ale jako że są to jedne z moich ulubionych kapel z gatunku celtyckiego punku, to poczułem się jak w sklepie z zabawkami. I rzeczywiście, można się zżymać, że ten gatunek nie ma dużo innowacji, ale po prostu diabelnie przyjemnie słucha się przyśpiewek na bazie irlandzkich melodii wykonanych przez nieczyste, punkowo-pubowe głosy. Fani gatunku będą zadowoleni.
Fukpig - ale buja. Oczyma wyobraźni widzę Brytyjczyków pchających się na ściany podczas pogo. Trudno się rozróżnia taką muzykę, ale tutaj czuć, że poza bezmyślnym grindopodobnym napierniczaniem zespół chciał wprowadzić trochę urozmaiceń. Są nawet melodie w tle (np. w "Dogsh1it Hair"). Natomiast to nie zmienia faktu, że nadal grindopodobne (nie piszę "grindcore", bo nie jestem pewien) napierniczanie.
Sepulchral Curse - typowy death metal, bardziej w stylu Nile niż "szybkobiegaczy". Wszystko byłoby normalne, nawet trochę powolne, ale ten wokal! Ach, duszny, piekielny, jednostajny, skłaniający do rozważań, czy to na pewno sprawka człowieka (oczywiście, że tak). To nie jest tak, że to mój ulubiony styl wokalny, ale tutaj jest bardzo dobrze zrealizowany i mięsisty.
Sinister - trochę podobna historia jak powyżej, przy czym tutaj już mamy bardziej "szybkobiegaczowy", ale nie brutalny styl, a wokal jest nadal mocno przeponowy, choć ciut mniej mięsisty. Dobrze to chodzi i pomaga w pracy, bo przez swoją, mimo wszystko, schematyczność nie rozprasza.
Parfaxitas, album "Weaver of the Black Moon" - to debiutancki album zespołu grającego black metal o antykosmicznym satanizmie i czuć pasję oraz zaangażowanie w tę muzykę. Normalnie ten typ BM nie do końca mi podchodzi, bo to już granie nieco idące klimatem w kierunku takich naprawdę oddanych diabłu zespołów, jak Deathspell Omega, ale tutaj mamy też melodie, "przerzedzoną" atmosferę i ogólnie jest to zjadliwe, a jednocześnie nadal "muzyczne". Trudno tutaj szukać przebojów, ale ciężka atmosfera jest tutaj tak wyważona, że dla mnie jest jeszcze zaletą, a nie już czymś niesłuchalnym. Przy czym nie oznacza to, że nie doceniam cięższych brzmień - po prostu nie wszystkiego słucham z przyjemnością. A tutaj dźwięki pieszczą moje uszy.
Epica, singiel "Cross the Divide" - nie będę się rozpisywał, bo Epica jest generalnie dość znana. Nowe dwa utwory są po prostu dobre i epickie, więc fani symfonicznego metalu jak najbardziej powinni je sprawdzić.
Pest Control - brytyjski zespół crossoverowo-thrashowy z kobietą na wokalu. I nie znaczy to, że jest łagodniej, oj nie. Jest mocno, szybko, agresywnie i czuć, że zespół chce słuchaczowi po prostu wpierdzielić. Bardzo krótkie utwory, intensywne z szybkim tempem, nóżka sama tupie.
Sanctvs i Sotherion, split "Inter Mortuos Liber" - O Matko. Tutaj jest atmosfera, napięcie, "natchnienie", ale też przede wszystkim niezwykła szybkość i szaleństwo, szczególnie po stronie Sanctvs, choć Sotherion niczym nie ustępuje. Ciekawa rzecz, do tego z coverem "De Mysteriis Dom Sathanas" Mayhema (choć ja akurat fanem Mayhema nie jestem, a naprawdę próbowałem się przekonać).