Nikt raczej tam nie wchodzi, poza osobami, które o lokalnych wydarzeniach i tak pewnie już wiedzą. Dochodziłaby kolejna strona do odfajkowania przy prawie zerowych korzyściach z włożonych nakładów. Z treściami trzeba iść tam gdzie przede wszystkim są jacykolwiek odbiorcy, bo inaczej szkoda czasu i energii.
W sumie racja, lepiej dawać paliwo właścicielom świata i w nagrodę dostawać iluzję sprawczości i się jeszcze z tego cieszyć.
Na szczęście powoli właściciele pokazują swoje prawdziwe oblicza i (przynajmniej w moim otoczeniu) coraz więcej osób dostrzega, że mimo ich wielkich wysiłków i starań, za które dostają setki lajków od korpointernetowych gapiów i dziesiątki deklaracji uczestnictwa korpointernetowych kont w wydarzeniach świat idzie w stronę zdecydowanie złą i chyba jednak coś tutaj nie zdaje egzaminu.
Nie bez powodu niektórzy zrezygnowali z uczestnictwa w korpotechnologii, widzą i potrafią sobie wyobrazić długofalowe konsekwencje miłości z Zuckerbergiem czy innym Muskiem.
Trochę rant, trochę po prostu podzielenie się wrażeniami z życia.
Powodzenia z dotarciem do kogokolwiek kto nie jest tru-anarchistą albo jakimś szurem co uważa, że Zuckerberg to jaszczur z informacjami, materiałami etc. bez FB czy IG. No chyba, że masz pieniądze na spoty w TV czy radio, albo masz cały dzień na roznoszenie ulotek, których i tak nikt nie czyta.
Wiesz, to brzmi tak: ”powodzenia z dotarciem do kogokolwiek z informacjami bez użycia ogłoszeń w prasie gadzinowej“ czasie okupacji niemieckiej. Tylko, że w wersji lekkiej, bo jednak nikt oprócz posiadaczy nie okupuje naszego miejsca, a posiadacze chhba jeszcze nie kierują się ideologią faszystowską. Bardziej pieniądz im w głowie, co nie przeszkadza w podjudzaniu do ludobójstw w wielu krajach, w końcu na czymś trzeba oszczędzić (moderacja), żeby więcej kliknięć zarobić. Po co komu była prasa podziemna kiedyś, czy to pod zaborami, czy w czasie 2WŚ, skoro największy zasięg miały gadzinówki?
Powodzenia w walce o dobry świat przy użyciu narzędzi klasy posiadaczy. Mam ogromną nadzieję, że okaże się, że to ja się mylę i, że uda się wywalczyć dobry świat. Ale póki co jest chyba coraz gorzej.
[edit]
chhba jeszcze nie kierują się ideologią faszystowską.
No nie brzmi jednak - Inne czasy, inne technologie, inne okoliczności. Zresztą, dzisiaj też możesz sobie wydrukować gazetkę i ją rozdawać - czy tego chcemy czy nie skuteczność takiego rozwiązania będzie dużo niższa niż w latach 30 czy 40-tych, gdzie gazety były czytane przez kilka czy kilkadziesiąt osób, do tego stopnia, że z papieru tusz schodził od potu rąk. Rzadko spotykam się z informacją, by ktoś się zainteresował jakąś inicjatywą, z którą mam styczność za pomocą tradycyjnych środków przekazu. Za to z FB bardzo często.
Z kolei ja poznałem wiele osób, które dowiedziały się i (mniej lub bardziej) zaangażowały się w ruch anarchistyczny (lub jego pojedyncze aktywności), o dostały ulotkę lub gazetkę.
Możemy się przerzucać anegdotkami. Twoje zniechęcają do opuszczenia bigtechów, moje najpewniej będą zachęcać.
Ale to jest wzajemnie zależne: to znaczy im więcej osób i grup będzie traktowało radar poważnie, tym więcej osób będzie właśnie tam sprawdzało, co się dzieje.
No w Polsce praktycznie nikt z tego nie korzysta, mało wydarzeń jest tam ogłaszanych - plus te co są organizowane, to są publikowane na FB/IG - a kopii tychże w większości wypadków na tym radarze nie ma. Nie słyszałem od nikogo by to było dla niego źródło informacji. Zresztą, masz jakieś twarde dane o ruchu na tej stronie by udowodnić, że jest inaczej? Czy też opierasz się o swoją bańkę? :)
Jak masz czas i energię to wykorzystuj sobie cokolwiek do informowania ludzi, nikt nie broni. Ale nie dziw się, że ludziom się nie chce i nie uważają tego za cudowne rozwiązanie.
No ja tutaj nic nie działam raczej, czasem sobie coś napiszę na luzie. Ale żeby nagłaśniać jakieś wydarzenia etc. no to faktycznie nie ma sensu, zresztą też to próbowałem sprawdzać.
Nie no ja się zgadzam, w Polsce prawie bez wyjątku są zakochani w korporacjach.
Tylko teraz pytanie - jaki procent z tych prawie wszystkich w ogóle się interesuje i jest aktywny a nie bierny, w sprawach, które interesują powiedzmy nas, tak ogólnie mówiąc? I w drugą stronę, ile jaki procent tych drugich prawie nikogo, niekorzystających z narzędzi komunikacyjnych posiadaczy, się interesuje i jest aktywny?
Kolega z jednego skłotu i centrum kulturowego jak się zapytałem „to czemu wy nie jesteście na Facebooku, skoro tam są wszyscy?“ powiedział mi, że byli, mieli, ogłaszali się tam. I fakt, na wydarzenia przychodziło dużo ludzi, ale zauważyli, że to są klienci, a nie osoby zaangażowane. Zrezygnowali i okazało się, że przychodzi mniej ludzi, ale bardziej zaangażowanych. Z tym, że to jest w kraju, w którym środowisko anarchistyczne nie siedzi tylko na Facebooku, więc niekoniecznie odzwierciedla podobną sytuację w Polsce.
No a kto ma najpierw wchodzić? Normalsi przyjdą jak coś będzie działać. Jest sobie mobilizon do wydarzeń… nikt na niego nie wchodzi bo nikt na niego nie wchodzi, wszyscy wchodzą na facebooka bo tam jest info o wszystkich wydarzeniach. Albo możemy próbować to zmienić, albo nie. Nadal nie ma nic złego w promowaniu istniejących choć wolno rozpędzających się miejsc.
Ludzie mają ograniczony czas - jak mają stronę gdzie mogą zobaczyć sobie wydarzenia i też inne rzeczy, oraz stronę z tylko wydarzeniami, o w dodatku o wiele mniejszej funkcjonalności to raczej wybiorą tą pierwszą. Nie ma w tym nic złego, że ktoś próbuje takie stronki typu radar robić ale po prostu niestety czy stety to raczej strata czasu bo zwyczajnie nie spełnia to podstawowej funkcji jaka jest potrzebna przy promocji wydarzeń - nie pozwala na dotarcie do szerszego grona osób.
Nie ma sporu, ludzie mają ograniczony czas. Ale jeśli ci sami ludzie narzekają, że wpadli w pułapkę bigtechów którzy nie tylko ich uzależniają od siebie, ale także w niejasny sposób sterują dostępnością ich treści to są dwa wyjścia. Albo trzeba przestać narzekać na coś czego nie chce się zmienić, albo poświęcić dodatkowy czas i zagospodarować miejsca za płotem na równi z tymi zamkniętymi licząc, że w którymś momencie będzie tam już tak gęsto, że znajdą się zwykli ludzie którzy będą i je odwiedzać.
Very cool. Are you meant to be piloting a Mark II or is it another fighter? It seems like the cockpit is far more exposed than what I imagine being in a Mark II to feel like. It’s almost like you’re on a surfski or canoe in space.
You know… I wondered about this before too and I tried to lower the seating position through manipulation of the Y value before and while this works to some extend => it’s not really possible to look over the fuselage any more so I guess it’s a compromise (or you’d be simply unable to aim at anything in the game).
Any action/fighting/shmup franchise because the stories are typically nonexistent/shit anyway:
Bayonetta: I recommend the original as a starting point for an authentic action experience, but Bayonetta 2 is more beginner-friendly.
Devil May Cry: either 3, or 5 will work—3 if you're after a challenging experience, and 5 if you're looking for an insane combo simulator. 1 could work as an entry point, but it's too old and will not appeal to everyone.
Ninja Gaiden: I recommend the original Ninja Gaiden 2 on XBOX (not Sigma) if you're after nonstop action, and Ninja Gaiden Black if you're more of a souls-like fan.
Crimzon Clover: World EXplosion is the superior game.
Under Night In-Birth: I recommend Sys:Celes because it's the only one with functional netcode.
Persona 4 Arena Ultimax because it's the only Persona Arena game, they just started at Persona 4, and the story has tie-ins for Persona 3 and 4.
Guilty Gear: start with XX Accent Core Plus R if you need the "the most Guilty Gear" because every character has the most moves they've ever had throughout the series. -STRIVE- for beginners, and Xrd if you find XX inaccessible. OG Guilty Gear is a broken artifact, maybe to be admired, but not taken seriously.
DoDonPachi: DaiOuJou: widely regarded as a shmup goat and the best DoDonPachi game. I recommend the Black Label release.
Very few game sequels are that tied in to it’s predecessor narratively that this is an issue. I would say the vast majority of games are designed to be picked up from anywhere in the series.
Even Mass Effect, where you play as the same character throughout a multi game story arc, still has each game giving the player an on ramp, and each game having it’s own miniature arc to play through.
Mass Effect is one that while every game is independent enough, I’d still say it’s best experienced as the trilogy. You will miss out on stuff in later games
Spoiler for a game old enough to voteWrex apparently dies on Virmire if you don’t. My partner started at 2, that was her experience. She played me1 shortly after and yeah, was upset she’d missed out even though he’s not a companion in 2 or 3 outside of Citadel DLC. Wrex is a solid character, Krogan story just wouldn’t be the same without him. If I recall he’s a part of the reason Mordin changes his view on the Genophage. If you betray the Krogan and pretend to cure it (which I’ve never done, nor will, there’s a limit to how I’ll play renegade), Wrex will see through the deceit, his brother won’t.
There’s also a small misc quest with a certain recurring character in 3 that has an ending idk I’ve ever seen before that requires you to have done certain things in ME1 and not got that person killed in ME2.
There’s a point in the third game that determines the fate of 2 different species that can play out very differently based upon actions you’ve made across the series. And the “best” version depends on your completing the loyalty quests of multiple characters in ME2 before a certain trigger point.
In my mind the RTS genre hit major twin peaks with SupCom and CoH1. SupCom is the best of its subgenre (massive rts? actually the recent and free Zero-K hits real good in this genre too!) CoH 1 is the top of the Dawn of War family of more tactical RTS.
I haven’t played in a long time, but I recall the story being good. The mechanics though were just so top notch! Great squad controls, not too much micro, vehicles feel really impactful, the nature of control point capture means every skirmish is very dynamic. Ah, what a classic!
holy shit i was playing the fuck out of supreme commander 1; never heard of the game, only played it because it came with my new GPU for free. i had been waiting for starcraft 2 for years and years and when it finally came out i was like wow…supreme commander was better…
If you liked SupCom and want to recapture the magic, do check out Zero-K! It’s free (like actually, no weird micro-transactions) and open source (though buried a bit on the site) It’s based on SpringRTS, which is great to see something cool being done with Spring!
bin.pol.social
Aktywne