Obrzydliwy rasistowski wysryw. Na szczęście coraz mniej ludzi daje się nabierać na sofizmaty w stylu “jeśli krytykujesz Izrael za to, że morduje cywili to popierasz Hamas”, którymi raczy nas w tym wypracowaniu Hartman.
Dobry tekst. Za wyrażanie wątpliwości względem państwowej kontroli teoretycznie równościowych kwestii już wielokrotnie zostałem zwyzywany od libków. Do tego stopnia, że już się zastanawiałem, czy może rzeczywiście nie jestem już lewicowcem.
Generatywna sztuczna inteligencja to katastrofa klimatyczna Firmy technologiczne porzucają zobowiązania dotyczące emisji, aby ścigać udział w rynku sztucznej inteligencji
Pamiętasz, jak kilka lat temu wszyscy mówili o tym, że sam Bitcoin zużywa tyle energii, co średniej wielkości kraj, aby umożliwić szalejące spekulacje i oszustwa finansowe? W niektórych jurysdykcjach popyt był tak wysoki, że uniemożliwiał wyłączenie elektrowni zasilanych paliwami kopalnymi, a nawet reaktywację niedziałającej infrastruktury wytwarzającej zanieczyszczenia. Opłaty środowiskowe związane z kryptowalutami były słusznie postrzegane przez wiele osób śledzących branżę jako nieuzasadnione. Ale boom generatywnej sztucznej inteligencji przenosi to na zupełnie nowy poziom.
Od czasu uruchomienia ChatGPT w grudniu 2022 r. cała branża technologiczna przeorientowała się, aby spróbować zwiększyć zainteresowanie generatywną sztuczną inteligencją, a wiele sektorów poza nią udawało, że robi coś ze sztuczną inteligencją (AI) w nadziei na wzrost cen akcji. Ale jeśli są jacyś zwycięzcy szumu związanego ze sztuczną inteligencją, to są to firmy prowadzące centra danych - zwłaszcza Microsoft, Google i Amazon - oraz te, które produkują chipy, które to wszystko napędzają. Nvidia jest wyróżniającym się przykładem w tej kategorii, biorąc pod uwagę jej wzrost do jednej z najbardziej wartościowych spółek giełdowych na świecie i pytania, które wywołała bańka AI.
Wszystkie te generatywne narzędzia sztucznej inteligencji są niezwykle intensywne obliczeniowo, co oznacza, że wymagają dużej ilości dedykowanego sprzętu w ogromnych hiperskalowych centrach danych należących do oligopolu chmurowego, a cała ta moc obliczeniowa wymaga ogromnej ilości wody i energii elektrycznej, aby utrzymać ją w ruchu. Jeśli śledziłeś wiadomości o inwestycjach technologicznych w ciągu ostatniego roku, widziałeś tego efekty, gdy Microsoft, Google i Amazon co kilka tygodni przeznaczały miliardy dolarów na nowe społeczności na całym świecie na nowe projekty centrów danych.
Rosnące zapotrzebowanie AI na zasoby
Niektóre z tych projektów są dalekie od uruchomienia, ale już zaczynamy otrzymywać konkretne liczby, które umieszczają opłatę za tę ekspansję obliczeń w kontekście. Na początku tego tygodnia firma Google ujawniła, że jej emisje wzrosły o 48% w ciągu zaledwie pięciu lat, pomimo wcześniejszych obietnic osiągnięcia zerowej emisji netto do 2030 roku. Znaczna część tego wzrostu wynika z dążenia do przyspieszenia wdrażania sztucznej inteligencji. Podobnie wygląda sytuacja w Microsoft.
W maju konglomerat ujawnił, że jego własne emisje wzrosły o około 30% od 2020 roku, zagrażając jego zobowiązaniu do osiągnięcia zerowej emisji dwutlenku węgla do 2030 roku. Rozmawiając z Bloombergiem, prezes Microsoftu Brad Smith powiedział, że cel dotyczący emisji dwutlenku węgla “moonshot” został ustalony przed momentem generatywnej sztucznej inteligencji, w wyniku czego “księżyc jest pięć razy dalej niż w 2020 roku, jeśli pomyślimy tylko o naszej własnej prognozie ekspansji sztucznej inteligencji i jej potrzeb elektrycznych”. Krótko mówiąc, Smith nie zamierzał pozwolić, by względy klimatyczne przeszkodziły jego firmie we wdrożeniu produktów AI wymagających dużej ilości zasobów i próbie umocnienia swojej dominacji w gospodarce chmurowej.
Dzięki inwestycji w OpenAI, Microsoft znajduje się w czołówce generatywnej sztucznej inteligencji, a także przewodzi w zwiększaniu pojemności centrów danych, aby to umożliwić. Firma ma obecnie ponad 5 gigawatów (GW) zainstalowanej mocy serwerów, czyli więcej niż zużycie energii elektrycznej w Hongkongu lub Portugalii, i wyznaczyła sobie wewnętrzny cel znacznego przyspieszenia nowej mocy do dodatkowego 1 GW w pierwszej połowie 2024 r., Osiągając dodatkowe 1,5 GW, które mają zostać dodane tylko w pierwszej połowie 2025 roku. Według doniesień firma wydała ponad 50 miliardów dolarów na nowe centra danych w okresie od lipca 2023 roku do czerwca 2024 roku.
Wszystkie te centra danych wymagają również wody, a nieco starsze dane sugerują, że zapotrzebowanie firm chmurowych na nią również rośnie. Zapotrzebowanie Microsoftu na wodę wzrosło o 34% w 2022 r. w porównaniu z rokiem poprzednim, napędzane w dużej mierze przez centra danych, podczas gdy zużycie wody przez Google wzrosło o 20% w tym samym okresie. Liczby te pochodzą sprzed szturmu generatywnej sztucznej inteligencji na świat technologii i można założyć, że w kolejnych latach nadal miały miejsce znaczne wzrosty.
Łatwo zgubić się w liczbach, ale wskazują one na oczywistą prawdę: generatywna sztuczna inteligencja to katastrofa środowiskowa, która przyspiesza naturalne zniszczenia i kryzys klimatyczny w momencie, gdy rozlegają się alarmy o cennym czasie, który pozostał, aby zmienić sytuację. Firmy technologiczne przedstawiały się kiedyś jako propagatorzy bardziej etycznej formy kapitalizmu. Chciały, abyśmy uwierzyli, że zrównoważą zysk korporacyjny ze zrównoważonym rozwojem środowiska, tak aby cyfrowa przyszłość była sprzedawana jako z natury bardziej zrównoważona niż analogowa przeszłość. Stało się jasne, że było to kłamstwo.
Tytani na szczycie branży technologicznej są zgodni z tym dążeniem do samobójstwa klimatycznego. W styczniu Sam Altman powiedział tłumowi na Światowym Forum Ekonomicznym, że musimy znacznie zwiększyć produkcję energii, aby zasilić sztuczną inteligencję bez względu na konsekwencje, i że możemy po prostu geoinżynierować planetę, aby spróbować zminimalizować wpływ na klimat. Elon Musk przyjął podobną linię, bagatelizując zagrożenie klimatyczne i wzywając do przyspieszenia produkcji energii - w tym ropy i gazu.
Nawet samozwańczy mistrz klimatyczny Bill Gates włączył się do akcji. Filantrop-miliarder od dawna jest zwolennikiem geoinżynierii, ponieważ jest ona zgodna z jego stanowiskiem w sprawie zmian klimatu, zgodnie z którym musimy polegać na technologii, a nie na zmianach społecznych i politycznych, aby zająć się gazami cieplarnianymi - nawet jeśli oznacza to przekroczenie celów emisji w krótkim okresie. W tym samym duchu powiedział niedawno rządom i ekologom, aby “nie przesadzali” z obawami o zapotrzebowanie AI na energię, ponieważ zapewni ona magiczne technofiksy AI, które faktycznie zmniejszą całkowitą emisję. Jest to stwierdzenie, które kwalifikuje się jako zaprzeczenie klimatu, jeśli o mnie chodzi.
Podtekst tego, co mówi Gates, jest dość oczywisty: jeśli obawy o zapotrzebowanie centrów danych na zasoby przerodzą się w kwestię polityczną, działania rządu mogą przeszkodzić ambicjom Microsoftu, a jak ujawniły ostatnie doniesienia, Gates jest znacznie bardziej zaangażowany w operacje AI firmy, niż sugerują jego publiczne oświadczenia. Jak już wiemy, sprzeciw wobec centrów danych rośnie w miastach i miasteczkach na całym świecie i może przyspieszyć, ponieważ dostawcy usług w chmurze budują jeszcze więcej obiektów hiperskalowych.
Branża technologiczna chce powstrzymać publiczny sprzeciw, zanim stanie się on realnym zagrożeniem dla jej wyników finansowych, ale walka z centrami danych i generatywnymi narzędziami sztucznej inteligencji, które napędzają, ma kluczowe znaczenie dla określenia, kto będzie mógł nakreślić naszą społeczną i technologiczną przyszłość. Czy miliarderzy technologiczni będą mogli przyspieszyć chaos klimatyczny dla technologii, która w praktyce ma niewiele rzeczywistych korzystnych przypadków użycia, czy też w końcu wyciągniemy ich z tronów i odzyskamy prawdziwą demokratyczną władzę nad naszym życiem? Los planety może zależeć od powstrzymania ich, zanim będzie za późno.
W styczniu Sam Altman powiedział tłumowi na Światowym Forum Ekonomicznym, że musimy znacznie zwiększyć produkcję energii, aby zasilić sztuczną inteligencję bez względu na konsekwencje, i że możemy po prostu geoinżynierować planetę, aby spróbować zminimalizować wpływ na klimat.
Nie wiedziałem o tym, ale zgadzam się.
[…] musimy polegać na technologii, a nie na zmianach społecznych i politycznych […]
Sceptycznie. Jedno nie wyklucza drugiego.
[…] dla technologii [AI], która w praktyce ma niewiele rzeczywistych korzystnych przypadków użycia […]
Jeszcze gdyby to było robione przez faktycznych naukowców, to może i nie skończyłoby się aż taką katastrofą. Ale robione przez „an American entrepreneur and investor best known as the CEO of OpenAI since 2019” i jemu podobne osoby?
Na pewno się dobrze skończy /s
Ale S. Altman postuluje, że to on albo OpenAI mają tę geoinżynierię robić? Im to ja też odmawiam wybitnych kompetencji na tym polu, choć niech próbują, może mają ludzi – jak demokratyzacja, to demokratyzacja. Takie Google wyewoluowało w Alphabet, które poskupywało różne firmy i start-upy, założyło tam to całe nibytajne Lab X dla przełomowych projektów. Serio, regularnie dostrzegam różnicę w mentalności, skąd nieporozumienia w interpretacji fenomenów – dla mnie Elon Musk, Sam Altman, Larry Page i Sergei Brin, ogółem wspomniani TESCREAL – to są pionki, tacy celebryci, tzw. role models. Użyteczni dla budowania poparcia konceptów, a to tu i teraz nieodzowny etap, kiedy rozważamy wydatkować biliony i biliardy (przestaje mieć znaczenie, której waluty; metafora “planetarnego wysiłku”). Sława na nich, jak coś “pyknie”. Równolegle trwa walka o świat, w którym nie ma “wyróżnionych pionków”, zaś postępu nie projektują korporacje za “procent od x”. Mentalnie daję radę pogodzić te dążenia – co najwyżej rozstrzygają się horyzont lub kontekst osiągnięcia celu, lecz osobiście nie mam problemu, że czegoś wielce nie dożyję.
A widzisz gdzieś dowody na to, żeby korporacje pracowały z naukowcami inaczej niż w celu zabezpieczenia swoich zysków? Historie takie jak koncerny paliwowe znające prognozy wpływu wykorzystania paliw kopalnianych i uciskające aktywistów owszem pamiętam, ale jakichś zmian w celu poprawy dobrobytu ludzkości raczej nie.
Popatrz na to realistycznie: to jest propaganda a nie poparty konkretnymi przesłankami postulat. Można sobie mówić ile się chcę, co widać też na naszej scenie politycznej, ale od postulatów do osiągnięć jest bardzo daleko.
Ja się prawdę mówiąc zastanawiam, czy nie zgłosić się do tego stowarzyszenia. Faktycznie jest to trochę inna forma kontaktu ze zwykłymi ludźmi. Żeby sprawdzić po co to w ogóle będzie i czy moje zdanie będzie wzięte pod uwagę. Chyba, że wszystko będzie na Facebooku, to wtedy co najwyżej mogę pomachać ręką :P
Skoro się zastanawiasz, to pewnie warto się zgłosić. Nikt Cię za to nie zastrzeli, a przynajmniej będziemy wiedzieć prawie z pierwszej ręki co i jak, hehe.
Moim zdaniem udział i praca w tej grupie sprowadzi się do pompowania popularności kierownictwa.
Opowieść o bezradności wyalienowanego parweniusza (wcale nie wyjątkowego, jak wskazuje mniemana popularność jego dziełka. “Dla mnie rodzina to opresyjna instytucja, której za wszelką cenę chciałem się pozbyć”, mówi, i ja to rozumiem. Ale jednocześnie widać jego ogromne poczucie winy, zagadywane skargami na “system gospodarczy i społeczny, państwo, rządy, partie polityczne…”. Zarazem niezdolność wyjścia poza fałszywy dualizm rozwiązań instytucjonalnych vs. samotnego zmagania się ze światem. Rozumiem, że to jest jego doświadczenie, które całkowicie odcina empatię wobec matki, ale, u licha, po coś się jest tym intelektualistą. Na przykład po to, żeby dojrzeć inne idee - jak choćby społeczności opiekuńcze. Wystarczy pół godziny w sieci, żeby się o tym dowiedzieć. Podejrzewam, że gostek jest zbyt przerażony perspektywą własnej samotnej i bezużytecznej starości, żeby zrobić cokolwiek, prócz chowania się za kolejnymi pozorami.
W sumie mogłoby mi być go trochę żal, gdyby nie to, że prezentuje się jako straszna gnida.
Zaczęłam czytać tą jego książkę “śmierć kobiety z ludu” i przerwałam. Dawno nikt mnie tak nie wkurzył 😅 każde zdanie to jakiś koszmar. Hehe zupełnie nie w moim stylu. Przeintelektualizowane rozkminy sredniozamoznego typa, który nigdy nikim się nie opiekował.
Możesz mi coś napisać o sobie? Najlepiej coś co stawia cię w złym świetle. Tak żebym mógł wygodnie i szybko zajechać twoją dowolną wypowiedź nie dyskutując z jej treścią.
A czytałeś to? Bo on tak sam o sobie pisze w tej książce. To jest jego punkt wyjścia. Dla mnie zupełnie nie strawny. Dunin to ładnie opisała na krypolu, zaraz znajdę.
W sensie: to jest książka biograficzna. Nie o jego matce ani nie o starości. To jest książka o lęku Eribona przed starością. O jego izolacji rodzinnej, o odrzuceniu i rezygnacji z rodzinnych form życia na rzecz intelektualnych poszukiwań znaczenia życia społecznego. Eribon traktuje życie społeczne jak egzotyczny eksponat muzealny. Moim zdaniem to go stawia w złym świetle ale wiem też że ma fanów XD
Nie znam typa, nie bronie go i jego książki. Triggeruje mnie krytykowanie dowolnej koncepcji przez wyciąganie przywar autora. W twoim komentarzu nie było polemiki z żadną myślą tylko z tym, że autor jest jakiś albo czegoś nie robił w zyciu. Tak można zaorać dowolną idee.
Tekst z krypolu właśnie przeczytałem i fanem nie jestem. “Jego quasi-rodziną jest partner i przyjaciele”. Przedrostek quasi definiowany jest jako ‘pozorowany, zaznaczający, że coś nie jest w ogóle tym czym się nazywa’. Tymczasem obecnie rodzinę definiuje się jako osoby, które łączy wzajemna pomoc, opieka i wiara we wspólne połączenie. Zatem to zdanie z krypolu opiera się na bardzo konserwatywnym i prawicowym podejściu.
On nie pisze o teorii tylko o swoim życiu, na podstawie którego stawia pewne tezy. Trudno więc nie krytykować tego życia,biorąc pod uwagę jaki wpływ miało na te koncepcje, które prezentuje. Co do rodziny to jeśli uznać ją jedynie za związek miłości i troski wobec wybranych osób pelnosprawnych to nie wiem czy jest to jakoś wyzwalające. Eribon nie pisze nic o tym kto opiekuje się rodzicami jego partnera czy przyjaciela. Nie pisze żeby opiekował się kiedykolwiek jakąś starszą sąsiadką, starszym wykładowcą ze swojej uczelni, czy niepełnosprawnym dzieckiem z ulicy na której mieszka. Być może jestem rozgoryczona bo patrzę poprzez pryzmat kobiet, które tymi właśnie osobami się opiekują. Bo to że wybrał sobie rodzinę pelnosprawną nie sprawia że tamte osoby zniknęły. Tutaj rozwiązania systemowe są oczywiście fajnym wyjściem, o którym on pisze, tyle że tylko z jego punktu widzenia. Nie będę udawać że teoria i koncepcje są odcięte od doświadczeń i życiowych decyzji osób które je prezentują. W jakiś sposób z nich wynikają, zwłaszcza w książce tak biograficzna, jak ta.
To internet więc uprasza się nie rzucać we mnie kapciem za nie rozpoznany sarkazm [edit] w komentarzu powyżej.
Zważywszy na układy rządzących z developerami i mafiami śmieciowymi oraz ostatni klimat polityczny zawsze będę miał z tyłu głowy to, że publicznie komunikowanie motywy podpalaczy wcale nie muszą być prawdziwe.
Mój komentarz był na poważnie, bo co rusz palą się trawy, składowiska odpadów, zdarza się też, że budynki, których nie opłaca się remontować. Także było to dla mnie najbardziej oczywiste, a tu się okazuje, że to jednak grubsza sprawa.
Po co używacie tak mądrych słów, by nie po to, by się popisać? Czemu zakładacie, że wszyscy znają słowa z angielskiego, lub w ogóle rozumieją po angielsku?
W sumie, jeśli nie po to, by się popisać, a dlatego, że nawet nie widzicie w tym nic złego, to świadczy o Was jeszcze gorzej: że otaczacie się wyłącznie ludźmi wykształconymi, że w Waszych kręgach to normalne i dziwi Was to, że ktoś może nie rozumieć.
Tak, ale gorzej, że gdy tłumaczysz jak równiacha jakieś postępowe koncepty wspólnocie, to możesz się spotkać z także niezrozumieniem, jak gdy odgrodzisz się np. językiem do bańki. Mosty próbują budować np. konferencje TED, TEDx.
Czytam artykuł jako krytykę przeintelektualizowanego, właśnie elitarystycznego języka. Tradycyjnie Strona Społeczna czuła nieufność wobec takich postaw, dopatrując się np. awangardyzmu czy obrony przywilejów (niżej podpisany – niekoniecznie; precyzyjne słownictwo jest O.K.). Z problemami ze zrozumieniem spotkano się np. w przypadku pochwały elektrowni fuzji jądrowej, badań czy eksploracji kosmosu (megainwestycje, tzw. Big Science, z detektorami fal grawitacyjnych na czele) jako bodźców rozwojowych gatunku i cywilizacji.
publicystyka
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.