@dzajew prośba, w tytule posta niech będzie sam tytuł artykułu, informacja o pochodzeniu linka jest automatycznie prezentowana oddzielnie w Lemmym, więc nie trzeba po myślniku dodawać skąd jest.
Myślę, że przytrzymanie klawisza backspace przez dwie sekundy to nie jest duży wysiłek. No i odwieczne pytanie - ilość, czy jakość? :P
Ja np. wiem, że nie przeczytam i tak za dużo dziennie, wiec czasami jeden rozbudowany artykuł na dzień wystarczy, a łatwiej się przegląda bez dyplomowanych dublowanych informacji w nagłówkach.
Jasne, że nie jest. Podobnie jak wielkim wysiłkiem nie jest zmniejszenie rozmiaru obrazku. Ale np. ja idę na łatwiznę - tym bardziej, że nie przykładam do tego wagi, że Wolnelewo czy ktoś inny podpisuje się w tytule. Skoro mi to nie przeszkadza, a wymaga ode mnie choćby dwusekundowej pracy - to tego nie wykonuje.
Odwieczne pytanie jest ciekawe. Dużo o tym myślę ostatnimi laty i zastanawiam się, czy właśnie my się za bardzo nie fiksujemy na tej jakości. Finalnie np. w miesiąc wypuszczamy jedna publikacje, która jest doskonałą, zamiast 50, które są poprawne, dobre i bardzo dobre.
Niby spoko, ale rzadkimi, doskonałymi publikacjami nie dotrzemy do dużej ilości osób, bo w miesięcznym oczekiwaniu oni trafia na wiele poprawnych (albo i gorszych) publikacji, które na nie wpłyną.
Pieniądze, czy władza stają się chyba w pewnym momencie tylko narkotykiem. Już nie wiesz po co, już nie cieszysz się hajem i tym na co pozwalają, tylko po prostu chcesz większej dawki.
W pełni się zgadzam, że turbo bogacze czy władcy mają kiepską wyobraźnię i są pozbawieni fantazji. Mniej bym się dziwił jakby realizowali jakieś popierdolone scenariusze niż w sytuacji, gdzie jeśli w ogóle pracują nad jakimiś wielkimi projektami to są tylko zmiany optymalizujące ich przyszłe dochody.
Musk udawał, że ma wizję, że zaryzykuję wszystko byle stanąć na Marsie, ale się okazuje, że chuj, wszystko co może to wpływać na wybory w różnych krajach żeby wygrywały opcje które zmniejszą jego podatki i dadzą mu więcej kontraktów.
Jak ja byłbym miliarderem, to wykupiłbym wszystkie (lub możliwie najwięcej) przestrzeni reklamowych w Polsce i na każdej napisałbym coś w stylu “i co teraz jebane biedaki hahaha”. A Ty?
Ja bym spełnił prawicową wizję świata i tym razem naprawdę ktoś by opłacał lewackich aktywistów za ich protesty. Ostatnie pokolenie dało radę blokować wisłostradę mając kilkadziesiąt osób? To ja wynająłbym 500 osób i patrzyl jak wszystkie autostrady w kraju są przez miesiąc zablokowane.
"Gdyby to kwestie ekonomiczne decydowały o dzietności, to ta byłaby najwyższa w krajach najbogatszych. Jest z kolei na odwrót. "
Wydaje mi się, że PKB nie świadczy o stabilności ekonomicznej.
Ponadto, w wyraźnie patriarchalnych państwach może być tak, że - jeśli kobieta “nie przejmuje się” stabilnością ekonomiczną aż tak, by mialo to wpływ na decyzję o dziecku, to wydaje mi się, że może to wpływać na decyzję mężczyzny, które czuje się zobligowany do “zapewnienia bytu rodzinie” w neoliberalnym świecie często bez pewnej, niezłej, spokojnej pracy, możliwości bezproblemowej jej zmiany itd.
Wydaje mi się, że PKB nie świadczy o stabilności ekonomicznej.
+1
Dzieci kosztują, i to niemało. Szczególnie patrząc na pokolenie, które wychowało dzieci z roczników 80-90+, kiedy to wyścig szczurów się zaczynał. Rodzice starali się wtedy poświęcać siebie na rzecz lepszego startu dzieci, tzn. różne wyjazdy, kolonie, nierzadko za granicę, lekcje języków, korepetycje. Wreszcie „mogli się zacząć bogacić”, a zachód otworzył wrota do wolności ich i ich dzieci przede wszystkim.
Z mojego otoczenia obserwacje są takie, żę rodzice za zarobione pieniądze starali się zrobić dobrze dzieciom, a sobie nie, poświęcając się. Ale rodzice w zasadzie lepszego życia nie znali, bo wcześniej była raczej bieda i byli przyzwyczajeni do tej biedy, więc dla nich to nawet mogło nie być takie duże poświęcenie - po prostu nie dogadzanie sobie było dla nich normą i nie było to aż takie trudne. Ale już swoim dzieciom chcieli dogadzać, żeby miały lepszy start niż oni sami. No i te dzieci, dzisiaj już dorosłe osoby, chcąc mieć swoje dzieci, chcą dać im jeszcze lepszą przyszłośc, niż sami dostali. A, że koszty życia są niemałe, to niestety, ale w takim razie trzeba będzie zejść z dotychczasowych standardów dla siebie, bo kasy na dogadzanie i dzieciom i sobie nie ma. A wyścig szczurów rozpędził się srogo. Wszyscy zakłądamy sobie pętle na szyję chcąc wysłać dzieci wszędzie i nauczyć wszystkiego, a to kosztuje i to kosztuje dużo. I chcąc nie chcąc jeszcze bardziej rozpędzamy tę maszynę. A my boimy się rodzicielstwa, bo utrzymanie tempa wzrostu zajebistości dzieci kosztuje, a na odmówienie sobie dotychczasowego życia (np. bezdzietni mogą pojeździć na wakacje, bo odpada wiele wydatków), żeby stać nas było na dzieci, nie mamy ochoty. Inna sprawa, że niestety niektóre dzieci, na które rodzice mieli pieniądze już są po drugiej stronie, po założeniu pętli (przez nas), bo ile takie dziecko wytrzyma dodatkowych zajęć?
Taki trochę słowotok, ale nie mam siły na redakcję. Ogólnie puenta jest taka, że jakby było 2000+ na dzieci, to wtedy bym się poważnie zastanowił, bo ogólnie to chciałbym dzieci, ale one są naprawdę drogie. Szczególnie przy aktualnym chorym stylu życia, jaki narzucamy sobie nawzajem, a system, zarówno państwowy jak i korporacyjny stara się uniemożliwić nam jego odrzucenie.
Oto kluczowe punkty z transkrypcji wideo w formie wypunktowanej:
Film omawia pojęcie fetyszyzmu towarowego, wprowadzone przez Karola Marksa.
Fetyszyzm towarowy odnosi się do niemal mistycznego związku ludzi z towarami i wartością, jaką im przypisujemy.
Prelegent używa filmów Michelle Choy jako przykładu, zwracając uwagę na to, jak satysfakcjonujące i kuszące są jej prezentacje produktów.
TEMU, internetowa platforma sprzedaży, jest porównywana do treści Michelle Choy ze względu na jej zdolność do tworzenia sztucznych potrzeb i ich zaspokajania.
TEMU wzmacnia fetyszyzm towarowy, bombardując użytkowników informacjami i wykorzystując techniki grywalizacji.
Niezwykle niskie ceny na TEMU mogą w rzeczywistości działać przeciwko fetyszyzmowi towarowemu, zmuszając ludzi do kwestionowania warunków pracy stojących za produktami.
Omówiono trzy potencjalne reakcje na sytuację TEMU:
Zaprzeczanie prawdzie
Akceleracjonizm (pozwolenie kapitalizmowi na samozniszczenie)
Aktywizm (kwestionowanie systemu)
Film bada, czy platformy takie jak TEMU mogą doprowadzić do samozniszczenia branży szybkiej mody i szybkich artykułów gospodarstwa domowego.
Prelegent zaprasza widzów do podzielenia się swoimi przemyśleniami na temat tego, czy kapitalizm zniszczy się sam, czy też potrzebny jest aktywizm, aby go zdemontować.
Wideo kończy się komunikatem sponsorskim dla Squarespace.
Wiele osób nawołuje do dbania o work-life balance oraz do troski o zdrowie psychiczne pracownic i pracowników, a zaraz potem tupie nogą: ale my chcemy zrobić zakupy w niedzielę, bo w tygodniu nie mamy czasu. Może wiec to właśnie ten tydzień jest problemem i jemu warto się przyjrzeć?
Przez cały tydzień w Sudetach lał deszcz, ziemia jest nasiąknięta, wywracają się drzewa. Wiele nadleśnictw informuje o trwającej inwentaryzacji szkód w lasach. Raczej nie ma co liczyć na sielankowe górskie wędrówki w najbliższym czasie. Żeby anulować wyjazd na późną jesień/przyszły rok to trochę przesada, ale w najbliższych tygodniach nie ma co liczyć na sielankowe wędrówki.
@Emill1984 Według mnie to przedwczesny apel, zniszczenia są realne, także w bazie turystycznej. Nie ma wody pitnej, energii, drogi i mosty są uszkodzone, woda naniosła potencjalnie groźne dla zdrowia osady, które trzeba wysprzątać.
Pamiętajmy, że nie jest tak, że nic się w związku z tym nie wydarzyło. Dziennikarka Caruana Galizia prowadząca osobne śledztwo w oparciu o te materiały została za to zamordowana.
publicystyka
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.