Chrześcijańska etyka wspaniale sprawdziła się dla ludów rdzennych, na których pod jej sztandarami i z aktywnym udziałem kościoła przeprowadzano ludobójstwa. Jeszcze 50 lat temu w tzw. Kanadzie czy Australii kościół aktywnie angażował się w porwania i zadręczanie rdzennych dzieci na śmierć. “Na ich obronę” podobnie traktowali społeczności, którymi zarządzali w europie, choćby w Irlandii. Żygać mi się chce jak ktoś mówi o chrześcijańskiej, a szczególnie katolickiej “etyce”, nie ma bardziej obrzydliwego sposobu, żeby sponiewierać to słowo.
Serio? Na etyce chrześcijańskiej zbudowano niejeden totalitarny reżim. Pomijając już fakt, że chrześcijanie stanowią mniejszość ludzkości., więc niby dlaczego ich religia miałaby być podstawą do prawa międzynarodowego? Bo przez stulecia podbijali inne kontynenty i robili czystki na całym świecie? Po to linkować tu takie gnioty?
Budownictwo komunalne, dochód podstawowy i uspołecznienie żywienia załatwiłoby większość obaw autora i ekspertów. Mnie bardziej martwi, że społeczeństwo przez kolejne 20 lat nie wyjmie głowy z dupy i nadal będzie jak jest.
Mieszkania powinny być wywłaszczone. “Właścicielem” powinni być ci, którzy są posiadaczami (tak to się nazywa w polskim prawie), czyli ci, którzy w nim mieszkają, zapewniając sobie podstawowe prawa człowieka - dach nad głową - a nie zagraniczne koncerny, które wykupują całe osiedla, by biedacy musieli brać kredyt i utrzymywać banki.
Zobaczymy jak nam Razemkom, pójdzie w lokalnych. Naprawdę, dajmy sobie spokój z diagnozami prawaków na temat lewicy. Nie wiadomo jeszcze, jak rosnący podskórny wkurw ludzi na elity władzy, uda się zamienić na reprezentacje polityczne.
O czym ta rozmowa właściwie… :( standardy przesłuchań nieletnich istnieją i co… I dupa, nikt ich nie przestrzega. Standardy przesłuchań w przypadku przemocy seksualbej takze na papierze są wysokie a w rzeczywistości ich się nie stosuje. Jedyne rozwiązanie to całkowita likwidacja instytucji policji.
Niedawno na portalu Klubu Jagiellońskiego pojawił się krótki artykuł Karoliny Pilawy, która jako nauczycielka języka polskiego już w samym tytule wyraziła pogląd, że proponowany przez niektóre ugrupowania parlamentarne postulat zakazu zadawania prac domowych to „szkodliwy populizm”.
Widzisz że ktoś wspomina o klubie jagielońskich, i już wiesz jakiego poziomu będą tezy i pomysły ludzi z tego klubu.
Czemu mnie to nie dziwi.
A wracając do linku, to autorka ma sporo racji. Zadania domowe i lekcje polegające na powtarzaniu, wkuwaniu na pamięć to ogromna strata czasu i niepotrzebne niszczenie psychiczne dzieci i także dorosłych.
Zadania domowe tylko potęgują problem, jeśli dziecko nie tylko na lekcjach powtarza po nauczycielce, ale także i po zajęciach powtarza jeszcze raz to wszystko, to jaki to ma cel? Utrwalenie? Nie za bardzo. Pomyślcie ilu z was pamięta jeszcze te wszystkie wierszyki których musieliście się uczyć na pamięć w szkole. W dorosłym większość ludzi nigdy nie skorzysta ze zdolności wykuci dokładnie na pamięć sporego fragmentu tekstu.
Powiedzmy że mam bardzo dużo styczności z programistami i ogólnie korpoludkami którzy sobie żyją w drugim progu, i kilka rzeczy zauważyłem do tej pory.
Ogromna ilość osób które w internecie krzyczy o tym jak to programiści są prześladowani, to nie sami programiści, ani tym bardziej tacy którzy są w tym drugim progu, tylko frustraci i młode osoby które może kiedyś by chciały takie być, więc bronią swoich marzeń. Trochę to jak z tymi zwykłymi ludźmi, którzy walczą o niskie podatki i ulgi dla super bogatych ludzi. Dlatego nie powinno się czepiać programistów o niskie podatki, a raczej te środowiska frustratów którym stale źle.
Najbardziej żałosna wg mnie grupa, to ludzie którzy próbują robić z każdej osoby na B2B przedsiębiorce, a gdy trwa dyskusja o weryfikacji tego statusu, to ci obrońcy uciśnionych krzyczą że prześladowani są wszyscy programiści.
Też ciekawe, że w 99% dyskusji wszyscy mówią o programistach, a nie innych osobach które żyją w tym drugim progu, i często też są na B2B.
Mi się wydaje, że to jest problem społeczny, to uwielbienie bogactwa, celebrytów, bogaczy, z nadzieją że liżąc im wystarczająco dupę dojdzie się do czegoś.
Jest jeszcze mniejsza grupa indywidualistów którzy akurat skończyli szkoły, są zdrowi, więc nie chcą się do niczego dokładać podatkami, bo “oni nie chcą sponsorować innym edukacji, infrastruktury, szpitali, i tak dalej”.
Można jeszcze tutaj wypisać kilka argumentów związanych z ekonomią i logiką, że taki kwik i zachowania nie mają sensu, ale nigdy one nie trafiają do tych obrońców uciśnionych. Faktem jest że pracownik przychodzi do pracy w zamian za przelew, a nie w zamian za to ile dostaje się brutto, ani tym bardziej jakie koszty ponosi pracodawca. Faktem jest, że istnieje sporo sposobów na płacenie groszowych podatków, a jeśli ktoś faktycznie żyje albo dorabia na małych projektach, i w dodatku jest twórcą, spełnia wymogi “artysty” to te podatki są śmiesznie małe. Ale tego oczywiście nie mówią obrońcy “uciśnionych” programistów, bo prawie nikt z nich nie rozumie ani jak to jest zarabiać kilka średnich, ani jak wygląda system podatkowy u nas.
Przykre w tym wszystkim jest to, że to środowisko często wcale nie uważa, że zarabia dobrze. Mało tego - bardzo często to są tacy ludzie, którzy kombinują jak koń pod górę żeby zarobić jeszcze więcej.
Oczywiście przykre jest też rozmawianie z ludźmi, których pojmowanie świata jest takie że jak ktoś zostawił rodzinę i wyjechał na nią zarabiać to to jest OK i normalne a jeśli ktoś tego nie robi (bez względu na przyczynny) to jest nierobem i chce wszystko mieć za darmo. Przebywanie z takimi ludźmi na co dzień jest niewyobrażalnie frustrujące.
publicystyka
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.