To zdanie z tytułu nie znaczy absolutnie nic. W rosji i chinach też tylko blokują nielegalne i niebezpieczne treści. Te przymiotniki nie mają boskiego znaczenia, znaczą to jak ktoś u władzy je zdefiniuje.
Wsadzanie obrońców praw człowieka do więzienia w ramach zastraszenia? Nie, gdy mamy do czynienia z zamykaniem osób, które złamały prawo.
Unia Europejska chce uczynić internet bardziej przyjaznym miejscem dla ludzi i mniejszego biznesu, czyli podmiotów, które dziś są na różne sposoby eksploatowane przez największych graczy dla ich zysku – mówi dr Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon.
Dziwny ten portal. Pachnie jakimś entryzmem do nowego rodzaju New Age, tylko w innym opakowaniu. Z jednej strony to “tylko” newsy, z drugiej ich dobór i pomieszanie naracji faktograficznej z komentarzem… wyczuwam bullszit.
Tak, zgoda, już nazwa jest dziwna – ezo, metafizo, New Age’owy vibe. Tylko to nb. w nawiązaniu – wciąż piszę odpowiedź na Twój komentarz ad. wiarygodnych publikatorów (generalnie przyjmuję krytykę, bo już naprawdę nie za bardzo jest w czym jakościowym wybierać, więc to takie “najlepsze ze złych” i dziena za wpunkt.online!) – gdzie się teraz obejrzeć, aby wiarygodne, zrównoważone, pogłębione i nieudramatyzowane wiadomości/opinie czerpać z WWW choćby trochę zbieżne ze światopoglądem (bezideowych jest chyba więcej). Ot, po prostu – [samo]krytycyzm jako skill.
Szczerze? Ja już chyba nikomu nie wierzę. Mam po prostu pomapowane - aha, wiem że źródło X ma bias na X, ale z kolei źródło Y jest znane z rzetelności na tyle że przynajmniej nie przekręci zdania, ale z kolei lepiej im nie ufać w newsy spoza zakresu Z… i tak dalej. A potem i tak nie chce mi się niczego weryfikować bo to męczące.
Totalnie Twoje zdrowie! Tu podobnie. No i error polega na tym, że właściwie możnaby przestać odbierać media poza tzw. depeszami prasowymi, wyłącznie suchymi faktami. Tak też można, acz mam wrażenie, iż to “wykorzenia” – nie adresuje wyższych, wysublimowanych potrzeb wg piramidy Maslowa, zero wspólnoty i “człek chłodnieje”.
Tym niemniej, jeśli masz np. ukonstytuowany światopogląd (w sensie, że to nie jest alienacja-zobojętnienie-anomia, a “tylko” b. krytyczna, lecz w jakiś sposób metodyczna, “algorytmizowalna” postawa wobec świata), wówczas IMHO to nadal niemało – i można mieć nadzieję bądź to na budowę właśnie filtru, który by odsiewał/rankingował te zbiasowane newsy/opinie (np. a`la Scorefile, Shinigami Eyes czy ew. Killfile, DNI lists – czego nie jestem wielkim fanem, gdyż IMHO Cancel Culture ma swój cywilizacyjny zestaw fallacies; może też tolerancja na zdania odrębne via wolterianizm, protosymetryzm), bądź to idealnie stworzyć własne medium/agregator, które by interpretowały rzeczywistość według tegoż (choć to pretty gigantyczna praca, tyle, że zapewne wartościowa – jeśli dana osoba ma “przemyślane horyzonty”, natomiast “tylko” nie ma reprezentacji, wówczas stanowi “ziarno kondensacji myśli krytycznej/odrębnej”, wnosi “ferment intelektualny”) – w sumie, Szmer itp. social news aggregators są taką platformą, tyle, że tu gros pozostaje na privie. Świta, że ktoś wniósł taki projekt, aby zdemokratyzować i usuwerennić cyfrowo algorytmy rekomendacyjne; m.in. taka pracka.
To, co odróżnia m.in. Wolnościowcx od followersów polityk większościowych (“Lemingów”), to indywidualizm, też via pluralizm i zniuansowanie – u tych drugich panuje, mam wrażenie, skłonność do pewnego konformizmu, groupthinku, “szerokich namiotów”, też “zginania karku” – być może via tolerancja dla hierarchii, wykładni ex cathedra, autorytaryzmów czy może… fatalizmu, który im drenuje sprawczość.
BTW, jedna obserwacja ad. wpunkt.online – co najmniej część publicystx ta sama, co w “Trybunie Ludu” (Izabela Sz., Ikon, Xavier W., …).
Podrzucę jeszcze jedno Progresywne medium: europejska sieć Euractiv, w tym polskojęzyczna wersja (później już inne europejskie anglojęzyczne media, w tym grassrootsowe).
Ikon i Xavier to z lodówek gdzieniegdzie wychodzą… To raczej media chcą ich tekstów, nie odwrotnie.
A MNIE NAWET GŁUPI CZAS KULTURY NIE CHCE PUBLIKOWAĆ
Nie no dobra, kurde, bo dogrzebią się do tego i zobaczą że piszę “głupi”. A nawet nie uważam że jest głupi. Albo Dwutygodnik. No nie jest głupi ale czasem mogliby na maila odpowiedzieć…
Mnie stronka właśnie z tego powodu zainteresowała, wolę nie-kościółkową duchowość i gadkę o “dobrze i prawdzie” niż smutny neoliberalny świat gdzie nic poza własnym ego nie ma znaczenia, a altruizm i budowanie społeczności jest stratą czasu. Niestety jestem rozczarowana, bo rozpisują się o “szajkach migrantów” i “wciskaniu dzieciom hormonów” zgodnie z mainstreamową nagonkową narracją :/.
"Gdyby to kwestie ekonomiczne decydowały o dzietności, to ta byłaby najwyższa w krajach najbogatszych. Jest z kolei na odwrót. "
Wydaje mi się, że PKB nie świadczy o stabilności ekonomicznej.
Ponadto, w wyraźnie patriarchalnych państwach może być tak, że - jeśli kobieta “nie przejmuje się” stabilnością ekonomiczną aż tak, by mialo to wpływ na decyzję o dziecku, to wydaje mi się, że może to wpływać na decyzję mężczyzny, które czuje się zobligowany do “zapewnienia bytu rodzinie” w neoliberalnym świecie często bez pewnej, niezłej, spokojnej pracy, możliwości bezproblemowej jej zmiany itd.
Wydaje mi się, że PKB nie świadczy o stabilności ekonomicznej.
+1
Dzieci kosztują, i to niemało. Szczególnie patrząc na pokolenie, które wychowało dzieci z roczników 80-90+, kiedy to wyścig szczurów się zaczynał. Rodzice starali się wtedy poświęcać siebie na rzecz lepszego startu dzieci, tzn. różne wyjazdy, kolonie, nierzadko za granicę, lekcje języków, korepetycje. Wreszcie „mogli się zacząć bogacić”, a zachód otworzył wrota do wolności ich i ich dzieci przede wszystkim.
Z mojego otoczenia obserwacje są takie, żę rodzice za zarobione pieniądze starali się zrobić dobrze dzieciom, a sobie nie, poświęcając się. Ale rodzice w zasadzie lepszego życia nie znali, bo wcześniej była raczej bieda i byli przyzwyczajeni do tej biedy, więc dla nich to nawet mogło nie być takie duże poświęcenie - po prostu nie dogadzanie sobie było dla nich normą i nie było to aż takie trudne. Ale już swoim dzieciom chcieli dogadzać, żeby miały lepszy start niż oni sami. No i te dzieci, dzisiaj już dorosłe osoby, chcąc mieć swoje dzieci, chcą dać im jeszcze lepszą przyszłośc, niż sami dostali. A, że koszty życia są niemałe, to niestety, ale w takim razie trzeba będzie zejść z dotychczasowych standardów dla siebie, bo kasy na dogadzanie i dzieciom i sobie nie ma. A wyścig szczurów rozpędził się srogo. Wszyscy zakłądamy sobie pętle na szyję chcąc wysłać dzieci wszędzie i nauczyć wszystkiego, a to kosztuje i to kosztuje dużo. I chcąc nie chcąc jeszcze bardziej rozpędzamy tę maszynę. A my boimy się rodzicielstwa, bo utrzymanie tempa wzrostu zajebistości dzieci kosztuje, a na odmówienie sobie dotychczasowego życia (np. bezdzietni mogą pojeździć na wakacje, bo odpada wiele wydatków), żeby stać nas było na dzieci, nie mamy ochoty. Inna sprawa, że niestety niektóre dzieci, na które rodzice mieli pieniądze już są po drugiej stronie, po założeniu pętli (przez nas), bo ile takie dziecko wytrzyma dodatkowych zajęć?
Taki trochę słowotok, ale nie mam siły na redakcję. Ogólnie puenta jest taka, że jakby było 2000+ na dzieci, to wtedy bym się poważnie zastanowił, bo ogólnie to chciałbym dzieci, ale one są naprawdę drogie. Szczególnie przy aktualnym chorym stylu życia, jaki narzucamy sobie nawzajem, a system, zarówno państwowy jak i korporacyjny stara się uniemożliwić nam jego odrzucenie.
Gadam o tym od 10 lat, przeżyłam już wszystkie fazy miłości środowisk lewicowych do skuteczności prawicowego populizmu, zazdrości że my nie robimy tak jak oni itp. Tłumaczyłam, wyjaśniałam, dalej nic. No ale ja jestem nikim. Może jak Markiewka to napisze to ktoś wreszcie podchwyci i skończy się cała ta naiwna nawijka, że możemy grać w tę samą grę, kiedy kto inny ustala zasady. Albo że musimy mieć “swoje media” - łatwo to rzucić, trudniej znaleźć kogoś kto za nie zapłaci.
Nie czuj się marginalizowana plz, gdyż to klasyk, niestety – atomizacja, alienacja, niejawne hierarchie skutkujące frustracjami, inercją organizacyjną, nieelastycznością, a w przypadku błędów – spychologią. Dlatego np. niżej podpisany oddryfował w Merytoryczną Nierynkową Wolność (z egzaminami i paszportami – ot, alterelitaryzm/alterawangardyzm), zaś realnie nie widzi opcji coś koordynować z resztą populacji inaczej, niż via Filaryzacja/Konscjonalizm, gdyż jako gatunek ludzki to my inaczej nawet wartościujemy problemy, pomijając strategie ich rozwiązywania. Stworzyłxbyśmy swoje Truth Social, Albiclę (w sumie już mamy Wolnościowo-Lewackie instancje na Fediversie) oraz Fox News, TV Republikę i co byśmy tam napisałx? Iż zamiast korpo, lobbystów i Mordoru na Domaniewskiej powinny być Kolektywy i Spółdzielnie realizujące te same funkcje często wielokroć taniej (niestety, IMHO wcale nie zawsze efektywniej)? Tylko my to już wiemy. Markiewka to właśnie zauważa – media to jedno, zaś trafne adresowanie aspiracji społeczeństw to drugie. Wolnościowxcx nie zawsze mają motywację osobom “coś wiekopomnego zaszczepiać”, skoro nieraz już się z tą “idealistyczną iskrą” urodziłx; przeczuwają, że tej nie da się nauczyć czy przekazać. Zaś modyfikowanie (nawet “leczenie”) tych aspiracji to jest inżynieria społeczna. To trudny problem i ciężki dylemat. IMO nie tylko o hajsy biega.
Tak czy owak ludzie próbują, można sobie posubskrybować np.:
tygodnik “Przegląd” w miejsce “Newsweeka”,
“Trybunę Ludu” (z przedrukami z “Renmin Ribao”…) w miejsce Dziennika.pl,
Lewicę.pl w miejsce “Rzepy”,
kwartalnik “Zdanie” w miejsce “Wszystko Co Najważniejsze”,
może coś tam “Polityka” w miejsce “Gazety Wyborczej”.
Biega głównie o hajsy, serio. Jak się wgłębi w temat tych wszystkich Atlas Foundation, Heritage Foundation itp, to widać jak na dłoni właśnie inżynierię społeczną przez sieci wpływów. Sponsorowanie różnego typu działań zmiękczających społecznie.
Jeśli cofnąć się w czasie do międzywojnia, do którego wielu wzdycha, bo ach, były wtedy tak masowe ruchy socjalistyczne, to trzeba być zaiste pięknoduchem żeby myśleć że sponsorowały je składki biednych robotników a nie hajs z ZSRR. Bez niego ruch też by był, ale duuuużo mniejszy. Na tym samym hajsie upasły się potem grupy typu RAF, ale także zachodni ruch antyatomowy itp. W temacie walk o prawa mniejszości w latach 70. i 80. również pomógł hajs, tym razem płynący od różnych fundacji i zdobyty w ramach Marszu Przez Instytucje. Bardzo dobrze widać imo moment kiedy te kurki się zakręciły i jesteśmy gdzie jesteśmy.
Hell, nawet nasz Fundusz im. Milo radził sobie naprawdę zajebiście finansowo za czasów rządów PiS – nie tylko dlatego że ludzie chętniej wpłacali na zrzutki, ale też dlatego że w wielu innych NGOsach leżała kasa którą dostawałyśmy w ramach darowizn od nich: czy to Femfund, MNW, czy różne inne fundusze solidarnościowe. Był nie tylko lepszy klimat na pomaganie nam, ale i hajs, który skądś się brał – w przypadku orgów to najczęściej z grantów.
Te same orgi nie są w stanie pomagać nam w takim samym stopniu dzisiaj, chociaż aktualnie mamy osobowość prawną, jesteśmy podczepione pod org o dobrej renomie, odparłyśmy miliard zarzutów o nietransparentność z czasów takiego partyzanckiego działania itp. Aktualnie mamy szczęście, jeśli jakiś większy gracz na nas w ogóle spojrzy, cyt. wyszeruje nasz kontent. Bo po prostu i do tych graczy forsa przestała płynąć strumieniem i też muszą wykminić jakie kierunki obrać teraz – na zbytki ich raczej nie stać.
A najśmieszniejsze jest, że w mediach jest dokładnie to samo. Za PiS mogłyśmy się cieszyć ich zainteresowaniem (TOK FM, Noizz, Wyborcza…), chociaż robiłyśmy press release’y na kolanie, a dziennikarze sami przychodzili, bo temat był nośny. Za to od kiedy mamy kogoś kto zrobi nam ładne grafiki, pomoże rozesłać wici i skorzysta z sieci kontaktów, okazuje się że w sumie to media mają w dupie. Może dostaniemy chwilę zainteresowania, jeśli w obecnej kampanii prezydenckiej znowu zacznie się szczucie na elgiebety, ale to wszystko łaska pańska jeżdżąca na pstrym koniu.
Zandberg robi kampanię rodem z marzeń lewicy zaopatrzonej w prawicę: używa haseł z arsenału “antysystemowców”, jest już jakoś rozpoznawalny medialnie, nawet ma jakiś tam ułamek charyzmy. I nic, media go po prostu ignorują. Tak samo jak ignorowałyby go gdyby kropa w kropkę naśladował Kukiza. Bo sponsorzy mediów nie chcą widzieć cienia poparcia dla jakiejkolwiek lewicy.
A lista mediów które wymieniłeś jest sorry ale w większości śmieszna. Przegląd to gówno finansowane przez Ordynacką beton SLD, kompletnie niezdolne do opisania jakiegoś ciekawego tematu. Trybuna to nie mój klimat, nie czytam. Lewica.pl nie ma świeżych newsów, to już wpunkt.online ma z tym lepiej. Zdania nie znam, natomiast Polityka to ładnie opakowane ścierwo, drukujące np. Sakowskiego i zafiksowane na centryzmie politycznym, więc żadna alternatywa.
Nowy Obywatel byłby pożyteczny, gdyby nie to, że prowadzą go pisowcy i tam przekierowują sympatie swoich odbiorców. No i nie wolno tam opublikować tekstu antypaństwowego (serio!), bo etatyzm to religia rednacza. To ja już wolę nieironicznie Magazyn Kontakt i Pismo.
Dokładnie taką sytuację miałem, nie było terminu, ale po wymianie emaili itd., na infolinii po mocnym zaakcentowaniu warunków umowy udało się znaleźć termin. Więc m.in. pod tym względem prywatne ubezpieczenie medyczne nie jest lepsze, ani tym bardziej uczciwsze, niż NFZ.
Gdyby Barbara Nowacka i jej otoczenie faktycznie chcieli wprowadzić do szkół edukację zdrowotną, to po takich zachowaniach podałaby się do dymisji i żądała ustąpienia rządu.
To po prostu show, na które od lat skutecznie nabierają się miliony osób: głosujący i wierzący w te show. To mniej więcej coś, jak wiara w to, że wrestling to prawdziwa bijatyka.
Jeśli chodzi o inne lewicowe kobiety w rządzie: rząd szykuje skrócenie o 6 miesięcy (czyli o połowę) czas pobierania zasiłku dla bezrobotnych przez mieszkańców powiatów, gdzie bezrobocie jest najwyższe (150 powiatów w Polsce).
Neoliberalny rząd jest jeszcze głupszy niż by się można spodziewać.
Do koryta doszli dzięki ogromnemu poparciu ludzi, którzy chcą u nas wartości europejskich, godnego życia, szacunku do pracownika i prywatnych decyzji każdego człowieka.
A zamiast tego dostaliśmy neoliberalne pierdolenie, które za nic ma zwykłego człowieka, nie ważne czy to kobieta czy pracownik.
Ale nie ma tego złego, bo nie dość że już za pisu ogromna część mediów skręciła w prawo, tak dziś mam wrażenie że może i te media dalej po cichu puszczają oczko do prawaków, to inne liberalne media dziś jeszcze mocniej promują skrajną prawicę bo “liberalna gospodarczo” nie zwracając uwagę na ich zamordystyczne i prorosyjskie zapędy.
Trochę nie rozumiem tego idealizowanie rzeczy pierwotnych.
Czy jakość życia, jego długość, dostęp do wiedzy, możliwości były wtedy większe niż teraz?
W czym tamto życie było lepsze od obecnego?
Jesteśmy nomadami którzy bardzo szybko przystosowują się do warunków środowiska, dlatego tak bardzo zdominowaliśmy ziemię. Stworzyliśmy sobie sami środowisko, w którym możemy rozkwitać i podbijać tereny o których inne naczelne mogą tylko marzyć. Jeśli porównać jakość życia nawet 100 lat temu i dziś, to przeskok jest ogromny. Współczesne społeczeństwa zbudowane na wartościach humanistycznych, solidarności społecznej, wolności jednostki, dzisiejszy dostęp do wiedzy i edukacji, prawa pracownicze, prawa człowieka to to, co pozwoliło na ten ogromny przeskok.
Oczywiście, ciągle mamy problemy z tym co zawsze, czyli kumulacja kapitału przez wąską grupę jednostek nigdy nie jest dobra dla społeczeństwa, a odkąd elity przejęły narrację w internecie, to jesteśmy skazani na libkowe pierdolenie o tym jak to miliarderzy zasłużyli na życie w luksusie, a biedaki są sobie sami winni. To jest coś, co musimy zmienić. Zdecentralizowana sieć wymiany informacji, oparta nie na Think Tankach i specach od manipulacji, a na faktach i szacunku. Ale to się nie klika :\
I jak to jest odczuwać tę radość z podboju australii, arktyki, lądowania na księżycu? Ja nie bylem więc serio pytam. Bo mi osobiście świadomości dewastowania lasów amazońskich nie nadrabia wiedza że homo sapiens podbił amerykę, a inne naczelne nie - no co za frajerskie szympansy, człowiek gurom.
Dostęp do wiedzy czy statystycznie wysoka szansa dożycia 80stki pewnie są jakąś zmienną ale same w sobie nie przekładają się bezpośrednio na poczucie szczęścia w życiu. I to się bada. Życie w bogatym społeczeństwie nie oznacza, że jego członkowie są szczęśliwsi, bardziej spełnieni od członków biednego społeczeństwa. Czasem jest dokładnie na odwrót - atomizacja spoleczenstwa, zabicie życia w grupach bo wszystko można kupić to po co się starać o relacje itd itd.
Gdzie ten przeskok jakości zycia w porównaniu do życia setki lat temu? Myślisz że oni byli smutni bo wiedzieli że nie mają smartfona i teoretycznej możliwości przeszczepu serca jakby ich zawiodło? Bo my nie mamy mieczy świetlnych i teleporterów jak coś.
I jak to jest odczuwać tę radość z podboju australii,
Moralność jest relatywna, tak samo dobro i zło. Człowiek to zwierze. Czy można gniewać się na lwa że pożera gazelę, albo na kota, że poluje na piękne ptaki?
Człowiek to gatunek destruktywny, samozniszczenie prędzej czy później nastąpi, tak samo jak dawne cywilizacje upadały przez własną głupotę, tak i nasza upadnie. Wyniszczanie własniego miejsca życia to dość normalne dla ludzi. Ludzki intelekt pozwolił nam prześcignąć inne zwierzęta, ale nie pozwala nam uciec nad natury której jesteśmy częścią.
Dostęp do wiedzy czy statystycznie wysoka szansa dożycia 80stki pewnie są jakąś zmienną ale same w sobie nie przekładają się bezpośrednio na poczucie szczęścia w życiu.
Uwaga, gromadzenie kapitału i konsumpcja to nie cel życia. Nie ważne jak bardzo się będzie propaganda starała to wpoić, to to nigdy nie będzie celem dla większości i ci ludzie nie będą szczęśliwi.
Myślisz że oni byli smutni
Nie żeby coś, ale przeczytałem jakieś książki i nie tylko na temat poziom życia jakieś 100 lat temu i różnica była ogromna. Na przykład taka książka Chłopki. Nie po to tysiące robotników i zwykłych ludzi oddało swoje życie za prawa pracownicze, poprawę jakości pracy.
Myślę że dziś ludzie są szczęśliwsi, bo mają znacznie więcej praw, bo mają chociaż cień nadziei na awans społeczny, myślę że dziś są szczęśliwsi bo mogą organizować się na poziomie lokalnym, strajkować, protestować i władza raczej nie naśle na nich policji z karabinami.
Ale czekaj, bo ty nagle w jednym tekście dość płynnie przeskoczyłeś z dyskusji antropologicznej (o tym co było i jak żyli ludzie tysiące lat temu) do historycznej (o tym co było 100, czy kilkaset lat temu). To sugeruje, jakby autor pierwotnego stanu komunizmu upatrywał np. w szlacheckiej Polsce i o tym napisał tekst.
Nie publikuj takich rzeczy proszę bo potem po nocy spać nie mogę jak to czytam. Chłopa powinni zapakować w drogę przed trybunał od razu jak tylko będzie okazja, a nie czerwone dywany przed nim rozwijać.
publicystyka
Najnowsze
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.