Po co używacie tak mądrych słów, by nie po to, by się popisać? Czemu zakładacie, że wszyscy znają słowa z angielskiego, lub w ogóle rozumieją po angielsku?
W sumie, jeśli nie po to, by się popisać, a dlatego, że nawet nie widzicie w tym nic złego, to świadczy o Was jeszcze gorzej: że otaczacie się wyłącznie ludźmi wykształconymi, że w Waszych kręgach to normalne i dziwi Was to, że ktoś może nie rozumieć.
Tak, ale gorzej, że gdy tłumaczysz jak równiacha jakieś postępowe koncepty wspólnocie, to możesz się spotkać z także niezrozumieniem, jak gdy odgrodzisz się np. językiem do bańki. Mosty próbują budować np. konferencje TED, TEDx.
Czytam artykuł jako krytykę przeintelektualizowanego, właśnie elitarystycznego języka. Tradycyjnie Strona Społeczna czuła nieufność wobec takich postaw, dopatrując się np. awangardyzmu czy obrony przywilejów (niżej podpisany – niekoniecznie; precyzyjne słownictwo jest O.K.). Z problemami ze zrozumieniem spotkano się np. w przypadku pochwały elektrowni fuzji jądrowej, badań czy eksploracji kosmosu (megainwestycje, tzw. Big Science, z detektorami fal grawitacyjnych na czele) jako bodźców rozwojowych gatunku i cywilizacji.
W kraju, gdzie ludzie muszą mieszkać z rodzicami, rządy służą bankom, kamienicznikom, deweloperom i korporacjom, minimalna pensja rzadko wystarcza na wynajem mieszkania, prawie 2 miliony mieszkań stoi pustych, a wszystkiemu winny jest - ktoz by się spodziewał - socjalizm/komunizm (ale na pewno nie kapitalizm, czy neoliberalizm).
Zarówno ekonomia kapitalizmu (również przyklaskujący temu neoliberalizm) prowadzi nas do przepaści. Najwyższa pora to zatrzymać. Problemem jest to, że nie ma jasnej wizji przyszłości. Inicjatywy oddolne są rozproszone, ludzie nie mogą się dogadać. A zmiana bez naszego dzialania sama się nie dokona. P. s. Nawet w kwestii wyborów od dawna większość ludzi (nie tylko w Polsce) , o ile bierze udział w głosowaniu to wybiera metodą “mniejszego zła”. Tylko zło jest złem, jako takie nie powinno być wartościowane.
Zmiany się dokonują - nawet poprzez różnorakie inicjatywy. Nie ma co popadać w defetyzm - lepiej właśnie współtworzyć te grupy.
“Tylko zło jest złem, jako takie nie powinno być wartościowane.” - zgadzam się, dlatego na pytanie: które kolano ci przestrzelić? Odpowiadam: wypierdalaj. (To o demokracji przedstawicielskiej i wyborach).
Ten artykuł jest fragmentem śledztwa przeprowadzonego przez Diario de Cuba i CONNECTAS, opublikowanego ponownie w Global Voices.
Reżimowy biznes zdrowotny wart miliony dolarów opiera się na dwóch filarach: wysokiej jakości usługach dla obcokrajowców na wyspie i masowym eksporcie pracowników służby zdrowia poprzez misje medyczne. Ten lukratywny model pozwolił rządowi propagować i sprzedawać altruistyczne oblicze, podczas gdy Kubańczycy cierpią z powodu upadku szpitali, a lekarze tworzący misje są narażeni na wszelkiego rodzaju naruszenia ich praw.
Pandemia wywołana przez koronawirusa stała się idealnym momentem do reaktywacji sprzedaży kubańskich usług medycznych, które spadły w latach 2018-2019 po zakończeniu proreżimowych rządów w Brazylii, Boliwii i Ekwadorze. W październiku 2021 r. wiceminister zdrowia Kuby, dr Regla Angulo Pardo, ogłosiła, że 57 brygad składających się z 4 982 pracowników służby zdrowia współpracowało w walce z COVID-19 na 41 terytoriach w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, w Afryce i Europie.
W lutym tego samego roku ministerstwo zdrowia stwierdziło, że w ciągu ostatnich 60 lat kubańscy lekarze przeprowadzili ponad 14,5 miliona operacji na całym świecie, uczestniczyli w prawie 4,5 miliona porodów i uratowali 8,7 miliona istnień ludzkich. Oprócz ożywienia rekrutacji za granicą, pandemia posłużyła Hawanie jako ramy do reaktywacji propagandy otaczającej misje medyczne, która obejmowała kampanię na rzecz Pokojowej Nagrody Nobla dla kontyngentu specjalistów wysłanych do pracy w celu powstrzymania Covid-19.
Iluzja Nobla nie powiodła się. W przeciwieństwie do tego, co się stało, Kubańczycy mieli dość, a ich demonstracje trafiły na pierwsze strony wiodących światowych mediów. Jedną z przyczyn historycznego protestu z 11 lipca 2021 r. była kwestia zdrowia: upadek szpitali i niedobór leków, uznany nawet przez rząd, który nie jest przyzwyczajony do przyznawania się do swoich błędów. Wpływ miał również wzrost liczby zakażeń Covid-19 i zgonów od połowy kwietnia tego roku, mimo że Kuba jest jedynym krajem Ameryki Łacińskiej, który ogłosił opracowanie własnych szczepionek, z których dwie zostały już zatwierdzone przez Centrum Państwowej Kontroli Leków, ale żadna z nich nie została zatwierdzona na arenie międzynarodowej.
Reaktywacja kubańskiej propagandy nie wystarczyła, by uciszyć nieprawidłowości, które od lat otaczają model kubańskich misji medycznych, ani by poprawić sytuację krajowego systemu opieki zdrowotnej. Diario de Cuba i Connectas zbadały i znalazły liczne zeznania specjalistów, którzy uczestniczyli w tych misjach w Wenezueli, Brazylii, Boliwii, Ekwadorze, a nawet Arabii Saudyjskiej, i którzy potępiają łamanie praw człowieka.
Świadectwa te ujawniają również obecny stan systemu opieki zdrowotnej na Kubie: kontrast między służbą zdrowia dla Kubańczyków - której stan pogarsza się od lat, co przyspieszyło wraz z pandemią - a “turystyką zdrowotną” dla obcokrajowców, która nadal cieszy się dobrą międzynarodową reputacją.
Jak to się dzieje, że Kuba, karaibska wyspa z 11 milionami mieszkańców, ma, według danych Banku Światowego, więcej lekarzy na tysiąc mieszkańców (8,4) niż potęgi takie jak Niemcy (4,2), Szwecja (4), USA (2,6) czy Japonia (2,4)? A jednocześnie, jak to się stało, że jeśli w 2010 r. w klinikach rodzinnych na wyspie pracowało 36 478 lekarzy, to w 2017 r. było ich już tylko 13 131; innymi słowy, spadek o 64 procent w mniej niż dekadę?
W 1984 roku kubański rząd stworzył program lekarzy rodzinnych i pielęgniarek, którego celem było zapewnienie opieki zdrowotnej całej populacji wyspy. Chociaż program ten stał się światowym punktem odniesienia, upadek Związku Radzieckiego i kryzys, który nastąpił na Kubie, pokazały, że brakowało mu planu zrównoważonego rozwoju.
Wybawieniem okazało się dojście do władzy Hugo Cháveza w Wenezueli. W dniu 30 października 2000 r. Kuba i Wenezuela podpisały porozumienie, na mocy którego strona kubańska zobowiązała się do wysyłania lekarzy w celu świadczenia bezpłatnych usług w miejscach o niewystarczającej opiece zdrowotnej oraz do szkolenia wenezuelskiego personelu. Ze swojej strony Wenezuela zobowiązała się do wysyłania 53 000 baryłek ropy dziennie.
W 2011 r. kubański rząd przeprowadził serię prywatyzacji w rosyjskim stylu, aby wprowadzić państwową gospodarkę do świata wolnego rynku. W ten sposób narodziła się Comercializadora de Servicios Médicos Cubanos, spółka akcyjna, która przejęła działalność eksportową personelu medycznego. Za pośrednictwem tego podmiotu i dzięki sojuszowi z Wenezuelą możliwe było wprowadzenie eksportu kubańskiej wyspecjalizowanej siły roboczej na masową skalę, a także spełnienie marzenia Fidela Castro: eksport rewolucji i rozszerzenie jej wpływów na cały świat. W ten sposób, oprócz waluty ekonomicznej, misje medyczne stały się również walutą dyplomatyczną.
Jednocześnie masowy eksport personelu medycznego rozwiązał pewien problem: niemożność zatrudnienia tak nieproporcjonalnie dużej liczby lekarzy na Kubie. Jednak to, co było rozwiązaniem dla kubańskiego rządu, stało się męką dla wielu lekarzy biorących udział w projekcie. Zeznania z tego dziennikarskiego śledztwa, takie jak zeznania dr Elisandry del Prado Torres, ujawniają, że kubańscy specjaliści nie mogli swobodnie spotykać się, wyznawać swojej religii ani wybierać partnera.
Oprócz naruszania podstawowych wolności i praw, kubańscy pracownicy służby zdrowia są zmuszani do angażowania się w prozelityzm polityczny. Lekarz, który był szefem Integralnego Społecznego Obszaru Zdrowia w Wenezueli, opowiedział, jak zmuszano go do mieszania się w lokalną politykę. “Byłem odpowiedzialny za Río Asic Caribe, gminę Arismendi, stan Sucre. Zostałem tam zmuszony do wspierania burmistrza w jego kampanii o reelekcję. Każdego dnia uczestniczyłem w spotkaniach mających na celu opracowanie strategii. Wszystko to z kubańskim doradcą ds. bezpieczeństwa o imieniu Miruslava. Praktycznie musieliśmy mówić burmistrzowi, jak ma postępować…”.
Pomimo presji, jakiej poddawani są profesjonaliści uczestniczący w tych misjach, opcja niewyjechania jest jeszcze gorsza. Różnica w wynagrodzeniu między pozostaniem na Kubie a dołączeniem do misji jest tak wyraźna, że nawet konieczność przekazania władzom ponad 75% swojej pensji, gdy ktoś zdecyduje się pracować poza wyspą, wciąż jest szansą na dobrobyt. Co więcej, każdy, kto odmówi wyjazdu na misję, może zostać uznany za kontrrewolucjonistę i otrzymać karę, taką jak przydział do pracy w odległej wiosce. Co więcej, każdy, kto ucieknie z misji, ma zakaz powrotu na Kubę przez osiem lat.
Model, który został po raz pierwszy wdrożony w Wenezueli, został powielony w kilku krajach, ale został szczególnie wzmocniony w Brazylii dzięki programowi Mais Medicos, który obejmował co najmniej 18 000 kubańskich specjalistów w ciągu pięciu lat.
Tymczasem sytuacja zdrowotna Kubańczyków nie jest dużo lepsza. Brak leków, tlenu, benzyny dla karetek pogotowia i ogólne pogorszenie systemu są obecnie powszechne w kraju. Sieci społecznościowe stały się sceną, na której obywatele skarżą się na tę sytuację, nawet ci, którzy popierają reżim.
Sprzeczności w kubańskim zdrowiu zostały zaostrzone przez pandemię, tę samą, która posłużyła rządowi do wznowienia misji na całym świecie. Podczas gdy brakuje najbardziej podstawowych leków, opracowuje się więcej szczepionek przeciwko COVID-19 niż w jakimkolwiek innym kraju Ameryki Łacińskiej. We wrześniu kubański rząd wynegocjował sprzedaż 10 milionów dawek szczepionki Abdala do Wietnamu, kiedy tylko 40,3% populacji było w pełni zaszczepione.
Gdzie trafiają znaczne środki zebrane z misji? W pierwszej połowie 2021 r. rząd przeznaczył 45,5% budżetu na usługi biznesowe i działalność związaną z nieruchomościami skoncentrowaną na turystyce międzynarodowej, podczas gdy tylko 0,8% przeznaczono na zdrowie publiczne. Innymi słowy, biznes i polityka na zewnątrz, zaniedbania w środku.
Jprdl po co publikować te rasistowskie wyrzygi Łukasz Warzechy w takim tekście? Serio czy media liberalne w końcu przestaną w imię “pluralizmu” dawać platformę seksitom, rasistom, homofobom, transfobom?
Pisała głupotki w tych swoich tekstach o wychowaniu, plus zrobiła parę chałtur dla endecji, jednocześnie “odżegnując się od polityki”, bo “ona się na niej nie zna”. Trochę casus Szukalskiego, czyli zaczadzenie nastrojem epoki, ale wciąż smutne.
Smutne, niestety propaganda wtedy robiła swoje, z drugiej strony wymagałoby się od człowieka empatii i zrozumienia.
A jest w ogóle o niej coś więcej do przeczytania, jakaś książka, biografia, czy coś, wiesz może?
Najbardziej znana to biografia Kucińskiej, ale tam tych wątków próżno szukać bo to takie czytadło z Czarnego.
Inna sprawa że Stryjeńska żyła mocno w swoim świecie, no i na szczęście w przeciwieństwie do Szukalskiego nie próbowała tworzyć jakichś osobliwych egzegez ani robić fikołków, broniąc swoich stanowisk. Ogółem to były one mało znane i mało dyskutowane tak samo jak jej sztuka, która w czasie PRL popadła w zapomnienie.
Te wątki o których wiem, czekają pewnie jeszcze na kogoś kto je opracuje. Może @kurdebeliusz wie coś więcej. :>
Jeśli smiejemy się z armii rosyjskiej, ktora z przestarzalym sprzętem itd. od tyłu miesięcy okupuje Ukrainę, wspieraną przez wiele państw z NATO, to strach pomyśleć co będzie gdy zmodernizuje armię, wyszkoli żołnierzy itd.
Widzę tutaj trend coraz mocniejszej koncentracji wyborców na dwóch partiach. W mojej małej mieścinie ludzie zamiast głosować na znajome twarze - w końcu to są wybory samorządowe, gdzie startują osoby, które się zna i wie się o nich więcej, niż o gadających głowach w parlamencie - to głosowali na PiS vs PO. Kilka fajnych, aktywnych społcznie i, wydawałoby się znanych osób dostało żadne wyniki. Kapitalistyczna propaganda działa, reklamowanie w prywatnych i państwowych mediach tylko dwóćh partii przynosi efekty.
Budownictwo komunalne, dochód podstawowy i uspołecznienie żywienia załatwiłoby większość obaw autora i ekspertów. Mnie bardziej martwi, że społeczeństwo przez kolejne 20 lat nie wyjmie głowy z dupy i nadal będzie jak jest.
Wystarczy chyba spojrzeć w dowolny okresowy list od ZUSu, oraz wykresy demograficzne, żeby zrozumieć, że emerytury zasadniczo dla nas nie będzie? To coś co rozumiem od tych kilkunastu lat kiedy jestem z powrotem w Polsce. I tak płace, bo te pieniądze odpowiadają za świadczenia obecnych emerytów i jest to element solidarności klasowej.
Mieszkania powinny być wywłaszczone. “Właścicielem” powinni być ci, którzy są posiadaczami (tak to się nazywa w polskim prawie), czyli ci, którzy w nim mieszkają, zapewniając sobie podstawowe prawa człowieka - dach nad głową - a nie zagraniczne koncerny, które wykupują całe osiedla, by biedacy musieli brać kredyt i utrzymywać banki.
W pierwszych czterech akapitach jest to samo: Fejkowa niezależność – czyli, jak kandydaci i kandydatki do wyborów samorządowych próbują ukryć swoje poglądy i powiązania z partiami.
" Czy wyborca bądź „łowiony” kandydat/kandydatka na listę wyborczą, nie powinni wiedzieć, na kogo głosują i kogo sygnują swoim podpisem na listach?" - ja jestem osobą niegłosującą i bojkotującą wyborów, ale nie potrafię zrozumieć jak można zagłosować na osobę/partię, której się nie zna, nie zna się jej życiorysu, książek i artykułów, poglądów, programu partii, statutu itd. Dla mnie to niepojęte - jeśli wybory to “święto demokracji”, a głosowanie jest raz na kilka lat, to dlaczego osoby głosują tak bezmyślnie? Przeraża mnie to, a wg moich obserwacji, miliony osób nie wiedzą prawie nic o osobie/partii, której oddają prawo do decydowania za siebie na następne lata.
"Czy nie zasługują na przejrzystość i uczciwość? " - w sumie to kusi mnie, żeby zagłosować, że polski wyborca nie zasługuje na nic. Słabo służy, a więc nie zasługuje. ;) Ale nie napiszę tak!
“Widząc działacza, który jest promowany w miejscowych mediach, często opłacanych przez Urząd Miasta lub Powiatu, odwiedzającego szkoły, przedszkola, otwierającego imprezy miejskie, itp., zastanówmy się, kim naprawdę jest ta osoba.” - to jedno! A drugie: zastanówmy się, gdzie były te osoby przez lata przed wyborami. Przed wyborami to nawet Trzaskowski (“jak ja go kurwa nienawidzę”) jeździ z plebsem komunikacją zbiorową, Kaczyński (“jak ja go kurwa nienawidzę”) robi zakupy w Biedronce itd. Oczywiście przypadkowo zawsze jest wtedy ekipa z kamerami :)
Ale to w sumie moim zdaniem jest napisane tu “Sprawdzajmy, czy kandydat lub kandydatka mają historię działania dla miasta i lokalnej społeczności bez wsparcia politycznego i opłacanych przez urzędy wydarzeń lub kampanii edukacyjno-promocyjnych.”
publicystyka
Najnowsze
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.