Hej! Szukam książek podobnych do "Piknik z niedźwiedziami" Billa Brysona i "Into the Wild" Jona Krakauera. Uwielbiam historie, które łączą w sobie elementy przygody, odkrywania dzikiej przyrody, a także tematykę bushcraftu i przetrwania na łonie natury. Macie jakieś rekomendacje? 😊 Idealnie, gdyby książki były wciągające, pełne inspiracji i związane z podróżami w mniej uczęszczane miejsca. Dzięki za wszelkie podpowiedzi! 🌲📚
@rower Tak przy okazji fantazji i rozmachu kierowców: do kilku dni temu myślałem, że na DDR można być z grubsza bezpiecznym i czołówka z autem to abstrakcja...;-) #rower#cargobike#psowerem
Linkin Park ma teraz wokalistkę (!!!), wypuściło nową piosenkę (niestety słabą jak barszcz), zrobili live stream i ogłosili sześć koncertów na całym świecie we wrześniu TEGO ROKU.
@Aegewsh@rower Nawet te 17km to więcej niż zero, więc gratki👍Ja zacząłem w 2016 dojeżdżać do pracy, a potem poszło. Coraz dalej, coraz szybciej, zmiana roweru etc. Tyle, że ja lubię rower i zawsze był u mnie obecny.
Jak zapewnie (nie) wiecie, gros moich lektur to non-fiction. Ale teraz chciałem wam polecić dwóch autorów fikcji. Autorów genialnych, wspaniałych, cudownych. I tak się składa, że obu w języku polskim wydaje wydawnictwo #Vesper.
Więc, drogie i drodzy, musicie zapoznać się z twórczością:
@marventh@ksiazki McCammona na początek polecam Magiczne lata - świetny klimat, bardzo dobrze zbudowane postaci, ciekawą fabula (polecam też inne książki McCammona, Zew nocnego ptaka i jego kontynuację, Słuchacza z tych, co już czytałem).
Hendrix to trochę inna kategoria, bo on pisze horrory pełne (1) ironicznego humoru (2) nawiązań do popkultury. Polecam w szczególności Horrorstör (pięknie wydany, krociutki), Sprzedaliśmy dusze (szczególnie dla fanów muzyki metalowej), Finał girls (dla fanów filmowych horrorów). Parę jeszcze przede mną, ale pewnie też będę mógł polecić:p
Od ładnych paru lat zmagałam się z myślą „a może by coś w końcu napisać o Ulverze”, ale za każdym razem coś mnie powstrzymywało. Aż w końcu parę dni temu dobiegła mnie wieść o śmierci klawiszowca projektu, Tore Ylvizakera – spoczywaj w pokoju, wilku – i zrobiło mi się jakoś niezwykle przykro. To nie tak, że byłam jakąś wielką fanką Ulvera, nie znam ich całej dyskografii, ba! Jeszcze do niedawna nawet nie znałam imion członków zespołu… Ale jednak. Po pierwsze, wiadomo, szkoda człowieka, plus to nie są nawet jacyś starzy ludzie, więc na pewno działa tu element szoku. Po drugie… Cokolwiek dalej stanie się z tym projektem, na pewno czekają go zmiany.
Właściwie słowo „zmiana” charakteryzuje Ulver niemal od początku. W końcu zespół ten jest znany z tego, że po zrobieniu blackmetalowej trylogii uznał, że teraz to jednak będzie robił inne rzeczy, i kolejne siedemnaście lat spędził na eksperymentach, gdzie żadna płyta nie przypominała do końca poprzedniej. Dużą rolę odegrał w tym właśnie Ylvisaker, który dołączył do grupy w 1998 roku i wniósł tam sporo swojej własnej melodycznej, elektronicznie brzmiącej wrażliwości.
Choć zdecydowanie nie można powiedzieć, że Ulver wcześniej nie był skłonny do eksperymentów. Jaka inna grupa po blackmetalowym debiucie uznała, że hej, teraz zrobimy sobie folkowo-akustyczną płytę z czystym wokalem i harmoniami? No właśnie… Mimo miejscami nieporadnych wokali „Kveldssanger” nadal broni się bardzo dobrze. Brzmi, jakby z black metalu wyjąć wszystkie obskurne, edgy i metalowe elementy i zostawić… No właśnie, co? Chyba można to nazwać atmosferą, która – jak przypuszczam – stanowi jedną z największych zalet tego gatunku.
Wróćmy jednak do eksperymentalnej ery zespołu, tej po 1998 roku. Czego Ulver wtedy nie robił! Soundtracki do twórczości Williama Blake’a, soundtracki do filmów, płyta z coverami – piękne wykonanie Jefferson Airplane, o matko – kolaboracje, płyty elektroniczne, progresywne, post-rockowe…
@dancingindystopia doskonale opisałaś "Perdition City" 😀 Ten album i właśnie "Shadows of the Sun" będą mi zawsze najbliższe, chociaż lubiłem też i soundtracki, i te wariactwa na temat Williama Blake'a... a potem potwornie rozczarował mnie koncert, na którym widziałem ich w grudniu 2010 (chociaż sam Garm zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, gdy miałem przyjemność go wywiadować, i poczułem z nim fajną nić porozumienia). Chwilę potem wydali jeszcze słabiutkie "Wars of the Roses" i jakoś tak się oddaliliśmy. "Julius Caesar" był bardzo spoko, ale już chyba byliśmy od siebie za daleko, żebym aż tak się nim zachwycał... chociaż jak porównujesz go teraz do "Peryferala", to aż mam ochotę wrócić - zarówno do płyty, jak i książki (od której odrzuciło mnie swego czasu beznadziejne polskie tłumaczenie) 😉
Daleko mi do boomerskiego marudzenia, ze kiedys to bylo, a dzisiaj ludzie tylko przyklejeni do telefonow, tym bardziej, ze swiat czasem nie ma nic ciekawego do zaoferowania, ale...
Za portalem FTB.pl:
"Bob Sinclar, żywa legenda francuskiej elektroniki, podzielił się gorzkimi przemyśleniami i przykrymi emocjami po swoim występie na greckiej wyspie Mykonos. Artysta znany z pozytywnego nastawienia do świata i ekspresyjnego sposobu bycia, nie przebierał w słowach i nie zamierzał kryć swojej frustracji. W pełnym emocji filmie opublikowanym na swoim Instagramie, Sinclar apeluje by przestać korzystać z telefonów w klubie argumentując to tym, co przeżył podczas wspomnianej imprezy:
"Jestem załamany dzisiejszą nocą. To był koszmar. To była najgorsza impreza w całej mojej karierze.
Wchodzisz do klubu w pięknym miejscu, w Mykonos, piękne dziewczyny, myślisz, że będzie świetna zabawa. Grałem to, co zawsze: French touch, spróbowałem trochę komercyjnego tech house’u, czegoś bardziej deep’owego… Ludzie nie ruszali się wcale filmując wszystko swoimi telefonami. Nie wiem na co czekali. „World Hold On”, „Love Generation”, wszystkie moje hity… stali zamrożeni, kompletnie martwi. Jestem tym załamany. Może to moja wina, nie wiem. Nie wiem co się wydarzyło.
Musiałem się tym z Wami podzielić. Wszyscy didżeje są tacy szczęśliwi spędzając zawsze najlepszy moment w swoim życiu po każdej imprezie. Ja nigdy nie czułem się tak znudzony po imprezie. Co za g*wno…”
W komentarzach pod filmem Francuzowi wtórowało wielu innych artystów i artystek sceny klubowej:
„Phone Generation” - DJ Antoine
„Rozumiem Cię. Im więcej masz filmów ze swojej imprezy, tym bardziej g*wniana ona była” - DJ Cinthie
„To nie jest pokolenie telefonów, po prostu wiele przypadkowych dzieciaków, które nie mają żadnego związku z klubowaniem i kulturą, wkracza do tego świata, bo to jest modne, przyjazne dla Instagrama i tym podobne. Nie czują muzyki ani klimatu, są tam tylko po to, żeby pokazać swoim znajomym, że tam są. Nie mają pojęcia, co słyszą, nazywają każdy gatunek „techno”. Po prostu przychodzą, nagrywają wszystko na wideo, wrzucają to, tagują DJ-a, a potem mówią, że mieli najlepszy czas w życiu, niesamowite. Cała ta sytuacja sprawia, że prawdziwi klubowicze szukają innych miejsc i wydarzeń, ponieważ wszystkie te instagramowe dzieciaki psują atmosferę…” - Zyrak
Na koniec dodamy coś od siebie.
Można kolejny raz psioczyć, że „kiedyś to było”, narzekać na to czy tamto pokolenie, utyskiwać, że to, co widzimy w social mediach staje się ważniejsze od muzyki (o czym wspominał choćby Radio Slave w naszym ostatnim wywiadzie) lub mówić, że dziś Instagram lub TikTok kreują gwiazdy sceny klubowej, itd. Można się z tym zgadzać lub nie, lecz jedno trzeba przyznać: widok lasu wyciągniętych rąk, trzymających telefony zamiast tańczyć - a przypomnijmy, że wszyscy ci ludzie spotkali się na imprezie tanecznej - jest czymś naprawdę smutnym i odzierającym wydarzenie z jego esencji: wymiany energii, jaka następuje między konsoletą, a parkietem. W momencie, gdy ta energia zostaje zaabsorbowana przez obiektywy smartfonów, zamiast przez ciała wprawione w ruch muzyką, to mamy do czynienia ze zjawiskiem, które wypacza jedną z kluczowych wartości, jakie przyświecają kulturze klubowej od chwili jej powstania: poczucie wspólnoty i integracji ludzi poprzez taniec, bez względu na różnice między sobą.
Trudno nam nie zgodzić się z Cinthie, z którą także rozmawialiśmy kilka lat temu, a której komentarz pod filmem Boba Sinclara wydaje nam się jak najbardziej adekwatny: „Im więcej masz filmów ze swojej imprezy, tym bardziej g*wniana ona była”.
Zastanówcie się, kiedy ostatni raz byliście na imprezie tak dobrej, że w ferworze tańca nie pomyśleliście nawet o tym, by wyciągnąć telefon z kieszeni. Takich imprez życzymy nam wszystkim, zarówno klubowiczom, jak i artystom…
...a robienie zdjęć i filmów z imprez zostawmy zatrudnionym do tego ludziom."
@deaduser moze w Polsce nie widac tego w az takiej skali jak opisuje to Bob, ale ja tez widywalem (chociazby w tym roku) ludzi, ktorzy ida na czyjegos seta, nagrywaja 5 minut tego co sie dzieje na scenie (nie robia zdjec - nagrywaja), potem przez kolejne 10 minut klepia cos na telefonie, az w koncu znikaja ¯_(ツ)_/¯ dlatego stwierdzilem, ze gosc ma troche racji
ja tez nagram czasem 1-2 story, ostatnio zaczalem sie bawic nagrywaniem filmow GoPro, ktore potem wrzucam tutaj, ale nigdy nie jest to nic dluzszego niz 30 sekund i nie wbijam pod scene tylko po to, zeby nagrac cos, co nawet moze mi sie nie podobac
A baby rave might seem like just a fun party, but it’s also a powerful learning experience rooted in science. Experts call it “sensory play,” which is any activity that stimulates a child’s senses and helps build connections in the brain.
Cognitive Growth: The complex rhythms in electronic dance music can improve concentration and memory. Sensory play encourages problem-solving and creativity as kids explore the environment.
Motor Skills: Dancing is a fantastic way for toddlers to develop gross motor skills, balance, and coordination.
Social and Emotional Skills: Dancing in a group helps kids learn to share space and communicate without words. The music provides a fun outlet for them to express their emotions.
Parent-Child Bonding: When you dance with your child, both of your brains release oxytocin, the “bonding hormone,” creating a strong sense of connection."
(...)
"Is It Safe? Responsible Raving for Families
The biggest question for parents is about safety. It’s important to know that official family raves are very different from adult music festivals. These are daytime events designed for children, with controlled music volumes, no alcohol, and dedicated safety staff.
However, parents should still be prepared. The two main risks are hearing damage and overstimulation.
Protect Their Ears: A child’s hearing is sensitive. High-quality, noise-canceling ear defenders are essential for every child.
Avoid Overstimulation: The lights and sounds can be overwhelming for some kids. Reputable events have a “chill-out zone” or quiet room for taking a sensory break."
Znany z udzialu w projekcie #SwedishHouseMafia#SebastianIngrosso zremiksowal i odswiezyl klasyk #CelineDion - "#ANewDay". I nie jest to remix na zasadzie "a, zapytam o pozwolenie i wezme sobie sciezkie wokalna" tylko remix, w ktorego powstawaniu Celine brala aktywny udzial.
A teraz najlepsze - pamietacie jak przy okazji jej wystepu na ceremonii zamkniecia IO w Paryzu wszyscy mowili, ze zmaga sie z jakas paskudna choroba, ktora sprawia jej wiele bolu? To popatrzcie na to nagranie (kto ma instagrama) ze studia - Celine jest juz chyba zdrowa, a na pewno ma tyle energii jakby byla o dobre 20 lat mlodsza 😍 Fantastycznie widziec ja w takiej formie 😀 https://www.instagram.com/p/DMiCpGyMMzj/
Od kilku dni trwa pierwsza faza #IEMCologne i gdyby nie udzial Polakow, ktorzy calkiem dobrze sobie radza, calkiem bym stracil zainteresowanie tym turniejem...
@SceNtriC@esport tak, wiem, ze nigdy nie byles specjalnie pilnie sledzacym turnieje widzem 😜
niewiele straciles, pierwsze dwa dni to jakies totalne ogorki - jedna z wad systemu gdzie jest "pierwsza faza", "faza play-in" czy jakkolwiek bys tego nie nazwal - 3D Max, B8, FlyQuest, nawet PAIN - takie zespoly powinny walczyc w kwali, a nie na glownym turnieju
Ja, wczoraj: "No, to pozamiatane, nie ma szans, ze #Tomorrowland sie odbedzie po tym co stalo sie ze scena glowna"
Organizator: potrzymaj nam wode mineralna:
"Dear People of Tomorrow,
We are still devastated, but the support we’re receiving from all over the world and the energy and joy of the visitors at DreamVille (the campsite) today are truly heartwarming.
Meanwhile, hundreds of people are working tirelessly at the Mainstage area to ensure we can open the gates tomorrow. It’s a race against time, but we’re doing this together with the best and most amazing people in the world.
What we can confirm is that we will be able to welcome everyone tomorrow. Currently, there are two possible scenarios for Friday, July 18. We expect to have more clarity by tomorrow morning.
SCENARIO 1:
If the Mainstage area can be secured and a new setup completed, the festival grounds will open as planned for all visitors and all ticket types.
SCENARIO 2:
If we are unable to open at full visitor capacity, DreamVille and the festival grounds will function as two separate areas on Friday to ensure the safety of all guests. In this case:
• The Gathering Stage at DreamVille will host the Mainstage artists originally scheduled for Friday, July 18.
• DreamVille visitors will not be able to access the festival grounds.
• The festival grounds (without the Mainstage) will be open to all other visitors (Friday Day Pass, Global Journey Hotel Packages, and Full Madness Pass holders).
In both scenarios, doors will open at 14:00 (and not at 12:00).
Even in these challenging times, we will be able to offer a program for all visitors and ticket types.
Starting Saturday, we expect the full festival grounds to be open to all visitors and all ticket types from 12:00 onwards.
We will unite."
@emill1984 Nie moja bajka, ale przykro by było, gdyby taki festiwal, z taką publiką, nie mógł się odbyć. Swoją drogą, niektórzy mówią, że ta spalona scena wygląda lepiej niż oryginalna. @muzykaklubowa
@SceNtriC@muzykaklubowa nie wiem kto mowil to ostatnie, ale ma co najmniej ciekawy gust :D tak, gdyby mimo wszystko udalo sie bezpiecznie zorganizowac caly festiwal, to bylaby mimo wszystko piekna historia - i moze organizator na jakims etapie zjebal, ale nie powinien za to dostawac az tak po tylku, zeby nie tylko odnotowac straty spowodowane samym pozarem, ale tez np. zwrotami biletow
11:18 Uhr. Nach 22 km und 1144 hm Ankunft auf dem #Kandel. Ich glaube, so früh war ich noch nie auf dem #Gipfel. 🤔
Nach einem Päuschen kommen jetzt noch gut 9 km #Trails allererster Sahne hinab nach #Glottertal 🤩
Da bin ich heute wohl ziemlich früh wieder daheim. 🤣