@look997 My wiemy jak działa DNA. Ludzie rozkminili to bez pomocy AI.
Sęk w tym, że genotyp jest tylko budulcem fenotypu, na który wpływa cały proces rozwojowy człowieka - od etapu embrionu.
Np. wiemy, że na układ linii papilarnych ma wpływ ciśnienie wód płodowych dookoła rozwijających się palców. Takich czynników, których jeszcze nie znamy jest mnóstwo.
Np. nie wiemy skąd komórki o tym samym DNA wiedzą, że mają się różnicować. Że jedne mają stworzyć komórki mięśni, inne mózgowe, inne wątroby itd. Skąd wiedzą, że tu jest bariera i komórki mięśnia mają nie wrastać w kość?
I'm a group about MercurialBlack. Follow me to get all the group posts. Tag me to share with the group. Create other groups by searching for or tagging @yourgroupname
@rat@yourgroupname I'm a group about Autogynephilia. Follow me to get all the group posts. Tag me to share with the group. Create other groups by searching for or tagging @yourgroupname
Przyszedł czas na kolejną trudną recenzję. Kolejny z obrazoburczych tytułów, idący jeszcze dalej niż "Against the Grain" Jamesa C. Scotta (https://pol.social/@mgorny/113299824799672250), a jednocześnie opus magnum, które czyta się z przyjemnością:
David Graeber and David Wengrow, The Dawn of Everything: A New History of Humanity
Czy rozwój ludzkości i zwiększenie gęstości zaludnienia wymusiło przejście na rolnictwo? I czy przejście na rolnictwo wymusiło powstanie nierówności i scentralizowanej władzy? I czy wszystko to stanowi "postęp"? Nic bardziej mylnego — według autorów, takie rozumowanie to scheda apologetycznej filozofii okresu Oświecenia.
Korzystając ze źródeł historycznych i archeologicznych, autorzy poszukują przyczyn tego rozumowania, by następnie przytoczyć ogrom dowodów archeologicznych i antropologicznych. Zabierają nas w fascynującą podróż, w której odwiedzamy miejsca mniej znane, i poznajemy inne spojrzenie na historię tych bardziej znanych — od neolitycznej Europy, Dalekiego Wschodu, poprzez Mezopotamię, Mezoamerykę, aż po prekolumbijską Amerykę Północną.
Dowiadujemy się przede wszystkim, że nic nie jest takie proste. Istniały wielkie, pradawne miasta, które nie wskazują żadnych śladów hierarchii czy scentralizowanej władzy. Istnieją monumenty, które najwyraźniej budowano bez jakiegokolwiek centralnego przymusu. Istniały społeczności, które sezonowo przechodziły od władzy autorytarnej do pełnej wolności. Jak również takie, które świadomie odrzuciły "państwowość", hierarchię czy niewolnictwo. Autorzy chętnie posługują się pojęciem "schizmogenezy" — pokazując jak sąsiadujące ze sobą ludy organizowały swoje życie jako antytezę mentalności swoich sąsiadów.
To jest generalnie praca, która próbuje z jednej strony zrobić wrażenie, że wyjątki zaprzeczają regułom, a z drugiej polemizuje z założeniami, które mało kogo obchodzą (za to są istotne dla autorów jako teza do zbicia). Plus ignorują dość oczywisty czynnik skali.
Przez rok nic się nie zmieniło, nic. I nie zmieni tego żadna propaganda sukcesu. Aborcje nadal robią aktywistki poza systemem. Potrzebujesz aborcji?
Zadzwoń do Aborcji Bez Granic
☎️ 22 29 22 597
Wracam do Was z tym, czego ostatnio posłuchałem i mogę polecić.
Grave with a view - przypadkiem znalazłem i jest to niezłe, choć gdy już wysłuchałem całego nowego albumu, to jednak było tam za dużo monotonii. To fiński black metal, ale z nawykami death'n'rollowymi, czyli przez wiekszość czasu jest szybko i krzykliwie. Warto sprawdzić.
Gorgon, album "For those who stay" - lubię ten francuski projekt blackmetalowy i tutaj już nie złudzeń - siarka się leje strumieniami. To typowe granie blackmetalowe, gdzie nie ma hamulca. Proste, powtarzalne, ale cokolwiek włączymy, to jest satysfakcja.
Helleruin, album "Devils, Death and Dark Arts" - a tę ciekawą rzecz polecili mi koledzy z Twittera, którzy zachwalali ten album. I rzeczywiście - jest świetny, pierwsza połowa to coś, czego się słucha z ogromną przyjemnością, zwłaszcza, że w ucho wpadają melodie. Poźniej następuje zwolnienie i to ta gorsza część, ale i tak płyta wpada na moją wishlistę zakupową.
Persecutory - proszę Państwa, Turcja. Jest agresywnie, jest mocno, jest wrzaskliwie, jest gromada dźwięków. Black/death z przewagą tego pierwszego i to jest coś, co na pewno warto sprawdzić.
Hanabie, EP-ka "Bucchigiri Tokyo" - z tego typu dziwnymi zespołami jest tak, że za pierwszym razem wpadną w ucho, bo jest to coś innego, po czym się robi wielkie oczy, ale potem najczęściej przychodzi rozczarowanie. I tak też podchodziłem do tej EP-ki, bo urocze Japonki, które na zmianę śpiewają piskliwym głosem i ryczą growlem, raz mnie zaskoczyły, ale teraz pewnie będą odcinać kupony. I rzeczywiście, jest to podobne, ale to jest... tak satysfakcjonujące i radosne, że aż miałem banan na twarzy. Wiedzą, jaką maja stylistykę, korzystają ze swoich atutów muzycznych i okraszają to humorem. Nie każdemu się spodoba, ja też zdecydowanie nie jestem "otaku", ale życzę dziewczynom dobrze. To taki metalcore, którego mógłbym słuchać.
Aara, album "Eiger" - lubię ten atmosferyczno-blackmetalowy zespół, o którym niewiele wiadomo, ale chyba wolałem ich poprzednie dokonania. Tutaj jest po prostu nieźle, ale jednak czuć, że z jednej strony bazują na starych patentach, które bywają nudne (ciągle ten sam wokal), a z drugiej eksperymenty w postaci spowolnień nie do końca do mnie trafiają. Tym niemniej, jak już tutaj się rozbuja perkusja, to jest ta ściana dźwięku, którą lubię.
Lunar Aurora, album "Mond" - to taki dziwny zespół, który idzie w trochę "oniryczny" BM, z jakimś takim hasaniem po przestrzeni. Ale nadal cechują się agresją i ta płyta jest po prostu dobra, podobnie jak "Andacht", który kiedyś słyszałem.