Ukończyłem tę serię i muszę kolejny raz przyznać, że książki Kańtoch mają coś w sobie. To nie są tylko fantastyka lub (akurat nie tutaj) kryminał - to próba przemycenia czegoś więcej, co można wielorako interpretować.
Trzeci tom "Przedksiężycowych" jest najkrótszy i może dlatego też najmniej przegadany. A finał niekoniecznie jest oczywisty i dla jednych będzie optymistyczny, a dla innych - absolutnie nie.
Przez wpisy @Olcia95 zmotywowałem się wreszcie i zapisałem do biblioteki w pobliskim miasteczku. Jakie to cudowne uczucie! ♥️
Najlepsze jest to, że chłopcom ogromnie spodobała się wizyta w bibliotece, chcą, żeby im także założyć konta, żeby mogli brać sami dla siebie książki! Bardzo pomogło, że biblioteka ma specjalny kącik dla dzieci, z zabawkami i rybkami w akwarium, a jedna z bibliotekarek oprowadzała chłopców, wszystko im pokazując. ^^
"Niestety, wiem - w Polsce badania opinii publicznej roulez! I nie ma dziś polityków, którzy by ich nie brali pod uwagę - ba, nie kierowali się nimi. Można zaryzykować twierdzenie, że jeśli kiedyś, pod wpływem jakiegoś serialu docu soap ogromny procent Polaków zacznie twierdzić, że Ziemia jest płaska, politycy wszystkich stron wniosą o zakaz sprzedaży globusów jako przedmiotów urągających przekonaniom religijnym Polaków.
Wiadomo nie od dziś - politycy jako mężowie stanu, którzy potrafią pójść pod prąd opinii publicznej i jeszcze zwyciężyć - to rzecz równie częsta jak mrożona coca-cola na pustyni. Nie znaczy to jednak, że nie mamy prawa i obowiązku nawet, domagać się od każdego z działających polityków oparcia się o świat wartości."
"@@Teza nr 2: nie ma problemu uchodźców – Polska jest państwem gościnnym. Tak, tak, znamy te wszystkie narodowo-egzaltowane powiedzonka. Witamy was chlebem i solą. Gość w dom, Bóg w dom. A dla nieznanego wędrowca w wigilię miejsce przy stole.
Wygląda jednak na to, że gościnność, prawdziwa gościnność, to jest ostatnia rzecz, która jest zakodowana w naszym kulturowym DNA. Ona jest tak naprawdę zarezerwowana tylko dla tych, co z naszej grupy etnicznej. A i to nie zawsze."
@mija Ale już w innym miejscu pisze "Bo choć argumenty za rozsądnym wpuszczaniem emigrantów do Polski są - i powinny być - głównie natury moralnej, to nie zapominajmy i o pragmatyce. Tym bardziej, że między egzaltowanym "Bezdyskusyjnie was kochamy", a "Walczymy o wasze prawa do odmienności nie rezygnując z świata własnych wartości" jest cała ogromna przestrzeń, na której mogą się spotkać ludzie przyzwoici"
Ocena podobna jak części pierwszej - nie czuję, aby była to literatura wybitna, ale na pewno pod płaszczykiem tego chaosu i dość okrutnego jednak świata przebijają się pewne refleksje, które czytelnik dostrzeże. Ma te same zalety i wady co poprzedniczka, czyli to coś bliskiego guilty pleasure, ale mądrzejsze, jednak czasami nie wiadomo, co kieruje bohaterami.
@Zenek73 Nie, kupuję w promocjach w różnych sklepach z e-bookami. Nie pamiętam, gdzie kupiłem "Przedksiężyciowych" - Virtualo, Ebookpoint, Publio, Woblink, Świat Książki czy iPub.
Idzie po ślōnsku pisać jyn ô Ślōnsku i Ślōnzŏkach? Nowy tōmik wierszy Mirosława Syniawy, urodzōnego w 1958 r. w Chorzowie poety, prozaika i tumacza, zdŏwŏ sie gŏdać, że jynzyk ślōnski, tak jak kożdy inkszy jynzyk, je jyno nŏrzyndziym. Ô tym, do czego te nŏrzyndzie bydzie użyte, przesōndzŏ wolŏ autora. Dyć choć wiersze z tego tōmiku gŏdajōm ô roztōmajtych, dalekich ôd Ślōnska miyjscach w Ojropie, kere bliske sōm autorowi, idzie tyż ś nich wyczytać, że kaj by niy pojechoł, wszandy i dycki je przede wszyskim Ślōnzŏkym. (ze wstępu) #wiersze@ksiazki
Czy chcielibyście otworzyć taki pudełko? Dlaczego?
"Fascynująca wizja zupełnie nowego świata, pełnego chaosu i innowacyjnych rozwiązań, które niekoniecznie okażą się dobre.
Wydaje się, że to dzień jak każdy. Pobudka, przygotowania, wyjście z domu.
Ale ten poranek jest inny. Przed drzwiami widzisz małe pudełko. Kryje się w nim odpowiedź na pytanie, ile lat będziesz żyć.
Otworzysz je?
Przed takim dylematem stają wszyscy ludzie. Wielu z nich zaczyna tracić zdrowy rozsądek. Skąd wzięły się pudełka? Kto je umieścił przed drzwiami? Czy to, co zawierają, jest prawdą? Każdy musi podjąć decyzję: chce wiedzieć, ile czasu mu zostało, czy nie? I co zrobić z tą wiedzą?
"Miara życia" ukazuje zupełnie nową rzeczywistość, w której mimo przeciwności i trudnych wyborów wciąż jest miejsce na zrozumienie, dobro i ciepło względem drugiego człowieka. To opowieść o tych, których losy połączyły się ze sobą w wyjątkowy sposób, co przyniosło zarówno cierpienie, jak i wielką radość.
Poruszająca, a zarazem przerażająca historia o rodzinie i przyjaźni, a także sile nadziei i przeznaczenia, które zachęcają, by żyć pełnią życia."
@mason@brie@ksiazki Pomysł często wykorzystywany, gdyż interpretacja daje duże możliwości narracyjne. Uważam samo pytanie za interesujące, ponieważ pozwala zastanowić się na sobą. Wiem (albo mi się wydaje, że wiem) jak odpowiedziałabym teraz, w konkretnym punkcie życia. Ale życie jeszcze przede mną i nie wiem co będę myślała w czuła w przyszłości. Odpowiedź może być całkowicie inna. A filmik naprawdę świetny. Dziękuję.
@mija - idąc w te rozważania, książki mówią (w sumie doświadczenie życiowe też, a przynajmniej moje), że czasami człowiekowi tylko wydaje się, że wie, jak by postąpił ;D
Dotarłem do końca "Ludowej historii Polski" Adama Leszczyńskiego. Cóż mogę powiedzieć, jest to książka unikalna i zdecydowanie warta polecenia, ale z ostrzeżeniem, że nie jest to łatwa lektura. Jest to historia skupiona na losie niższych warstw społecznych, które zwykle marginalizowane są w historiografii. A ich los nie jest łatwy, nadając dziełu nawartościowania emocjonalnego. Do tego dochodzą niekiedy drastyczne opisy (jeden z nich chyba na trwałe już znalazł sobie miejsce w mojej wyobraźni).
Nie będę ukrywał, że jestem poniekąd uprzedzony, ale chyba można uczciwie zauważyć, że choć przez tysiąc lat zmieniło się wiele, zwłaszcza w ostatnim stuleciu wiele uległo poprawie, to pewien elementarny układ sił pozostaje bez zmian. Niezależne od tego, czy przy władzy jest król czy szlachta, "socjaliści" czy "komuniści", "lewica" czy prawica, społeczeństwo pozostaje podzielone na "elity" (szlachtę, ziemian, duchowieństwo, inteligencję, partię…) i wyziskiwanych przez nich quasi-niewolników. Chłopów obciążano świadczeniami do tego stopnia, że żyli na skraju śmierci głodowej. Zbliżony los czekał robotników we wczesnym kapitalizmie i proletariat za PRL-u, choć sytuacja socjalna w końcu zaczęła ulegać poprawie. Dziś jest dużo lepiej, ale jednak widać wciąż poszerzającą się przepaść między ludźmi, kolejne próby wyzysku, czy — jak zauważa autor — system podatkowy, który uprzywilejowuje najbogatszych.
Jednocześnie przekonujemy się, że respektowanie praw pracownika czy ośmiogodzinny dzień pracy nie mają nawet 100 lat, a wcześniej były bezwzględnie odrzucane jako coś nie do pomyślenia. Nie daje to wiele nadziei na to, że dziś, w kolejnym okresie zwiększającej się dominacji elit, uda się wywalczyć dalszą poprawę praw pracownika.
❦ Moje pochodzenie sprawiło, że łatwo mi było sympatyzować z postaciami. Czytałam szybko, wręcz łykałam tekst, bo chciałam się dowiedzieć, co się stanie. Jednocześnie nie mogłam się pozbyć wrażenia, że czytam streszczenie. To kwestia formalna, która przeszkadzała mi coraz bardziej w miarę czytania. Dialogi w formie zwykłych akapitów, o ile w ogóle takie się pojawiały, „rzekł” po przecinku. Większość rozmów była zapisywana mową zależną, co wzmagało poczucie streszczowatości. Gdyby nie to, książka miałaby fajny, przezroczysty styl, którego by się nie zauważało, byłoby lepiej.
❦ Kolejny problem, który miałam z Małymi pająkami, to pewna doza przesady. Mam wrażenie, że autor jest jak Tobiasz, lubi sobie podramatyzować. Widziałam tam swoją przeszłość, swoje studia, ale wszystkie złe rzeczy, wszystkie stresy wydawały się pomnożone tak x 10. Tak jakby nie było prawdziwych przyjaciół, ludzi o szczerych intencjach i jakby nie można było znaleźć nawet jakichś strzępów sensu w tym wszystkim. A jednak autor trafnie oddał poczucie zagubienia, które, jak pamiętam, i mi towarzyszyło w wieku 20 lat.
❦ Przez to, że introspekcje są tak intymne, wszyscy w tej książce wydają się sobie obcy i skrajnie egoistyczni. Przez to jest smutniejsza, ale mniej wiarygodna. Nie wierzyłam w żadną miłość w tej fabule (może za wyjątkiem rodziców Oli), przez co, jeśli chodzi o problemy uczuciowe, głównie się denerwowałam na bohaterów zamiast im współczuć. Końcówka była trochę za mocno przyspieszona i zbyt nieprawdopodobna, żebym z łatwością w nią uwierzyła. I miałam wrażenie, że zakończenie historii Oli jest podporządkowane konieczności utarcia nosa Tobiaszowi, co mi się też nie podobało, bo do tej pory dziewczyna radziła sobie dobrze jako niezależna postać.
No, wylistowałam Wam problemy, ale prawda jest taka, że Małe pająki wzbudziły we mnie silne emocje, co było przyjemne, dlatego całość oceniam dobrze. Teraz mogę wyrzucić pająki z głowy (proszę).
❦ BONUS, którego nie wrzucam na Instagrama, a tu się zmieści więcej tekstu ;D jeju, trochę się jaram, że przeczytałam nowość i była fajna!
Fabuła faktycznie jest trochę o mnie. Z małej miejscowości do Krakowa na UJ. Zagubienie i wątpliwości. To było dawno, ale wydaje mi się, że przeżywałam podobne rozterki jak bohaterowie, szczególnie tuż po maturze i na początku studiów. Bardzo żywo pamiętam ostatni wieczór przed przeprowadzką do Krakowa, kiedy łaziłam po polach i zastanawiałam się, co ja, cholera, wyprawiam, jaki Kraków, jaki UJ ;D
Uznałem, że chciałbym dowiedzieć się czegoś o farmacji i kupiłem dwie książki sądząc, że jako zupełny laik coś zrozumiem. Nie trafiłem dobrze z pierwszą (i z drugą widziałem już, że też nie). Co nie znaczy, że książka jest zła.
To kompendium wiedzy dla uczniów technikum farmaceutycznego, a więc nie jest to pełnoprawny podręcznik - owszem, są tutaj podstawy, ale raczej mamy do czynienia ze skondensowaną, podsumowującą wszystko formą podania wiedzy, która przypomina mi trochę niesławne notatki do historii z liceum, z jakimi miałem do czynienia. Ale coś tam się dowiedziałem. Np., że nie powinienem być farmaceutą.
"Do rzeki dzieciństwa podróżuje się bez końca – szuka jej źródeł w historii i ujścia w pamięci. Wspomina się: lato na wsi, brodzenie po pierś w nurcie, rybie łuski na glinianej podłodze, milczącego pastucha co dzień wyprowadzającego krowy. Gdy tą rzeką jest Bug, jeżdżąc wzdłuż niej, podróżuje się zawsze na wschód. Myśli się: o granicy, o Rosji, o wojnie, o uchodźcach, o tym, że tak blisko jest Bełżec, a źródło wypływa z ziemi nasiąkniętej krwią. Kuca się przy ogniu i wyobraża sobie: karawanę zwierząt sunących przez mazowieckie piaski, ciemność popiołów, w której świecą diamenty. „Bo zaiste nie pamięć, ale rzeki powinny grzebać nasze szczątki. Powinny je wypłukiwać i nieść do oceanów. To jedyny koniec wart pomyślenia”. - opis
(Andrzej Stasiuk "Rzeka dzieciństwa" 2024)
Czasem jest tak, że wystawiam książce 8/10, ale nie czuję potrzeby czytania drugiego tomu. A czasem jest tak, że w sumie książka jest na 6/10, ale na pewno przeczytam dalszy ciąg. I to nie tylko dlatego, że już kupiłem na promocji.
Bardzo klimatyczny, nieoczywisty świat, historia opisywana w sandersonowy sposób (czyli nie wszystko jest od razu wyjaśniane) i bohaterowie, z którymi można się zżyć. Niestety, wyraźnie widać, że pierwszy tom nie kończy opowieści, a ponadto trochę brakuje mi tutaj poczucia istnienia jakiegoś "masterplanu". Tym niemniej, fani sci-fi, dystopii, nawet steampunku i innych -punków mogą sprawdzić tę pozycję. Zwłaszcza, że przecież pani Kańtoch jest znakomitą pisarką.