This game is very much outside of my wheelhouse, but it sure is nice having indie devs come to the Fediverse to advertise, not just Reddit. Best wishes to you and your brother!
A decent amount of story; more than something like XCOM, less than something like Wasteland 3. Our story engine draws from a pool of available storylines and selects them based on your power level, character tags on your squad members, and how you’ve played the game so far, in both story missions and proc-gen missions that work hand-in-hand to feed the story engine and give you opportunities to aid and increase the influence of contacts in your network. When one of our hand-crafted storylines gets selected by the engine, it then weaves in squad members and contacts from your specific playthrough. So every time you play, the story is customized to your playthrough.
We think it’s a pretty cool system, and will only continue to become more so as we keep adding new content to the game post-launch.
Yeah, I was gonna say: Oh, like most laptops then? If the hard drive is not encrypted, you can just boot a different OS to access what’s on the hard drive…
This is “hacked” in the console modding parlance. It’s not about gaining access to someone else’s Xbox to do something nefarious, it’s about running software that Microsoft doesn’t want you to run on your xbox, including pirated games. “Jailbreak” is a synonym for “hack” or “softmod” in this scene.
I’m actually aware of the difference, but would also argue that this difference isn’t that big. If you have to bypass security mechanisms to be able to use hardware as you please, that doesn’t sound to me like you actually own it.
I mean yeah. Game consoles are DRM-riddled computers shackled into being toys. Being able to crack one open and turn it into something that can be used in non-manufacturer-approved ways is a cool scene in its own right.
I tried the demo, and I’ve got to say: I was hoping for more of an evolution to the stealth mechanics. This seems to be sticking very closely to what Monaco 1 was.
bez urazy, ale z perspektywy doświadczeń z różnymi komunikacjami miejskimi, to wrocławska wychodzi najgorzej* i to nie przez ceny biletów (bardziej od cen boli mnie to, że gminy nie mogą się w tej sprawie dogadać), a kwestia logistyki i koordynacji. Jeśli na trasie masz dwie czy trzy przesiadki i na każdą musisz czekać ok. 50 minut, to już stojąc w korku mniej czasu zmarnujesz
*Ok, może w moim mieście wygląda to jeszcze gorzej, ale ono jest na tyle nieduże i zwarte, że wszędzie dojdę spacerem ;p
Jak ostatnio musiałem dojeżdżać do tyry we Wrocławiu (odcinek 5,5km), to czasowo wychodziło motocyklem 8-12 minut (bez przekraczania dozwolonej prędkości), rowerem 15-20, samochodem 15-25, zbiorkomem 40-60 (górne widełki jeśli akurat tramwaj wypadł albo przyjechał za wcześnie i musiałem jechać następnym, nie wliczam katastrof komunikacyjnych), pieszo 50-60. Czyli jeśli chodzi o stratę czasu, zakładając najgorszy scenariusz dla samochodu i najlepszy dla tramwaju tracę na dojazdach pół godziny dziennie, czyli 125h rocznie.
Jeśli chodzi o same koszty, to zakładając że zaczynam od 5-letniego samochodu kupionego za 30 tysięcy, przy OC za 1 tysiąc, 1 tysiąc na przeglądy, opony, olej, itp, i 1000 złotych na paliwo przy 1,5 tysiąca przejechanych kilometrów w cyklu miejskim (luźne zaokrąglenia, ale ciągle dość realistyczne), zakładając że będę jeździł tym samochodem 10 lat po czym sprzedam go za 10 tysięcy, koszt podróży samochodem wychodzi na poziomie 5 tysięcy rocznie vs 1 tysiąc za bilet roczny MPK dla samych dojazdów do pracy.
Podsumowując, jedna zaoszczędzona godzina kosztuje mnie 15 złotych – wydaje się, że sporo, ale w gratisie dostaję samochód którym mogę pojechać wszędzie nie przejmując się kosztami wypożyczalni czy przesiadkami w PKP za dodatkowy koszt na poziomie 30 groszy za kilometr + zrobić duże zakupy bez dodatkowej straty czasu na dojście do marketu i wleczenie wypełnionych zakupami siat.
Żeby zbiorkom mógł z tym konkurować, absolutne minimum to kilka dodatkowych linii tramwajowych, poprawa siatki połączeń i dodatkowe kursy żeby w szczycie tramwaje jeździły co 5 minut a nie co 15, oraz aktywne zniechęcanie do jazdy samochodem (uspokojenie ruchu żeby jazda samochodem zrobiła się bardziej upierdliwa, wyższe opłaty za parkowanie). To się częściowo dzieje, ale tylko w części generowania bodźców negatywnych – poprawa siatki połączeń jest w najlepszym wypadku symboliczna.
Jakby jeszcze jeździły co te 15 to pół biedy, ale one jeżdżą co godzinę (a czasami co dwie, jeśli poprzedni nie przyjechał), a zachowanie kierowców też wymaga wiele do życzenia (potrafią się np. nie zatrzymać na przystanku na żądanie i jeszcze pyskować, gdy im się uwagę zwróci - przynajmniej matce z dzieckiem, bo może grupa dresików miałaby u nich większe poważanie…)
youtube.com
Ważne