@obywatelle@szmer.info avatar

obywatelle

@obywatelle@szmer.info

Profil ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Chętnie poznałabym pytanie wyjściowe. Na grafice jest napisane, że przedstawia ona procent użytkowników, którzy wskazują czytanie wiadomości jako główny powód siedzenia na social media. To trochę zmienia optykę. Jeśli pytanie było w stylu “po co ci social media?” i były różne opcje do wyboru, to być może że ta opcja po prostu dominuje w Polsce. Dajmy na to w Korei Południowej użytkownicy wolą używać SM do rozmów, albo na przykład do konsumowania treści rozrywkowych, a w Polsce czy w Grecji traktują je jako źródło informacji. Trzeba też wziąć pod uwagę to, jakiego rodzaju informacji ci ludzie szukają, czy są to wiadomości o wydarzeniach w kraju i na świecie, czy może jako “wiadomości” ci ludzie traktują informacje o tym, gdzie dorwać fajny mebel za darmo na lokalnej “śmieciarce”. Trzeba by to porównać z udziałem innych opcji i pogłębić, spytać np. jakiego rodzaju wiadomości ludzie poszukują na SM. Bez tego to takie mocno czątkowe, wyrwane z kontekstu wyniki.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

To raczej oko.press pierdoli od rzeczy, zresztą nie pierwszy raz.

Prace domowe niczego nie uczą. Uczą odrabiania prac domowych. To wszystko.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

W podbazie? Nic nie utrwalają, są tylko cierniem w dupie. Robisz je bo je robisz, potem zapominasz. Więcej uczysz się robiąc ściągę na klasówkę.

Tak, uczą “rzetelności pracy” bez kwestionowania jej sensu – i potem dzięki temu właśnie masz idealnie posłusznego i obowiązkowego pracownika. Którego potem okrada się z owoców jego pracy i każe mu się pracować aż do śmierci.

Jest tyle dobrych i ciekawych pomysłów na edukację, na cały model edukacji, a wy będziecie stać za elementem pruskiego modelu szkoły z XIX wieku, “bo badania”? Po cholerę wam obowiązkowi i rzetelni obywatele, którzy potem będą głosować na liberałów albo prawicę? Jasne, jestem w stanie uwierzyć że badania mówią prawdę: z pewnością rzetelnie odrabiane prace domowe zwiększają szanse dziecka na sukces w obecnym modelu edukacji. Ja po prostu nie chcę obecnego modelu edukacji, bo on nie służy niczemu poza osobliwym przysposobieniem jednostki do czekającej jej w życiu alienacji.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

How about nie.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Nie, teraz okazało się że Tusk zamówił badania wewnętrzne z których wynika że PO może zrobić wynik samo, więc ma Lewicę w dupie.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

To nie jest ani klęska ani zwycięstwo, bo OI zalicza się do organizacji które wytaczają SLAPPy i procesy pokazowe. Ich zadaniem jest to, by aktywiści trwonili siłę na walkę w sądach, nie zaś działali w przestrzeni publicznej.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Tak, będziemy się mniej bać, ale oni nie przestaną pozywać.

PKP Intercity nie będzie monopolistą. Resort chce konkurencji (wyborcza.biz)

Wbrew pozorom to dobra wiadomość, o czym wie każdy kto interesuje się patologiczną sytuacją ostatnich 30 lat na polskiej kolei, gdzie regularnie i planowo niszczono wszelką konkurencję dla PKP Intercity. Malepszak to jeden z nielicznych prawdziwych fachowców od kolei w tym resorcie od bardzo dawna....

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Nie istnieją żadne realne narzędzia wywarcia wpływu na IC tak by podwyższyło poziom swoich usług i jednocześnie nie dyktowało cen. Fakt, że wciąż zachowamy państwową spółkę kolejową będzie tylko wartością dodaną, bo to ona będzie miała szansę wyznaczyć standardy. Ale nie można wstrząsnąć tym betonem bez zadania mu ostrego szoku. Tak czy owak IC będzie mieć przecież połączenia dotowane, ale teraz będzie musiała konkurować o pasażera czymś więcej ponad to że po prostu jest i jakoś tam dowozi człowieka w jednym kawałku z miejsca do miejsca.

Malepszak to też człowiek który wymyślając projekt “szprych” CPK pokazał Polskim Liniom Kolejowym, że można budować szlak kolejowy niemal dwukrotnie taniej i szybciej niż robi to PLK. Jeśli taki ktoś jak on będzie miał decydujące słowo w sprawach kolei w Polsce to może się nagle okazać, że w kilka lat zrobimy niesamowity skok rozwojowy.

A prywatne firmy? Same zdecydują, czy jeżdżenie po Polsce im się opłaca. Na razie nawet samorządowym przewoźnikom skrajnie utrudnia się jakąkolwiek konkurencję z IC (przypomnij sobie czemu nie jeździmy już Interregio poza trasą ŁDZ-WAW), więc nie ma w ogóle jak zmierzyć tego, czy to wywoła jakiś impakt. Ale zainteresowanie pasażerów jest, szczególnie połączeniami międzynarodowymi.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Tak, który jeździ cudem i tylko dzięki temu, że UTK i PLK łaskawie na to pozwala na dość drakońskich warunkach.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Akurat o tym, że UE nie robi nic w kierunku stworzenia prawdziwej dobrze działającej komunikacji międzynarodowej, mówi się coraz więcej, choć wciąż za mało. Na Mastodonie można obserwować profil Jona Wortha który pisze o tym non-stop i wytyka luki które można załatać, by móc stworzyć dobrą międzynarodową siatkę połączeń. Tu akurat prywatny biznes i tak nie ma nic do rzeczy, bo potrzebne są przede wszystkim zunifikowane taryfy za dostęp do torów i tak dalej.

Proszę się nie rozchodzić / Obyczaje / dwutygodnik.com (www.dwutygodnik.com)

„Zwycięstwo demokracji” polega nie na wygranej w wyborach takiej czy innej partii niemających w programie rozmontowywania porządku prawno-ustrojowego, ale na poczuciu, że my, obywatele i obywatelki, mamy wpływ na kształt naszego społeczeństwa...

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Na przykład wiele kursów Warszawa-Wrocław (IC Słowacki, IC Konopnicka, IC Baczyński…).

Tylko po co to sobie robić?

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Było tyle ile mogli tam sobie zorganizować, bo sprzęt służący realizacji newsów leży w biurze na Placu Powstańców. xD

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Czy miał prawo złamać PiS-owskie prawo?

Problem w tym że rolę KRRiT i zakres jej działań określa konstytucja, której PiS nie zmienił. Stosowanie przepisów o spółkach prawa handlowego nie powinno mieć miejsca w stosunku do takiego podmiotu. No ale wiadomo, “państwo prawa”.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

O, to nitter znowu działa. Dobrze wiedzieć.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Był czas że nie dało się nic wyszukać i de facto nie działał wcale. Akurat jak go potrzebowałam bo robiłam podcast o kampanii a nie mam konta na ćwierkaczu X.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Władza ma prawo robić wszystko, skoro uznajemy jej legalność i monopol na stosowanie przemocy.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Bo ultrasi się tego domagają.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

A kto jej zabroni i rozliczy z jeh decyzji?

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Są miejsca na Ziemi gdzie to względnie działa dopóki stawka gry jest niska, a idea wymiany elit została wprowadzona w krwiobieg polityczny tak, by nie zagrażać interesom tych, którzy czerpią prawdziwe korzyści z układania się z władzą.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Erdogan też był kiedyś osądzony. Nawet siedział. :)

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Że zamiast upierać się przy złudzeniu że można kontrolować władzę, lepiej pozbyć się władzy? Nwm, wydawało mi się że kiedyś byłeś anarchistą, ale rozumiem że ten słynny bukczinizm to już praktycznie afirmacja porządku parlamentarnego?

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Ale kto mówi o akceptacji przekraczania granic przez władzę? Ja mówię tylko o wyzbyciu się złudzeń. Owszem, możemy i powinniśmy krzyczeć i działać przeciwko autorytarnym zapędom władzy, wykorzystując te narrache do naszych celów, jednak nie obliguje nas to do autentycznej wiary w dobre działanie mechanizmów, które z samego założenia nie mogą działać dobrze. Bo władza zawsze wiąże się z dysproporcją sił. I dzięki władzy elity zawsze dają radę uzyskać pożądane przez siebie rezultaty, nawet jeśli z wierzchu w niektórych krajach wygląda to tak, jakby władza ustępowała przed obywatelami. W rzeczywistości nawet jeśli dana jednostka w danym momencie ma problem polityczny (jak swojego czasu Nixon po Watergate), to w praktyce otoczenie tej jednostki i osoby które zrobiły kariery np. dzięki dostępowi do informacji niejawnych uzyskanych nielegalnie wciąż brylują w amerykańskim biznesie i polityce. I nikt ich z tego nie rozliczy, bo nikomu nie jest to potrzebne – wystawiono kozła ofiarnego po to, by reszta mogła cieszyć się dalej swoimi przywilejami. Idea rzekomych rozliczeń władzy to fikcja i potwierdza się to zarówno w zachodnich demokracjach jak i w krajach półperyferyjnych. Gdyby było to rzeczywiście możliwe to np. konserwatyści w UK powinni siedzieć za to, na jakich warunkach doprowadzili np. do brexitu.

Nacisk społeczny nie powinien ustawać w momencie, w którym wybieramy nową władzę i obiecujemy sobie że będziemy “patrzeć jej na ręce”, tylko po to żeby potem dać się rozegrać szantażowi moralnemu liberalnych mediów w stylu “przestańcie krytykować Tuska bo wróci PiS”. Ja to już przerabiałam. Nie powinniśmy ubiegać się o “lepszy i bardziej demokratyczny porzadek” w “granicach prawa”, tylko powinniśmy ciągle i do znudzenia przypominać, że sama idea istnienia władzy będzie raz za razem prowadzić do nadużyć i naruszeń, których de facto nigdy nie będzie dało się powstrzymać ani skutecznie rozliczyć. Ponieważ narzędzia rozliczeń spoczywają w rękach tych, którzy sprawują władzę.

Wydawało mi się że to oczywiste.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

BTW właśnie dostałeś przykład jak działają “mechanizmy praworządności” na szczeblu UE. Orban, któremu zabrano pieniądze ponoć za autorytarne praktyki sprawowania władzy, właśnie dostał je z powrotem, w zamian za milczącą zgodę na otwarcie drogi Ukrainie i Mołdawii do UE. Kto rozliczy Komisję Europejską z jej decyzji?

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Taki urok anarchizmu, że ludzie podłączają grzejniki elektryczne, można powiedzieć złośliwie. Zawsze można na nich nakrzyczeć, zdaje się że są osoby w ruchu które są w tym niezłe.

Różnica jest taka, że anarchiści, nawet z największych kolektywów tego świata, NIE. MAJĄ. MONOPOLU. NA. PRZEMOC. Mogą tworzyć niesprawiedliwe hierarchie (i robią to), mogą robić świństwa (i robią je), mogą zakrzykiwać krytyków (i robią to) i tuszować afery, ale nie mogą uczynić się nieodwołalną instancją pilnującą porządku w sposób autorytarny, z użyciem zmilitaryzowanego i zalegalizowanego aparatu opresji. Jeśli ktoś będzie dostatecznie silny by przeciwstawić się np. obecnemu status quo w ruchu, wytrzyma krytykę i ostracyzm, nie będzie już żadnych realnych narzędzi za pomocą których będzie można mu uniemożliwić działanie. Tym to się różni od występowania przeciwko państwu. A przynajmniej państwu pierwszego świata.

Poza tym, powtórzę jak katarynka: dlaczego sądy czy trybunały mają się nie ugiąć do potrzeb państwa? To państwo wypłaca pensje sędziom, to państwo wypłaca pensję policjantom. Owszem, zjawisko “wojny instytucji” jest dość częste, ale wynika ono z przeciwstawnych ambicji rozmaitych środowisk, z których wszystkie mają jakieś zaczepienie w dużej polityce i często służą przeciwstawnym siłom politycznym. Jednak widać jasno po ostatnich latach, że obecna idea nie zdaje egzaminu. Bo do jakichkolwiek rozliczeń dochodzi tylko wtedy, gdy to dla kogoś politycznie korzystne. A to stawia całą politykę w sytuacji “wolnorynkowej” - opcja kumulująca największy popyt społeczny wygrywa z opcją, która tego popytu skapitalizowała mniej. I tylko wtedy opcja A np. wyrzuca z odpowiednich stanowisk przedstawicieli opcji B. Robi się korektę kursu tam, gdzie można uzyskać najwięcej w kwestii sondaży, kalkuluje się czy nie zjedzą cię lobbyści, a dalej już się nie posuwasz bo nie ma po co.

Każdy porządek, który fetyszyzuje jakiekolwiek prawo czy reguły do tego stopnia, że stają się one w praktyce nienegocjowalne, zawsze będzie ciążył ku autorytaryzmowi. Nie idzie tu o to, że anarchizm to idea która wciela w życie wyśniony ideał relacji społecznych, bo taki ideał nie istnieje, lecz o to, że te relacje są i mogą być renegocjowalne, a siła aktorów zależy tylko od poziomu ich organizacji - nie zaś od woli tych, którzy posiadają monopol na przemoc. W momencie, w którym ktokolwiek go posiada, każdy nasz postulat czy żądanie sprowadza się w istocie do uniżonych próśb, a każdy radykalniejszy atak z naszej strony jest przedstawiany jako akt terroru.

Inb4 w obecnym systemie tez możemy się organizować: możemy, często udaje się w ten sposób coś wygrać, jednak nie jesteśmy nawet blisko naruszenia ani choćby miejscowego zniesienia status quo. Nawet niesamowicie silny ruch oddolny musi w ten czy inny sposób orientować się na władzę lub na posiadaczy środków produkcji: nasz sukces zależy od tego, do jakiego stopnia uda się nam ich wystraszyć lub zaszachować w danym momencie, jednak nijak nie jesteśmy w stanie zaburzyć tych hierarchii. Maks co możemy, to ewentualnie wprowadzać “swoich” polityków do systemu władzy, co w praktycznie stu procentach przypadków kończy się tym, że owy polityk “łagodnieje”, ulega wpływom swoich nowych kręgów, zaczyna bredzić coś o tym że “jeszcze nie czas na takie zmiany”, a następnie jest zakrzyczany lub odchodzi ze stanowiska w niesławie, oskarżany o wszystkie kryzysy których doznał kraj pod jego rządami. O ile nie zostaje wręcz obalony, jak w Ameryce Południowej. Każdy na szczytach musi uczyć się funkcjonowania w przesuniętym na prawo oknie Overtona i nie wolno mu przekraczać pewnych żelaznych linii: może na przykład prowadzić politykę sprzyjającą mniejszościom, ale nie wolno mu naruszać interesów kapitału. Na wszystko o czym mówię są dobrze udokumentowane przykłady z całego świata, zarówno historyczne jak i współczesne.

I właśnie dlatego że tak jest, nie powinniśmy w żaden, ale to absolutnie żaden sposób legitymizować władzy oraz jej działań na poziomie ideologicznym. Internalizowanie sposobu “myślenia jak państwo” i wewnętrzne przekonywanie siebie o tym, że musimy np. głosować na mniejsze zło, albo przekonywanie innych (nawet w internetowych dyskusjach) do jakiejś idei państwa prawa mija się z celem i sensem. Tak jak nie namawiamy ludzi, by w odpowiedzi na wyzysk kapitału zakładali własne firmy (i nie namawialiśmy abolicjonistów w XIX wieku do zakładania własnych farm z niewolnikami), tak bez sensu jest postulować świat, w którym horyzontem “pragmatyzmu” jest jakieś kodziarstwo i domaganie się państwa prawa, które jest fikcją i zawsze będzie fikcją. Owszem, na poziomie performatywnym możemy sobie o tym krzyczeć, tam gdzie mamy do załatwienia jakiś interes, zawsze dobrze użyć prawa albo mainstreamowych idei jako podkładki, ale nie powinniśmy w nie wierzyć. Powinniśmy mierzyć wyżej i wyobrażać sobie więcej.

Zwłaszcza że w dłuższej perspektywie ZAWSZE przegramy w grę liberałów i w grę państwowców: skłotowanie nie jest i nie może być zgodne z prawem, bo podważa prawo dysponowania własnością. Pomoc ludziom na granicy nie może być dobrze uzasadniona na gruncie prawnym, jeśli np. aktywiści pomagają wszystkim bez wyjątku i nie przekazują potem tych ludzi służbom. Bo w państwie prawa to służby muszą weryfikować, czy granicy nie przekroczył niebezpieczny terrorysta, muszą umieścić go w ośrodku detencyjnym i przeprocesować go zgodnie z procedurami. Poza tym państwo musi pilnować granic przed zalewem migracji, bo jego infrastruktura społeczna i ekonomiczna nie jest przystosowana do przyjmowania ogromnych mas ludzkich - problemy zaczynają się na braku miejsc w ośrodkach, a kończą na ograniczonych funduszach na np. mieszkalnictwo komunalne czy politykę społeczną. Dlatego Europa domaga się uszczelnienia granic - ma to niewiele wspólnego z jakąś orientacją polityczną, a sporo z tym, że system zwyczajnie takiego naporu nie może wytrzymać bez wpadnięcia w głęboki kryzys. Nasze działanie musi więc pozostać działaniem wbrew prawu i wbrew podstawom status quo, bo kieruje nami humanitaryzm i przeświadczenie, że pewnych procesów nie da się i nie powinno się zatrzymywać. To samo np. z ochroną przyrody: chcemy ograniczania dyspozycji własnością, nie chcemy np. upraw na biebrzańskich bagnach (dzierżawionych obecnie od rolników), ale nie chcemy też, by samorząd gminny mógł sobie autorytarnie podjąć decyzję o zmniejszeniu parku narodowego czy likwidacji rezerwatów. Ba, nie chcemy żeby mogło to zrobić nawet państwo: a kto powstrzyma państwo?

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Z reguly Soulseek jest moim największym przyjacielem, muzykę i tak odkrywam grzebiąc w dyskografiach, tagach na RateYourMusic albo czytając o niej tu i ówdzie, tudzież pytając znajomych co tam ostatnio wynorali. A potem to ściągam. Zwłaszcza w szukaniu rzeczy starych i niszowych slsk jest niezastąpiony.

Jak mam trochę piniondza to kupuję na bandcampie. Mimo oczywistych wad tego serwisu nie ma lepszej możliwości wspierania twórców.

Mam też spiracony Spotify z xManagera i takiegoż Tidala, bo czasem w drodze po prostu nie mam jak znaleźć danej rzeczy, albo jestem leniwa i biorę sobie co chcę. Ale nigdy nie zapłacilłabym za subskrypcję firmie która wspiera militaryzm (przeznaczając hajs na wykorzystanie AI w technologiach wojskowych), albo firmie która oszukuje twórców i okrada ich z należnego zarobku.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Większość sprzedaży na świecie należy obecnie do jednego koncernu piwnego z USA - AnnheiserBush Inbev (firma powstała z fuzji dwóch megakorp). To firma kontrolująca ponad ponad połowę rynku, mająca marki typu Bud, niemieckie Leffe, niektóre czeskie też (jest tego masa). Drugim takim podmiotem do 2016 był SABMiller, do którego należała masa znanych nam marek. Ale po tym, jak SABMiller też został wykupiony przez AB InBev, sprzedano jego europejskie marki właśnie Asahi.

Do Asahi należy cała Kompania Piwowarska (Tyskie, Lech, Pilsner Urquell itp), a także Grolsch, Peroni i takie tam. Więc tutaj mamy powiedzmy że rozdrobnienie. Ale ono wynikało tylko z tego, że SABMiller musiał się pozbyć tych marek, żeby zachować odpowiednią RENTOWNOŚĆ potrzebną dla fuzji z gigantem.

Drugim największym światowym koncernem jest teraz Heineken Group, do którego należy w Polsce cala Grupa Żywiec. Heineken kupił sporo starych europejskich browarów “z tradycjami” (chorwacka Karlovačka Pivovara, Royal Brewery z Manchesteru, Browar Ateński czy Browar Zamkowy w Cieszynie) którym pozwalała kiedyś warzyć pod swoimi markami i etykietami, często nawet z użyciem klasycznych receptur, albo przynajmniej w nawiązaniu do nich. Kiedyś, bo na przykładzie browaru w Cieszynie widać, że to był klasyczny heritage washing, jeśli można wymyślić takie określenie. Grupa Żywiec importuje również na krajowy rynek piwa czeskie i niemieckie. Jakiś czas temu kupili też browar w Namysłowie i Braniewie (też znane regionalne marki piwa niepasteryzowanego, obecnie praktycznie wycofane i zastąpione eurolagerem).

Większość segmentu taniego lagera w Polsce obsługuje (poza KP) Carlsberg Group Polska, spółka-córka duńskiego Carlsberga. Do nich należą Bosman, Harnaś, Kasztelan, Okocim, Piast, Karmi, Sommersby i nie tylko. Do duńskiego Carslberga należy też np. browar w Żatecu w Czechach i piwo Żateckie. Mają mocno rozwinięty segment piw smakowych, od nich pochodzi np. słynne Garage (warzone w browarze Baltika w Petersburgu od 2014 - no comment xD).

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

A butelki bezzwrotne ma na pewno Staropramen, tylko jest niedobry. xD Można też natknąć się na budwar z Budziejowic, sprzedawany obecnie jako Budweiser Budvar w marketach, on też zawsze był bezzwrotny. Bezzwrotna jest też Holba i niektóre Litovele, ale zabij bo nie pamiętam które.

Na pewno Bernard, Zlatý Bažant, Primator (wszystkie rodzaje), Kozel itp. mają butelki zwrotne.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Widziałam Litovele w litrowych butelkach, ale ostatnio dawno nie. :(

Co do Holby: to już nieaktualne, sorry. Kiedyś była bezzwrotna, teraz faktycznie już nikt.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Kurde Krypol jest szybki! Muszą chyba biedaki tam zapieprzać NA STENDBAJU cały dzień.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Oczywiście że już jakiś przychodniarz minusuje.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

Z reguły powypadkowe przekazuje się (zależnie od ich stanu) do utylizacji, albo do badań/taksydermii itp.

obywatelle,
@obywatelle@szmer.info avatar

China Miéville? Wydaje go u nas np. Zysk i S-Ka. Najpopularniejsza jest chyba “Ambasadoria”, podobnie ceni się u nas “Miasto i Miasto”. Wydano w Polsce też całą tzw trylogię New Crobuzon, czyli trzy powieści dziejące się w tym samym settingu, ale niezwiązane fabułą (“Dworzec Perdido”, “Blizna”, “Żelazna Rada”).

Od razu mówię tylko, że Miéville jest mocno osadzony w nurcie new weird i jego powieści zawierają masę dziwaczności (nie-antropomorficzni bohaterowie, osobliwe prawa fizyki, równoległe rzeczywistości istniejące tuż obok siebie, języki czy neologizmy nietrzymające się typowych dla fantastyki kanonów itp), więc jeśli kogoś to odrzuca, może nie być łatwo przekonany.

Książka Miéville’a October: The Story of the Russian Revolution, próba niby-dokumentalnego przedstawienia wydarzeń rewolucji październikowej, nie była jednak przetłumaczona na polski, tak jak jego eseje dotyczące marksizmu.

  • Wszystkie
  • Subskrybowane
  • Moderowane
  • Ulubione
  • Spoleczenstwo
  • sport
  • nauka
  • muzyka
  • rowery
  • giereczkowo
  • FromSilesiaToPolesia
  • esport
  • lieratura
  • Blogi
  • Pozytywnie
  • krakow
  • slask
  • fediversum
  • niusy
  • Cyfryzacja
  • tech
  • kino
  • LGBTQIAP
  • opowiadania
  • Psychologia
  • motoryzacja
  • turystyka
  • MiddleEast
  • zebynieucieklo
  • test1
  • Archiwum
  • NomadOffgrid
  • Wszystkie magazyny