Chyba tylko na Wpunkt. I czasem w Krytyce Politycznej, ale po pierwsze jest tam masa liberałów a po drugie to nie wychodzi jako dziennik, ani nawet na papierze. Wpunkt jest przynajmniej aktualizowanym portalem newsowym.
KP i Donalda znam, ale wydaje mi się, że to są dość niszowe portale. Szukam takich ogólnopolskich w tym sensie, że czytanych nie tylko przez młodych i światłych w Internecie.
Rozumiem. Padło tu kilka propozycji, jednak zastanawiam się, czy takie stereotypowe Grażyny i Janusze mają w ogóle szansę zobaczyć te treści. Telewizji nie znam żadnej, która by lewicową perspektywę pokazywała. Z radia to może TOK FM, ale np. moi rodzice radia w ogóle nie sluchają, a nawet jeśli to tam, gdzie są tokfm nie odbiera.
Na telefonie często domyślnie zainstalowane jest jakieś Google News i ono pokazuje tylko i wyłącznie neoliberalny główny nurt w postaci Wyborczej, Onetu, WP itp.
Stąd moje pytanie.
Janusze i Grażyny praktycznie nie mają na to szans. Ale gdyby Lewica dbała o to, by robić wokół siebie populistyczny hałas, który dobrze “się klika” to nawet media musiałyby jej dać trochę czasu antenowego. Nawet w charakterze kuriozum, ale czasem lepszy taki rozgłos niż żaden. Wiadomo przecież nie od dzisiaj że nigdy żaden duży koncern medialny nie będzie działał na rzecz jakiejkolwiek lewicy.
Przekazałem pytanie do koleżanki pracującej w temacie, odpowiedź sprowadza się do “ale czego miałaby dotyczyć ta klauza jak już wszystko jest nielegalne”. Oraz stwierdzenia, że część lekarzy zawsze robiła problemy ze na bazie swojej moralności i że jest to znacznie większy problem poza dużymi miastami, ale przy obecnym braku lekarzy nie ma wyboru bo lepszy zły niż żaden.
Nie jest tak, że wszystko jest nielegalne, zwł. że przypadek nie dotyczy stricte ciąży. Problemem jest efekt mrożący. Oraz - czym innym jest po prostu brak działań dla dobra pacjentki, wynikający z czegokolwiek, lęku przed wyhylaniem się itp, a czym innym wprost przypucowywanie się kościołowi i obecnej władzy. Pytam właśnie o listę np. tych wspomnianych pseudolekarzy, którzy robili problemy z powodu moralności, zanim to było modne i zanim pis zaczął rękami lekarzy mordować kobiety. Jeśli mam wybór między, powiedzmy, trzema szpitalami, w których na operacje czeka się mniej więcej tyle samo, to wole wybrać taki, o którym wiadomo, że jest (albo jeszcze niedawno był) trochę mniej zjebany niż inny.
Jasne, przekazuję tylko, że nastrojem nawet wśród tych bardziej progresywnych lekarek (chirurżka ginekologii) jest raczej rezygnacja i cytuje “zasługujemy na rząd, do którego dopuściliśmy. Był czas żeby z tym walczyć a my wszyscy chodziliśmy w tym czasie na pokojowe manifestacje”. Z jej perspektywy “klauzule sumienia” nic nie zmieniają a lekarzy i tak brakuje do tego stopnia, że taki wybór to kwestia interesująca marginalną ilość osób. Jak rozumiem z jej perspektywy też sposób, żeby przeładować pozostałą kadrę lekarską, bo oni serio ledwo wyrabiają.
Wciąż nie rozumiem, co to znaczy, że klauzule nic nie zmieniają. Czuję ogromną różnicę, gdy leżę rozkraczona pod migającą świetlówką na metalowym krześle ginekologicznym wyprodukowanym mniej więcej w 74r. w gabinecie ginekologicznym ze ścianą do połowy pomalowaną pistacjową lamperią i lekarz antyczoisowy chujek mówi mi, trzymając w mojej cipce lodowaty wziernik, że jakbym rodziła to bym teraz nie miała problemów, niż jak w tych samych okolicznościach lekarz mnie zwyczajnie informuje o możliwościach leczenia. Ofc nie jest tak, że ten pierwszy na stopro pierdoli(ł) o klauzuli sumienia, a ten drugi nie, ale jest raczej pewne, że nie było odwrotnie. Nie jest też tak, że sprawa dotyczy marginalnej liczby osób. Oczywiście jest ogromna dysproporcja w dostępie do służby zdrowia między miastem a wsią, między poszczególnymi częściami Polski/województwami, jest to również uklasowione, zależne od (nie)posiadania hajsu, (nie)posiadania papierów, (nie)znajomości języka, (nie)identyfikacji z płcią nadaną przy urodzeniu, sprawnością. Wciąż grupa osób z macicami, które akurat mogą wybrać szpital, bo mają przywilej np. mieszkania w dużym mieście albo np. nie sprawują opieki nad osobami zależnymi, co pozwala im wziąć dłuższe wolne i jechać do szpitala poza miejscem zamieszkania, jest ogromna. Walka o lepszy dostęp do lepszej służby zdrowia dla wszystkich osób z macicami nie oznacza rezygnacji z możliwości wyboru. Znajdę lekarza/rkę dla koleżanki migrantki i pójdę z nią na wizytę, jej sytuacja się nie poprawi jeśli w ramach szczytnej rezygnacji z własnego przywileju pójdę w stresie i lęku do chirurga chuja. PS Przesyłam podziękowania dla koleżanki chirurżki za jej ciężką pracę.
Jeśli mówisz o elektro-śmieciach marek krzak z francuskiego hipermarketu to nie są warte nawet tak niskich cen — lepiej kupić używane urządzenie z lepszymi parametrami w tym samym budżecie.
Natomiast jeżeli pytasz o urządzenia bardziej uznawanych marek, to powiem, że to zależy:
Jeśli jesteś poweruserem, który i tak sobie zainstaluje własny system (LineageOS itp) i interesuje go jedynie specyfikacja, jakość wykonania i cena — to takie urządzenia są bezbłędnym wyborem.
Natomiast jeśli jesteś userem, który chce telefon wyciągnąć z kartonika i go używać, to ja bym nie decydował się na takie urządzenie: wersje Androida używane przez producentów tego typu są niestabilne, pełne reklam i bloatwaru, rzadko aktualizowane i robią problemy ze wszystkim dla użytkownika z rynku europejskiego.
Zakładam, że poprzez VPN rozumiesz usługi w stylu NordVPN, AzireVPN, Mullvad itp. [1]
VPN da Ci większą prędkość. Tor ze względu na swoją specyfikę (3 skoki dla każdego pakietu, mniej lub bardziej amatorskie urządzenia udostępniające skoki) zawsze będzie wolniejszy. Dlatego pobieranie ISO Linuksa z torrentów na VPNie pójdzie szybko, a na Torze nie dość, że będzie się wlokło, to ogólnie jest niezalecane bo będzie bardzo obciążało sieć.
VPN nie jest anonimowy by design. Nic nie powstrzymuje dostawców VPNa przed logowaniem kto, co i kiedy wysyłał/odbierał w internecie - chociaż niektórzy chwalą się, że takich informacji nie przetrzymują, i niektórym pewnie można wierzyć. Tor został tak zaprojektowany, aby takie ryzyko jak najbardziej zmniejszyć, i chociaż 100% pewności nie daje[2], to jest w tym departamencie lepiej.
Sprzęt, na którym działa Tor finansują albo amatorzy (z przyczyn ideologicznych), albo rządy. VPNy w większości są finansowane przez firmy chcące na tym zarobić (generalnie nic w tym złego), więc jeśli widzisz “darmowego VPNa” to omijaj szerokim łukiem, bo firma najwyraźniej znalazła inny sposób na zarobienie pieniędzy niż bezpośrednio od Ciebie.
Oprócz wyjścia na świat Tor udostępnia również usługi wewnątrz sieci Tor. Wiele stron internetowych (BBC, Facebook jeśli dobrze pamiętam) pozwala na korzystanie z nich bez wychodzenia z Tora “na świat”.
Podsumowując, moim zdaniem:
Do pobierania obrazów instalacyjnych Linuksa z torrentów: wykupić dostęp do VPN,
Do korzystania z publicznego internetu wifi w miejscu, któremu nie ufamy: VPN albo Tor,
Do korzystania z usług, za które mogą grozić konsekwencje prawne: Tor.
Przypisy dolne z dodatkowymi wyjaśnieniami tutaj___ [1]: VPN w ogólności to technologia pozwalająca na “wpinanie” się do sieci lokalnej zdalnie. Często jest wykorzystywana w firmach w ten sposób, że na komputerze służbowym w domu wpinasz się do firmowego VPNa i masz dostęp do usług, które nie są wystawione na zewnątrz. W takim wypadku ruch z Twojego komputera idzie do jakiegoś serwera w firmie, i stamtąd ma już dostęp do owych usług - cały ruch od Ciebie do serwera jest zaszyfrowany. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby obok tego serwera nic szczególnego nie działało i oferował on tylko wyjście do internetu - i tak właśnie działają usługi reklamujące się jako VPN. [2]: Śledzę temat bardzo okazjonalnie, ale główne zagrożenia w torze to: - Chcący analizować ruch musi mieć bardzo dużo serwerów pracujących w sieci (co jest kosztowne, trudne i w zasięgu może takich krajów jak Chiny czy USA), lub - Wykorzystać lukę w przeglądarce i w ten sposób wydobyć informacje (Tor Browser bardzo dużo pracy włożył w uszczelnienie przeglądarki, dlatego też poleca się korzystanie z Tora z wyłączonym JSem na stronach itp).
Technicznie ważną różnicą między Torem a takimi VPNami jest to, że w Torze aby gdziekolwiek się dostać Twój pakiet wykonuje kilka skoków przez różne serwery, gdzie jest dodatkowo szyfrowany (dokładnie to trzy; stąd wzięła się nazwa - The Onion Router - bo ma warstwy, tak, jak cebula ma warstwy). Jako, że te serwery są wybierane mniej lub bardziej losowo, to nie ma za bardzo możliwości, żeby ktoś zaczął za korzystanie ze swojego serwera pobierać opłaty.
Największym kosztem przy prowadzeniu takiej działalności są, jak podejrzewam, kwestie prawne. Dlatego też tzw. exit node Tora (czyli serwery które pozwalają na dostęp do zwykłego internetu z poziomu Tora, przez co jakakolwiek aktywność w internecie jest “podpisywana” ich adresem IP) są prowadzone tylko przez osoby o nerwach z czystej, najtwardszej stali, a większość firm hostingowych nie pozwala na ich działalność na ich sprzęcie. Natomiast w przypadku firm prowadzących VPN… no cóż, łatwo sobie często odpowiedzieć, jakiego rodzaju firmy opierają swoją działalność na ignorowaniu kwestii prawnych 😉
W sumie to to jest bardzo ciekawe, jak sprawa wygląda pod kątem kwestii prawnych i co faktycznie można zarzucić podmiotowi, który postawił exit node’a.
Ja jestem laikiem, ale nie są to dwie różne metody anonimizacji ruchu? Chyba nordvpn ma nawet serwery vpn+tor. Vpn tuneluje ruch przez serwer dostawcy usługi, więc jakość i bezpieczeństwo połączenia zależy głównie od niego. Możesz mieć nastawienie typu “płacę i wymagam”. Tor tuneluje ruch wielokrotnie przez sieć węzłów, które są w większości maszynami amatorskimi, z przepustowością o różnej jakości. Ze wzgląd na swój społecznościowy charakter nikomu nie możesz się poskarżyć na jakość połączenia.
Poza ukrywaniem ip, vpn może oczywiście służyć do współdzielenia danych w wirtualnej sieci lokalnej. Tor natomiast oferuje usługi ukryte z pseudodomenami .onion.
Podsumowując: jak za darmo to bierz Tora - darmowe serwery vpn i tak są przeciążone i wolne jak Tor, przy czym nie darzył bym ich zaufaniem. Jak masz fundusze i musisz zachować anonimowość, to warto sobie wykupić vpn.
Sprawdź też, z czym te usługi działają, a z czym nie. Ja kiedyś czytałem, że p2p nie jest dostosowany do pracy z Torem (coś, że tor działa na protokole tcp, a bittorrent na udp).
Mam za sobą być może zbliżone doświadczenie: pisałam magisterkę już bliżej czterdziestki, nie lubię i mam trudność z pisaniem, no i… było ciężko.
Co mi pomogło:
-mind mapy
-nie wiem, może to oczywiste, ale apka do bibliografii (korzystałam z JabRef) i ogólnie porządek w papierach
-to może być bardzo specyficzne dla mnie, ale: jak miałam trudność, żeby ruszyć z kolejnym fragmentem, to pisanie na papierze i dopiero potem wklepywanie do kompa (plus: mniej rozpraszaczy ;))
-bez lania wody, przyzwoitą polszczyzną, z konsekwentnym formatowaniem tekstu. Każda osoba w komisji wyraziła na swój sposób coś pomiędzy ulgą a stwierdzeniem, że dobrze im się moją pracę czytało. To po części specyfika uczelni, poprzeczka tam dosyć nisko, ale szanowanie osoby czytającej to zawsze plus :)
-wizyta u psychiatry po antydepresanty oraz papier, żeby odsunąć termin złożenia pracy. Obie te rzeczy bardzo mi pomogły
-just in case, bo mi to mocno podniosło stres na ostatnim etapie: pisałam na oprogramowaniu linuksowym, a pracę trzeba było złożyć w formacie wordowskim. W rezultacie masa rzeczy mi się rozjechała, musiałam na szybko naprawiać, było stresująco, a mogło nie być.
Za to na impostora nie mam żadnego pomysłu. Anywho, współczuję. Trzymaj się!
wpadłem na to, ale niestety nie przejdzie; promotor już mi dał do zrozumienia, że pracę zweryfikuje merytorycznie co do słowa (dotychczasowe podrozdziały już tak sprawdzał), a recenzenta trafiłem takiego, który podobno nawet źródła weryfikuje
Oczywiście zależy to od wydziału i konkretnych ludzi, ale pewnie trochę straszą. Z tego co słyszałem od znajomych recenzenci nawet doktoraty często co najwyżej przeglądają.
Napisz najlepiej jak możesz w tym czasie i tyle - spora część wątpliwości to ‘impostor syndrome’, a już napisany tekst może być ci łatwiej poprawiać niż od razu napisać dzieło idealne.
Stwórz sobie szkielet, konspekt, zasadniczą tezę i do niej brnij. Albo rozciągłą analizę tego co było w tych książkach ;). Może też warto pogadać z jakimiś doktorantami z tego samego kierunku - na pewno coś doradza.
Dlaczego libertarianizm ma złą opinię? Na moją opinię wpływają dwa powody: politycy i publicyści libertariańscy często zawiązywali sojusze z skrajną prawicą i popierali zbrodniarzy typu Pinochet, czy Putin. Po drugie wielu fanów libertarianizmu ma bardzo mało wiedzy o tym jak funkcjonuje realna gospodarka. To wynika być może z faktu, że nauczanie historii skupia się głównie na wojnach a pomija historię gospodarczą. Ja sam pod koniec liceum miałem poglądy bliskie libertarianizmowi, a wyzbyłem się tego na studiach socjologicznych. I chyba sporo osób studiujących ten kierunek tak ma.
A możesz polecić literaturę która może podważyć czyjeś libertariańskie poglądy? Na przykład o wspomnianej historii gospodarczej. Chętnie konfrontuję swoje poglądy
“Geopolityka Głodu” Ziegler, “Urojenia ekonomii” Rist, "Źli samarytanie. Mit wolnego handlu i tajna historia kapitalizmu”.“23 rzeczy, których nie mówią ci o kapitalizmie” Ha-Joon Chang “13 Pięter” Springer,
Tak, był w jakimś paradokumencie, z dekadę temu, chyba na TVNie, nie pamiętam, czy “Dlaczego ja?”, ale może tak – skłoting pokazany z patologicznej strony.
zapytajszmer
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.