Wow, to prawie taki sam procent poparcia jak dla aborcji do 12-tego tygodnia i jednopłciowych związków partnerskich (62%). Ciekawe którą z tych trzech rzeczy koalicja wprowadzi jako pierwszą…
Nie wiem czy zawsze tak było, ale jesteśmy świadkami kompletnej apatii społeczeństw w momencie kiedy, w teorii, dostały w swoje ręce najwięcej narzędzi wpływu w historii. Chyba nikt nie wierzy, że ten wpływ już ma.
Uważam, że to prawda, skoro – z sercem po lewej stronie – o tej kampanii, teoretycznie toczącej się od roku czasu, usłyszałem dopiero dziś via Szmer, gdy zostało 5 dni. A gdzie w komitecie organizacyjnym: Thomas Piketty. Fakt faktem, że gdyby taka inicjatywa miała miejsce lokalnie tylko w Bolandzie, to zapewne bym się nie podpisał.
To w głównej mierze wina (tfu) Żabek. Czemu? W żadnym innym sklepie jakiejkolwiek sieciówki nie widziałem aż takiej ekspozycji jednorazówek, jak właśnie w tych pieprzonych Żabkach. Dla mnie już satysfakcjonującym rozwiązaniem byłoby ustawowe zamknięcie wszystkich wyrobów tytoniowych za roletą, z cennikiem wyłącznie na prośbę i bez żadnego eksponowania konkretnego wyrobu tytoniowego. Problem nie zniknie całkowicie, to fakt. Ale jego skala zdecydowanie się zmniejszy.
Akurat libki rok rządzą więc skończyli z udawaniem prosocjalności i akurat libkowa gazeta robi miarodajne badanie, które pokazuje, że polacy wbrew wcześniejszemu przekonaniu nie chcą 800+. No kurwa co za zbieg okoliczności. Jakoś rok temu w kampani nie grali tym, że polacy i tak tego nie chcą tylko było ‘co raz dane nie będzie odebrane’, a w styczniu się chwalili, że to oni wprowadzają waloryzację z 500 na 800. Chciałbym móc porządny audyt tego badania zrobic :(
Nie musisz robić audytu. Wystarczy spojrzeć samą konstrukcję badania. I to już pomijając fakt, że badania z paneli internetowych są całe gówno warte, ja też na bezrobociu ciągle wypełniałam Ariadnę czy Reaktor Opinii tylko po to żeby dostać jakieś drobniaki. Próba też jest niewystarczająca, ale pomińmy to. Uznajmy, że nie było tych informacji, a badanie było normalnym, rygorystycznym sondażem zrobionym metodą CAPI czy CATI, p było prawidłowe i w ogóle.
Takie badanie wciąż można łatwo zmanipulować.
Masz tam zadane pytanie o to, czy zdaniem pana/pani świadczenie powinno być… i tutaj masz pełne pole do manipulacji opcjami.
Za każdym razem kiedy zadajesz pytanie sondażowe, które z natury rzeczy musi być pytaniem zamkniętym, musisz dobrać odpowiednie sugestie odpowiedzi. W teorii sugestie te powinny być jak najbardziej pełne, brzmieć w miarę możliwości neutralnie i pokazywać całe spektrum możliwości. W idealnym świecie te sugestie powinny pochodzić też z wiedzy np. z badań jakościowych, które powinny prawidłowo zidentyfikować rodzaje tendencji. Nie powinniśmy pytać respondentów o poglądy, o których nie wiemy nawet czy istnieją w sferze publicznej (“czy chciałby pan, żeby gumowe zielone krasnoludki też pobierały 800+?”). Wtedy czynimy nieintencjonalną sugestię do badanego, że w ogóle taka opcja istnieje i zaburzamy strukturę wyników.
Są sondaże które spektrum odpowiedzi celowo zawężają, bo chcą np. zbadać tylko jedną tendencję (np. “czy uważasz że 800+ powinno być zlikwidowane czy utrzymane”, tertium non datur) - wtedy odpowiedzi są zwykle na korzyść dominującej tendencji. I tutaj badania zawsze pokazywały, że ludzie są w przytłaczającej większości za świadczeniem. Gdyby było więcej odpowiedzi “nie wiem”, byłoby zasadne żeby spróbować rozpoznać tendencje, ale znów - najpierw powinno to się odbyć na gruncie badań jakościowych.
Za to każde poszerzanie spektrum odpowiedzi i wprowadzanie różnych odcieni szarości w zagadnieniu to zaproszenie do większego rozbicia wyników. Niby ładnie to wygląda, bo responder dostaje więcej opcji do wyboru, traktujesz go niby podmiotowo, tylko tu jest zawarty trik. Jak wspomniałam wcześniej, wsadzenie jakiejś sugestii w odpowiedzi może powodować chęć zakreślenia tej opcji, nawet jeśli sugestia jest absurdalna. Bierze się to z faktu pewnego autorytetu badań: skoro badacz uznał za stosowne umieszczenie jakiejś opcji w ankiecie, to kim jest badany żeby potwierdzać jej prawdziwość? A skoro taka opcja w badaniu pojawia się na stole, to może, no właśnie, kurde, coś w tym jest?
W tym przypadku trik polega na tym, że wybrana sugestia odpowiedzi faktycznie odzwierciedla istniejące tendencje. Są ludzie, którzy chcieliby ograniczenia świadczeń. Ale z bardzo różnych powodów. I te powody w ankiecie ujęte już nie są. Nie użyto też narzędzia zwanego kafeterią (“w skali od do 10, jak bardzo zgadzasz się z tym zdaniem…”), żeby zmierzyć nasilenie tendencji, tylko wpuszczono w badanie bombę w postaci testu jednokrotnego wyboru.
Większość ludzi nie ma jasno sprecyzowanych poglądów. Nawet na kwestie które ich dotyczą. Spytajcie ich czy sami powinni otrzymywać 800+, to jest jakaś szansa że odpowiedzą wam co serio teraz czują, chociaż i tu byłabym ostrożna bo kulturowe czynniki będą zawsze brać górę. Ci, którzy dziś tego świadczenia nie dostają, mogą się unosić dumą, że “nigdy by nie wzięli”, ale jak urodzi im się dziecko… Ci, którzy biorą świadczenie dzisiaj mogą wam powiedzieć że “wcale nie jest ono potrzebne”, ale i tak je biorą, no bo “głupi by nie wziął proszę pana”.
Dlatego tak wielką rolę grają badania jakościowe, bo one pozwalają zrozumieć to, co ludzie myślą o danych rzeczach na różnych etapach i jak to uzasadniają. Pokazują nam świat wartości. Wiemy z wielu z nich przecież, że część ludzi jest za tym, żeby świadczenie nie należało się bogatym. Że powinien być próg dochodowy. Czy mamy taką opcję w ankiecie? Nie. Czy wiemy ile osób dziś tak myśli? Nie.
Przykro to pewnie słyszeć klasycznym socjologom, ale ja na chwilę obecną badania ilościowe kompletnie bym zdelegalizowała, a już na pewno ich sondażową odmianę. Praktycznie od zawsze były one narzędziem inżynierii społecznej i probierzem tendencji dla władzy - utrwalając chwiejne i zmienne nastroje społeczne w spiżu za pomocą raportów z słupkami i wykresami, politycy łatwo wymigali się od kształtowania odpowiedzialnej i dalekosiężnej strategii na rzecz reaktywności wobec zmieniających się co tydzień zapatrywań.
Na godzinę? Nie umiem tego policzyć, kilka groszy pewnie. Chyba ze dwa miesiące zbierałam na próg wypłaty 50 zł na Reaktorze, a na Ariadnie są tylko nagrody rzeczowe. Po prostu i tak nie miałam nic lepszego do roboty. Plus wiele ankiet zaczynałam wypełniać i w połowie system twierdził że nie mieszczę się w grupie docelowej i mi “dziękował”.
Wiem, wiem, życie różne scenariusze układa, nie wtrącam się. Jednakże nie daje mi spokoju refleksja w jakim gownie żyjemy, że ktoś z tak dogłębnym spojrzeniem musi klikać ankiety za drobniaki, a jak zarzuce podobne pytanie znajomym siedzącym w korpo z 15k miesiecznie to usłyszę tylko, że to nawet nie bylo pytanie bo pytajnika na końcu nie było.
Ten news był wrzucony bardziej jako „nawet przeklęty IMF zauważa, że jesteśmy rajem podatkowym dla bogatych do tego stopnia, że muszą przypomnieć elitom, żeby nie zajechały swojej trzody”.
I finalnie jest tak, że pracownicy firm, w których praca 24h na dobę przez 365 dni w roku (jak np. PKP) rzadziej pracują w niedzielę, niż np. kasjerzy w Żabce i w innych firmach, które w niedzielę mogłyby być zamknięte.
Jeżeli jakakolwiek reforma tego systemu jest warta naszego czasu, to to jest ona. Podatek na majątek dałby dużo, bo jeżeli firmę można zarejestrować na jakiejś tam wyspie, z nieruchomością w krajach UE nigdzie nie uciekniesz.
Cel słuszny i szlachetny, tylko, że Polska lewica to prawie margines polityki. Większość Polaków nawet nie rozpoznaje za bardzo polityków lewicy, pomijająć ogólny sentyment “lewica bad”.
Widzę że jeżeli chodzi o lewicę jako pogląd to mamy dużo osób lewicowych, ale nie głosują na partię lewica dlatego że ludzie się boją, głosują strategicznie (xd) albo lewica ma swoje wady
To że kułacy będą popierać faszystów to nic nowego. Tak było w Republice Weimerskiej, gdzie NSDAP miało największe poparcie wśród właścicieli średniej wielkości gospodarstw. Właściciele największych gospodarstw, czyli arystokraci popierali monarchizm.
ekg
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.