Borze muj, ależ syndrom Sztokholmski. Zamiast błagać Google o zmiany algorytmu, może media powinny ogarnąć, że monopole są nie halo i zacząć promować inne rozwiązania? 🙄
Jasne, ale z drugiej strony kurczę, naprawdę, media miały niemałą rolę w wypromowaniu Big Techów. I w ogóle tego nie rozpoznają, w ogóle tego nie dostrzegają. Że już o uderzeniu się w piersi nie wspomnę.
A teraz płaczą, albo — co gorsza — cisną idiotyczne pomysły jak “link tax”, które tylko sytuację pogorszą.
@rysiek nie wiem, czy pogorszą (wiedziałam jakiś czas temu, ale zdążyło mi z głowy wyparować - chyba kończyło się tym, że social media się wykręcały), natomiast BigTechy istnieją, ludzie z nich korzystają i warto minimalizować szkody, różnymi metodami
Pogorszą. Można to ugryźć na wiele sposobów, ale jeden przykładowy na szybko: jakby link tax wszedł, Big Techy zaczęłyby mediom płacić kupę hajsu. Co oznacza, że im lepiej sobie Big Techy radzą, im więcej osób z ich usług korzysta, tym więcej hajsu odpalają mediom. Innymi słowy, media zaczynają mieć świetny powód, by Big Techów nie kontrolować za mocno, nie pisać o nich za źle. Szkoda by było, jakby ten strumień kasy wysechł, c’nie?..
Nie, żeby media ogólnie pisały o Big Techach jakoś bardzo krytycznie do tej pory. Ale jakby jeszcze doszło takie finansowe powiązanie… no nie spodziewałbym się poważnego podejścia do rozliczania tych korporacji.
Dużo, dużo lepszym pomysłem byłoby po prostu opodatkowanie Big Techów, a jednocześnie więcej publicznych pieniędzy na media. Niby pomysł podobny, ale nie ma tego bezpośredniego związku finansowego. Plus, nie demoluje podstawowych założeń tego, jak działa Internet (płacenie za przywilej zalinkowania do publicznej strony, naprawdę?).
Generalnie jest różnica między świadomą minimalizacją szkód, a kompletną rezygnacją z długoterminowo lepszych alternatyw. “Dziś zjem o jedną eklerkę mniej niż zwykle” to nie to samo co “może jednak zacznę jeść więcej sałatek”. Media siebie i nas uzależniły od Big Techów, i najwyższy czas, by zostały za to wywołane do tablicy.
@rysiek a to nie było odwrotnie - że big techy po prostu nie płaciły i finalnie Meta jakieś ochłapy zapłaciła? W Kanadzie przynajmniej, nie pamiętam, jak w Australii. Będę musiała to kiedyś odgrzebać...
W obu krajach media cisnęły, by weszło prawo, że za linkowanie trzeba płacić. W jakimś sensie weszło, i była batalia. Niezależenie od tego, czy weszło czy nie, i jak Big Techy zareagowały (zareagowały blokując wrzucanie niusów z miedów w tych krajach, co jest jeszcze innym poziomem bezczelności), sam pomysł jest po prostu do kitu.
Moim zdaniem to ukazuje tragicznie niski poziom polskiego dziennikarstwa. Czasem w gazetach widzę wydrukowane tweety o artykuł o nich, często w radio słyszę odniesienia do tweetow itd.
Cieszę się, że jeszcze więcej moich danych trafi do prywatnego operatora który je przeanalizuje i zapewni mi tym samym opieke i bezpieczeństwo. Przecież do tej pory było to tak przerażające.
Zabawny jest fakt, że zachód tak chętnie walczy z nagością (w której de facto nie ma nic złego), ale z ogromną skalą populizmi i szurstwa wiele nie robi, to samo z bardzo brutalnymi grami i filmami. Czy oglądanie brutalnych filmów to coś złego? Nie sądzę, ale tak samo to że czasem zobaczymy trochę nagości, to też nikomu nie zaszkodzi.
Widziałem tam wzmiankę o ataku rakietowym Korei Północnej na Południową, który nie miał miejsca poza majaczeniami jakiegoś automatu do tłumaczeń albo generatora treści. Tamten tekst podpisał redaktor specjalista od obronności. Śmieszne, że źródła do artykułu o rzeżusze wywołały większą reakcję…
Koksan to umowna nazwa północnokoreańskiego 40-tonowego samobieżnego systemu artyleryjskiego, który po raz pierwszy pojawił się na paradzie w mieście Koksan w 1989 roku. Broń wykorzystywano do przeprowadzania głębokich uderzeń artyleryjskich na stolicę Korei Południowej przez linię demarkacyjną, warunkową “granicę” między dwiema republikami.
Coś mi się wydaje, że Marek Sławiński, “Szef działu Polityka FAKT” zapewne używając automatycznego tłumaczenia bez korekty właśnie “stworzył” nie mającą miejsca wymianę ognia między Północą i Południem? Jeszcze nie widzę jej na wikipediowej liście incydentów granicznych, ale dzięki takim materiałom, może ktoś będzie miał “źródło”, żeby dodać tam nową brednię.
Czemu Protonmail? Oni jako jedyna usługa z wymienionych pozwalają korzystać ze swojego produktu przez tora, w połączeniu z zaszyfrowaną zawartością skrzynki emaila to chyba najbezpieczniejsza opcja na ile mi wiadomo?
No i do tego chyba jakaś tam osoba która jest bardzo ważna bardzo chętnie rozmawiała o tym jak lubi trumpa, nie pamiętam kim była ta osoba ale coś było takiego
@slavistapl
W czasach kiedy co drugi ma gazylion kart rabatowych i przy każdej podał numer telefonu? Nie przekonuje mnie ten argument serio. Szczególnie, że ten numer służy tylko do rejestracji nie jest później używany w komunikacji.
Jest to sieć niejednorodna, więc np. może się okazać że po drugiej stronie masz kogoś, kto nie wspiera szyfrowania albo owszem wspiera, ale w innej wersji niż Twoje urządzenie. To samo może dotyczyć różnych innych funkcji.
Inny problem wiąże się z tym, że niektóre serwery pozwalają na zakładanie kont wprost z klienta XMPP (czyli bardzo łatwo i czasem bez żadnej weryfikacji). To z kolei sprawia, że trollom jest czasem o wiele łatwiej.
To takie pierwsze dwie, które przyszły mi do głowy.
To nie jest do końca prawdą. Przy rejestracji na Signalu jest on wciąż wymagany. Na analogicznej zasadzie działa Telegram – rejestrujesz się przez numer telefonu, ale możesz go ukryć i zamiast tego wyszukać kogoś na tym komunikatorze przez pseudonim. Jedyne, co najwyżej robisz, to ukrywasz jedną z danych dostępowych z widoku publicznego.
Tak, nie dość, że nadal trzeba podawać numer telefonu przy zakładaniu Signala, to jeszcze korzystanie z niego na komputerze wymaga posiadania aplikacji w telefonie. Niby nic takiego, ale od dłuższego czasu nie mam smartfona, a na Signalu wyświetliło mi się powiadomienie wedle którego, parafrazując, “jeśli nie zaktualizuje aplikacji na telefonie z przypisanym do konta numerem, konto zostanie usunięte” :))
Kto by się spodziewał? No ale przecież “nie jest źle” bo są gorsi 😆. Byli super fajni - zachęcili użytkowników, teraz można powoli zacząć to monetyzować - imho tylko otwarte SM są w stanie takiego mechanizmu uniknąć
Tym bardziej, że już jakiś czas temu sporą część akcji wykupili jacyś cryptobros. “Zgównienie” tej platformy jest gwarantowane, jak każdej innej komercyjnej.
Niekoniecznie, bo wiele głównych instancji fedi też ma limity znaków na przykład.
Aczkolwiek niektóre.otwarte SM np. tildes.net to zaprzeczenie pyskowek.
Jak Panoptykonowi zawsze kibicuję to jednak trochę za dużo w tym tekście AI a za mało podstaw i uniezależnienia od amerykańskich korporacji. Zawsze krok do przodu, może jest metoda w używaniu modnego tematu jako wytrycha, ale jednak brakuje mi tego.
Na Linuksie mogę polecić Gnome Web (AKA Epiphany). Naprawdę warto dać szansę ostatnim wersjom. To trochę Safari w płaszczu, bo używa WebKita, więc nie ma problemów z kompatybilnością. Jest wbudowane blokowanie reklam i śledzenia, ale niestety nie obsługuje jeszcze wtyczek (w planach jest obsługa tych firefoksowych).
W przypadku treści naruszających prawa własności intelektualnej, postępowanie może być wszczęte na wniosek policji, ale też innych służb – Straży Granicznej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Krajowej Administracji Skarbowej, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Żandarmerii Wojskowej, a nawet Państwowej Inspekcji Sanitarnej i Inspekcji Handlowej.
Coo? :D
Kodeks cywilny i nara.
Jak ktoś narusza moją nietykalność osobistą, to nie działa automat.
Oczywiście że nie udało mi się namówić nikogo. Mimo licznych prób. I prawdopodobnie się już nie uda. Niektórzy próbowali i się wycofali, niektórym nie chciało się nawet próbować. Inicjalnie był czasem nawet entuzjazm, ale malał z każdą chwilą, aż ludzie w końcu odpadali i zostawiali te konta samym sobie.
Lista powodów z cytatami poniżej. I to wcale nie tak, że uważam wszystkie te powody za bzdurne.
“tam nikogo nie ma”
“nie wiem jak się tego używa i nie chce mi się dowiadywać / nie wiem o co z tym chodzi i nie chcę wiedzieć”
“źle działa na telefonie / nie ma appki”
“to jakiś klon telegrama???”
“nie będę zakładać kolejnego konta na kolejnym portalu, i tak jest już za dużo tych social mediów”
“nie ma tu ludzi których obserwuję na FB/insta i nie namówię ich żeby się przenieśli”
“mam to konto ale nie mam siły postować na wszystkich mediach po kolei, więc postuję na mainstreamowych, bo tam najwięcej ludzi to widzi i mam interakcje”
“byłem tam ale tam są sami ludzie gadający o tym że ten główny internet to zło, a jak są jakieś społeczności tematyczne to malutkie”
“byłam tam ale tam chyba wszyscy są informatykami i gadają o linuxie”
“na mastodonie pokazują się wszystkie posty jak leci i to męczy, bo niektórzy postują co godzinę albo co paręnaście minut i ma się przesycenie”
“na tym fediwersum nie ma odpowiednika serwisów obrazkowych, a ja głównie na takich siedzę (Pinterest/Tumblr/Instagram/coś tam innego)”
“niby spoko ale trzeba opisywać każdy obrazek tym tekstem dla niewidomych, bo inaczej ludzie na ciebie naskakują, a ja nie mam siły/nie chce mi się/nie wiem o co ta afera skoro istnieją AI do tego” (ale ta osoba i tak ma konto i go używa, tylko siedzi na anglojęzycznych przestrzeniach)
Niektóre z tych komentarzy pochodzą od tych samych osób. Jak chodzi o mnie to ja podzielam głównie pogląd o bazie użytkowników: trudno znaleźć ludzi postujących aktywnie, którzy nie byliby geekami albo miłośnikami kolei (xD). A jednak na social media wchodzi się nie po to żeby poznawać jeden typ ludzi, a żeby mieć okazję zetknąć się z różnorodnymi perspektywami. Ja dopiero na Facebooku odkryłam różne światy, o których istnieniu nie miałam w życiu pojęcia (jak posty: Aliny Czyżewskiej o mobbingu w instytucjach kultury, Anny Krawczak o systemie pieczy zastępczej, Piotra z profilu “Ukraina: Wojna”, i tak dalej i tak dalej). I fakt, tych ludzi nie namówi się na przesiadkę na inne media, a nawet gdyby, to ich followersi nie pójdą za nimi. W dobie nadprodukcji treści, jeśli znika twój ulubiony influenser, znajdujesz sobie nowego influensera. Musi być efekt skali, a żeby był efekt skali, musi być efekt skali. To błędne koło.
I tak tu siedzę i co jakiś czas namawiam ludzi, ale zauważam, że coraz więcej z nich zaczyna po prostu odchodzić od social mediów - a kiedy słyszą o tym, że mieliby sobie zakładać następne, to uderza ich nagle świadomość, że jest tego przecież i tak już za dużo.
Co do 11 punktu to istnieje Pixelfed, ale tak ogólnie to masz rację.
Aby ktokolwiek przeniósł się na jakiś portal społecznościowy to sam musi mieć tego intencję, bo tak jak będziemy kogoś przekonywać “na siłę”, to z perspektywy tej osoby jest wyłącznie przeskakiwaniem z jednego portalu na drugi w nieskończoność.
Myślę, że warto zwracać (sobie) uwagę, żeby nie promować „przejścia”, a „założenie konta i odwiedzanie go od czasu do czasu”. Dobrym sposobem jest też przypominanie, że pozostawione powiadomienia na e-mail pozwalają się zawołać. No bo faktycznie trzeba być dużo bardziej zdeterminowanym, żeby tamte miejsca porzucić. I jeśli ktoś taki jest to nie wymaga namawiania… sam już przyszedł, albo zaraz przyjdzie, zwykli ludzie jak mają koniecznie wybrać tu czy tam, to w sumie nie dziwię się jeśli wolą tam…
Moje konto na Twitterze zostało zawieszone za nic. Nic nawet nie lajkowałem. Założyłem konto tylko po to, by przejrzeć czyjeś konto na Twitterze i po paru miesiącach mi je zawiesili.
wolnyinternet
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.