Kurczę, dawno nie dodawałam żadnej playlisty! To tak na piątek: ostatnio postanowiłam sobie zrobić taką podręczną listę piosenek, które są STUPID HEAVY – czyli tak ciężkie i edgy, że aż chce mi się z tego śmiać. Ale żeby nie było, nadal je lubię, niektóre nawet bardzo 🥰 Nie mówcie mi, że wy nie macie czasem nastroju na stupid heavy stuff, bo i tak wam nie uwierzę.
Na razie wciąż jest w fazie tworzenia, ale znajdzie się tu sporo metalcore'u, modern metalu, djentu, a także aggrotech, którego słuchałam jako edgy 23-latka. I parę takich rzeczy, które nie wiem, jak zaklasyfikować.
A jeśli nie "źle", to przynajmniej "bardzo dziwnie". Oto niusy z ostatnich paru tygodni:
🎸 Wiadomość sprzed dwóch dni: Pitchfork znika z internetów w obecnej formie. Od tej pory ma podlegać pod magazyn dla mężczyzn GQ. Nie wiadomo, czy obecna strona Pitchforka zostanie zarchiwizowana czy w ogóle zniknie, natomiast nowe teksty mają się ukazywać już w ramach GQ. Oczywiście zapowiedziano też zwolnienia w ekipie Widełek, no bo jak można by cokolwiek zmieniać bez zwolnień, to niedorzeczne /s
🎸 Spotify wprowadza zmiany w polityce wypłacania hajsu za streamy. Konkretniej chodzi o próg odcięcia: pieniądze dostaną tylko te muzyczne podmioty, które w ciągu 12 miesięcy zyskają minimum tysiąc słuchaczy. Wbrew temu, co myślicie, takich zespołów jest stosunkowo mało. Debiutanci i indie projekty mogą zapomnieć o czymkolwiek poza, (gorzkie) hehe, wpisem do portfolio/"rozpoznawalnością".
🎸Na otarcie łez: związkowi zawodowemu Bandcampa udało się wywalczyć godne warunki dla zwolnionych pracowników. Co za świat, że nawet odpraw nie wypłaca bez miesięcy protestów i negocjacji...
Nie wiem, czy mam jakiś komentarz do tego wszystkiego. Poza stwierdzeniem oczywistości: wygląda na to, że obecna forma rynku muzycznego ulega coraz większej enshittification. Szkoda ludzi, oczywiście. Tych zwolnionych i tych, którzy coraz mniej wierzą w to, że tworzenie sztuki ma sens. No i cóż, moim zdaniem muzyka desperacko potrzebuje własnej wersji solarpunkowego optymizmu (NIE POPTYMIZMU). Inaczej wszyscy będziemy skazani na AI-generated pop rap z głośników, a ja nie chcę.
@dancingindystopia@muzykametalowa@postpunk
Odnosząc się do Spotify i innych wyzyskowych serwisów streamingowych może trzeba będzie przenieść się na Audiusa w poszukiwaniu muzyki niezależnej? Jest to alternatywa dla Spotify tak jak Mastodon jest alternatywą dla Twitter'a. Mam w planach go przetestować, ale still jeśli chce się coś zarobić na muzyce w dzisiejszych czasach jako niezależny twórca najlepiej mieć ciekawy merch np. taki jak na załączonym obrazku.
W tym roku bez większych niespodzianek, ale ogólna tendencja wskazuje na radykalizację upodobań 🤡 Death Grips ma stałe miejsce w moim (puste miejsce po sercu), Behemoth był już wcześniej katowany, Godslut mnie podbił niedawno, a Prolaps i BBBBBB to digital hardcorowe odkrycia tego roku, którymi nie zdążyłem się jeszcze nasycić.
No ogólnie nie był to zbyt spokojny muzycznie rok. 🙃
@bartoszpopadiak I cyk, leci Death Grips do sprawdzenia. Godslut słyszałem wcześniej i przyznaję, że akurat mnie nie porwał, ale zły nie był. @muzykametalowa
@SceNtriC@muzykametalowa polecam na początek płytę "exmilitary", która jest na jutubku. niech cię nie zrazi określenie ich muzyki jako jakiś tam "eksperymtentalny hip hop". ;D trochę w tym prawdy jest, ale tylko trochę, ja to nazywam bardziej digital hardcorem
Nie lubię takiej muzyki, jaką prezentuje grupa Falling In Reverse, ale nie będę ukrywał, że fragment "Watch the world burn", w którym z rapowania przechodzą do punkowego wokalu jest świetny i chodzi mi po głowie od paru dni. W ogóle technicznie to jest wszechstronny majstersztyk.
@SceNtriC@muzykametalowa A słyszałeś Popular Monster? Oni w kółko wałkują to co sprawiło, że Popular Monster ich wybił. Ja mocno zawiodłem się na ich nowych utworach.
@alldragonsaredead Słyszałem, ale mówię - nie jestem fanem takiego grania, więc w ogóle nie zwracałem potem uwagi na Falling in Reverse. Chyba z nudów włączyłem właśnie "Watch this world burn" i wydaje mi się, że tam ta zmienność styli muzycznych została wyniesiona do ekstremum. Ale fanem nie zostanę, także się nie zawiodę :D @muzykametalowa
O hehe Mike Portnoy wraca do #DreamTheater - mnie ten news jakoś mało cokolwiek (sprzedałem byłem całą półkę ich płyt parę lat temu), ale wiem, że w Polsce ceni się progmetale, więc może kogoś. #muzyka#progmetal@muzykametalowa
@thorcik Pewnie zależy od twórcy. Wiadomo, że szybciej klikniesz w krótszy utwór, co przekłada się na zarobek. Massemord podszedł do tego zapewne na zasadzie "a człon, nie chce nam się dzielić". @muzykametalowa
Ponieważ odzyskałem dostęp do słuchawek, mogłem znowu przesłuchać trochę zaległej muzyki. Ostatnio miałem dość kiepski "półów" - mało mi się podobało, dużo przewijałem. Jednak coś tam w ucho wpadło.
Tsjuder - Helvegr. Najnowszym album norweskiej formacji blackmetalowej. Niby klasyka - szmatan, odwrócone krzyże, corpse paint, ale na to specjalnie nie patrzę. Za to zwracam uwagę na diabelne tempo i coś, co chyba mogę nazwać "bezkompromisowością". Fajne granko, takie do niedzielnego rosołu, aby szybciej wchodził.
Meth Leppard - boję się nawet określić gatunek, ale ta australijska formacja orbituje wokół grindcore'u. Powiem tak - wywijasów artystycznych tutaj nie ma, to po prostu grzańsko i nikt nie udaje, że wokalista artykułuje słowa. I jako takie zrelaksowanie po ciężkim wysiłku umysłowym ten zespół się dobrze.
URNE - byłem bardzo zdziwiony, ponieważ nie przepadam za stonerem i sludgem, a w tych gatunkach porusza się ten brytyjski zespół. Tym niemniej, mamy tutaj faktycznie trochę metalcore'u, jest dobry growl, a muzyka płynie, przez co słuchało sie tego zaskakująco przyjemnie.
Guts - ulala, ale tutaj Finowie prezentują głęboki growl, mniam. To dość standardowy, choć wolniejszy death metal, odpowiednio nisko nastrojony. Nic nadzwyczajnego, ale przyjemnie się przy tym trawi rosołek, który się wcześniej zjadło przy dźwiękach Tsjudera.
Nargaroth - bardziej klasycznych dźwięków blackmetalowych chyba nie mogłem się spodziewać, ale mam wrażenie, że tutaj jest trochę igrania sobie z gatunkiem i samoświadomość tego, czym jest black metal. Poza tym, ciekawy zabieg z płytą "Jahreszeiten" i utworem "Sommer". Przecież to, co tam się dzieje z perkusją w środku, jest niepojęte.
Creative Waste - ponownie nie podejmę się określenia gatunku (grindcore?), ale ciekawostką jest tutaj to, że to Saudyjczycy. A wiadomo, jak ten kraj oraz islam reagują na metal. Dobre grzańsko, wpadające w ucho.
Hyl - Where Emptiness is All. I to jest świetna polsko-włoska płyta z gatunku melodyjnego black metalu. Jeśli lubicie Mgłę i podobne klimaty, to tutaj się odnajdziecie. Polecam.
Sznur - Ludzina. Hehe, o tym wałbrzychskim zespole można by było dużo napisać, ale na pewno nie to, że są łagodni. To tzw. urban black metal i bardzo specyficznych, wręcz szokujących tekstach. Spodziewajcie się dużo o płynach wylewających się z człowieka oraz o zjadaniu wszy. Chyba ta płyta bardziej mi się podoba niż "Dom Człowieka".
Winter Eternal - Land of Darkness. Panowie z Grecji dwa lata temu uraczyli nas tą płytą i to bardzo przyjemny black metal, choć wokal jest specyficzny. On trochę jest na granicy czystego dźwięku, a właście growlu. Jako cała płyta - przyjemne słuchowisko.
Jeszcze jako bonus chciałbym wspomnieć o niedawno wydanej płycie "Disharmonium - Nahab" francuskiego zespołu Blut As Nord. To zupełnie muzyka nie dla mnie, ale jest tak atmosferyczna, nurtująca, intrygująca i tajemnicza, że muszę o niej wspomnieć. Chyba najlepiej to opisać jako mieszanie się snu z jawą, bo tutaj wszystko płynnie przechodzi. Jeśli komuś podobał się islandzki Sól An Varma, to tutaj znajdzie coś podobnego, choć jeszcze bardziej "niejasnego".
Ciekawostka - istnieje sobie taki zespół Slytherin, który faktycznie porusza tematykę z uniwersum Harry'ego Pottera. Co prawda, niewiele słychać (to atmosferyczny black metal), ale nazwy utworów dużo mówią.
@thorcik Właśnie nigdy mnie Summoning nie kręcił, zresztą słuchając tego Slytherinu też mam ochotę go przewinąć. Nie jest to "moja" muzyka. Z atmosferycznego black metalu w sumie lubię tylko (ale za to bardzo) zespół Aara, aczkolwiek to trochę inna bajka i inne tempo. @muzykametalowa
25.05 Niedziela, 20:00 Składka 30zł. Przestrzeń bezpieczna i wolna od alkoholu i środków odurzających.
Nordic Cactus (indie post-punk / Malmö): Nowa fala i post-punk z Malmö. Kaktusy wypracowały surowe, lecz silnie melodyjne brzmienie rockowej alternatywy garażowej. Jeśli musisz umieścić ich w jakiejś szufladce, oto propozycja: miszmasz nowojorskiego punk jazzu, indie rocka lat 90., country punka doprawiony subtelną, lecz jakże słodką odrobiną shoegaze’u.
Blood Abscission - nie przeczytacie za wiele o tym zespole na Metal Archives, nie wiadomo skąd są i kto za tym stoi, a płyty oraz utwory są oznaczane kolejnymi cyframi rzymskimi. Oczywiście, pewnie dałoby się dowiedzieć tego głębiej kopiąc w sieci, ale może taki jest plan artysty. Sama muzyka też jest nieoczywista - to atmosferyczna ściana dźwięku, długie kompozycje, ale też niepokojące przyspieszenia, które pasują do jakiegoś żywiołowego horroru, w którym właśnie następuje dramatyczna scena śmierci. Wokal lekko wycofany, zamglony, kompletnie niezrozumiały. Ciekawie się tego słucha ciągiem, w tle, a i jako pierwszoplanowa rozrywka może być dobre, bo to nie jest takie jednostajne.
Hostia, album "Razorblade Psalm" - ostry, błyskawiczny wpierdziel. To 16 utworów w 23 minuty i 15 sekund od polskiej formacji w klimacie death metalu połączonego nieco z punkiem i thrashem. A zresztą, Hostia jest dosyć znana, także pewnie wiecie, czego się spodziewać. Krótko mówiąc, nie ma tutaj czasu na refleksję nad tekstem.
Wivre, album "Wivre I" - płyta bardzo spokojna i mimo że to nadal black metal, choć pomieszany z folkiem, a nawet nieco ambientem. Nawet, jeśli są tutaj przyspieszenia, to ta muzyka płynie, pędzona niespieszną melodią wygrywana przez inne instrumenty, czasem także flet. Nie jest to coś, co Was poderwie, ale myślę, że będzie dobrym umilaczem czasu. To trochę taka muzyka, jaką by zagrał podenerwowany po bitwie wojownik przy kominku w tawernie, gdy chce mimo jeszcze niewygasłego szału bitewnego chce uspokoić towarzystwo.
Brzask, album "Der Wanderer im Riesengebirge" - nie znałem wcześniej tego polskiego zespołu, z niemiecką nazwą płyty i angielsko-polskimi utworami (np. "Ravens of Łomnica"). To black/death (ale jednak bardziej to pierwsze) z wokalem trochę podobnym do pana z Garoty, ale jest tutaj więcej instrumentów i melodii. Nie powiedziałbym, że jest to bardzo szybkie, ale jest dość "niespokojne", trochę folklorystyczne, natchnione i z wyraźnie zasygnalizowaną gitarą grającą właśnie tę wspomnianą melodię. Dość przestrzenne pod kątem klimatu. No i bardzo ciekawa okładka.
Wyróżnienia:
Sam Fender - taki Bruce Springsteen bez momentów pierdzielnięcia. Przyjemne, choć bez szału. Nie jestem specjalistą od żadnej muzyki, ale szczególnie nie od takiej.
Em Beihold - poszukiwań innych dźwięków ciąg dalszych. Bardzo liryczny, spokojny pop, który ma w sobie coś urzekającego.
Dosłuchałem listę rzeczy, które miałem przesłuchać i mogę co nieco polecieć na 5 minut przed Wielkanocą.
Nekrodeus - szalone, dziwne, niepokojące granie, które na Metal Archives jest oznaczone jako death metal (i to słychać), ale konstrukcyjnie sporo tutaj też black metalu. Trochę wrzasków, trochę blastów, czasem ociera się to wręcz o jakiś hardcore. Nie powiem, abym został fanem, ale na pewno będę śledził dalsze poczynania Austriaków.
Tomarum - ciekawy blackmetalowy zespół, którego brzmienie wręcz krzyczy "to jest progresywny BM". I mimo że niespecjalnie przepadam za progresją, to tutaj działa to nieźle, bo o ile są momenty nudne, "przegadane", to w większości jest to odpowiednio gęste, ale nie za gęste granie, z blastami, odpowiednim klimatem troszeczkę przywołującym myśli o epickim, przestrzennym BM w postaci Winterfylleth, tylko w dużo mroczniejszej scenerii. Ciekawe, choć ostrzegam, że utwory są długie. Do tego czasem są psute poprzez zwykły śpiew, który tutaj "nie siedzi".
Antikvlt - niby standardowe, ale przyjemne. Rozkrzyczany wokalista, solidne, nie zawsze szybkie riffy w utworach, niezła produkcja. Warto sprawdzić, jeśli szukacie "po prostu" black metalu do posłuchania, bez jakichś uniesień.
Black Pestilence - black metal, ale głównie treściowo, gdyż muzycznie jest to pomieszane z punkiem, a na ucho powiedziałbym nawet, że należy to traktować bardziej jako death metal. Przyjemne granie z krótkimi numerami ze sporą ilością riffów gitarowych. Ciekawe okładki płyt z jednym wybijającym się motywem - widać, że tutaj bardziej chodzi o efekt niż jakieś przesłanie.
Sister - bardzo przyjemny (bodajże szwedzki) hard rock z ostrzejszym wokalem (ale nie growlem). Trochę mi brakuje takich zespołów, bo to porządne gitarowe, ostre granie, które nadal można określać jako rockowe, a nie metalowe.
Fluisteraars, album "Bloem" - konkretnie wskazuję ten album, ponieważ... najmniej mnie zmęczył i najbardziej przykuł moją uwagę. To postblackmetalowy zespół z długimi kompozycjami (ale właśnie na tej płycie są do wytrzymania), z BM, atmosferą i przede wszystkim hipnotyzującymi fragmentami instrumentalnymi. Ma to dobry klimat i chociaż sam zespół nie jest w moim guście, to nie mogę odmówić umiejętności opowiadania historii za pomocą nastroju muzyki. Czy jakoś tak.
Torrefy - przyjemne thrashowo-blackowe granie z dużą liczbą solówek. Czasem się uśmiechałem pod nosem, bo zespół próbował wprowadzić nastrój muzyką we wstępie, a potem tak, jakby ktoś stwierdził "chromolić to" i zaczęli grać szybko. Tak, nie jestem najzabawniejszy na imprezach. To bardziej thrash niż black, ale IMHO takie "ciemne" zakusy też są widoczne (włączając w to wysokie, blackowe gitary). Po prostu dobre grańsko.
LIK, album "Necro" - album, jak i cały zespół są spod znaku "panowie, napierdzielamy". Ten zespół zwrócił kiedyś moją uwagę nisko, mięsiście nastrojonymi gitarami, ale prawdopodobnie trafiłem po prostu na odpowiednią płytę bądź numer. Tym niemniej, LIK nadal gra nisko, nadal jest warty uwagi, bo to po prostu kawał grzańska, które jednak czasem przechodzi w "gitarowe pasaże", mające przygotować odbiorcę na kolejne napierniczanko.
Wyróżnienia:
Livssyke, EP-ka "Solace in Worms" - całkiem przyjemny BM, idący nieco w klimaty DSBM, ale te agresywniejsze, z takim skrzekiem aka "plucie". Nie wiem, jak to inaczej określić, tak mi się kojarzy.
XficurK, album "1096" - muzycznie niezbyt mi się podobało, ale ciekawa stylistyka. Mamy tutaj nawiązanie do krucjaty (z odwróconymi krzyżami) i silne wpływy islamskie w muzyce, a antyislamskie w treści. Tym niemniej, trochę się wynudziłem.
Nordic Raid - po prostu dobry zespół metalowy. Czuć tutaj pogaństwo, czuć death metal i może nie jest to coś, co mi utkwiło w głowie, ale nie zawiedli.
Szczerze mówiąc, w mijającym tygodniu bardzo mało wpadło mi w ucho. Dlatego dzisiaj będzie bardzo, bardzo skrótowo.
Cruelty's Heart - bardzo nieoczywisty black metal, złożony w swojej budowie, choć przez to nie zawsze trafiający w gusta większości. Nie nazwałbym tego progresywnym, choć... może?
Hagalaz, album "Rise Again" - ciekawy album jako całość, ale pod koniec się psuje. Taki black/folk, ale lepsze są te blackowe momenty.
Proditor Bicorni - ciekawy, głęboki blackowo-deathowy wokal, ale poza tym chyba trochę przesadzone instrumentalnie i koncepcyjnie.
Alyksir, album "Devourer" - melodyjny death metal, który może porwać i dobrze się tego słucha, ale pod koniec nie wiadomo, po co te spowolnienia.
Whiskey Ritual, album "Still Scum" - odświeżające, proste (choć czasem nie aż tak) black'n'rollowe granie. Naprawdę wpadające w ucho riffy z "przepitym" wokalem.
Bloodywood, album "Nu Delhi" - to dokładnie taki album, jakiego można się spodziewać od tego zespołu, czyli połączenie tradycyjnej hinduskiej muzyki z metalem, w tym nowoczesnym metalcorem. Do pobujania się.
This Gift is a curse, album "Heir" - to akurat jest bardzo ciekawe. Black metal ze Szwecji, ale szalony, z wrzaskami, szybką perkusją, zmianami tempa, budowaniem atmosfery po to, aby potem przyfasolić kompletnym wariactwem. Nie do końca rozumiem, gdzie ten sludge oraz hardcore, które są wymienione na Metal Archives, ale możliwe, że jest tego więcej na innych albumach (tutaj są tylko jakieś minifragmenty sludge'a). Bardzo polecam sprawdzić, bo to nieoczywista rzecz.
The Contagion - ciekawy i mocny death metal z Finlandii, który to kraj raczej nie kojarzy się z DM. Takie pod nóżkę.
Frantic Amber - ciekawy kobiecy melodic death/thrash z szybkim graniem, mocnym wokalem, ale też czasem nieoczywistymi zabiegami, jak symfoniczność w "Black Widow".
T.H.E.M. - symfoniczny black metal, lubiący dzielić swoje płyty na rozdziały i właśnie taki album "Crusade against the Tyrannical Essences of Men" wzbudził moją ciekawość. Szybko, wrzaskliwie, nie bez polotu.
BĘDĄ TAŃCE piątkowej nocy, muzycznej dzikości i politycznej solidarności! W przestrzeni wolnej od przemocy, alkoholu i używek spotkamy się, by tańcem i krzykiem dać wyraz naszemu gniewowi i nadziei. Gościć będziemy dwa projekty politycznych uchodźców z Rosji i Białorusi. A wesprze je Wrocławska producentka Tekno Tribe!
Unicorn Partisans – queerowo-anarchistyczny punk przeciwko opresji i autorytaryzmowi. Teksty w trzech językach, disco-punkowa energia i techno-crustowy ciężar.
Kowelskie Psy – ostre, elektroniczne brzmienia z DIY-podejściem i politycznym pazurem. Uchodźczy synth-punk prosto z Białorusi.
Trotyl – hipnotyczne tekno plemienne, kosmiczna podróż dźwiękowa od wrocławskiej producentki.
Brzmi super, ale przyszedłem przede wszystkim żeby napisać, że ten plakat jest niesamowity! Nie wiem kto go projektował, ale to tło zdobione z taką uwagą na detale, te fonty… Serio zachwycił mnie, a dziś rano bardzo tego potrzebowałem.