Dotarłem do końca "Ludowej historii Polski" Adama Leszczyńskiego. Cóż mogę powiedzieć, jest to książka unikalna i zdecydowanie warta polecenia, ale z ostrzeżeniem, że nie jest to łatwa lektura. Jest to historia skupiona na losie niższych warstw społecznych, które zwykle marginalizowane są w historiografii. A ich los nie jest łatwy, nadając dziełu nawartościowania emocjonalnego. Do tego dochodzą niekiedy drastyczne opisy (jeden z nich chyba na trwałe już znalazł sobie miejsce w mojej wyobraźni).
Nie będę ukrywał, że jestem poniekąd uprzedzony, ale chyba można uczciwie zauważyć, że choć przez tysiąc lat zmieniło się wiele, zwłaszcza w ostatnim stuleciu wiele uległo poprawie, to pewien elementarny układ sił pozostaje bez zmian. Niezależne od tego, czy przy władzy jest król czy szlachta, "socjaliści" czy "komuniści", "lewica" czy prawica, społeczeństwo pozostaje podzielone na "elity" (szlachtę, ziemian, duchowieństwo, inteligencję, partię…) i wyziskiwanych przez nich quasi-niewolników. Chłopów obciążano świadczeniami do tego stopnia, że żyli na skraju śmierci głodowej. Zbliżony los czekał robotników we wczesnym kapitalizmie i proletariat za PRL-u, choć sytuacja socjalna w końcu zaczęła ulegać poprawie. Dziś jest dużo lepiej, ale jednak widać wciąż poszerzającą się przepaść między ludźmi, kolejne próby wyzysku, czy — jak zauważa autor — system podatkowy, który uprzywilejowuje najbogatszych.
Jednocześnie przekonujemy się, że respektowanie praw pracownika czy ośmiogodzinny dzień pracy nie mają nawet 100 lat, a wcześniej były bezwzględnie odrzucane jako coś nie do pomyślenia. Nie daje to wiele nadziei na to, że dziś, w kolejnym okresie zwiększającej się dominacji elit, uda się wywalczyć dalszą poprawę praw pracownika.
❦ Moje pochodzenie sprawiło, że łatwo mi było sympatyzować z postaciami. Czytałam szybko, wręcz łykałam tekst, bo chciałam się dowiedzieć, co się stanie. Jednocześnie nie mogłam się pozbyć wrażenia, że czytam streszczenie. To kwestia formalna, która przeszkadzała mi coraz bardziej w miarę czytania. Dialogi w formie zwykłych akapitów, o ile w ogóle takie się pojawiały, „rzekł” po przecinku. Większość rozmów była zapisywana mową zależną, co wzmagało poczucie streszczowatości. Gdyby nie to, książka miałaby fajny, przezroczysty styl, którego by się nie zauważało, byłoby lepiej.
❦ Kolejny problem, który miałam z Małymi pająkami, to pewna doza przesady. Mam wrażenie, że autor jest jak Tobiasz, lubi sobie podramatyzować. Widziałam tam swoją przeszłość, swoje studia, ale wszystkie złe rzeczy, wszystkie stresy wydawały się pomnożone tak x 10. Tak jakby nie było prawdziwych przyjaciół, ludzi o szczerych intencjach i jakby nie można było znaleźć nawet jakichś strzępów sensu w tym wszystkim. A jednak autor trafnie oddał poczucie zagubienia, które, jak pamiętam, i mi towarzyszyło w wieku 20 lat.
❦ Przez to, że introspekcje są tak intymne, wszyscy w tej książce wydają się sobie obcy i skrajnie egoistyczni. Przez to jest smutniejsza, ale mniej wiarygodna. Nie wierzyłam w żadną miłość w tej fabule (może za wyjątkiem rodziców Oli), przez co, jeśli chodzi o problemy uczuciowe, głównie się denerwowałam na bohaterów zamiast im współczuć. Końcówka była trochę za mocno przyspieszona i zbyt nieprawdopodobna, żebym z łatwością w nią uwierzyła. I miałam wrażenie, że zakończenie historii Oli jest podporządkowane konieczności utarcia nosa Tobiaszowi, co mi się też nie podobało, bo do tej pory dziewczyna radziła sobie dobrze jako niezależna postać.
No, wylistowałam Wam problemy, ale prawda jest taka, że Małe pająki wzbudziły we mnie silne emocje, co było przyjemne, dlatego całość oceniam dobrze. Teraz mogę wyrzucić pająki z głowy (proszę).
❦ BONUS, którego nie wrzucam na Instagrama, a tu się zmieści więcej tekstu ;D jeju, trochę się jaram, że przeczytałam nowość i była fajna!
Fabuła faktycznie jest trochę o mnie. Z małej miejscowości do Krakowa na UJ. Zagubienie i wątpliwości. To było dawno, ale wydaje mi się, że przeżywałam podobne rozterki jak bohaterowie, szczególnie tuż po maturze i na początku studiów. Bardzo żywo pamiętam ostatni wieczór przed przeprowadzką do Krakowa, kiedy łaziłam po polach i zastanawiałam się, co ja, cholera, wyprawiam, jaki Kraków, jaki UJ ;D
Uznałem, że chciałbym dowiedzieć się czegoś o farmacji i kupiłem dwie książki sądząc, że jako zupełny laik coś zrozumiem. Nie trafiłem dobrze z pierwszą (i z drugą widziałem już, że też nie). Co nie znaczy, że książka jest zła.
To kompendium wiedzy dla uczniów technikum farmaceutycznego, a więc nie jest to pełnoprawny podręcznik - owszem, są tutaj podstawy, ale raczej mamy do czynienia ze skondensowaną, podsumowującą wszystko formą podania wiedzy, która przypomina mi trochę niesławne notatki do historii z liceum, z jakimi miałem do czynienia. Ale coś tam się dowiedziałem. Np., że nie powinienem być farmaceutą.
"Do rzeki dzieciństwa podróżuje się bez końca – szuka jej źródeł w historii i ujścia w pamięci. Wspomina się: lato na wsi, brodzenie po pierś w nurcie, rybie łuski na glinianej podłodze, milczącego pastucha co dzień wyprowadzającego krowy. Gdy tą rzeką jest Bug, jeżdżąc wzdłuż niej, podróżuje się zawsze na wschód. Myśli się: o granicy, o Rosji, o wojnie, o uchodźcach, o tym, że tak blisko jest Bełżec, a źródło wypływa z ziemi nasiąkniętej krwią. Kuca się przy ogniu i wyobraża sobie: karawanę zwierząt sunących przez mazowieckie piaski, ciemność popiołów, w której świecą diamenty. „Bo zaiste nie pamięć, ale rzeki powinny grzebać nasze szczątki. Powinny je wypłukiwać i nieść do oceanów. To jedyny koniec wart pomyślenia”. - opis
(Andrzej Stasiuk "Rzeka dzieciństwa" 2024)
Z samego wymieniania wartych uwagi tekstów w tym zbiorze wyszła mi notka na blogu. Oczywiście, tak jak wszystkie zbiory "best of the year" to grube tomiszcze, więc było z czego wybierać, ale procentowa zawartość dobrych opowiadań również jest bardzo wysoka.
Czasem jest tak, że wystawiam książce 8/10, ale nie czuję potrzeby czytania drugiego tomu. A czasem jest tak, że w sumie książka jest na 6/10, ale na pewno przeczytam dalszy ciąg. I to nie tylko dlatego, że już kupiłem na promocji.
Bardzo klimatyczny, nieoczywisty świat, historia opisywana w sandersonowy sposób (czyli nie wszystko jest od razu wyjaśniane) i bohaterowie, z którymi można się zżyć. Niestety, wyraźnie widać, że pierwszy tom nie kończy opowieści, a ponadto trochę brakuje mi tutaj poczucia istnienia jakiegoś "masterplanu". Tym niemniej, fani sci-fi, dystopii, nawet steampunku i innych -punków mogą sprawdzić tę pozycję. Zwłaszcza, że przecież pani Kańtoch jest znakomitą pisarką.
Chciałem przez to przebrnąć - tematyka mnie interesująca, lubię wyskoczyć w las chociaż ostatnio nie mam na to czasu za bardzo.
Matko kochana, jak ja dawno nie czytałem czegoś tak słabego...
Nie mam pojęcia dla kogo jest ta książka- zaczyna się jakąś mega filozofią, fikołkami o tym jak to w naszej naturze jest las zakorzeniony. Słownictwo takie, że czasem zastanawiałem się czy to książka o "survivalu", czy opracowanie Filozofii Platona. MEGA ciężkie, nudne, miałkie...
Dałem szanse, przebrnąłem te fragmenty - kilka stron dalej książka napisana w konwencji rozmowy o lesie z kilkuletnią(?) dziewczynką, Zieloną, nagle to stało się całkiem prostym, miłym poradnikiem dla dzieci/nastolatków - napisana przez jakiegoś starszego druha harcerstwa... Można się czegoś ciekawego dowiedzieć, można czytać z przyjemnością, wplecione anegdotki z prawdziwych wydarzeń.
W międzyczasie wrzucone cytaty z innych książek w danym temacie... Niestety większość (mam wrażenie, że zdecydowana większość) z książki "Myśl jak Sherlock Holmes", albo "Aforyzmy" Czechowa...
Po całkiem przyjemnej części faktycznie o survivau - zaczyna się znów filozofia... Wg czytnika dotarłem do 55% książki, odłożyłem na inny czas, bo na tę chwilę książka mnie zmęczyła, do tego stopnia, że nie mam ochoty na czytanie dalej...
Są dwa spore plusy - duuuużo ilustracji, zdjęć
Drugi - darmowa, można pobrać za free na stronie w linku...
P.S. jak mi się coś jeszcze nasunie, to odpowiem sam sobie w komentarzu
Książka, którą kupiłem z myślą "na pewno mi się przyda" i rzeczywiście, może się przydać. To przede wszystkim perełka dla osób mających problemy z tarczycą lub cholesterolem, bo poświęcono im tutaj dwa duże rozdziały, ale jak najbardziej omówiona została też morfologia i to w miły, łatwy i przyjemny sposób. Brakuje tylko omówienia niektórych popularnych wskaźników, które też się bada. Ogólnie, polecam.
Jestem w ponad połowię czytania i w połowie czasu "90 książek przed 30-stką".
Z tych 47 przeczytanych żałuję przeczytania dwóch.
A wczoraj po tym wymagającym i stresującym tygodniu usiadłam na trawie i czytałam. Zawsze jak siadam do spokojnego czytania po takim czymś, to mam wrażenie, że wracam do siebie, że jestem u siebie. @ksiazki
@Zenek73@ksiazki Ale ja nie czytam arcydzieł, a to moja własna lista :D Po prostu chcę w 13 miesięcy przeczytać 90 książek. A tytuły wybieram raczej na bieżąco. :)
Skończyłam w nocy czytać pierwszą biografię od lat. Pisałam chyba kiedyś, że często nie kończę biografii, bo źle się czyta o schorowanych ludziach u schyłku życia, przeraża mnie to. Ale Lucy Maud Montgomery doczytałam i było nawet gorzej niż się spodziewałam. A jednocześnie Uskrzydlona Mary Rubio jest naprawdę świetnym opracowaniem. To jedna z tych książek, które sobie kupię, bo chciałabym ją mieć na półce jednak (czytałam na Legimi).
Derek Bickerton — Adam's Tongue: How Humans Made Language, How Language Made Humans
Autor mierzy się z niezwykle trudnym pytaniem: jak to właściwie mogło się stać, że przodkiem ludzi, i to w ewolucyjnie względnie krótkim czasie, stworzyli coś zupełnie nowego — język? I jakim cudem właściwie żaden inny gatunek tego nie osiągnął, choć kolejne doświadczenia raz za razem potwierdzają, że człowiek jest w stanie nauczyć kolejne zwierzęta posługiwać się, choć w ograniczonym stopniu, językiem?
Czyta się to naprawdę dobrze, nie brak humoru i żarcików językowych. Autor porusza się po szerokim zakresie tematów — obok języka samego w sobie, porusza tematy etologii i systemów komunikacji u zwierząt, ewolucji z teorią nisz ekologicznych, antropologii. Nie pozostaje przy tym w izolacji — nie brak odniesień do innych autorów i polemiki. Spotkamy się z R. Dawkinsem (znanym z teorii samolubnego genu, jak również z "The God Delusion"), S. J. Gouldem (którego eseje już polecałem) i N. Chomskym (tu w roli językoznawcy).
"... Historia sztuki, jaką znamy, to opowieść o dziełach i prądach tworzonych przez mężczyzn. Katy Hessel, kuratorka i historyczka sztuki, postanowiła napisać ją na nowo, uwzględniając perspektywę artystek – od renesansu po współczesność. Autorka przygląda się sylwetkom twórczyń z fascynacją i powagą, na które zasługują, i umieszcza ich twórczość w kontekście dominujących w danej epoce prądów artystycznych. Ukazuje je zarówno jako uczestniczki współczesnego im życia artystycznego, jak i buntowniczki, które wykorzystywały swoją nieuprzywilejowaną pozycję do eksplorowania nowych obszarów sztuki... " (fragment opisu)
Katy Hessel " Historia sztuki bez mężczyzn " Wydawnictwo Karakter 2024
Święty Bernard powiedział kiedyś: „Gdy wszyscy śmierdzą, nie czuć nikogo”. Musimy
zatem zachować czujność – również nad poprawnością tego, co mówimy i piszemy.
Kto lepiej zadba, byśmy jako ludzie nie zeszli na psy, niż... sam pies? Bolo to
przedstawiciel rasy najszlachetniejszej, czyli mieszaniec. Urodził się w 2017 r.
Adoptowaliśmy go z moją żoną Anną ze schroniska, gdy miał niespełna trzy mie-
siące. Na pewno poprawiliśmy jego egzystencję, Bolo zaś wywrócił nasze życie do
góry nogami. Każdego dnia nas bawi i wzrusza. Stanowi niezwykłe połączenie
niebywałej spontaniczności i radości z życia z niezwykłą jak na ten gatunek ssaka
refleksyjnością. Nazywamy go CEO firmy DOBRA KOREKTA i nie ma w tym
krzty przesady, skoro od szczenięcego wieku z poziomu moich kolan nadzoruje
proces korekty, który realizuję jako redaktor językowy. Miks zabawy z powagą oraz
„doświadczenia w pracy nad tekstem” sprawiają, że Bolo jawił się jako naturalny
kandydat do pomocy Tobie, byś na dłużej zapamiętała daną regułę. Jako że obraz
jest wart więcej niż tysiąc słów, to niektóre zasady puentuje zdjęcie naszego czworonoga
ze stosownym podpisem"
Poniżej, dla zachęty, tytuły pierwszych rozdziałów ( jest 30 plus Aneks)
„Dżizus, kur**, ja pier****” – o niefilmowej wulgaryzacji języka
„Poproszę kotlecik, ziemniaczki i suróweczkę”. O zdrobnieniach
„Co to jest za Szakal, co nie umie go kilim?!” O wpływie języka angiel-
skiego na polszczyznę
Czy istnieje przedobiedzie? O błędnych konstrukcjach typu „przed
i po obiedzie”
„To było oczywistym błędem”. Dlaczego „oczywistym było” to błąd?
Sebastian Surrenda "Poradnik jezykowy prosto pisany" Wydawnictwo Silva Rerum 2023.