Blood Chalice - mroczny, bluźnierczy zespół, czasem przypominał mi Archgoata, gdy wchodził typowy "guttural". Tym niemniej w tym brudzie są dobrzy i np. album "The Blasphemous Psalms of Cannibalism" (swoją drogą, z wyzywającą okładką) jest naprawdę niezły. Produkcyjnie jest to tylko poziom wyżej nad piwnicą, ale to wystarczy, aby z jednej strony nie bolały uszy, a z drugiej był ten przyjemny posmak "prawdziwości". Wokal z typu tych "wyrzygujących".
Caro Emerald - dawno temu słyszałem jej utwory i nie mogłem sobie przypomnieć, jak nazywała się ta artystka. Teraz to w końcu zrobiłem i to nadal bawi - połączenie jazzu, popu i electro swingu jest dość energetyczne. Od czasu do czasu pewnie będzie zdarzać mi się włączyć, bo ma taki pozytywny klimat.
The Electric Swing Circus - jak wyżej wspomniałem, przesłuchanie pani Emerald natchnęło mnie do sprawdzenia innych przedstawicieli podobnych gatunków (electro swing) i z takiego powodu trafiłem między innymi na ESC. Jest to muzyka żwawa, trochę staroświecka z założenia, ale jednocześnie właśnie przez to tak urocza, zwłaszcza, że nowoczesne aspekty faktycznie podkręcają ją, a nie pogarszają. Z innych reprezentantów mogę wymienić Alice Francis, Dimie Cat, Caravan Palace czy Tape Five.
Somma - kiedyś się odbiłem, a ostatnio wróciłem i nawet mi podeszło. To taki brudny, surowy black metal skupiony na I Wojnie Światowej (stąd nazwa), ale to nie ma znaczenia dla tekstów, bo tych nie idzie zrozumieć. Zresztą w ogóle mało co tu idzie zrozumieć. Ale ma to potężny klimat i nawet klawiszowe pasaże, których nie lubię np. w Burzum, tutaj mają moc i wręcz niepokojącą atmosferę. Całości dopełniają pruskie pieśni marszowe i narodowe. Nie dla każdego, ale polecam nie rezygnować po pierwszym odsłuchu.
Dodskold, album "Odeskriket" - niezłe, ale bez porywu. To solidny black metal, który wychodzi z katakumb i rytuałów, a podążą w kierunku atmosfery.
Nordvrede - niestety, jest to NSBM, co u wielu dyskwalifikuje taki zespół. Natomiast gdy się o tym nie wie (bo niczego nie idzie zrozumieć), to jest to całkiem melodyjny i szybki staromodny black metal z odpowiednio rozłożonymi akcentami.
Paleface Swiss - nie to, że jakoś ich polecam, ale moje pierwsze wrażenie po włączeniu płyty "CURSED" to było sprawdzenie, czy to nie Slipknot. Bo to właśnie takie połączenie ekipy z Des Moines i deathcore'u.
Kryminał wciągający jak diabli - naprawdę żal było mi odkładać powieść. Nie jest to literacki ideał, a zakończenie pozostawia wiele do życzenia (stąd ocena), ale chłonąłem ten klimat i sprawę.
@avolha Nie jestem pewien, czy to czasem nie była polecajka blogerki Wielkiego Buka, która od czasu do czasu robi takie zestawienia powieści z dreszczykiem. Możliwe, że tam przeczytałem o "Kajdanach", a może to było w jakimś innym artykule u innych twórców.
@smootnyclown Mam na na czytniku "Ucichły ptaki, przyszła śmierć", "Pomruk" oraz "Osadę", więc potwierdzasz, że zdobyte tu i ówdzie rekomendacje były uzasadnione :) Patrząc na moją kolejkę, przeczytam te powieści pewnie... za 3 lata. @avolha
@smootnyclown Tylko czytam, że to bardziej thriller aniżeli kryminał - potwierdzasz to? Generalnie preferuję takie tradycyjne policyjne lub detektywistyczne historie nad opowieściami, gdzie nad "zwykłym" człowiekiem cały czas jest widmo zagrożenia. @avolha
@rbuzz W tradycyjnym sporcie też 99% zawodników jest przed 40-tką. Natomiast w e-sporcie serio wiek powyżej 30 lat już jest traktowany jako "ciekawe, ile jeszcze pociągnie". W CS-ie jeszcze jest trochę takich zawodników jak widać, ale w LoLu udowodniono, że gracze powyżej 25. roku życia zaliczają degradację umiejętności motorycznych w grze. @emill1984@esport
To moje pierwsze starcie z Arsenem Lupinem i w sumie całkiem udane. Sprawy są zawiłe, choć naiwne i naciągane, natomiast nie zawsze wiadomo, w kogo wcielił się tytułowy bohater. Warto poznać.
Hexerei, album "Ancient Evil Spirits" - ale to złe, brudne, piwniczne. Ale jednocześnie, mimo zaszumionego brzmienia, broni się to klimatem i takim "hipnotyzowaniem", które się nie nudzi. Wiem, że zespół znany, więc nie będę się rozpowiadał, ale warto zerknąć, jeśli ktoś nie boi się takiej atmosfery rytuału w grocie.
Walg, album "V" - dobry kawałek muzyki. Nic nadzwyczajnego, ale równy, nieprzesadzony black i dobrze się tego słuchało. Pisałem już kiedyś o tym zespole, że wzbudził moje zainteresowanie i tą płytą to zainteresowanie podtrzymał, a to się ceni.
Spiders - szwedzki zespół rockowy. Grający w taki sposób, że byłem święcie przekonany, że to jakaś nieznana przeze mnie kapela z lat 70.-80., tylko lepsza jakość dźwięki mi nie pasowała. Świetna rzecz, bo IMHO takiego klasycznego rocka trochę brakuje w obecnych czasach, a to naprawdę buja i ma fajne solówki. Bardzo polecam miłośnikom takich klimatów.
We Three Kings - większość mógłbym przepisać z poprzedniego punktu, z tym, że tutaj mamy bardziej energiczny rock, ostrzejszy wokal (ale to nie żaden krzyk), niżej nastrojone gitary i ogólnie żywioł. Ale to nadal coś, co większość osób słuchających na co dzień innej muzyki będzie w stanie przetrawić. Także bardzo polecam.
Soulburn - holenderski black metal, choć na Metal Archives znajdziecie mariaż różnych gatunków metalu. Potrafi się to wbić w głowę mięsistymi rytmami i mimo że nie jest za szybkie, to ma tempo odpowiednie do kiwania się podczas np. programowania. Jest to muzyka, którą określiłbym pomiędzy "normalną" a natchnioną i to powoduje, że z jednej strony jest to ciekawe muzyczne, a z drugiej przyswajalne także dla mniej "dociekliwego" ucha.
Dom Zły, album "Rytuał" - za sprawą wzmianki Northazerate odświeżyłem sobie pierwszym album tego zespołu (jeszcze z wokalistą) i czuć ten styl komponowania, który jest dla nich charakterystyczny. Trzeba się wczuć w tę płytę i nie nastawiać się na agresję. Jeśli odpowiada nam to, to mamy kawał świetnej muzyki post-blackmetalowo-crustowej. IMHO w ogóle to jeden z najlepszych zespołów na polskiej scenie metalowej.
Ov Ruin, album "Eternal Lament" - ostatnio pisałem o tym zespole, gdyż to świeżynka na scenie deathcore'owej. Teraz pojawił się cały pierwszy album i moim zdaniem warto, bo mimo że to nadal deathcore (czyli będziemy mieli patenty powielane u praktycznie każdego zespołu tego typu), to jest to bardzo dobrze zagrane i "wyryczane". Może nie tak, abym się zauroczył, ale polecam obserwować zespół.
Wyróżnienia
Nekrokraft - porządne, szybkie granie. Taki miks gatunkowy (ale w ramach ekstremalnego metalu), natomiast przez to nie jest jakiś unikalny. Całkiem chwytliwe melodie.
Skinless - satysfakcjonujące (od czasu do czasu lubię posłuchać takiego brutalnego deathu, zwłaszcza, że wokal dobry) i nic więcej.
Malphas - nie jest to najlepszy zespół pod Słońcem, ale w tle dobrze się sprawdziło. Połączenie budowania klimatu z melodiami wygrywanymi na gitarze. Czasem nudnawo, a czasem zdecydowanie nie. Taki to black metal.
Bardzo dziękuję wszystkim recenzent(k)om książek, które zamieszczają w metryczce informacje o gatunku i piszą tam "romantasy". Dzięki temu wiem, że nie muszę już dalej czytać recenzji oraz samej książki.
@mason Wiem to doskonale. I tym bardziej unikam tego typu literatury. Nie mówię, że nie czytałem żadnej i nigdy więcej nie przeczytam, bo tam też są dobre pozycje, ale powiedzmy, że w książkach (tym bardziej fantasy) nie szukam romansu iskrzącego przez 3/4 powieści z zalotami kończącymi się kilkustronicowymi opisami zbliżeń.
@KolekNiewiary@lukaso666 I faktycznie romantasy może być całkiem fajne, o ile tego "romans" jest tam w odpowiedniej ilości. Zresztą, większość young adultów też zawiera elementy romansu.
Taki "Szklany Tron" jest dla mnie OK (w dalszych częściach zaczęło być bardzo... gorąco), bo tam mimo wszystko skupili się na fantasy. Ale już np. przez tak hołubioną przez niektóre instagramerki "Krew i Popiół" nie byłem w stanie przebrnąć. Wiem, że bardzo dobrymi opiniami może się pochwalić "Fourth Wing" - może kiedyś się skuszę, bo tam są przynajmniej smoki.
@mason Rozumiem :) Szczerze mówiąc, tych podgatunków fantastyki jest teraz tyle, że nie wszystko ogarniam. W młodzieżówkach obok young adult jest new adult (to akurat jeszcze rozumiem), jest romantasy, jest dark academia i jeszcze jakieś slow burny (choć to może być podnurt romantasy). @ksiazki
@KolekNiewiary@xiegozbior Zdecydowanie się zgadzam. Zresztą, nawet regularni czytelnicy nie muszą przecież czytać poważnej literatury - sam lubię od czasu do czasu machnąć sobie jakieś YA i wiele pozycji sobie bardzo cenię, bo nie odbiegają zanadto od "normalnej" fantastyki. A jeśli jakaś młoda osoba w ten sposób może wejść do literatury, to super. Sam zacząłem regularnie czytać od momentu, gdy pochłonąłem Harry'ego Pottera.
W tym tygodniu akurat dobry muzyczny połów miałem. Więc zapraszam.
Wij, EP-ka "Bluzg" - totalne zaskoczenie. Raz, że wydawnictwo wyszło niespodziewanie, a dwa, że nie spodziewałem się tego, że Tuja Szmaragd growluje. Tak, jak nie przepadam za muzyką tego zespołu, tak "Bluzg" nawet z przyjemnością przesłuchałem.
Ancst - bardzo ciekawy zespół z Niemiec, grający coś, co na początku nazwałem black/thrashem, ale to wynika z tego, że jestem dupa, a nie znawca muzyki - według Metal Archives jest to black/crust/metalcore i drone/dark ambient. No dobra, kogoś chyba pogrzało, ale fakt, że jest to, co słyszałem, jest szybkie, mocne (szczególnie EP-ka "Dominion"), z blackową perkusją, ale faktycznie z klimatami crustu (do dzisiaj nie rozróżniam tego nurtu) oraz metalcore'u (szczególnie wokal i jego rytm). Zdecydowanie warto sprawdzić.
Throneum - ale sieka. To jeden z tych blackmetalowych zespołów, które określilibyśmy mianem natchnionego. Za jedną rekomendacją zacząłem od albumu "Deathcult Conspiracy", który mi się nie podobał, ale potem przeszedłem do innych kawałków, no i panowie z Bytomia ładnie łoją. Przy czym nie chodzi o to, że szybko, co o to, jak szaleńczo i z jakim oddaniem. Ma to swój mroczny, piwniczny klimat, który warto sprawdzić.
Arbitrator - progresywny death metal z Kanady. Potężny, przeponowy wokal, taki jak kiedyś lubiłem. Muzyka z pewną dozą akrobatyki i chęcią przekazania czegoś, utwory nie są zbyt krótkie, tempa średnio-szybkie, nie jest to bezmyślne napierdzielanie w werbel. Nie mógłbym tego bardzo długo słuchać, ale ten wokal zapewnił troszkę przyjemności moim uszom.
Misfire - porządny thrash do posłuchania w tle. Nic więcej, nic mniej niż "konkurencja".
Abor & Tynna - trochę niespodziewanie dla siebie obejrzałem część Eurowizji i "Baller" tego rodzeństwa jeszcze nie był taki zły, więc przesłuchałem więcej ich twórczości (która w większości była gorsza). To chamski electropop zmieszany z hip-hopem czy co tam eksperci powiedzą, ale muszę przyznać, że pani ma intrygujący, dość niski głos.
Pythia - bardziej chciałem zwrócić uwagę na zespół niż konkretny album. Ostatnio wydali EP-kę "Unhallowed" i to dobra okazja, aby zapoznać się z tym symfonicznym zespołem z klasycznym, wysokim, kobiecym wokalem, gdzie to właśnie ten ostatni się wybija. A, no i potrafią bardzo szybko grać.
...And Oceans, album "The Regeneration Itinerary" - bardzo lubię ten zespół i nowa płyta też jest dobra, ale jednak wolałem, gdy byli bardziej symfoniczni niż industrialni. Tym niemniej, zdecydowanie polecam zapoznać się z nową produkcją Finów.
@btd Zanotowane do przesłuchania, dzięki. Wydaje mi się, że Medico Peste znam, ale jest chyba kilka zespołów o podobnej fonetycznie nazwie, więc mnie się wszystko powoli zaczyna mylić :) @muzykametalowa@muzykametalowa