Moim zdaniem problem z Lemmy i fedi w ogóle to toporność UI, mało przyjemny UX, a do tego brak discoverabiliry tj sugestii co ludzie tacy jak ja klikają. Prywatność nie zastąpi funkcjonalności, nie dla przeciętnego użytkownika który chce skrolować internety.
Wyszukiwanie zostawiam jednak wyszukiwarkom z odrobiną bardziej zaawansowanych zapytań dla poweruserów
Przez chwilę myślałem, że to jakiś nieoficjalny dostęp do danych z aplikacji NERV (heh*), ale wygląda na to, że to jednak zupełnie oficjalne działanie agencji odpowiedzialnej za tę usługę;
Wygląda na to, że w sumie prowadzą ponad 230 kont na mastodonie, tak że można precyzyjnie dobrać preferowany typ ostrzeżeń a dodatkowo najważniejsze są podbijane przez wszystkie konta regionalne w zasięgu - sprytne rozwiązanie. Usługę uruchomili w 2017.
*Czy jakaś bardziej japoniofilna osoba może mi wytłumaczyć - czy Japończycy faktycznie nazwali agencję ostrzegającą przed katastrofami za, oraz skopiowali logo/motto agencji konstruującej roboty do obrony ziemi z popularnego anime?
@harcesz "The name and logo of "NERV" are used with the explicit permission of khara Inc., the copyright holder of the "Evangelion" series, and Groundworks Corporation, which manages the rights to the series." (https://nerv.app/en/support.html). Dodatkowo w jednym z nagrań głos podkłada aktor, który w anime wcielał się w kolegę Shinjiego :)
Kliknięty link się nie otwiera lub strona się rozjeżdża? Prawdopodobnie blokuję jakiś ważny dla działania strony JavaScript. Nic mnie to nie obchodzi, i tak mam zbyt dużo do czytania. Zyskuję więcej czasu na inne sprawy.
Jeśli ktoś korzysta ze smartfona w sposób nałogowy, powyżej trzech godzin dziennie to u takiego człowieka (szczególnie dziecka) myśli samobójcze i tendencje do samookaleczenia gwałtownie rosną
Rosną od korzystania czy może mieli na myśli po prostu korelację między dwoma zjawiskami? 🙄 Bo te dwa objawy mogą mieć takie same podłoże, jak np. problemy z rówieśnikami. To nie jest tak że jak zabierzesz dzieciakowi z problemami telefon to nagle przestanie je mieć
E tam. Ja go szanuję za dwie rzeczy. Kiedyś zareklamował Signal i wiele osób zaczęło korzystać z tego komunikatora. Później kupił Twittera i swoimi decyzjami sprawił, ze wiele osób przestało korzystać z tej platformy i przerzuciło się na szmer, mastodon itd.
Od dawna wiadomo, że elon i skrajna prawica się kochają. Elon w dupie ma wolność słowa, ma on bardzo liberalne podejście do cenzury, np ogranicza zasięgi opozycji, odbiera ludziom konta, i robi cyrk z twittera.
@tomasz Działalność obywatelska w postaci inicjatyw ad-hoc, prowadzonych bez żadnych struktur, faktycznie jest praktycznie zmonopolizowana przez platFormę na której "są wszyscy". Ale... potencjał zmiany jest i trzeba go szukać (tzn łapać 😁) tam i wtedy, kiedy jakaś obywatelska działalność z nieformalnego "pospolitego ruszenia" zamienia się w coś bardziej zorganizowanego. Niekoniecznie chodzi o osobowość prawną, bardziej o taki moment kiedy luźne gadanie na facebooku zamienia się w jakieś konkretne zadania, które trzeba zaplanować, rozdzielić między ludzi, tworzyć przy tym jakieś dokumenty a to wszystko jeszcze w podgrupach, które powinny się ze sobą komunikować ale jednocześnie mieć własne wirtualne miejsce na to co robią. I to jest ten moment, kiedy jakieś bardziej ogarnięte jednostki z grupy zaczynają rozumieć, że potrzebna im jest do pracy platforma z prawdziwego zdarzenia, którą facebook tylko udaje. I to jest również ten moment, kiedy te "ogarnięte jednostki" zaczynają szukać alternatywy. Kierując się jednak głównie zestawem dostępnych usług, popularnością i ceną. A rzadko tym czy platforma jest oparta na #foss, czy będą faktycznie kontrolować swoje dane pod kątem przenośności i prywatności. No i właśnie na tym etapie powinni "jakoś" trafić (i chociaż przetestować) te projekty, które robią co trzeba a przy tym są wolne, niekorporacyjne zdecentralizowane.
I teraz wypadałoby zrobić jakąś listę rekomendacji albo zlinkować do takowej. Ciekawe jakie wy macie doświadczenia i co moglibyście "fejsbukowiczom" polecić. Ja np, poza takimi platformami pracy grupowej "ogólnego użytku" jak #nextcloud robiłem ewaluację kilku bardziej specjalizowanych pod działalność obywatelską (czyli m.in. debaty, podejmowanie decyzji, praca w podgrupach) i z wartych uwagi to np #loomio, #decidim, #adhocracy, #citizenos. Wszystkie #foss, z opcją #selfhosting 'u aktywnie rozwijane i sprawdzone w dużych organizacjach. Niestety, żadna z wymienionych nie ma struktury federacyjnej. Poza nextcloud, w którym widzę wielki potencjał pod warunkiem, że doprowadzą do porządku kilka rzeczy m.in aplikację, która konto na nexcloud uczyni pełnoprawnym uczestnikiem fediverse.
Mobilizon jest sfederowany. Posiada grupy, które można obserwować na fedi. Aby do takiej wstąpić, trzeba mieć jednak konto na Mobilizonie (a może Friendica też zadziała?). Grupa może organizować wydarzenia (tylko dla członków lub publiczne - te drugie pojawią się jako wpis grupy), zamieszczać ogłoszenia (tylko dla członków, tylko z linkiem, publiczne - też jako wpis), dyskusje (dla członków) i zasoby - zbiór odnośników.
@truffles To jest bardzo ciekawy projekt do zbudowania sieci łączności kryzysowej na wypadek np wyłączenia internetu przez władze (w niektórych "demokracjach" to normalka: geekweek.interia.pl/technologi… ) ale dla szerszego zastosowania "na co dzień" są dwie przeszkody:
potrzebny specjalizowany hardware: wprawdzie nie jakiś strasznie drogi (100-200zł) ale wymaga zaprogramowania, jest sprzedawany jako moduły OEM, czyli raczej temat dla ludzi "technicznych"
maksymalna prędkość transmisji: teoretycznie 37 kbps na krótkim dystansie, w praktyce kilka kbps a w miarę zwiększania zasięgu schodzimy do ułamka kbps (czyli do kilkuset bitów / sek. czyli do kilkudziesięciu bajtów na sek. ). Dla porównania prędkość transmisji dla pierwszych standardów sieci komórkowych 2G w latach 90' to ok 14.4 kbps. #LoRa#mesh#networking#meshtastic
Qwant zapewnia znacznie lepszą ochronę prywatności niż DDG. Chociaż DuckDuckGo jest anonimowy, nadal wysyła zapytanie wyszukiwania do innych firm. DDG wykorzystuje również Amazon jako infrastrukturę serwerową i jest hostowana w USA, co powoduje, że Twoje dane podlegają wszelkim organom ścigania (Patriot Act).
Qwant ma własne serwery z własnym hostingiem w UE, więc Twoje dane są chronione przez RODO. Mają także mapy Qwant (www.qwant.com/maps/) i pracują nad Qwant Mail.
Tekst ewidentnie napisany przez jakiegoś zwolennika trampka.
Jako przykład manipulacji to np. "masowe głosowanie przeciwko nocie wyjaśniającej kontekst wypowiedzi Trumpa o “niebezpiecznych ludziach”. 🤣
I te zachwyty nad Meloneksem: “X wprowadził skuteczne mechanizmy przeciwdziałające stronniczym głosowaniom” , “System X wymaga różnorodności politycznej wśród głosujących”. 😱
Obawiam się, że ten komentarz powstał na bazie rzeczy wyciągniętych z kontekstu.
I te zachwyty nad Meloneksem […]
Zacznijmy od pierwszego:
Stworzenie dedykowanego kanału “twitter-community-notes” na Discordzie (to pominąłeś)
Timothy Durigan, pracownik DNC, aktywnie instruuje wolontariuszy jak głosować przeciwko niewygodnym notom (to pominąłeś)
Przykład manipulacji: masowe głosowanie przeciwko nocie wyjaśniającej kontekst wypowiedzi Trumpa o “niebezpiecznych ludziach” (to o czym wspomniałeś, próbując wyjaśnić “trumpizm” autora publikacji tylko w oparciu o to)
Systematyczne tworzenie alternatywnych narracji poprzez własne noty (to pominąłeś)
Do tego ten screenshot jednego z wolontariuszy pracujących dla kampanii Kamali Harris idzie wbrew kolejnemu wyciągniętemu z kontekstu fragmentu, gdzie “System X wymaga różnorodności politycznej wśród głosujących” (i też zapewne wyciągnąłeś z kontekstu to co zostało podkreślone, twierdząc, że to “zachwyty nad Twitterem”):
Dalej polecam spojrzeć w artykuł, tam jest o wiele więcej zrzutów ekranu z kanałów, gdzie koordynowano manipulowaniem algorytmów komercyjnych social mediów tj. Reddit.
Moja rada na przyszłość: jak chcesz prowadzić merytoryczne dyskusje, ogranicz do zera wyciąganie rzeczy z kontekstu. To jest chyba najważniejsza zasada, którą złamałeś. Tym bardziej, że sam wręcz notorycznie piszesz o tym, żeby masowo rezygnować z komercyjnych social mediów, bo te manipulują wyborami ludzi (ostatni przykład, Wayback Machine). I ten artykuł jest tego dobitnym przykładem, tylko on jest na temat wychwalanej szeroko na Fediwersum Kamali Harris, a nie Donalda Trumpa, więc zakładam, że gdyby powyższy artykuł opisywał Donalda Trumpa, to taki problem by według Ciebie zaczął nagle istnieć. Jak Kamala Harris manipuluje głosami wyborców, to już jest nagle okej? Nie, nie jest. Zarówno manipulacje Trumpa (por. afera Cambridge Analytica), Harris (por. wspomniany artykuł) czy jakiegokolwiek innego polityka ubiegającego się o jeden z najwyższych urzędów powinny być natychmiastową czerwoną kartką dla właśnie dopuszczającego się takich rzeczy polityka.
Dla mnie porównywanie skoordynowanych działań kampanii wyborczej opierających się na akcjach konkretnych osób korzystających z danej sieci społecznościowej (jak w przypadku Harris-Waltz), ze skandalem Cambridge Analitica (gdzie w ruch poszły nielegalnie zassane dane milionów osób korzystających z danej sieci społecznościwej, po czym na bazie ich analizy bardzo dokładnie wycelowane reklamy za grubą kasę), jest w najlepszym razie grubym nieporozumieniem – a w najgorszym, próbą odwrócenia kota ogonem.
Zwłaszcza w kontekście Xittera, którego właściciel jednoznacznie i bezceremonialnie wspierał jedną ze stron, w tym modyfikując zasady moderacji itp.
Może i przynajmniej według dyskutantów użyłem tutaj “złych” przykładów, ale chyba nie można odmówić tego, że wciąż manipulowanie głosami wyborców przez sztab Harris-Walz miało miejsce, nie? Oczywiście zgodzić się można, że taka Cambridge Analytica (która wspierała Trumpa w 2016 roku) operowała w o wiele większej skali na granicy prawa, jak i przekraczała jego granice, gdzie kilkadziesiąt wolontariuszy podbijających posty na takim Reddicie jest zauważalnie mniej widocznych w takiej skali.
Niemniej wciąż twierdzę, że do manipulacji głosami wyborców tutaj doszło - i na żadnym polityku, który się dopuszcza takich rzeczy, nie zamierzam zostawiać suchej nitki. Tym bardziej, że ci wolontariusze zgłaszali się do akcji organizowanej przez sztab wyborczy “Demokratów”, który chciał odsunąć Trumpa (którego sztab w 2016 również dopuszczał się manipulacji wyborcami - i tak, wiem, na większą skalę, w dodatku z naruszeniami prawa, m.in. dlatego że wykupili usługi od Cambridge Analytica) od władzy w kadencji 2025-29. I z tego względu dochodzę do konkluzji, że obie partie są warte samych siebie.
Może i przynajmniej według dyskutantów użyłem tutaj “złych” przykładów, ale chyba nie można odmówić tego, że wciąż manipulowanie głosami wyborców przez sztab Harris-Walz miało miejsce, nie?
Nie. Bo nie widzę różnicy między takim “manipulowaniem”, a np. chodzeniem od domu do domu i rozmawianiem o kandydacie/kandydatce. To też organizacja, też przez kampanię, też tysięcy ludzi, też w celu wpłynięcia na wynik wyborów. Ale absolutnie nie pasuje mi na to termin “manipulowanie głosami wyborców”.
Żeby było jasne, nie bronię Partii Demokratycznej ani kampanii Harris-Waltz. Jest mnóstwo rzeczy, za które można i trzeba ich krytykować, i które są niewybaczalne.
Ale nazywanie tej formy organizacji online “manipulowaniem głosami wyborców” jest samo w sobie grubą manipulacją. I mocno pachnie mi strategią Statku Tezeusza.
Nie. Bo nie widzę różnicy między takim “manipulowaniem”, a np. chodzeniem od domu do domu i rozmawianiem o kandydacie/kandydatce. To też organizacja, też przez kampanię, też tysięcy ludzi, też w celu wpłynięcia na wynik wyborów. Ale absolutnie nie pasuje mi na to termin “manipulowanie głosami wyborców”.
No nie zgodzę się. Jest kolosalna różnica pomiędzy door to door, w którym intencja jest z góry znana, a pozorowaniem autentycznych interakcji nadużywając anonimowości Internetu.
Jeżeli w interakcje wchodzą realni ludzie (pracujący na rzecz kandydata) a nie boty, to na czym polega to pozorowanie ? Bo w tym tekście nigdzie nie ma zarzutów typu, że sztab Harris używał np jakiś botów, albo innych mechanizmów, które wprowadzałby potencjalnego odbiorcę w błąd np co do faktów czy tożsamości osób piszących. A jednocześnie pomija się tam zupełnie milczeniem, że na tym “boisku” którym są w kampanii wyborczej social-media, jednym z sędziów był ktoś kto wprost działał w interesie jednego z kandydatów.
Żeby było jasne - wg mnie te komercyjne social-media , których właściciele nie popierali jawnie żadnej ze stron w niczym nie sa lepsze od X’a - w tym sensie, że treści, które widzą ludzie na platformie w coraz mniejszym stopniu sa wynikiem organicznych interakcji ze znajomymi/obserwowanymi a w coraz większym wynikiem algorytmów, które są strojone pod interes właściciela. Więc oczywiście takie okazje jak kampanie polityczne wręcz zachęcają do prób hackowania tych algorytmów, no ale to jest jakby wtórne wobec istoty działania tych mediów.
wolnyinternet
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.