Jakaś jest. Natomiast czy jest ona istotna z perspektywy kraju kwitnącej cebuli to już raczej nie takie łatwe do oceny. Mnie po prostu śmieszny, że amerykanie są na dobrej drodze, żeby wymienić młodzież indoktrynowaną przez “komunistycznego” tiktoka na… “czerwoną książeczkę”.
Zajebiste, że wystarczy, że chińska apka wyświetli Trumpowi wysoki numerek fanów, żeby kształtować jego decyzje polityczne. Nie żeby mogli zupełnie dowolnie wybierać co mu się tam pokaże…
Nie ma i prawdopodobnie nie będzie alternatywy wobec korpomediów społecznościowych jeżeli chce się dotrzeć do większego grona osób, zwłaszcza nieprzekonanych i mających więcej niż 35 lat. A w banieczce nikomu nie chce się siedzieć, albo na 20 różnych stronach.
jeśli chodzi o płatne subskrypcje na fb - to już praca, a w pracy kalkulujesz opłacalność.
To trochę jak tłumaczyć właścicielowi np. pizzerii, że powinien otworzyć lokal tuż pod twoim domem w głębi lasu, bo Ty jesteś jego usługami zainteresowany - no spoko, ale z ciebie jednego się nie utrzyma, więc będzie się trzymał tej pizzerii w mieście nawet, jeśli miasta nie lubi
Tzw. treści sponsorowane. Płacisz jakąś kwotę i wtedy post się pokazuje większej grupie osób, również nieobserwujących twojej strony na podstawie danych demograficznych (płeć, wiek, wykształcenie, lokalizacja), zainteresowań czy nawet jakichś informacji typu zachowania konsumenckie.
Nie bardzo rozumiem o co chodzi w twoim poście, ale jeśli chodzi o alternatywy to mamy fediwersum oraz bluesky’a, które można rozpromować szerszemu gronu w celu zmiejszenia efektu sieciowego.
Próbowali mówić o “zwiększeniu wolności słowa”, nie o tym, że oznacza to przyzwolenie na określanie kobiet przedmiotami, a osób queerowych jeszcze gorzej…
Jednocześnie wzmianka o Luigim to dość, żeby stracić konto. “Ciekawe.”
wydaje mi się że właśnie zaczęliśmy niedawno od tego odstępować za sprawą UE, w moim planie miałem wliczony w cenę “Social Pass” z darmowym dostępem do kilkunastu komunikatorów i stron, ale od ubiegłego sierpnia nie mogą już go oferować, zniknęły też opcjonalne analogiczne pakiety na muzykę, wideo i tak dalej.
Co prawda Unia Europejska robi raz dobrze, raz źle – na przykład, wprowadza RODO czy DSA/DMA i przymierza się do AI Act, z drugiej strony chce wprowadzić nam konia trojańskiego w postaci Chat Control. To wszyscy wiemy. Ale to, że Unia Europejska zakazała “social passów”, z pewnością można uznać za dobrą rzecz. Inaczej podchodzi do tego podlinkowany wcześniej Spider’s Web, który marudzi, że “oferty przestaną być atrakcyjne” i że “wszyscy na tym stracimy”.
Model zero rating jest wtedy, gdy oferowane są za darmo usługi, za które normalnie musielibyśmy płacić. I o ile zrozumiałbym to w przypadku np. wezwania pogotowia do leżącego człowieka na przystanku (w końcu, prawo nakazuje mi zareagować jeżeli coś takiego zauważę!) – tak kompletnie nie mogę pojąć tego, że operatorzy mogli również podobny model wykorzystać w przypadku korpomediów czy korpokomunikatorów, które za nic w życiu nie oferują usługi wezwania karetki, straży pożarnej czy policji na miejsce zdarzenia (choć patrząc na co niektórych, Facebook i Instagram to cały świat i niczego innego tacy ludzie nie widzą, nawet wcześniej wspomnianych ludzi na przystankach, palących się domów czy innych niebezpiecznych sytuacji).
@slavistapl No jak zwykle (...) można to podsumować krótko, że odważnych (tutaj: do zmiany swoich cyfrowych przyzwyczajeń w stronę większej prywatności) szybko ubywa kiedy się okazuje, że to kosztuje realne pieniądze. "Taniej" zapłacić swoimi danymi a potem brać udział w zbiorowym zdziwieniu "ale jak do tego doszło, że cyfrowe korporacje mają w swoich rękach tyle władzy?"
Do żadnego z zapowiadanych przez Oliwiera Jaszczyszyna paneli nie został dopuszczony do głosu
Zobaczyłem fragment streama z konferencji. Gramatyka stwierdził, że było tylu chętnych, że trzeba było wylosować pytających. Moje pytanie: losowanie było jawne, czy trzeba było im na słowo uwierzyć? 🙃
I jeszcze mój komentarz dotyczący panelu o otwartych danych. Jak można było się domyślić, większość głosów była klepaniem ministerstwa po pleckach. Mimo wszystko trzy głosy się wybiły:
Jeden merytoryczny głos. Jarosław Szczepanik zwrócił uwagę, że cała strategia w ciągu 10 lat ma pochłonąć 100 mld zł (koszt elektrowni jądrowej), a jest to tylko zbiór ogólników pozbawiony konkretów,
Witold Staniszkis (Google Cloud Polska) stwierdził, że interesuje ich aspekt wymiany wiedzy (czytaj: chętnie pomożemy ale dajcie nam dane Polaków),
Był też głos, żeby udostępnić dane medyczne (!!!) Polaków bo brakuje danych do trenowania medycznego AI. Katarzyna Starosławska zaproponowała ten przełomowy dla prywatności Polaków pomysł.
Gramatyka stwierdził, że było tylu chętnych, że trzeba było wylosować pytających. Moje pytanie: losowanie było jawne, czy trzeba było im na słowo uwierzyć?
Szczerze, wszystkich 14 pytających (jak przekazał) dałoby się zmieścić w czasie nawet 60 sekund. Może nawet trochę dłużej. A o tym “algorytmie” losowania to się dowiedziałem dopiero… podczas tego panelu.
Jak można było się domyślić, większość głosów była klepaniem ministerstwa po pleckach.
A potem będzie, że “praworządność”, “demokracja” i w ogóle że “posłuchaliśmy się społeczeństwa”. Hahaha. Zmarnowałem tam ponad 7 godzin. Ktoś się mnie zapytał, czy bym poszedł tam jeszcze raz - i szczerze? Nie, nie poszedłbym. Ale przynajmniej mam teraz jak na tacy podane, że Ministerstwo Cyfryzacji tylko udaje, że słucha się ludzi.
Co do ostatniego punktu, medycyna to jedno z miejsc gdzie „AI” sprawdza się świetnie w scenariuszach, które wymagają analizy zbyt dużej ilości nieostrych informacji jak długoterminowe trendy czy opis MRI. Dane medyczne trzeba by było udostępnić dla wspólnej korzyści, ale tylko i wyłącznie państwowemu podmiotowi do niekomercyjnych zastosowań. My oczywiście oddamy losowej firmie w zamian za późniejszą fuszkę w radzie nadzorczej.
Co do ostatniego punktu, medycyna to jedno z miejsc gdzie „AI” sprawdza się świetnie w scenariuszach, które wymagają analizy zbyt dużej ilości nieostrych informacji jak długoterminowe trendy czy opis MRI.
Pełna zgoda. Ja tylko uważam, że dane pacjentów należą wyłącznie do pacjentów i to oni powinny decydować czy chcą je udostępniać innemu podmiotowi. Pani Kasia to może co najwyżej upubliczniać swoje wyniki badań.
My oczywiście oddamy losowej firmie w zamian za późniejszą fuszkę w radzie nadzorczej.
Nie wiem czy dane pacjentów należą tylko do pacjentów w tym kontekście. Jeśli ktoś się leczy prywatnie - spoko, ale w ramach publicznej opieki mówimy o interesie zbiorowym i obowiązkach obywatela bliższym w naturze podatkom. Mówię oczywiście o czysto hipotetycznej sytuacji, bo nie sądzę że kiedykolwiek do tego dorośniemy.
Jak ktoś ma ochotę, niech bridge’uje. Masa krytyczna już tam jest, więc to nie tak, że byłaby to jakaś niesamowita promocja BS. A może nawet zachęcić ludzi do fedi – o proszę, to konto już tam jest, jakby co.
Jak wyglądają takie konsultacje? Każdy przestawiciel strony społecznej może wygłosić coś a la oświadczenie? Można zadawać pytania przedstawicielom ministerstwa i liczyć na odpowiedź?
Szkoda, bo w kwestii portfela tożsamości cyfrowej mógłbym ich zasypać pytaniami. Dwa pytania są kluczowe, więc i tak się nimi podzielę:
Czy kod i protokoły odpowiedzalne za weryfikację wieku będą w pełni otwarte?
Jeśli nie, to czy naprawdę liczą, że uwierzymy im na słowo w bajki o pełnej prywatności?
Prędzej czy później ministerstwo będzie musiało się zadeklarować w tych kwestiach. (liczne wywiady prawnika Gramatyki nawijającego makaron na uszy dziennikarzom mnie nie przekonują)
W kwestii cyberbezpieczeństwa i przejścia na otwarty soft. Można zwrócić uwagę na windowsowy “Recall”, jeśli chcą używać windowsa dalej to co zamierzają zrobić z tym spywarem?
W kwestii cyberbezpieczeństwa i ChatControl. Polska niedługo przejmuje prezydencję, więc będziemy mieli więcej do powiedzenia w tej kwestii. Można zwrócić uwagę, że Salt Typhoon pokazał, że ChatControl to igranie z ogniem. Może na któregoś decydenta taka argumentacja zadziała. Bo nie mam złudzeń, wielu politykom podsłuchy pasują o ile podsłuchującymi są ci “dobrzy”. Dopiero wizja szpiegującego Ruska albo Chińczyka może ich przekonać.
Podobają mi się te sugestie, ale obawiam się, że na wyrecytowanie tego wszystkiego może po prostu zabraknąć czasu… słyszałem podobno, że każdemu ma być dane jedynie po jakieś 60 sekund. Według mnie to śmiesznie krótki czas na wypowiedź.
Klasyka, a potem będą podkreślać na każdym kroku jakie to szerokie konsultacje przeprowadzili 😐.
Nie ilość, co jakość wypowiedzi ma znaczenie. To, że większość wypowiadających się najpewniej będzie przytakiwać ministerstwu, które idzie w buzzwordy, a nie rzeczywiste działania, nic nie zmieni. Może i jestem w tej mniejszości, która krytykuje nadmierny technooptymizm co niektórych, ale ważne, żeby taka mniejszość istniała. Tak jak mówiłem w innym wątku z innym komentującym - to wszystko, co do nas napływa, może być przydatne, ale nie możemy tego nadużywać. Inaczej będzie ambaras.
wolnyinternet
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.