Facebooka nie zmienisz. Takie treści są im na rękę, klikają się, algorytm podbija. Facebook jest pozamiatany.
Jak tu ma się cokolwiek zmienić, jak zwykły szary człowiek co wieczorem ogląda serial w telewizji, zamiast obserwować FA, czytać szmer i chodzić na demonstracje dostaje mielonego kotleta w postaci prawicowego ścieku, wyśmiewanie wege, czy najazdu na tuska (jakby był jedynym winnym politykiem xD)?
“Nie palcie socmediów, zakładajcie własne”. 😉
Każda minuta poświęcona na karmienie algorytmu fejsa jest zmarnowana. Każda minuta poświęcona na polepszanie treści dostępnych w niezależnych socmediach jest minutą dobrze wykorzystaną.
Moim zdaniem warto na facebooku publikować wciąż treści, ale ze względu na potrzebę ochrony swojego zdrowia psychicznego ja bym nie wchodził w interakcje z nikim. Po latach siedzenia tam i skasowania konta fikcyjnego już nie będę odpisywać na komentarze polityczne.
Poza tym z fejsa coraz mniej osób faktycznie korzysta
może na zachodzie i wśród młodszych pokoleń. dyskusje o hobby, zwłaszcza tych bardziej niszowych i lokalnych, ogłoszenia o pracy dla konkretnej grupy zawodowej, społeczności osiedlowe itd. nadal w Polsce istnieją głównie na FB.
Problem polega na tym, że zdefiniowanie “do celów zarobkowych” jest diabelnie trudne, nie da się tego zrobić dobrze, jednoznacznie. Taki warunek zwyczajnie nie nadaje się jako warunek udzielenia licencji, choć oczywiście mnóstwo ludzi i podmiotów próbuje go używać.
Znacznie lepsza opcją jest copyleft (jak w GPL / AGPL). Copyleft generalnie wycina wszelkie wielkie korpo na dzień dobry — Google oficjalnie zabrania swoim pracownikom nie tylko korzystania z kodu na AGPL w projektach firmy, ale wręcz posiadania narzędzi upublicznianych na licencji AGPL na ich urządzeniach!
Z drugiej strony, jakieś NGOsy, niezależni developerzy, jakiś zainteresowany dzieciak ślęczący po nocach, mogą spokojnie z tego kodu korzystać, pod warunkiem, że jeśli udostępnią swoje zmodyfikowane wersje, udostępnią je wraz z kodem i na tej samej licencji.
Również bardzo ważne: licencje takie jak GPL czy AGPL nie są licencjami wyłącznymi. To oznacza, że możesz np. swoim komercyjnym klientom udzielić licencji jakiejkolwiek innej, bez copyleftu, pozwalając im wewnętrznie rozwijać to oprogramowanie w modelu bardziej zamkniętym, a jednocześnie udostępnić kod na AGPLu publicznie. Innymi słowy Twoi klienci płacili by za to, że mogą sobie rozwijać swoją zamkniętą wersję.
Ja generalnie upubliczniam swój kod na AGPLu. Dla mnie to idealne rozwiązanie, żadna duża firma tego nie tknie — chyba, że bardzo im zależy, wtedy zagadają i zapłacą za odrębną licencję. A jednocześnie pozwalam losowym ludziom z Internetów swobodnie korzystać i rozwijać, o ile podzielą się swoimi zmianami.
Kontekst: robiłem kiedyś szkolenia z prawa autorskiego i wolnych licencji. Nie jestem prawnikiem, ale nie jestem też randomem z internetów, który przejrzał dwa artykuły na wikipedii i próbuje “zabłysnąć wiedzą”.
Super dużo wiedzy dla mnie przekazujesz. Do ostatniego - mam ochotę zaczerpnąć trochę wiedzy z pracy w środowisku open source, a w tym z licencji, i we wrocławiu zorganizować mały warsztat, więc jeśli planujesz wpaść kiedyś do wrocławia, zapraszam do współorganizacji!
Hah, dzięki. Dawno we wrocku nie byłem, może się zdarzyć, że będę (parę razy nawet we wrocku spikerowałem) — ale mieszkam w Reykjavíku, więc na łikend raczej nie skoczę. 😉
@lemmur
Zaraz zaraz... Nie ma takiej alternatywy, że albo serwisy streamingowe albo piractwo. Zapisanie offline muzyki z youtube czy tego typu serwisów, na swój własny użytek NIE jest piractwem. W każdym razie wg polskiego prawa. Tak samo jak nim nie jest słuchanie muzyki zripowanej z płyt CD.
Więc ja mogę odpowiedzieć, że słucham prawie wyłącznie tego co mam dostępne offline (w tym zawartość zgrana z wszystkich płyt jaki kupiłem w życiu) albo ze źródeł online, które taki zapis umożliwiają. Nawet jeśli robią wszystko, żeby to technicznie utrudnić.
Już za bardzo mnie zaczęło kłuć w oczy to. Zarejestrowałem się aby wejść do grup hobbystycznych i się rozwijać, a między czyimiś pracami i fotkami zabytkowego taboru latają mi ścieki piłkarsko-prawicowe.
Kiedy miałem jeszcze FB, to całkiem dobrze spisywała się wtyczka socialfixer, dzięki czemu udawało się ucywilizować ścianę. Nie wiem, jak jest teraz, ale może to jest rozwiązanie jak chce się korzystać jedynie z wycinka hobbystycznego. link do socialfixera
Rozkład rzeczywistość to już tylko kwestia czasu. Niezauważone zmiany tego typu będą sobie wsiąkać w wiedzę publiczną, deklasując wszelki wcześniejszy poziom trollingu z użyciem Wikipedii czy mętnych źródeł…
W innym wątku: eupolicy.social/@panoptykon zwraca uwagę, że po skardze Meta wycofała się z tego w stosunku do mieszkańców UE. Więc facebook będzie wykorzystywać, ale nie nasze. ;-)
Wybierasz sobie klienta - z mojej strony polecam Dino lub Gajim na kompa, Conversations lub jeden z jego forków (np. Monocles) na Androida,
Wybierasz sobie serwer. disroot.org jest spoko, możesz też poprzeglądać listę niektórych serwerów tu: list.jabber.at
Zakładasz konto i używasz ☺ Na niektórych serwerach możesz założyć konto przez klienta, na innych musisz przez przeglądarkę (w celach antyspamowych).
Lista różnych publicznych kanałów rozmów grupowych (nie wszystkie sympatyczne afaik): search.jabber.network
Ewentualnie dla leniwych / do przekabacania znajomych którym skończy się cierpliwość w połowie punktu pierwszego: quicksy.im . Od autora Conversations, logujesz się numerem telefonu, możesz znajdować innych też po numerze, nie ma wyboru serwerów itp (ale wszystko i tak jest open source). Ale pod spodem jest zwykłe XMPP i możesz rozmawiać z użytkownikami z innych serwerów.
Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale skoro instytucje publiczne mają problem z utrzymaniem dwóch głupich serwerów i nie chodzi tu o kasę bo to są gówniane pieniądze , to może powinni to zlecić jako zadanie publiczne jakim chętnym NGO’som ? Jak to pójdzie doi piachu, na zasadzie “drogie instytucje jak chcecie dalej używać kont fedi to sobie gdzieś przenieście konta” to będzie porażka na własne życzenie, chociaż chwilę wcześniej ogłoszona jako sukces.
Borze muj, ależ syndrom Sztokholmski. Zamiast błagać Google o zmiany algorytmu, może media powinny ogarnąć, że monopole są nie halo i zacząć promować inne rozwiązania? 🙄
Jasne, ale z drugiej strony kurczę, naprawdę, media miały niemałą rolę w wypromowaniu Big Techów. I w ogóle tego nie rozpoznają, w ogóle tego nie dostrzegają. Że już o uderzeniu się w piersi nie wspomnę.
A teraz płaczą, albo — co gorsza — cisną idiotyczne pomysły jak “link tax”, które tylko sytuację pogorszą.
@rysiek nie wiem, czy pogorszą (wiedziałam jakiś czas temu, ale zdążyło mi z głowy wyparować - chyba kończyło się tym, że social media się wykręcały), natomiast BigTechy istnieją, ludzie z nich korzystają i warto minimalizować szkody, różnymi metodami
Pogorszą. Można to ugryźć na wiele sposobów, ale jeden przykładowy na szybko: jakby link tax wszedł, Big Techy zaczęłyby mediom płacić kupę hajsu. Co oznacza, że im lepiej sobie Big Techy radzą, im więcej osób z ich usług korzysta, tym więcej hajsu odpalają mediom. Innymi słowy, media zaczynają mieć świetny powód, by Big Techów nie kontrolować za mocno, nie pisać o nich za źle. Szkoda by było, jakby ten strumień kasy wysechł, c’nie?..
Nie, żeby media ogólnie pisały o Big Techach jakoś bardzo krytycznie do tej pory. Ale jakby jeszcze doszło takie finansowe powiązanie… no nie spodziewałbym się poważnego podejścia do rozliczania tych korporacji.
Dużo, dużo lepszym pomysłem byłoby po prostu opodatkowanie Big Techów, a jednocześnie więcej publicznych pieniędzy na media. Niby pomysł podobny, ale nie ma tego bezpośredniego związku finansowego. Plus, nie demoluje podstawowych założeń tego, jak działa Internet (płacenie za przywilej zalinkowania do publicznej strony, naprawdę?).
Generalnie jest różnica między świadomą minimalizacją szkód, a kompletną rezygnacją z długoterminowo lepszych alternatyw. “Dziś zjem o jedną eklerkę mniej niż zwykle” to nie to samo co “może jednak zacznę jeść więcej sałatek”. Media siebie i nas uzależniły od Big Techów, i najwyższy czas, by zostały za to wywołane do tablicy.
@rysiek a to nie było odwrotnie - że big techy po prostu nie płaciły i finalnie Meta jakieś ochłapy zapłaciła? W Kanadzie przynajmniej, nie pamiętam, jak w Australii. Będę musiała to kiedyś odgrzebać...
W obu krajach media cisnęły, by weszło prawo, że za linkowanie trzeba płacić. W jakimś sensie weszło, i była batalia. Niezależenie od tego, czy weszło czy nie, i jak Big Techy zareagowały (zareagowały blokując wrzucanie niusów z miedów w tych krajach, co jest jeszcze innym poziomem bezczelności), sam pomysł jest po prostu do kitu.
Moim zdaniem to ukazuje tragicznie niski poziom polskiego dziennikarstwa. Czasem w gazetach widzę wydrukowane tweety o artykuł o nich, często w radio słyszę odniesienia do tweetow itd.
@noodlejetski@harcesz
No właśnie...
Nie wiem kto w oko.press w ogóle wpadł na ten pomysł i to w dodatku, żeby to tak agresywnymi popupami po oczach ludziom.
Bo mój jest taki, że skoro to AI czyta teksty to może Ai powinna sponsorować ich pisanie...
wolnyinternet
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.