"Nadmiar pozytywności objawia się także jako nadmiar podniet, in- formacji i impulsów. Zmienia radykalnie strukturę i ekonomię uwagi. Postrzeganie staje się sfragmentaryzowane i rozproszone. Również rosnące obciążenie pracą domaga się wprowadzenia specjalnej technologii czasu i uwagi, która z kolei wpływa na strukturę samej uwagi. Multitasking jako technologia zarządzania czasem i uwagą nie oznacza jednak postępu cywilizacyjnego. Nie jest to umiejętność, którą posiada wyłącznie człowiek żyjący w społeczeństwie informacji i pracy epoki późnej nowoczesności. Chodzi tu raczej o pewien regres. Multitasking jest bowiem szeroko rozpowszechniony u dzi- ko żyjących zwierząt. To technika uwagi, która jest niezbędna do przeżycia w dziczy.
Zwierzę, które zajęte jest jedzeniem, musi jednocześnie poświęcać uwagę innym zadaniom. Musi na przykład trzymać na dystans konkurentów do zdobyczy. Musi stale uważać, żeby podczas jedzenia samemu nie zostać zjedzonym. Jednocześnie musi strzec swego potomstwa i mieć na oku ewentualnych partnerów. W naturze zwierzę jest zmuszone do tego, by dzielić swą uwagę pomiędzy różne czynności. Z tego względu nie może sobie pozwolić na kontemplacyjną zadumę, ani przy jedzeniu, ani podczas kopulacji. Zwierzę nie może kontemplacyjnie zgłębiać tego, co przed nim, gdyż równocześnie musi obserwować teren w tle."
"Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje ",Byung-Chul Han
@kukrak@ksiazki
"Kapitalizm zawłaszcza narracje. Nie jest jednak w stanie przeobrazić społeczeństwa informacyjnego z powrotem we wspólnotę opowieści. Obwieszczany dziś powszechnie kryzys narracji ma już długą historię, śledzi ją na kartach tego eseju Byung-Chul Han, kontynuując swoją refleksję na temat społeczeństwa informacji znaną ze zbioru Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje
Za pomocą narzędzi storytellingu kapitalizm zawłaszcza sztukę opowiadania. Podporządkowuje ją konsumpcji. Storytelling to produkcja opowieści w lekkostrawnej formie. Za jego sprawą produkty otrzymują wymiar emocjonalny. Obiecują wyjątkowe przeżycia. W ten sposób kupujemy, sprzedajemy i konsumujemy narratywy i emocje. Stories sell. Storytelling to storyselling."
BYUNG-CHUL HAN Kryzys narracji i inne eseje Wyd. Krytyki Politycznej, 2024
Juan Gomez-Jurado "Czarna Wilczyca. Loba Negra"
Kontynuacja "Czerwonej Królowej", główna bohaterka wciąż jest hipergenialna, ale trochę słabsza, trochę bardziej...ludzka.
Niezłe czytadło na lato, może nawet za jakiś czas sięgnę po 3 tom ("Biały Król"? Jakoś tak).
Wtem! Zrobiłem listę polskich utworów solarpunkowych... albo takich, które wydają mi się solarpunkowe, ewentualnie takich, które z opisu zalatują solarpunkiem, ale jeszcze ich nie przeczytałem. Koniecznie zwróćcie uwagę na komentarze (bo np. często mowa o jednym opowiadaniu ze zbioru).
Nie jestem przekonany, czy ma sens takie podciąganie pod solarpunka tekstów zawierających tylko jego elementy. Idąc tego typu trapami na listę musiałbyś dodać np. Wiedźmina (Driady i poniekąd Elfy).
Myślę też, że działasz trochę wbrew idei solarpunka, który jest gatunkiem sztucznym, "manifestacyjnym" i bazującym na ideach. Trudno więc mówić o ewolucji tego gatunku czy historii powstania na podstawie tytułów, które się do tego w żaden sposób nie przyczyniły. To mi przypomina trochę zabawę w doszukiwanie się fantastyki w Biblii czy Mitach ;D
@mason@ksiazki Rozumiem zarzut. To trochę pytanie, czego chcemy od takiej listy. Czy śledzenia, jak rozwija się solarpunk jako ruch / podgatunek literacki, czy po prostu listę polecanek dla ludzi, którzy chcieliby przeczytać coś z danym motywem. W sumie próbowałem zrobić i jedno i drugie na raz, dlatego są tam rzeczy, które autorzy wprost nazywają solarpunkiem (opowiadania Pawła Ngei i Dominiki Tarczoń, powieść Adrianny Biełowiec (wprawdzie są tam tylko elementy solarpunku, ale autorka wprost je tak określa)), rzeczy nienazwane solarpunkiem, ale wynikające z podobnych idei ("Utopia XXI wieku" to dosłownie konkurs na eko-utopię, choć słowo "solarpunk" nigdy nie padło, Joanna Krystyna Radosz i być może Joanna Erbel to też około-solarpunkowe klimaty ideowe ), czy wreszcie rzeczy, które mi się skojarzyły, ale w sumie cholera wie (Przemysław Zańko). No i ten początek "Gnozy" Cetnara, który wydaje mi się inspirowany Doctorowem (a Doctorow swoją przedostatnią powieść nazwał solarpunkiem, wcześniejszego "Walkaway" chyba nie, ale to wciąż podobne klimaty ideowe) - ale nawet jeśli, to wykorzystał tę inspirację dość utylitarnie (dla zbudowania postaci i jej kontekstu, nazwijmy to, ideologicznego, który potem się zmienia).
Jestem idiotą - chciałem zacząć przygodę z "Komornikiem" i zamiast wziąć pierwszy tom oryginalnego cyklu, to wziąłem pierwszy tom spinoffa... Tym niemniej, chyba to mi wystarczy, aby ocenić, że to raczej seria nie dla mnie. A dokładniej z tematyką dla mnie, ale językiem i stylem - absolutnie nie. Biblijne postapo z masą niepotrzebnej wulgarności.
Słyszałem o tej książce już w liceum, ale dopiero po 20 latach zebrałem się w sobie, żeby ją przeczytać.
„My, dzieci z dworca Zoo” to wstrząsająca opowieść o życiu młodych narkomanów na berlińskim dworcu Zoo w latach 70.
Książka jest niezwykle sugestywna i realistyczna. Autorzy bezlitośnie ukazują świat narkotyków, prostytucji i beznadziei, w jakim żyli młodzi ludzie na dworcu Zoo.
"Reportaż, esej, książka, jakiej jeszcze nie było. Mądra, czuła, wzruszająca i informująca – historia relacji dwóch najbardziej zaprzyjaźnionych na świecie gatunków!
„Lepszy gatunek” to opowieść o szczególnej i na swój sposób wyjątkowej relacji ludzkich zwierząt z pozaludzkimi zwierzętami – relacji psio-ludzkiej. Ta książka nie jest jednak kolejną opowieścią o psach i ich problemach. To raczej próba krytycznego przyjrzenia się, głównie w oparciu o różnego rodzaju źródła, wybranym aspektom przemian psio-ludzkiej relacji. W tym sensie jest to tak samo opowieść o psach, jak i o człowieku, który psa nieustannie stwarza." (nota wydawcy)
(Marcin Wilk "Lepszy gatunek" 2024)
Z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii chciałabym podzielić się czymś, co po części jest moim osobistym sukcesem, ale też po części może w jakiś sposób rezonować z osobami, które niestety miały kontakt z wymienionymi wyżej fobiami. Mianowicie chciałabym polecić powieść 🌈Imogen, oczywiście🌈, którą miałam przyjemność tłumaczyć dla Wydawnictwa SeeYa (imprintu Czarnej Owcy).
Chyba nie muszę tłumaczyć, czemu jest to sukces osobisty ;) Tłumaczyć powieści chciałam, od kiedy tylko zaczęłam mieć jakiekolwiek ambicje zawodowe – miło jest mieć możliwość odhaczyć takie marzenie z listy! W recenzjach nikt nie narzeka za bardzo na tłumaczenie, więc mogę chyba bezpiecznie założyć, że wyszło dobrze. Niektórzy wręcz chwalą styl autorki/styl powieści, a mam takie (niezbyt może skromne) poczucie, że trochę jest w tym też mojej zasługi.
A co do tej drugiej części wstępu...
Nie będzie zbytnim spoilerem, jeśli powiem, że książka opisuje queerowe przebudzenie głównej bohaterki. Imogen musi się przy tym zmierzyć z wieloma przeszkodami – od własnej głowy, która aż za bardzo analizuje każdą interakcję i każdą napotkaną opinię, poprzez zawirowania wynikające z fabuły, aż do queerfobii. Przy czym
[OK, TO JEST SPOILER]
jest to queerfobia w dość niecodziennym wydaniu, uskutecznia ją bowiem a) osoba tęczowa, b) bliska Imogen, c) bardzo biegła we wszelkiego rodzaju „dyskursach” LGBTQ+.
[KONIEC SPOILERA]
Ale też w tle przewijają się ślady takiej – jak to źle zabrzmi – zwykłej, heteronormatywnej queerfobii, kryjącej się za hasłami w rodzaju "oliwię swoją strzelbę łzami liberałów". I wbrew pozorom, ta "zwykła" pogarda i nienawiść też ma na całą powieść wpływ – widzimy jasno, skąd się biorą zinternalizowane przez niektóre postaci mechanizmy obronne i stereotypy. Nic przecież nie dzieje się w próżni.
[1/2]
[2/2]
Pomimo dość nieprzyjemnych uczuć, jakie wywołuje poruszanie tematyki wszystkich tęczofobii, 🌈Imogen, oczywiście🌈 głównie jednak przynosi komfort. Wprawdzie już od dawna nie mieszczę się w kategorii Young Adult, ale i tak odczuwałam dużą przyjemność z przenoszenia się do świata Imogen. Wszystkie fragmenty powiązane z życiem uniwersyteckim – duża część akcji dzieje się w uczelni Blackwell – wzbudzały we mnie rozkoszne uczucie nostalgii, a przypuszczam, że dla młodszych osób mogą stanowić model do aspiracji. Dodatkowo większość postaci jest bardzo sympatyczna, a samą Imogen po prostu ma się ochotę przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze. Bo przynajmniej w powieści będzie dobrze! A to daje nadzieję, że może w prawdziwym świecie też nie każda queerowa historia musi się kończyć dramatycznie i łzawo. Czasem taka nadzieja się bardzo przydaje.
W oczywisty sposób nie mogę nazwać moich przemyśleń obiektywną recenzją. Nie wiem też, czy wypada mi was zachęcać do kupowania i czytania, skoro mam w tym osobisty interes. Trochę jednak zachęcam. Zwłaszcza jeśli co jakiś czas myślicie „o, w sumie nie wiem, czy jestem hetero, czy nie, help” albo „ej, ktoś bardzo chce mnie wepchnąć w etykietkę, z którą nie jest mi do końca komfortowo”. Ta książka powstała właśnie dla osób w takich sytuacjach. A nawet jeśli ktoś nie ma takich wątpliwości, kto wie, co 🌈Imogen, oczywiście🌈 może w nim/niej obudzić… Przynajmniej, ekhm, tak słyszałam od koleżanki.
Bardzo dziękuję wydawnictwu za okazane mi zaufanie przy powierzaniu tego zlecenia <3
PS! Imogen, oczywiście jest też dość muzyczną książką – ciągle coś tam gra w tle, a sama Imogen też ma tendencję do myślenia teledyskami i cytatami z tekstów piosenek, z czym bardzo się utożsamiam (choć niekoniecznie mamy taki sam gust, ale chodzi mi tu bardziej o sposób myślenia). Zebrałam wszystkie te krążące w tle utwory i albumy w jedną playlistę, jeśli ktoś chce mieć fajne tło do lektury albo poznać vibe książki nie czytając jej, to zapraszam 😃 https://open.spotify.com/playlist/1wKGDcENN7zWqDYl4qvfqL?si=19f25732f0a7444c
Max Fisher "W trybach chaosu. Jak media społecznościowe przeprogramowały nasze umysły i nasz świat".
Mocna książka, świetnie pokazująca jak SM nami manipulują, wciskają nas w coraz bardziej radykalne bańki - a wszystko to tylko po to, byśmy poświęcali im więcej czasu. Bo nasz czas to ich pieniądz.
Nigdy nie korzystałem z FB (bo był zły z samego założenia), najbardziej toksyczny wg mnie był Twitter (dlatego w końcu z niego uciekłem) - sporym zaskoczeniem w tej książce było to, że głównym ZŁYM okazuje się jednak Youtube.
Polecam każdemu korzystającemu z social mediów; czyli chyba każdemu w ogóle
@SceNtriC - zabawa w robienie ebooków na prywatny użytek nauczyła mnie jednego - nie sądzić książek po okładkach :D
Z jakiegoś powodu nie zawsze udaje się złożyć książkę tak, żeby na różnych czytnikach okładka układała się prawidłowo. Myślę, że to kwestia różnych proporcji ekranów i braku jakiegoś sensownego rozwiązania w standardach.
"Ptasi śpiew inspirował zresztą ludzi wszystkich epok. Próbowano go zapisywać za pomocą nut, znaków alfabetu, wymyślnych diagramów. Zadania podejmowali się naukowcy, poeci, muzycy. Słynna anegdota mówi, że początek V Symfonii podpowiedział Beethovenowi usłyszany gdzieś ortolan. Vivaldi napisał Szczygła – koncert na flet poprzeczny. Olivier Messiaen z ptasiego koncertu usłyszanego w czasie porannej warty w okopach II wojny światowej stworzył Kwartet na koniec czasu. Utwór miał premierę 15 stycznia 1941 roku w stalagu VIII A w Zgorzelcu, do którego trafił kompozytor.
Mnie niezmiennie zachwycają polifoniczne pieśni Clémenta Janequina z pierwszej połowy XVI wieku. Autor, katolicki duchowny, pod koniec życia mianowany „kompozytorem króla”, napisał kilka utworów, w których rozbrzmiewają głosy ptaków. Najbardziej znana pieśń – Le chant des oiseaux – opiewa cud przebudzenia wiosennej przyrody. Szczęście i radość wlewają się w nasze serca za sprawą głosu drozda śpiewaka, słowika, a także „zdrajczyni” kukułki. Wykonawcy naśladują w pieśni ptasie trele, kląskania, gwizdy i kwilenia: „[…] Frian, frian, frian, frian, frian, frian, frian, frian, ticun, ticun, ticun, ticun, ticun, ticun, qui la ra, qui la ra, qui la ra, huit, huit, huit, huit, huit, huit, huit, huit […]”.
fragment z ksiazki "Dwanaście srok za ogon” Stanisława Łubieńskiego, w której połączył ptasie obserwacje, literackie smaczki i historii pełne emocji.
Macie jakieś godne polecenia antykwariaty/skupy książek online lub we Wrocławiu/Opolu lub okolicach?
Chcę opchnąć z 4-5 dużych kartonów książek i trochę płyt różnego rodzaju, a nie chce mi się bawić w wystawianie tego na różnych serwisach i sprzedawanie pojedynczo.
W chwili, gdy piszę te słowa, średnia ocen powieści Muzyka dla duchów na portalu LubimyCzytać wynosi zaledwie 5,7/10 gwiazdek. Oczywiście, przy zawrotnej liczbie ocen (trzy!) niewiele to jeszcze znaczy, ale i tak może się to wydać nieco zaskakujące, gdy się porówna to choćby ze średnią Goodreads (3,49/5 gwiazdek). Poza tym powieść An Yu jest zwyczajnie tekstem o wysokiej jakości, więc poczucie adekwatności powinno tym bardziej rosnąć…
…ale mimo wszystko wcale nie jestem zaskoczona tymi niskimi ocenami.
Powtórzę i podkreślę: zupełnie nie odzwierciedlają one jakości książki. Język duetu An Yu (autorki) i Karoliny Iwaszkiewicz (przekład) przepięknie rozkwita w słowach i zabiera osoby czytelnicze w duszny świat rodem z tych mniej przyjemnych snów, z niezwykłą płynnością. Zaangażowałam się w fabułę na tyle, że przeczytałam powieść w jedno popołudnie – a to wcale nie zdarza się ostatnio często!
Tylko że... [CHAMSKI CLIFFHANGER]
Ciąg dalszy na Whosome @whosome.bsky.social@bsky.brid.gy ☺️
@dancingindystopia dzięki za recenzję - zachęciłaś! sięgnę po An Yu. ta recenzja, to miła odmiana dla zachwytów nad makulaturą.. @whosome.bsky.social@bsky.brid.gy @ksiazki @ksiazki