It was a kinda janky 3D Action Adventure from around 2000. Back then it had really beautiful and colorful graphics. I remember playing it on my first “real” PC and being amazed by how it looked.
It also stands out to me for being actually funny and comitting to being a comedy game.
I loved this game! The humour was my favourite part - very dry and very British. A fun shooter with a lot of variety. Amazing soundtrack by Jeremy Soule. I found the game very difficult, though - I doubt I ever got close to finishing it. How about you?
Your best option to avoid unnecessary data collection is to just use a FOSS server. Paper (Github) is a pretty good one imo. It’s also super lightweight and has some really good performance tweaks.
Master Of Orion. Both the original, it’s sequel and the modern remake. It’s nice to play something with different pacing from other games. And the random outcomes from AI throughout the game’s progression keeps things spicy from playthrough to playthrough.
Ravenlok is dope. It’s easy, and button-mashy, but my god the visuals and music make up for all of it. It swept me away. I think it would be especially fantastic for kids, but definitely enjoyable for adults to.
Valheim is great in single-player, to my surprise.
I like Redfall. ducks But seriously, I do. I like the big open world, the over-the-top vampire thing, the feeling of finding the best way to sneak up on the enemy and take them down. The guns feel satisfying to me. I get excited every time I find a better one. I’m curious where the story is going. Some of the set pieces and environmental storytelling moments are really cool.
I haven’t encountered many bugs at all. One time some enemies appeared out of nowhere, but honestly that just fit in with the vibe of the game anyway.
The AI is dumb, but… I’m finding I don’t care. They’re numerous and still manage to kill me sometimes. I’m ignoring it entirely the same way I ignore it in the original Deus Ex.
It’s not a Dishonored or a Prey, but it’s not trying to be, either. It’s great if you just want to explore an interesting map and do some sneaking and shooting and looting.
I’m obviously the minority in this opinion, but also, it’s on gamepass, so it doesn’t cost anything to try if you haven’t. I almost didn’t because of the reviews and I’m very glad I gave it a chance anyway.
i haven’t had much of a chance to get to game pass titles yet, but i highly recommend the A Plague Tale duology (Requiem is still on game pass and is my favourite game in recent memories).
i would also recommend checking out Gamika.me, it makes filtering game pass (and ps plus) games much easier imo (although it can be a bit slow to load initially).
+1,000 for Requiem. I adored the first game, and Requiem instantly jumped into my top 5 favorite games of all time. Such a tense, beautiful, well-written experience.
W pełni rozumiem argumenty za FOSS, sam często używam archa i libreoffice, ale większość profesjonalnego oprogramowania inżynierskiego albo działa na Windows albo nie ma porządnego zamiennika. Jeśli libreoffice można jakoś przełknąć, ustępuje Office ale wiele jest niedoróbek, to spróbujcie zastąpić AutoCAD librecadem. Przykładów są setki. Do tego łatwość obsługi: dlaczego mam marnować czas na konfigurację Linuxa, kiedy Windows po prostu sam instaluje sterowniki. Wiem, że jak się wyłączy opcje prywatności to te korpo dalej śledzą, ale szkoda mi życia na szukanie po necie jak uruchomić jakaś podstawową funkcjonalność lub naprawić usterkę we FOSS. Używałem różnych linuxów i FOSS ponad 10 lat i niestety nie mogę powiedzieć, że są tak dopracowane jak własnościowe oprogramowanie z korpo, pomimo że najchętniej bym je podpalił.
@lemat_87@didleth To prawda, że istnieją na Windows programy, które nie mają na Linuxie pełnowartościowych odpowiedników, jak np. IrfanView, inne narzędzia graficzne, językowe itp. Nie jest natomiast prawdą, że sterowniki "instalują sie same". Trzeba się nakombinować (bardziej niż w Linuxie) aby wszystko działało stabilnie i wydajnie. W Linuxie istnieją mechanizmy znacznie ułatwiające pracę, szczególnie IT, a wirtualizacja powala używać (mniej komfortowo) programów z innych systemów.
Otóż to, wine o ile działa jest mniej komfortowy. Z tymi sterownikami mam na myśli, że domyślne sterowniki tak działają, że można o nich zapomnieć, przynajmniej u mnie tak było. Jak ktoś potrzebuje dobrej grafiki, to jeszcze potrzebuje własnościowej NVIDIA. Porównajmy to z Archem…
@lemat_87 Nigdy nie zadowalały mnie domyślne sterowniki w Windzie. Laptopy pokazywały pazur dopiero na dedykowanych sterownikach do poszczególnych elementów. Dla mnie, subiektywnie, Winda skończyła się na siódemce. Niedawno przesiadłem sie na stałe na Minta LMDE i wydajność na standardowych sterownikach jest znacznie wyższa niż na Windzie. Pracuję sporo zdalnie w konsoli, a oprogramowanie dla początkującego elektronika jest super: Kikad, Fritzing itp. a także stabilny soft do montażu wideo.
Pani Grażynka z księgowości nie potrzebuje maksymalnej wydajności. Za to potrzebuje intuicyjnego, bezawaryjnego, prostego interfejsu. To jest najważniejsze w cyfryzacji społeczeństwa. Co do KiCad, świetny program, używam go czasami, mogę z ręką na sercu polecić hobbystom, ale przemysł niestety pracuje na Altium Designer, nawet na studiach to miałem, więc jak chcemy współpracy z kimś z dużej firmy, to na 95 proc będzie chciał Altium a nie KiCad. Nie mówię że to dobrze, mówię jakie są realia.
@lemat_87 Jeśli pani Grażynka potrzebuje BEZAWARYJNEGO interfejsu, to niestety Windows odpada w przedbiegach. ;) Rozpędziłeś się. Myślę, że jedną z głównych przyczynn jest mentalność. Jeśli za coś muszę drogo zapłacić (albo to ukraść) to musi być lepsze niż "darmocha". Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. A nie tak dawno niemal wszyscy pracowali na kradzionych Windowsach. Te i inne mało merytoryczne powody mają kluczowe znaczenie, w mojej opinii.
No niestety, aplikacje na wine na linuksie częściej nie działają niż działają. Sam rdzeń linuksa jest niezawodny, dlatego stawia się na tym serwery. Natomiast reszta… U rodziców postawiłem Ubuntu, najnowsze, i nawet po aktualizacji się nie chce do końca wyłączyć po zamykaniu systemu. Na forach polecają czekać na aktualizację. Naprawdę, ale to zrazi każdego. Też byłem bezkrytycznym fanem linuksa. Używam wiele programów FOSS, i zawsze preferuję darmowe, jeśli oferują podobną funkcjonalność. Ale często nie oferują, bo zrobienie dobrego oprogramowania kosztuje masę czasu i pieniędzy. Co do zjawiska preferowania płatnych rzeczy nad darmowe, to wątpię. Trzeba by zrobić jakieś porządne badania socjologiczne, a nie opierać się na domysłach.
@lemat_87 Wine używam minimalnie. Raczej preferuję Virtualboxa itp. Większość (niemal wszystkie) z moich użytków to natywne programy Debiana. Gram głównie pod Windą. Uważam, że Winda i Linux są równorzędnymi systemami. Wybór determinowany jest posiadanym sprzętem (wsparcie systemowe, jak sterowniki) i indywidualnymi preferencjami (w tym dostępnością używanych programów, ideologią). Zaden z nich nie jest bezwzględnie lepszy lub gorszy. Ja wybrałem Linuxa ponieważ nie pasuje mi system jako usługa.
@lemat_87@didleth Temat dotyczy M$, jego produktów, jego ekosystemu. Jaki to ma związek z profesjonalnym oprogramowaniem inżynierskim ? Teza "bigbrother jest zły ale musimy z tym żyć bo w praktyce nie ma alternatywy" jest dla mnie kompletnie z dupy. Tam gdzie wszystko się zaczyna czyli w szkole, nie jest potrzebne ani specjalistyczne oprogramowanie, które działa tylko pod WIN ani żadne funkcje pakietów biurowych od M$ których nie byłoby w wolnym oprogramowaniu. Więc dlaczego mamy, z publicznych pieniędzy, preferować ten system i tę firmę w systemie oświaty ? Dlaczego ~set tysięcy laptopów, które za te publiczne pieniądze na jesieni trafią do dzieci będzie miało (na 99.99%) TEN system od TEJ firmy ? Mimo tego wszystkiego co napisane wyżej i co nie jest dla nikogo żadnym okryciem. Może dlatego, że jak się wywali miliardy na przyzwyczajenie młodych konsumentów do swoich produktów to jak dorosną, zwrócą ta inwestycję wielokrotnie kupując tylko to i odwracając głowę od wszystkich w/w problemów, które M$ trzyma zamiecione głęboko pod dywan ?
Więc niech każdy/każda, którzy twierdzą , że "nie da się" napisze co zrobiłzrobiła, żeby się dało. Czy użył/a FOSS, lub innych produktów które nie wzmacniają kapitalizmu inwigilacji tam gdzie to było możliwe? Czy wydał/a jakieś pieniądze na wsparcie wolnego oprogramowania ? Czy wrzucając kartkę wyborczą zapytał/a wcześniej tych na których oddał/a głos jakie prawo w zakresie wolnego oprogramowania i prywatności będą tworzyć ? Jaki ma stosunek do inicjatywy #PublicMoneyPublicCode ( soc.citizen4.eu/display/94d439… ) ?
OK, tylko że ja mam do zrobienia robotę, na programie który chodzi tylko na windzie. Mam się z niej zwolnić, bo fakt że nie użyje windowsa spowoduje że nagle wszyscy pokochają Linux i FOSS? Moja instytucja i tak go już kupiła. Tu potrzeba odgórnej inicjatywy, jednostka ma taki sam wpływ jak mrowka na powódź.
@lemat_87 "Odgórna inicjatywa" mówisz ? Czyli czyja ? Może najlepiej iść i się pomodlić o zmianę bo dla wielu to jest najbardziej "odgórna inicjatywa" na jaką można liczyć. Może powtórzę to co napisałem wyżej (tu w skrócie) : jeśli uważasz, że jakaś zmiana jest potrzebna to co TY SAM/A zrobiłeś/łaś w tej sprawie lub zamierzasz zrobić ? A wyżej wymieniłem co można/należy zrobić.
Np. przejście administracji państwowej i samorządowej, szkół itp. na FOSS, wprowadzenie otwartych standardów itp. Czyli inicjatywa panstwowa. Nie zrobiłem nic poza używaniem FOSS i zgłaszaniu problemów na GitHub. Bo jednostka nie jest w stanie wystarczająco wiele zmienić. Gdyby było inaczej, to Linux nie miałby jakiś 2-3 proc. rynku w komputerach desktop.
Windows albo nie ma porządnego zamiennika. Jeśli libreoffice można jakoś przełknąć, ustępuje Office ale wiele jest niedoróbek, to spróbujcie zastąpić AutoCAD librecadem. Przykładów są setki. Do tego łatwość obsługi: dlaczego mam marnować czas na konfigurację Linuxa, kiedy Windows po prostu sam instaluje sterowniki. Wiem, że jak się wyłączy opcje prywatności to te korpo dalej śledzą, ale szkoda mi życia na szukanie po necie jak uruchomić jakaś podstawową funkcjonalność lub naprawić usterkę we FOSS. Używałem różnych linuxów i FOSS ponad 10 lat i niestety nie mogę powiedzieć, że są tak dopracowane jak własnościowe oprogramowanie z korpo, pomimo że najchętniej bym je podpalił.
mylisz skutek z przyczyną. To trochę jak z religią i etyką w szkole - nic dziwnego, że Polacy głosują na partie kościelne, że chrzczą dzieci, że uważają kobietę za rodzaj podczłowieka, jeśli tłucze im się to do głów 2 razy w tygodniu przez 12 lat. Z Microsoftem czy innymi BigTechami jest podobnie, a nawet gorzej - dominują w szkołach, ludzie się do nich przyzwyczaili i upłynie rzeka czasu, zanim np. do pedofilii na fb (nie narusza ich standardów) ludzie zaczną podchodzić podobnie, jak do tekstów o “dzieci lgną do księży” w kościele. To, że obecnie rośnie świadomość w sprawie chociażby nieposyłania dziecka na relę to rezultat lat pracy, a i tak jeszcze długa droga przed nami. Jeśli chodzi o dominację big-techów - nie jesteśmy nawet na początku, fani MS czy FB zachowują się nieraz, jak rasowe mohery z kółka różańcowego nasyłane przez pewnego ojca z Torunia. I rozumiem Twoje problemy, bo sama mam podobne, nieraz (wedle jednych z wygodnictwa, wedle innych z bezsilności) wybieram rozwiązania oferowane przez “tych złych”. Ale samo nic się nie zrobi, a jeśli już uda się doprowadzić do sytuacji, w której dla młodzież chińska czy amerykańska korporacja nie będzie bogiem - to połowa sukcesu za nami. Bo ta młodzież pójdzie do pracy czy na studia i tam może opracować własne rozwiązania i wepchnąć je na rynek. Tylko garstka wolontariuszy/ek to za mało. Wiem, że anarchist(k)om się to nie spodoba - ale tutaj potrzebne są regulacje na poziomie unijnym, które wchodzą, tylko żeby jeszcze administracja poszczególnych krajów nie miała ich w dupie… Chyba poseł Gramatyka pisał na mastodonie o poprawce, by MObywatel był otwartoźródłowy, bo coś finansowane przez obywateli powinno być otwarte - i super, tylko że jakiś czas później pan Cieszyński mówił już o łączeniu mObywatela z Microsoftem…I dochodzi do tego fakt, że kwestie związane z cyfryzacją czy prywatnością to w Polsce nisza. Mało kto, także w polityce, się tym zajmuje. A paradoksalnie, gdyby nie afera z pegasusem, byłoby jeszcze gorzej
Ze wszystkim się zgadzam. Zauważyłaś ważna rzecz: że w walce z korporacjami konieczne są regulacje, a nie to czy jednostka wybierze Ubuntu zamiast windy. Niektórzy po prostu muszą skończyć swoją robotę, a FOSS nie oferuje tu tak dobrych narzędzi, przez co tylko marnuje się czas. Potrzebne są rozwiązania systemowe i społeczne, a nie liczenie że wybranie programu a zamiast b coś zmieni na lepsze.
indywidualne wybory też są jak najbardziej istotne - wnoszą temat w dyskurs społeczny, a z psychologicznego punktu widzenia dają jednostce poczucie, że “nie jest sama”. To wbrew pozorom, w dowolnej dziedzinie, zajebiście dużo. Myślę, że jakbyś zbadał historię ludzi walczących systemowo z BigTechami, to w wielu przypadkach na jakimś etapie prędzej czy później pojawiła by się inspiracja w postaci “ktoś pokazał, że się da”. Natomiast wybór jednostki to jedno, a rozwiązania społeczne czy systemowe to drugie. I żeby mieć więcej tego pierwszego, potrzebujemy więcej tego drugiego.
Kiedy nie zamówię burgera, to przynajmniej wiem, że jakaś kura nie zginie. Ale to, że nie zainstaluję własnościowego softu, które i tak już kupiła moja instytucja, chyba nie zrobi różnicy. Tym bardziej że nie mam zamiennika we FOSS. Kiedy jest i jest dobry, to pewnie że go wybieram.
z tą kurą w żywieniu zbiorowym to też nie do końca, bo masę jedzenia się wyrzuca. Natomiast co do FOSS - to już kwestia dobrych nawyków. Co innego używać zamkniętego oprogramowania specjalistycznego, bo po prostu obiektywnie w danej dziedzinie jest dużo lepsze od wolnego, a co innego używać np. Worda do pisania bo “wszyscy używają”. Ja osobiście mam problem z przeglądarką Duck Duck - jest tak słaba, że wolę google. Ale też mam w planach przetestować inne alternatywy, tylko czasu ciągle brak…
Coś, co mnie wyjątkowo boli: to nieraz studentom oferuje się darmową wersję oprogramowania dostępnego na windows, nawet, jeśli jest ono dostępne na linuxa (czy nawet pierwotnie było pomyślane na linuxa głównie). I jak student chce mieć na linuxa, to musi sobie kupić, jak ma windowsa - dostanie od uczelni dostęp gratis. Albo wymóg używania Worda na przedmiocie polegającym de facto na przepisywaniu tekstów i zrobienie przepisów, oc z odpowiednim formatem, zamkniętym fontem itp. Po co?
Ja też szybko skończyłem przygodę z DuckDuckGo. Na uczelniach używa się Worda, no i tekst który wygląda fajnie w libreoffice, po otwarciu w Wordzie czy PowerPoint wygląda źle (np. listy, wypunktowania). Pewna niekompatybilność czcionek. Np. zrobiłem prezentacje w czcionce Cantarel, po eksporcie do PDF tekst zniknął. Niby małe szczegóły, ale wkurwiają kiedy się ma dużo pracy i nie można zawieść. Chyba Niemcy w urzędach przeszli na Linux i libreoffice, potem się z tego wycofali i wrócili do windy, teraz chyba znowu chcą przejąć do Linuxa. Gdyby całe uczelnie i administracja przeszła, to prędzej czy później te standardy by się rozeszły i używane byłyby otwarte standardy. Przykład idzie z góry, można powiedzieć. Ale na razie jest to co najmniej uciążliwe.
@lemat_87@didleth jestem chyba jedną z niewielu osób, dla której zarówno LibreOffice jest wygodniejszy od MS Office (ale to wynika ze stylu dokumentacji, jaki wykorzystuję), jak i LibreCAD jest wygodniejszy od AutoCAD (ale ciężko o gorszy soft od AutoCAD w mojej opinii).
Operowanie na tabelkach, wklejanie arkuszy do
Worda przysparza mi wiele problemów, cały czas coś się rozjeżdża - zmiany szerokości/widoczności kolumn zagnieżdżonych arkuszy są zależne od fazy księżyca. Writer pod tym względem jest do bólu przewidywalny. Jedyne wady całego LO to fakt, że w trybie zakładek nie wszystkie opcje są na wierzchu i kiepsko się skalują, gdy operuje się w trybie na 1/2 ekranu. Brakuje mi również tych ładnych animacji wskaźnika tekstu, albo przechodzenia między komórkami w Excelu, bo dodaje to takiego "flow".
Osobiście nie rozumiem fenomenu AutoCAD, nieważne ile miałem podejść, tak zawsze kończyło się tym, że odpalałem właśnie LibreCAD. Rysowanie myszką jest dla mnie bardzo niewygodne, zajmuje dużo czasu. Zdecydowanie szybciej i łatwiej wklepuje mi się działanie matematyczne lub po prostu koordynaty kolejnego punktu (względne lub bezwzględne). W AutoCAD, z tego co pamiętam, dało się tylko podać kąt kolejnej linii oraz długość tej linii i nie przyjmował żadnych dzialań, nie było mowy o koordynatach bezwzględnych. Na Windows miałem jednak taki problem z LCAD, że co pewien czas go crashowało i autosave trzeba było odzyskiwać z %appdata%.
Teraz jednak nie używam ani AutoCAD, ani LibreCAD, a Solidworksa, który jest moim zdaniem faktycznie niezastąpiony. Miałem podejście do FreeCAD i jak do jakiś pierdółek do wydruku na drukarce 3D się jako tako nadaje, tak do czegoś poważnego nie. Brakuje mu przede wszystkim opcji inteligentny wymiar, bardziej złożonych wiązań i przejrzystego interfejsu.
#freecad obsługuje #dwg w dwie strony. Ale znowu - dlaczego w ogóle mamy mierzyć przydatność jakiegoś programu foss na podstawie obsługi zamkniętego własnościowego formatu, który jakies korpo stworzyło dokładnie w tym celu, żeby się pozbyć konkurencji?
@stella może China Miéville? Czytałem tylko Żelazną Radę dawno temu, ale były pociągi i związki zawodowe ;) Ogółem kojarzę że koleś ma lewicowe poglądy.
China Miéville? Wydaje go u nas np. Zysk i S-Ka. Najpopularniejsza jest chyba “Ambasadoria”, podobnie ceni się u nas “Miasto i Miasto”. Wydano w Polsce też całą tzw trylogię New Crobuzon, czyli trzy powieści dziejące się w tym samym settingu, ale niezwiązane fabułą (“Dworzec Perdido”, “Blizna”, “Żelazna Rada”).
Od razu mówię tylko, że Miéville jest mocno osadzony w nurcie new weird i jego powieści zawierają masę dziwaczności (nie-antropomorficzni bohaterowie, osobliwe prawa fizyki, równoległe rzeczywistości istniejące tuż obok siebie, języki czy neologizmy nietrzymające się typowych dla fantastyki kanonów itp), więc jeśli kogoś to odrzuca, może nie być łatwo przekonany.
Książka Miéville’a October: The Story of the Russian Revolution, próba niby-dokumentalnego przedstawienia wydarzeń rewolucji październikowej, nie była jednak przetłumaczona na polski, tak jak jego eseje dotyczące marksizmu.
Przechwycić moment nieświadomego szukania dopaminy - w telefonie nie mam ikon social mediów na widoku, mam zamiast tego kilka forów (szmer ale także inne tematyczne ktore mnie interesują). To samo na desktopie, żadnych bookmarkow, musisz wpisać facebook.com ręcznie.
Ograniczyć bycie ściąganym przez znajomych na te media - wiadomo - dostajesz wiadomość na Messenger, i potem wciąga cię jakaś inba na feedzie - trzeba ich przekonać żeby pisali na innych komunikatorach (signal, względnie WhatsApp lub Telegram), lub dzwonić! I to jest niełatwe, generalnie nie odpisuje na bieżąco na FB itd, wchodzę tam raz na tydzień, i pisze tym osobom że jak napiszą przez inny komunikator to dostaną odpowiedzi od razu. Gorzej jest z grupowymi chatami/grupami - z nich niestety się wykluczam przez co czasem coś mnie ominie.
Ja przestałam odpisywać na fb, też mnie niestety czasem coś ominie ale większość już wie gdzie mnie znaleźć. Mamy też bardzo dobrze funkcjonujące grupy na innych komunikatorach.
“szeregowy” aktywista będzie uzywał alternatyw jeżeli “jego” organizacje będa ich używać. Dlatego trzeba “atakować” w tej sprawie ludzi, którzy odpowiadają za komunikację w organizacjach. Żeby stworzyli i utrzymywali przynajmniej jeden kanał społecznościowy niezależny od korporacji. I nie traktowali tego kanału per noga , jako drugiego sortu, w stylu, że wrzucają na nim linki do FB/TT/IG , tylko żeby faktycznie to był kanał dzięki któremu mozna być na bieżąco z działaniami organizacji bez odwiedzania korpomediów. A kolejny krok (w zasadzie to można i należy go wykonać od razu) to swego rodzaju wyznaczenie priorytetów czyli poinformowanie publiki, że owszem mamy różne kanały komunikacji ale polecamy używać tych a nie tamtych bo… i tu lista powodów. Świetnie ma to zrobione na stronie np. framasoft.org/en/ https://szmer.info/pictrs/image/v4yKcpvmg7.png
Dziękuję za szmerowe kontrybucje, ciekawa debata. Heh, mam wrażenie, że wyczuwam co nieco frustracji w ogólnym tonie, może to po prostu powakacyjna deprecha się przebija, bo ogólnie nie mam pewności czy obrażanie ludzi to skuteczna strategia by ich do czegokolwiek przekonać ;)
Może warto by w takim razie się skoncentrować na tym, co można robić lepiej z naszej strony, w stylu na przykład przyjąć tę krytykę poniżej/powyżej wyrażoną, że geekowsko-elitarne argumenty nie trafiają do ludzi. Czyli trzeba skonstruować taką narrację, z którą niegeekowe osoby mogą się poczuć utożsamione.
Na prawdę nie chcę porównywać, ale znam miejsca i środowiska, gdzie nietechniczni ludzie rozumieją świetnie, że fajnie jest budować strategie komunikacyjne głównie poza korpo-mediami, jest to do zrobienia :) I wydaje mi się, że udało to się uzyskać długą (10+ lat), mrówczą pracą polegającą na pomaganiu użytkownikom w starciach z nieprzyjaznymi interfejsami, tłumaczeniu dlaczego warto włożyć ten trud, i nade wszystko dbaniu o to, żeby na tych alternatywnych portalach było po prostu miło.
Business model twittera polega na tym, że użytkownicy się nawalają nawzajem, bo nic tak nie polepsza używalności, jak dobry flame… I gdy osoby przechodzą z twittera na społeczne, oddolne media, niestety często przynoszą ze sobą te nawyki, co jest też bardzo zrozumiałe. Więc potrzebna jest zdrowa społeczność i jasne zasady, i cierpliwe przypominanie, że tu nie twitter i się uczymy konstruktywnie i rzeczowo rozmawiać. I się okazuje, że dla na prawdę wielu osób znalezienie takiej społeczności na necie to super skarb, udomawiają się, czują, że stają się częścią walki o lepszy świat i bronią potem tego małego światka, który niepostrzeżenie rośnie…
Bo też czasem myślę, że nihilizm (nic się nie da zrobić, i tak o nas wszystko wiedzą, itp) jest zbyt na rękę korpo, by się na niego zgadzać.
bin.pol.social
Najnowsze