I did this with Death Stranding a few weeks ago, and was trying to decide whether to continue and not know what was going on or just play from the start. But I ended up finding a playthrough from a streamer I like on Youtube, so I just watched those to get caught up.
I took break from Silent Hill 2. I logged in and used up all my health and shot at a door. Had no idea what the buttons were. After reloading, I was a like, “Ah, great… What the fuck am I looking for?”
Takich rzeczy nie robi się, żeby pozorować ruchy ani żeby straszyć przeciwnika. Temu służą manewry, strzelanie pociskami bez głowic, itp. To jest już konkretna faza przygotowań.
Inna sprawa że chińska polityka jest kompletnie nieprzewidywalna z perspektywy zachodniej optyki. Nie mamy też żadnego materiału historycznego do analizy porównawczej. Ani krótki konflikt graniczny z ZSRR ani okupacja i aneksja Tybetu nie mogą się równać z dosłownym wypowiedzeniem wojny sojusznikowi USA - nieważne, jakie fikołki robi obecnie Partia, żeby przekonać wszystkich że Tajwan to kolejny “bufor” niezbędny Chińczykom do życia.
Chiny od samego początku traktowały Tajwan jako zbuntowaną prowincję. O ile faktycznie po zakończeniu wojny domowej w Chinach to można było zrozumieć - bo Tajwan jako Republika Chińska pozostawał jedynym skrawkiem ziemi gdzie przetrwał rząd chińskich nacjonalistów, to od tego czasu minęło już ponad 70 lat i nawet myślenie na samym Tajwanie się zmieniło. I chyba to najbardziej wkurza Chiny.
Ależ ja to wiem. Tylko czym innym jest “aneksja” Tybetu który od dawna miał już chińską obecność i jego autonomia była dyskusyjna, a czym innym właśnie desant na coś, co od lat jest zupełnie autonomicznym bytem i w jakiś sposób wywalczyło sobie ten status. Zwłaszcza że wyspa nie była “odwiecznie” chińska.
Po prostu chińska polityka zagraniczna opiera się o ideę buforów, mających chronić Państwo Środka. Od czasu japońskiej agresji Chiny boją się, że któreś z peryferyjnych terytoriów stanie się punktem wyjściowym potencjalnej agresji zewnętrznej (patrz: Mandżuria), stąd cała retoryka nastawiona nie na ekspansję, lecz na obronę granic.
Z Tajwanem było historycznie tak, że mimo kilku wieków kontroli Chin nad tą wyspą (przejętą od Holendrów), nie robiono tam żadnych inwestycji ani nie interesowano się nią szczególnie, więc w konsekwencji przegranej wojny z Japonią w 1895 po prostu oddano ją wrogowi bez większego żalu. Japonia prowadziła tam oczywiście rasistowską i segregacyjną politykę wobec ludności Han, która masowo uciekała, ale ówczesne władze Chin ani myślały odbijać wyspy, bo z jej strony nigdy nie istniało realne zagrożenie.
Japonia uprzemysłowiła i zmilitaryzowała Tajwan, ale nawet w czasie II wojny światowej nie używała go jako punktu agresji na kontynent. Wyprowadzano stamtąd ataki na Filipiny. Po kapitulacji Japonii, Tajwan znalazł się znów w granicach Republiki Chińskiej głównie dzięki ostrym wysiłkom tamtejszych buntowników przeciwko japońskiej władzy, ludzi którzy powołali nieformalną Republikę Formozy (dawna holenderska nazwa wyspy). Chiny “ludowe” nigdy wyspy nie kontrolowały i po ucieczce Czang-Kaj Szeka i całego KMT na Tajwan, nie podjęły próby agresji na wyspę, mimo sprzyjających warunków. Po wojnie domowej Tajwan był sekowany, obrażany, straszony, ale nie było nawet jednej próby ataku.
Problemem przez lata we wzajemnych relacjach było głównie to, że chińscy nacjonaliści nie domagali się jedynie autonomii na Tajwanie, lecz przez całe dekady swoich niezbyt udanych tam rządów rościli sobie pretensje do terenu całych kontynentalnych Chin. Właściwie to dopiero odejście nacjonalistów od władzy na Tajwanie i powolna demokratyzacja państwa doprowadziły do tego, że państwo tajwańskie przestało te pretensje wysuwać. Mimo tego dalej upiera się przy nazwie “Republika Chińska” i używaniu flagi KMT.
Chinom nie jest oczywiście w smak brak kontroli nad Tajwanem, ale z innych przyczyn niż obronne. Mając Tajwan, mogliby wywierać większą presję na Filipiny, a więc i na Stany Zjednoczone. Tyle że głupio to przyznać w retoryce opartej na koncepcji buforów obronnych. Chińskie społeczeństwo raczej boi się otwartej wojny z USA. Taka aneksja musi być dobrze sprzedana, musi powstać wrażenie że naprawdę służy obronie granic, i że przede wszystkim nie będzie kosztować chińczyów zbyt wiele zasobów i żyć. To nie Rosjanie, którzy poprą ideę walki do ostatniego człowieka w obronie “godności”.
Mając to wszystko na uwadze oraz mając na uwadze fakt, że chińskie władze są tego bardziej niż świadome, ruchy w kierunku rzeczywistej inwazji są o tyle niepokojące, że skoro mimo tej świadomości ChRL i tak postanawia uderzyć, to może wie coś czego my nie wiemy. Albo, jeszcze gorzej: jest w takiej desperacji że pilnie potrzebuje narzucić swoją siłę na Pacyfiku, bo okno czasowe się kurczy.
A Tajwan nie podda się bez walki i nawet z pasywnym tylko zaangażowaniem USA (np. strącaniem chińskich rakiet przez amerykańskie okręty) ta inwazja może kosztować bardzo dużo. Niestety również nas.
Hell yeah DQM! I imagine an alternate universe where that game took off instead of pokemon. So much fun and I still play it (and the sequels) regularly.
I would love to be able to gift my unplayed games to others.
I guess you do get into a problem where a group of people might swap the game back and forth to avoid ever having to pay for the game. But people will abuse any system, so I guess that would just be a cost of it
If a game is still within the refund window, then maybe it should have an option to gift it. The devs / publishers could keep their money and Steam doesn’t have to process a refund. Seems like a win-win
The Dead Cells devs have been putting in work on their multiplayer rogue lite Windblown, which is super fun. Hades 2 is in a great spot and will keep getting better Risk of Rain (1+2) both fantastic
But for really obscure and interesting mechanics and a true rogue like experience: Noita. It’s pixel graphics but every foreground pixel is simulated and there are a craft huge number of interactions between substances and spells. There’s deep lore that you have to be very dedicated to decipher. There’s an actual alchemy system that changes depending on map seed. Oh, and it’s really hard.
The VA work is amazing, and it controls a lot like Dishonored, but there’s less emphasis on stealth and more on playing how you want. I’ve been able to blend stealth and regular gunplay, and it still feels nice and balanced. The AI seems to have much more awareness and combat ability, so picking how and where to pick people off or start a gunfight is fun!
And since the game is based around time travel, choosing not to kill some people might open up future paths. It’s great!
I should get back to Great Circle, but I dug my 3DS out recently and started Professor Layton and the Azran Legacy. My first time playing the series and I'm enjoying it.
Also slowly making my way through the Sega Ages version of Phantasy Star - a game I've been enamored with since the SMS days, but never given a lot of time. The Ages features make it so much more accessible.
bin.pol.social
Ważne