Na święta zaplanowałem rowerowy wypad z synem: pociągiem do Osieka, wjazd rowerami na Dębową Górę, piknik na górze i pedałowanie 30 km do domu. Młody się niestety na mnie wypiął w ostatniej chwili, spędzenie dnia ze starym ojcem najwyraźniej już mu nie odpowiada, więc pojechałem sam.
Jechałem w obie strony rowerem, a że pogoda była raczej majowa niż marcowa, to kulało się jedwabiście (za wyjątkiem kawałka stromego podjazdu w lesie, gdzie ciężki sprzęt drwali zostawił tak głębokie koleiny, że nie mogłem pedałować, bo haczyłem butami o błoto) i postanowiłem przeciągnąć trochę trasę.
W okolicy 70 kilometra przyszedł lekki kryzys i przez moment żałowałem, że nie trzymałem się planu. Potem złapałem drugi wiatr i pięć kilometrów przed domem licznik pokazał 90, postanowiłem dziabnąć na stacji benzynowej bezalkoholowe piwo i dokulać trochę, żeby uzbierać do pierwszej setki 2024.
Dzięki temu niespodziewanie przekroczyłem tysiąc kilometrów przerowerowanych w tym roku, co w 2023 miało miejsce dopiero w połowie maja.
@uzielek wystosował ważny apel do projektantów #patoDDR na polskich drogach
> I mam wobec tego apel do projektantów dróg: pierdolcie się! Sami sobie jeździjcie taką "ścieżką", która ma co 10 metrów uskok o nachyleniu 45 stopni na 30 centymetrach długości i taki sam podjazd po 4 metrach.
@LukaszHorodecki
Swego czasu mapowałem podczas wyjazdów wiaty do OpenStreetMap, bo pomaga jak zbliża się burza i trzeba na szybko znaleźć schronienie. @rower