Już pierwsza część mnie kupiła, a druga umocniła w przekonaniu, że to dobra seria komedii kryminalnych, choć mimo wszystko z dużą dawką kryminału. Tym niemniej, o ile czyta się to świetnie, o tyle mam tutaj poczucie, że tylko drobny krok dzieli siostry Sucharskie pomiędzy byciem zabawnymi a przerażającymi i irytującymi.
Jeśli ktoś chce przeczytać w pigułce o podstawowych założeniach mitologii słowiańskiej, to mam wrażenie, że jest to odpowiednia pozycja, a nawet bardzo przystępna. Jako fantasy jest to po prostu niezłe. Dalszych części nie zamierzam eksplorować.
Co do tradycji, to wiadomo - śmigus-dyngus, topienie Marzanny, dożynki itd. pochodzą właśnie z rodzimowierstwa. To akurat jest wytłumaczone w tej książce i to jedna z jej zalet.
Z tej okazji mój ulubiony mem dotyczący tradycji wywodzących się ze słowiańszczyzny.
@SceNtriC - zabawa w robienie ebooków na prywatny użytek nauczyła mnie jednego - nie sądzić książek po okładkach :D
Z jakiegoś powodu nie zawsze udaje się złożyć książkę tak, żeby na różnych czytnikach okładka układała się prawidłowo. Myślę, że to kwestia różnych proporcji ekranów i braku jakiegoś sensownego rozwiązania w standardach.
Słyszałem sporo głosów, że to dobra powieść (dlatego kupiłem), ale także sporo krytyki. Niestety, przychylam się do drugiej frakcji - ta historia byłaby naprawdę dobra, gdyby została znacznie lepiej napisana. A tak mamy prezent dla fanów #CP2077, tylko niestety, na zbyt małej przestrzeni autor chciał za dużo upakować. Szkoda.
@SceNtriC@rdrozd Mi się podobała, mimo, że nie gram, ale nie miałem wobec niej żadnych oczekiwań, ot czytadło dola zabicia czasu.
Polecam Gołkowskiego, Sybirpunk - też czytadło i nie oczekujcie niczego więcej niż strzelanin, pościgów itp. :)
@Aegewsh No właśnie nie wiem, czy szukam tego typu pozycji :) Gołkowskiego będę czytał, ale "Komornika" - te wszystkie futurystyczne i "wschodnie" punki generalnie nie są moimi ulubionymi gatunkami. Po "Bez przypadku" sięgnąłem ze względu na grę (która akurat wyjątkowo mi się podobała) oraz pozytywne opinie, dające nadzieję na to, że to będzie coś więcej. I nie miałbym problemu z tym, gdyby to faktycznie była sama akcja, tylko po prostu dobrze napisana. Co ciekawe, autor chciał dać coś więcej od siebie, ale literacko mu to nie wyszło.
Jeśli szukacie klasycznego fantasy napisanego w nowoczesnym stylu, to naprawdę polecam Wam tę książkę, która jest wstępem do trylogii. Dla mnie rewelacja. Nie jest idealna literacko i z tego powodu trochę obniżyłem ocenę, ale to jest tak dobre i nieskomplikowane fantasy, że mimo iż to cegła, to ani razu się nie zmęczyłem w tej historii. Wszystko jest tutaj zbilansowane i po prostu... klasyczne. Polecam gorąco fanom starej fantastyki.
@Zenek73 Słyszałem różne opinie o tej książce (głównie pozytywne), więc pewnie spróbuję. Choć gdy kiedyś czytałem opis, to mnie nie porwał i w dodatku to kolejna gruba saga, wymagająca sporo czasu. @ksiazki
Niewiele nowego słuchałem w poprzednich dwóch tygodniach, a jeszcze mniej z tego, co słuchałem, mogę polecić. Tym niemniej, są dwie gorące nowości, które warto osłuchać, jeśli lubicie black lub death metal.
Blaze of Perdition, album "Upharsin"
Nigdy nie byłem fanem BoP, choć szanowałem ich muzykę. Jednak bardzo lubię zespół, który poprzez członków bardzo łączy się się z BoP, a więc Manbryne. Także sprawdziłem "Upharsin" i już na wstępie dostałem wp@#$%ol, gdyż od razu zaczęły się blasty. A mnie to bardzo na rękę, więc już się dobrze nastroiłem do tej płyty. Ma ona momenty bardzo, bardzo szybkie, ale ma też spowolnienia i generalnie jest dość przytłaczająca muzycznie (tekstowo zapewne też, ale swoim zwyczajem, poświęcam im mniej czasu). Mogę powiedzieć, że to płyta kompletna - może nie jest to geniusz i coś, co umieściłbym w swoim Top 20, ale jest to płyta, która jako całość i wszystko do siebie tutaj pasuje. Wydaje mi się też, że przeniknęły tutaj pewne patenty z Manbryne, choć nie jestem takim znawcą BoP, aby tak kategorycznie stwierdzić. Generalnie polecam.
Deicide, album "Banished by Sin"
Z tym zespołem mam tak, jak z wieloma tworami deathmetalowymi - lubię posłuchać, ale nie dałbym rady wymienić ulubionego utworu czy płyty. Ot, porządna brutalna muzyka, ale niebudząca większych emocji. I w sumie tutaj jest podobnie, natomiast ten album brzmi bardzo dobrze, demonicznie, a wokale to cudo. Jeśli ktoś lubi klasyczny, ale nowoczesny death metal z bardzo głębokim growlem, to tutaj poczuje się jak dziecko w sklepie z zabawkami.
@maciek33 Właśnie z Twoich postów w zeszłym tygodniu dowiedziałem się, że wypuścili coś nowego. Chwilę później Spotify podpowiedziało mi "Upharsin" i tak zacząłem ten tydzień. @muzykametalowa
Chodzenie o internetowych sklepach z muzyką metalową i szukanie płyt do kupienia to ciekawe doświadczenie. Niektóre okładki i nazwy takie, że wstydziłbym się postawić to na półce lub musiałbym trochę pozasłaniać :P
W tym tygodniu słuchałem dużo i wśród tych sesji były mocne przeskoki, np. pomiędzy szaleńczym grindcorem i... Postmodern Jukebox, którzy wypuścili nową płytę. Dodatkowo, wsiąknąłem znowu w kilka polecajek starych zespołów, które już wszyscy znają, a ja dopiero teraz się zachwycam. Albo i nie.
Anaal Nathrakh - zaczynamy od razu mocnym uderzeniem, bo to, co można usłyszeć u Brytyjczyków na niektórych płytach, to rzeźnia, szaleństwo, elektrowstrząsy i nie wiadomo co jeszcze. I o ile wiem, że na najnowszych płytach panowie poszli w kierunku niekoniecznie przez wszystkich akceptowany, to ja w tym tygodniu powróciłem do czasów, kiedy grali industrial black metal połączony z grindcorem i cholera wie, czym jeszcze. Co ciekawe, już kiedyś słyszałem Analne Wiatraki (tak, wiem, że ich się tak nie tłumaczy, ale tak mi się to podoba, że nie mogę się powstrzymać) i trochę mnie rozczarowały, ale czas weryfikuje pewne kwestie. Przede wszystkim polecam albumy "The Codex Necro" i "Eschaton", ale ostrzegam - to nie jest muzyka dla wszystkich. A sobie sam się dziwię, że wytrzymałem ten ładunek industrialu, bo fanem nie jestem.
Outre - bardzo ciekawy zespół i to z naszego rodzimego Krakowa. Black metal, który jest bardziej ciężkostrawny niż zwykła łupanina, przypominająca trochę Deathspell Omegę, a także islandzkie podejście do ciężkiej muzyki. To nie jest coś, czego się słucha dla hitów, ale można się wciągnąć ze względu na klimat. Warto sprawdzić.
Mysticum - przed chwilą pisałem, że nie bardzo podchodzi mi industrial black metal, a teraz będę pisał o legendach tego nurtu z Norwegii. Ściana dźwięku, agresja, przemoc, trochę "kosmosu", szczególnie na albumie "Planet Satan". Dobrze się tego słucha.
Windir, album "1184" - zauroczyłem się. Wiem, że to jeden z kanonicznych zespołów folk BM i jest tutaj trochę festyniarskich klawiszy, za którymi nie przepadam, ale ten album jest magiczny. To taki BM, w którym jest dużo melodii, które brzmią nieco "tanio", ale tak buduje to klimat, że hej. Później spróbowałem jeszcze płyty "Arntor", ale niestety, to już nie było to. Szkoda, że zespół skończył tak, jak skończył (wokalista zamarzł podczas burzy śnieżnej).
Scott Bradlee's Postmodern Jukebox - tak, jak pisałem, ten kolektyw wypuścił nową płytę, ale generalnie polecam ich twórczość, szczególnie, jeśli ktoś lubi muzykę wczesnych lat Stanów Zjednoczonych i jest zauroczony stylem Pin-Up. To drugie jest mi obojętne, ale aranżacje są świetne. Uspokajam - nie, to w ogóle nie jest metal, wręcz przeciwnie. Ale czasem trzeba zaznać też trochę innej kultury.
Swarn - agresja, przemoc, gniew, pożoga, napindalamy na całego. Tak można scharakteryzować tę deathmetalową kapelę z Estonii. W tej muzyce nie ma absolutnie nic oryginalnego, ale to, co mają robić, robią dobrze (tzn. spuszczają wpierdziel słuchaczowi). Na minus fakt, że utwory się zlewają i nie ma tutaj ani grama innowacji pomiędzy nimi, ale wynagradzają to biegłością instrumentalno-wokalną.
W tym tygodniu mało słuchałem, a jeszcze mniej mi się podobało. Ale przynajmniej zmieszczę się w jednym poście.
The Mist From The Mountains - podchodziłem trochę jak pies do jeża, ponieważ dwie rekomendacje bliskie temu zupełnie mi nie podpasowały. A tutaj, wbrew nazwie sugerującej atmosferyczną epikę, mamy rasowe BM z satysfakcjonującym wokalem i blastami. Owszem, czuć czasem tę podniosłość, ale jest ona zdecydowanie dodatkiem lub w formie przerwy między agresją lub średnimi tempami z melodiami, a nie 10-minutowym budowaniem atmosfery z fragmentem blastów. Polecam sprawdzić - ta fińska grupa wydała do tej pory tylko jeden album, ale mam nadzieję, że coś jeszcze urodzą. Mimo że innowacyjni nie są.
Aorlhac - ostatnio pisałem o tej francuskiej grupie, przesłuchałem jeszcze kilka płyt, no i... dla mnie nadzespół. Gdybym był Książulem, to powiedziałbym "muala", bo dawno nie słyszałem czegoś, co tak przyjemnie mi gra i stopniuje agresję. Nawet te utwory, które mnie nie "podrywają", nie są nudne. I może to też wada tej kapeli, że te wszystkie kawałki są bardzo do siebie podobne, ale jeśli są tak dobre, to dla mnie może tak być.
Darkthrone, album "Hate Them" - ostatnio m.in. tę płytę polecał @deep i rzeczywiście, to jedna z fajniejszych rzeczy, które słyszałem od norweskich legend. Niby to samo, co zawsze, niby podobne, ale jednak każdy utwór jest inny, ma nieco inny rytm i jest to lepiej nagrane niż to, z czym zwykle kojarzy się DT. Dobre, dobre.
Split Wormwitch oraz Sadistic Ritual - ja akurat przesłuchałem tylko ten pierwszy zespół, gdyż to ten słyszałem jakiś czas temu i chciałem miec na niego oko. Jest to black pomieszany z thrashem i crustem (ale nadal nie umiem zdefiniować crusta mimo Waszych prób, przykro mi). Szybkie, wysokie gitary, dobrze uwypuklony wokal. Po prostu jechanka, choć nie taka bezmyślna i z zakrętami.
Dzisiaj pojawiło się sporo premier płytowych, dzięki czałem miałem co słuchać w biurze tuż przed Świętami. Ale w ogóle sporo wysłuchałem przez cały tydzień i mogę co nieco polecić.
Emperor - w końcu przesłuchałem pozostałe 3 płyty tego norweskiego klasyka (poza znakomitym debiutem) i rozumiem, dlaczego mówi się, że im dalej w las, tym gorzej. Aczkolwiek przyznam, że "IX Equilibrium" spodobało mi się dużo bardziej niż "Anthems To The Welkin At Dusk", a według internetów pewnie nie powinno :P Może to nieco lepsza produkcja, może kompozycje - nie wiem. Ale "Prometheus..." IMHO fatalny.
Halny, album "Zawrat" - i to jest super. Tę polską blackmetalową kapelę polecał bodajże @maciek33 i może nie ma tutaj niczego innowacyjnego, ale jest soczysty wokal, instrumenty i po prostu nóżka sama tupie. Będzie trzeba wypatrywać kolejnych działań tego zespołu.
Dodsrit, album "Nocturnal Will" - pisałem już o tym zespole, a teraz wyszedł pełniak i cóż - nie jest może aż tak dobrze, jak sądziłem, ale klimat i ściana dźwięku oraz melodii jest tutaj w pełni. To nie jest BM nastawiony na agresję, choć na pewno nie jest to wolne.
Poroniec, album "W Połogu" - bardzo, BARDZO czekałem na pełnowymiarowy debiut tego zespołu, który wyróżnia się schematycznymi nazwami utworów (kończących się na "-ści") oraz soczystym wokalem. Tutaj też nie ma ultraagresji, ale jest niskie strojenie, niski growl i posępna atmosfera. Bardzo lubię ten zespół (i ich drugą kapelę, czy Ferment) i zdecydowanie warto obserwować chłopaków. A może nawet sobie tego pełniaczka kupię, kto wie.
Darkthrone, album "The Cult is Alive" - w zeszłym i tym tygodniu przesłuchałem początek dyskografii tego kultowego zespołu. Wiedziałem, że ich styl bardzo fluktuował przez lata i doczytałem, że romans z crust punkiem zaczął się właśnie od omawianego albumu i... ta twarz Mrocznego Tronu najbardziej mi się podoba. Nie jest tak monotonnie, jest mocno, a jednocześnie nadal czuć tego blackmetalowego ducha.
@czach Wracając do muzyki, to w sumie można to jeszcze porównać do świata gier - zespoły typu Wędrujący Wiatr itd. to taka trochę Zelda lub Journey, ze swoją wolnością, zwiewnością i przestrzenią. Poroniec to odpowiednik pierwszej części Diablo lub Dark Souls.
Dzisiaj mało polecajek, bo też mało mi podpasowało. Ale gdy już czemuś się zdarzyło trafić w mój gust, to całkiem mocno. A jeden album sobie przynajmniej przypomniałem.
Aorlhac - w ostatnim czasie słuchałem całkiem sporo francuskiego black metalu, ale ten zespół okazał się z nich najlepszy dla mnie do słuchania, ale nie tylko - to zespół, do którego prawdopodobnie będę wracał w przyszłości. W ogóle francuski BM jest dość specyficzny i często sięga do wydarzeń historycznych w klimacie "na barykady". Tutaj też to słychać i nie jest to bardzo mroczne granie. Nie jest też najszybsze w gatunku ani najbardziej unikalne. Ale jest tak przygotowane i podane, że aż nie wiem, kiedy mi ten czas zleciał. Niby dość standardowo, ale ciekawie, w miarę wyraźnie i dobrze zbalansowane. Polecam sprawdzić album "Pierres Brulees", jeśli ktoś nie zna. Czasem dobrze jest zajrzeć do komentarzy pod filmami Northazerate i będę robił to częściej, jeśli tam polecają takie perełki.
Darkthrone, album "Transilvanian Hunger" - tak, tak, o tym albumie napisano wiele, bo to klasyka. Wiadomo, że jest też kontrowersyjny, zwłaszcza, że swój tekstowy wkład miał tutaj pierwszy po*eb black metalu i absolutny idiota, którego fenomenu nie jestem w stanie pojęć (tak, nie lubię Burzum i Mayhem), czyli Varg Vikernes. Tym niemniej, tych tekstów i tak nie słychać, a sama płyta to esencja Darkthrone - domowa produkcja, duży szum, jedno kopyto, ale klimatycznie i surowo. Tutaj to pasuje doskonale. To taki typowy album, którym pokazuje się, jak brzmiała Norwegia lat 90.
Hades, album "Again Shall Be" - tym razem polecajki "Z diabłem za pan brat" dobrze trafiły i to trochę podobny przypadek jak wcześniej wspominany Aorlhac - tutaj nie ma niesamowitej szybkości, mocy, a sama płyta (i inne też) jest po prostu długa. Ale człowiek w to wsiąka, jest klimat i takiego norweskiego BM mógłbym słuchać. Aż sam się zdziwiłem, że mi to siadło. Dobrze zbalansowane.
The Warning - pewnie znacie ten meksykański rockowy tercet sióstr, gdyż są na tyle unikalnym zespołem pod kątem składu, że bywają bohaterami filmów na YT. W końcu ich przesłuchałem i nie jest to złe. Daleko mi do tego, aby ich słuchać więcej, ale to całkiem przyjemny rock, który się broni, niezależnie od tego, w jakim języku śpiewają. Nic specjalnego, ale nie są to jakieś mdłe dźwięki.