ksiazki

Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.

qcoolka,
@qcoolka@101010.pl avatar

„Duch w sieci” to autobiografia Kevina Mitnicka – legendarnego hakera, który zyskał światową sławę jako „najgroźniejszy człowiek w internecie”. To jednak nie historia o przestępcy, lecz o człowieku opętanym ciekawością, który z pasji do technologii i zabawy z systemami wkroczył na terytorium prawa… i dość długo tam nie wrócił.

Mitnick opisuje swoją drogę od niepozornego chłopaka, który nauczył się „jeździć za darmo” autobusami dzięki kruczkom technicznym, aż po spektakularne włamania do systemów telekomunikacyjnych, korporacji i agencji rządowych. Kluczowe w tej historii jest nie tyle „hakowanie” w sensie czysto technologicznym, co wykorzystanie socjotechniki – czyli zdolności manipulowania ludźmi tak, by sami podawali mu potrzebne informacje.

Książka, napisana wspólnie z dziennikarzem Williamem Simonem, nie epatuje żargonem – nawet laik zrozumie, co robił Mitnick i dlaczego było to tak efektowne. To bardziej thriller niż podręcznik – pełen napięcia, pościgów, a nawet momentów paranoi, gdy Kevin miesiącami ukrywał się przed FBI, zmieniając tożsamość i miejsce zamieszkania.

Po latach w ukryciu i w więzieniu Mitnick wyszedł na wolność jako inny człowiek – został konsultantem ds. bezpieczeństwa i dziś pomaga firmom bronić się przed takimi, jakim sam kiedyś był.

„Duch w sieci” to opowieść nie tylko o hakerstwie, ale też o granicach prywatności, naiwności systemów i sile ludzkiej ciekawości. Fascynująca, miejscami zabawna, a miejscami niepokojąco aktualna.

@ksiazki

qcoolka,
@qcoolka@101010.pl avatar

Jeśli boisz się Australii, ta książka cię nie uspokoi – ale na pewno rozbawi.

Bill Bryson – król błyskotliwej gawędy – po raz kolejny wyrusza w podróż, tym razem na koniec świata, gdzie wszystko chce cię zabić: pająki, meduzy, rekiny, a nawet… urocze muszelki. Ale zamiast reportażu grozy dostajemy pełną humoru opowieść o kraju, który Bryson z równą fascynacją podziwia, co komentuje z przymrużeniem oka.

„Śniadanie z kangurami” to połączenie przewodnika, dziennika podróży i stand-upu na kartkach książki. Autor przemierza australijskie bezdroża, odwiedza zapomniane miasteczka i największe metropolie, zadając sobie jedno pytanie: jak to możliwe, że ten kontynent jeszcze istnieje? Bo Australia to dla niego miejsce paradoksów – olbrzymie, a niemal puste; przyjazne, a pełne śmierci; pełne słońca, a jednak z mroczną historią.

W porównaniu z „Piknikiem z niedźwiedziami”, gdzie walczył z własną kondycją na szlaku Appalachów, tu autor oddaje głos samej Australii. To ona gra pierwsze skrzypce – dzika, zabawna, nie do ogarnięcia. Bryson zaś komentuje to z gracją inteligentnego turysty z lekkim szokiem kulturowym.

Jeśli szukasz książki, która cię rozśmieszy, zaskoczy i zostawi z dziwną ochotą na śniadanie w buszu – to lektura dla ciebie. I pamiętaj: nie dotykaj niczego, co wygląda niewinnie. Zwłaszcza muszelek.

@ksiazki

qcoolka,
@qcoolka@101010.pl avatar

Wiem, że może dużo, ale książek czytałem sporo, a recenzji nie wrzucam prawie w ogóle... Ale nadrabiam!

„Blackout” – Europa bez prądu i z głową w… ciemności

Marc Elsberg pokazuje, jak łatwo cywilizacja może paść na pysk – wystarczy, że ktoś wyłączy światło. Blackout to thriller, w którym cała Europa pogrąża się w mroku, a ludzie bez prądu błyskawicznie cofają się mentalnie do epoki kamienia łupanego. Supermarkety pustoszeją, ludzie myją się chusteczkami nawilżanymi, a szpitale ratują życie na bateriach i modlitwach.

Techniczne opisy momentami przypominają podręcznik dla energetyków, ale całość trzyma w napięciu. Główny bohater – włoski haker – biega od stacji transformatorowej do rządu i próbuje ogarnąć chaos, który nawet Niemcom wymyka się spod kontroli.

Podsumowując: książka działa jak impuls elektryczny – kopie w mózg i zostawia cię z pytaniem: "Ile wytrzymam bez prądu, zanim zacznę gotować makaron na świeczce?". Śmieszne, straszne i cholernie możliwe.

I tutaj ciekawostka: mam 2 egzemplarze tej książki w wersji papierowej, plus w book. Jeśli ktoś byłby chętny na jedną wersję papierową, to mogę sprezentować!

@ksiazki

Mateusz,
@Mateusz@101010.pl avatar

@qcoolka @ksiazki w kontekście ostatnich wydarzeń z półwyspu iberyjskiego - bardzo ciekawe :)

A jak połączymy kropki, że krypto i MLL rozwijają się szybciej niż elektrownie to zdaje się, że to musi się wydarzyć

qcoolka,
@qcoolka@101010.pl avatar

@Mateusz @ksiazki I w tej książce, która ma parę lat, pokazane jest, że to w sumie nie takie bujanie w obłokach, tylko realny scenariusz...

qcoolka,
@qcoolka@101010.pl avatar

„K-PAX” – kosmita z błyskiem w oku i dziurą w naszej psychice

Wyobraź sobie, że siedzisz w szpitalu psychiatrycznym i nagle zjawia się facet w okularach przeciwsłonecznych, który twierdzi, że przybył z planety K-PAX, odległej o 1 000 lat świetlnych. A potem... mówi rzeczy, które sprawiają, że zaczynasz mu wierzyć. Albo przynajmniej przestajesz być pewien, kto tu tak naprawdę potrzebuje pomocy.

Tak zaczyna się książka K-PAX Gene’a Brewera – psychologiczna zagadka w science-fictionowym przebraniu. Główny bohater, prot, (pisane małą literą, bo kosmici ponoć nie mają ego), pojawia się w instytucji psychiatrycznej w Nowym Jorku i błyskawicznie rozkłada personel na łopatki swoją wiedzą, spokojem i... urokiem osobistym, którego mógłby pozazdrościć każdy guru od mindfulness.

Doktor Gene Brewer (tak, autor nadał psychiatrze swoje imię i zawód – skromność level: Mars) stara się rozgryźć pacjenta. Czy prot to chory psychicznie człowiek, który stworzył sobie planetę jako ucieczkę przed traumą? Czy może naprawdę przybył z K-PAX, gdzie nie istnieją wojny, podatki, ani reality show?

Książka jest jak terapia grupowa dla czytelnika – z jednej strony zmusza cię do zadawania trudnych pytań o to, czym jest tożsamość i zdrowie psychiczne, z drugiej – rzuca filozoficznym żartem albo absurdalnym dialogiem, który rozładowuje napięcie. Brewer pisze prosto, czasem wręcz naiwnie, ale ta prostota działa – jak rozmowa z kimś, kto wie więcej, ale nie chce cię zawstydzić.

A jeśli widziałeś film z Kevinem Spaceyem – zapomnij na chwilę. Film, choć dobry, łagodzi całą psychologiczną niejednoznaczność książki i robi z niej bardziej hollywoodzką opowieść o uzdrowieniu. Książka tymczasem zostawia cię na końcu z niepokojącą myślą: a co jeśli prot naprawdę mówił prawdę? I czemu, do diabła, nikt z nas nie chce żyć jak K-paksjanie?

Tak więc: K-PAX to coś pomiędzy terapią a filozoficzną łamigłówką w przebraniu science fiction.

@ksiazki

lazik,
@lazik@pol.social avatar

@qcoolka @ksiazki Książki nie czytałem, choć teraz chyba po nią sięgnę. A w przypadku filmu, chyba nigdy nie dopuściłem do siebie rozwiązania, że prot jest tylko wariatem. Raczej czułem, że to ludzkość nie dorosła wciąż do "innego". Film chyba też muszę sobie przypomnieć 😎

qcoolka,
@qcoolka@101010.pl avatar

Moja mała recenzja książki, którą chyba czytał też ktoś z nas, tylko nie pamiętam kto, bo wspominałem z tym kimś, ze czytaliśmy, 8 chyba mu się nie spodobało... Jak wiesz, że to Ty to weź daj znać bo ja nie pamiętam i nie mogę znaleźć tej wymiany zdań...

"Wszyscy tak jeżdżą" – czyli jak Polska na czterech kółkach jedzie prosto do piekła...

Ach, Polska. Kraj orłów, bocianów i... drogowych psychopatów. Bartosz Józefiak w swojej książce „Wszyscy tak jeżdżą” bierze na warsztat temat tak banalny, że aż święty: nasze codzienne, urocze cwaniactwo na drogach. I robi to z chirurgiczną precyzją – rozcina ten wrzód i pokazuje, co się tam kisi.

Autor nie bawi się w eufemizmy. Tu nie ma miejsca na „niefortunne zdarzenie drogowe” – tu są ciała, rozbite czaszki i ludzie, którzy giną, bo ktoś musiał wyprzedzić na trzeciego, bo spieszył się na siłkę. Józefiak pokazuje to, co wszyscy widzimy na co dzień, ale udajemy, że nie widzimy, bo przecież „ja jeżdżę dobrze – to inni są idiotami”.

Książka nie zostawia suchej nitki na systemie – policja śpi, sądy się śmieją, a kursy prawa jazdy to często kabaret. Każdy zna kogoś, kto zdał "za flaszkę". I co z tego? „Wszyscy tak jeżdżą”. I właśnie ten tytuł to majstersztyk – ironiczny, gorzki, prawdziwy jak wkurw po staniu godzinę w korku, bo ktoś znowu "nie ogarnął".

Józefiak wali prosto między oczy – bez wazeliny, bez uładzenia. I dobrze. Może wreszcie ktoś przestanie traktować drogę jak tor wyścigowy i zrozumie, że 60 w mieście to nie akt oporu wobec systemu, tylko minimum przyzwoitości.

Jeśli szukasz przyjemnej książeczki na wieczór – odłóż to. Jeśli chcesz przeczytać reportaż, który robi ci w mózgu remont generalny – wchodź. Tylko przygotuj się na to, że na koniec spojrzysz w lustro i zapytasz sam siebie: „A ja? Naprawdę jeżdżę lepiej?”

@ksiazki

Zenek73,
@Zenek73@101010.pl avatar

@ekeshkekesh @Raskolnikow @polamatysiak @Mateusz @qcoolka @ksiazki
ja w drodze do pracy idę przez kilkaset metrów jedna z najbardziej ruchliwych ulic Gdańska. Na której nocami są (były?) organizowane nielegalne wyścigi. A i za dnia wyścigi są od świateł do świateł. Widzi że zaraz będzie czerwone ale ciśnie żeby pierwszy dojechać do świateł. Czasami myślę jak by taki zjechał na chodnik to nawet bym nie zdążył się wystraszyć. W miastach jestem zdecydowanie za komunikacją miejską. Ale ograniczenia typu nie starsze niż czy wyższe opłaty to tylko pgłębi nierównosci. Za biedny żeby mieć samochód w mieście. A na drogi i tak wszyscy będziemy się składali żeby Ci których stać mogli jeździć (szybciej) bez korkow. Ja tam jestem fanem transportu szynowego ale jak by drogami jeździły głównie autobusy to chętniej bym i z autobusu korzystał.

Mateusz,
@Mateusz@101010.pl avatar

@Zenek73 bo utopijnie trzeba sprawić aby zbiórkom był atrakcyjny, ale nie przez odrywanie właścicielom samochodów

@ekeshkekesh @Raskolnikow @polamatysiak @qcoolka @ksiazki

SkrzAt161,
@SkrzAt161@pol.social avatar

Kącik książkowy #2 :bedbug:

Kolejna odsłona kącika książkowego - znakomite znalezisko z biblioteki.

Z lekkiego solarpunka z pierwszej części cyklu do przygnębiającego tematu granicy polsko-białoruskiej.

"Jezus umarł w Polsce" to reportaż Mikołaja Grynberga - pisarza, fotografa, który zdecydował się udać na Podlasie, gdzie znajduje się paradoksalnie najbezpieczniejsza droga do Europy. Drogę tę wybierają uchodźczynie i uchodźcy uciekając przed prześladowaniami, wojnami, bądź poszukując lepszego życia. Niestety, rządy prawicy, zarówno tej mającej większość przed 2023, jak i tej rządzącej teraz, łamią podstawowe prawa człowieka osób szukających schronienia.

Autor oddaje głos osobom aktywistycznym działającym na granicy. Porusza takie tematy jak motywacje, relacje ze społecznością lokalną, wypalenie. Niektóre sylwetki są bardzo nieoczywiste, takie jak wojewoda-aktywista. Rozmowy z aktywist[k]ami są przeplatane... rozmowami z funkcjonariuszami straży granicznej - co jeszcze bardziej wzbogaca kreślony obraz sytuacji na granicy.

Jest to temat niezwykle ważny i, niestety, dalej aktualny. Obecnie rządząca koalicja, pierwotnie obiecując ochronę praw człowieka, łamie kolejne - odmawiając prawa do azylu.

Na koniec kwestia pod dyskusję - definicja uchodźstwa sformułowana przez takie podmioty jak Amnesty International i UNHCR sugeruje, że uchodźcami są wszystkie te osoby, których prawa człowieka zostały naruszone (https://www.amnesty.org/en/what-we-do/refugees-asylum-seekers-and-migrants/).
W poczet praw człowieka wlicza się prawo do godnej pracy, wyżywienia, mieszkania etc. (art. 23 i 25) Toteż można na tej podstawie wysunąć wniosek, że osoba wykluczona ekonomicznie, próbująca odmienić swój los opuszczając kraj zamieszkania staje się uchodźcą.
Jest to moim zdaniem przyczynek do odrzucenia stygmatyzującej kategorii "migranta ekonomicznego". Zapraszam do dyskusji nt. tej językowej zmiany i jej potencjalnej użyteczności. Co o tym sądzicie?

@ksiazki

xiegozbior,
@xiegozbior@pol.social avatar

Raymond Chandler - Playback

“Playback”, czyli siódma część przygód detektywa Marlowe’a autorstwa Raymonda Chandlera, ma zdecydowanie mniej polotu niż poprzednie części. Zastanówmy się, dlaczego.

Link do wpisu 🔗
https://xiegozbior.pl/zajawki/2025/05/17/raymond-chandler-playback.html


@ksiazki
Pełny wpis w wątku poniżej! ⬇️

SceNtriC,
@SceNtriC@101010.pl avatar

Po paru nieudanych próbach z Jadowską jest to seria, która była już bardzo blisko tego, żebym dalej ją czytał i kto wie - może kiedyś się skuszę. Dzieje sie tutaj dużo i w ciekawy sposób, ale brakuje mi więcej największego atutu p. Jadowskiej, czyli humoru.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/dziewczyna-z-dzielnicy-cudow/opinia/90976207

@ksiazki

smootnyclown,
@smootnyclown@pol.social avatar

Kurde, gdzieś mi mignęła książka, której oczywiście ani nie zapisałem, ani nie sfotografowałem. Blurb zaczynał się opisem jak to skazańcy brytyjscy płyną na statku do nowej kolonii karnej w Australii. Czyli pewnie coś z historią Australii, może kolonizacji? Podejrzewam, ze to na non-fiction, ale nie jestem pewien. Wydaje mi się, że to cos nowego

Trudna zagadka, ale może ktoś mi pomoże zidentyfikować tytuł?
@ksiazki

TOrynski,
@TOrynski@mastodon.scot avatar

@smootnyclown @ksiazki nie ma najważniejszej informacji: jaki kolor okładki? :D

sisiek,
@sisiek@pol.social avatar

@smootnyclown @ksiazki a jeszcze jest dużo książek o Mary Bryant. Ja czytałem po polsku książkę van Kampena, ale na wiki jest dłuższa lista angielskich fabuł i non-fiction:
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Mary_Bryant

marwa,
@marwa@101010.pl avatar

Skończyłam czytać książkę "Przegryw" Wieczorkiewicz i Herzyk. To była dla mnie trudna emocjonalnie przeprawa, ale było warto. W książce poznajemy wiele historii inceli, przegrywów i goblinów siedzących na wykopie czy discordzie. Wplecione są także badania i wypowiedzi specjalistów. Bardzo dobra rzecz jeśli nie wie się za wiele o tym świecie.
@ksiazki

qcoolka,
@qcoolka@101010.pl avatar

OK, po wielu miesiącach wróciłem do czytania. Zmęczyłem wczoraj do końca "Walden, czyli życie w lesie", nie polecam, przez nią mnie odrzuciło od czytania - najlepsza część książki?
ZAKOŃCZENIE!
Ale zaraz po tym wziąłem na tapetę "Harald. Czterdzieści lat na Spitsbergenie" i to polecam - od razu wpadła prawie połowa, dziś pewnie skończę i sięgnę po kolejną z półki wstydu...

@ksiazki

Aegewsh,
@Aegewsh@101010.pl avatar

@qcoolka @ksiazki Przepraszam, że się przypieprzam, ale na tapet, a nie tapetę.

avolha,
@avolha@infosec.exchange avatar

Od jakiegoś czasu polowałam na tę książkę w bibliotece i w końcu mam (nie spodziewałam się, że na moim krańcu świata znajdzie się tylu ludzi zainteresowanych Pegasusem...)

@ksiazki

smatyszczak,
@smatyszczak@pol.social avatar

@avolha
Strzelam, że gdyby nie kinematografia całodobowych kanałów informacyjnych, większość obywateli do dzisiaj myślałaby, że chodzi o latającego konia. ;)
@ksiazki

kukrak,
@kukrak@pol.social avatar

@avolha
Polecasz?
@ksiazki

kukrak,
@kukrak@pol.social avatar

Doświadczenie najlepiej weryfikuje nasze wyobrażenia: od lat korzystam z czytników ebooków (akurat Kindle). Przez dłuższy czas Oasis 1. Potem nakręciłem się na 'lepszy', większy model Oasis 3, a niedawno planowałem przenieść się na Scribe lub Kobo Elipsa 2e - bo większe, rysik itd.
Dobrze, że nie sprzedałem Oasisa 1, bo właśnie do niego wracam - doświadczenie czytania w łóżku jedną ręką zweryfikowało moje zachcianki: jest sporo lżejszy od 3ki i nawet mniejszy ekran jest na plus - ściana tekstu na dużym ekranie wcale nie ok.

Inna sprawa, to może ktoś z Was ma doświadczenia z notowaniem na tego typu urządzeniach? Bo w tym celu nabycie Scirbe czy Kobo byłoby już być może uzasadnione.
@swiatczytnikow może? 🙂

Prawdopodobnie za jakiś czas znów najdzie mnie napad gadżetomanii i będę kombinować, ale chwilowo tak to wygląda 🙂


@ksiazki

swiatczytnikow,
@swiatczytnikow@pol.social avatar

@kukrak @ksiazki

Jak już siedzisz w systemie Amazonu to pójście w kierunku Scribe może być dobrym pomysłem, choć w moim przypadku okazał się głównie dużym czytnikiem do korzystania w domu. Jeśli chodzi o notatki, korzystam z dziesięciocalowego Onyxa, który ma znacznie lepszą apkę do notatek. Oczywiście jest kwestia do czego te notatki, bo może nie potrzeba OCR czy zaawansowanych opcji edycji. Scribe jest prostszy i to też jest jakąś jego zaletą. Sugerowałbym czekać na jakąś promocję.

Oasis 1 był świetny, leciutki i wygodny, szczególnie po wyjęciu z okładki, niestety w moim przypadku już dawno praktycznie padła w nim bateria.

SceNtriC,
@SceNtriC@101010.pl avatar

Trochę się zawiodłem - z jednej strony moim niedopatrzeniem (środek serii), a z drugiej historią. Na plus klimat Cieszyna, walki Polaków z Czechami i pies. Może też trochę humoru. Na minus - śledztwo i chaos.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/cieszyn-prowadzi-sledztwo/opinia/90878123

@ksiazki

kukrak,
@kukrak@pol.social avatar

Obok urody niektórych książek nie sposób przejść obojętnie 😁


@ksiazki

  • Wszystkie
  • Subskrybowane
  • Moderowane
  • Ulubione
  • rowery
  • krakow
  • ksiazki@a.gup.pe
  • fediversum
  • NomadOffgrid
  • test1
  • Technologia
  • Spoleczenstwo
  • muzyka
  • FromSilesiaToPolesia
  • esport
  • Gaming
  • slask
  • nauka
  • sport
  • niusy
  • Psychologia
  • antywykop
  • Blogi
  • lieratura
  • informasi
  • retro
  • motoryzacja
  • giereczkowo
  • MiddleEast
  • Pozytywnie
  • tech
  • warnersteve
  • shophiajons
  • Wszystkie magazyny