Właśnie się dowiedziałem, że 25 lutego pojawi się nowa płyta zespołu Vorga. Pierwszy album był świetny, więc drugi też na pewno przesłucham. Choć, jak znam życie, to pewnie zapomnę, jak o wielu innych płytach, które dopiero zostały zapowiedziane, więc ich jeszcze nie ma na Spotify, co oznacza, że nie mogę ich dodać do playlisty. Jak Wy to robicie?
Muszę częściej pisać o tym, co polecam z odsłuchanych rzeczy, bo potem mnie się wszystko kręci.
Aryman - no po prostu rzeźnia i diabeł. Tym niemniej, trochę mniejsza niż spodziewałem się, gdy usłyszałem o tym zespole. Ale to nadal dość staromodny, podziemny black metal.
Teufelsberg - też podziemie, ale bardziej klimatyczne. Brzmi, jak niemiecki black metal, ale to polska produkcja i tutaj rzeczywiście czuć klimaty mogą wywołać u niektórych zgorszenie. Trochę melodii, dużo "piwnicznego" darcia japy i nawet dobrze się tego słucha. Choć pierwszy numer "Pakt mit dem Teufel" nastroił mnie aż za dobrze na resztę albumu i utworów zespołu.
Over the Voids - to kolejny z projektów, w których palce maczają osoby z kręgu Mgły, a tutaj dokładnie The Fall. I czuć to, co nie jest, oczywiście, wadą. Aczkolwiek przyznam, że przesłuchałem jakoś tak "w locie" i jednak wolę inne zespoły z tego kręgu. To po prostu dobry black metal z mocno satysfakcjonującym growlem. Tylko tyle i aż tyle.
Moonlight Sorcery, album "Horned Lord of the Thorned Castle". No uwielbiam tych ludzi. Sporo wysokich gitarowych dźwięków (nawet wyższych niż zwykle w BM) układających się w satysfakcjonujące melodie, kompletnie niezrozumiały wysoki wokal (co akurat średnio lubię, ale tutaj pasuje) i nawet są solówki. To trochę inny black metal niż większość tego, co się teraz słucha, ale pasuje do Finlandii jak ulał. Bardzo polecam cały zespół, jeśli jeszcze go nie znacie.
Crippling Madness, album "Władcy Nocy" - gdzieś obiło mi się o uszy, że ten polski thrashmetalowy zespół nie jest bardzo poważany. Nie znam historii, nie wiem, o co chodzi i czy to prawda, ale płyta mi się podobała. Jak większość thrashu, dobrze się tego słucha, ale nic nie zostaje w głowie - po prostu jest to miłe dla ucha napierniczanie solówek, riffów, ale też całkiem fajny wokal. Warto sprawdzić.
Hellfuck, album "Diabolic Slaughter" - gatunek i kraj ten sam, co powyżej, ale jednak tempo trochę inne, bardziej szarpane i więcej tutaj drobnych eksperymentów. To nadal rzeźnia, ale bardziej wysublimowana, czasem mocniejsza, czasem lżejsza. Chyba Crippling mi bardziej siadł, ale to też fajne. Zwłaszcza, że to debiut panów.
Face Yourself - powiem tak, zespół niespecjalnie mi siadł, bo to taki deathcore, jakich wiele. Wiecie - udawanie zarzynanej świni itd. Natomiast warto wspomnieć o tym, że to jeden z niewielu deathcore'owych zespołów, gdzie na wokalu jest kobieta i wydaje z siebie takie odgłosy, że gdybym nie wiedział, to mógłbym pomylić ją z Willem Ramosem. Duży talent w tym obszarze i jeśli kompozycje będą bardziej zaawansowane, to czemu nie.
Svartidaudi - Islandia to dziwny kraj. Mały (ok. 370 tysięcy ludzi), ale ma grupę blackmetalowców, którzy potworzyli kilka zespołów i często są w paru naraz. I każdy z nich tworzy black metal inny niż na kontynencie - jest więcej atmosfery, zadumy (po której następują blasty), niezrozumiałych wokali i raczej nie są to szalone dźwięki, za to mocno nastrajające. Taki jest też Svartidaudi, który ma utwory po kilkanaście minut, ale słucha się tego z przyjemnością. Szczególnie przypadł mi do gustu album "Flesh Catedral".
No dobrze, miałem zrobić aktualizację. Czego tam ostatnio posłuchałem i moge polecić? Uwaga - odkrywam sporo klasyków, które Wy pewnie znacie doskonale.
Totenwache - dobry niemiecki black metal. Nie jest nadzwyczajny, ale bardzo wkręcające się w głowę melodie, dzięki którym dobrze się tego słucha. I spokojnie, język tak nie razi - przecież i tak nie da się tego zrozumieć.
Mary's Blood - ostatni z japońskich przystanków okazał się całkiem zacny. To powermetalowa kapela, ale która gra z troche większym pazurem niż taki np. Lovebites. Miłe do słuchania, polecam. Czuć tutaj moc.
Devastator - ta brytyjska kapela black/thrashowa uświadomiła mi, że w sumie bardzo lubię takie połączenie. Sporo szybkości, brak kompromisów. Wiem, że to nie ta "nitka" gatunkowa, ale to ma najlepsze (dla mnie) cechy punk rocka oraz black metalu. Nie jest to ambitne, ale nie wszystko musi być.
Sacrilegium, album "Wicher" - zrobiłem drugie podejście do tego polskiego albumu i teraz mi siadł. Wcześniej coś mi nie pasowało w bardzo zrozumiałym, "zasuszonym" wokalu, ale już go "zrozumiałem" i doceniam. Ten album robi atmosferę, mimo że nie jest to atmosferyczny BM.
Mordhell - zasłużony blackmetalowy zespół z #Poznań proponuje podejście "jechano do przodu", proponując przy tym bardzo... oryginalne okładki albumów. Ta muzyka to agresja i prostota w najczystszej postaci. Trochę się nudziło, ale w tle jak najbardziej dobrze siada.
Szron - wydaje mi się, że kiedyś słuchałem już tej pilskiej kapeli i nie zrobiła na mnie wrażenia, a teraz mi siadło. Nie jest to szybkie, agresywne, ale za to niesamowicie klimatyczne i "płynne". Polecam EP-kę "Death Camp Earth".
Deus Mortem - oj tak, to jest dobry black metal z Wrocławia. Przy czym nie zrobił na mnie wrażenia polecany album "Kosmicide", a raczej EP-ka "The Fiery Blood", gdzie po prostu czuć agresję, szybkość i te utwory są równe. To taki staroszkolny black metal, ale baaaaaardzo dobrze zagrany. (1/X)
Actum Inferni, "Uzurpator niebiańskiego tronu". Podoba mi się okładka i klimat. Sama muzyka, oczywiście, też, bo to dobry black metal, choć z wysokim, skrzeczącym wokalem, za którym generalnie nie przepadam, choć tutaj mi pasuje. Utwory są długie, ale szczególnie dwa stanowią same w sobie dobre opowieści.
Blaze of Perdition - kiedyś już miałem podejście do tego, niestety, mocno doświadczonego przez los zespołu, ale dopiero teraz jakoś siadła mi płyta "Towards the Blaze of Perdition". Z kolei na "The Hierophant" czuć trochę manbryne'owy klimat (co nie jest dziwne, bo wokalista jest ten sam). Znowu - podobno to są ich gorsze wydawnictwa, ale mam to gdzieś, te mi się podobają ;)
Flagitious Idiosyncrasy in the Dilapidation - hehe, taka nazwa już sugeruje grindcore, a to kobiecy zespół z Japonii. Przypomniał mi o nim bodajże @thorcik i bardzo dobrze, bo choć nie ma tutaj niczego odkrywczego, to w tle dobrze "wybija rytm". No i naprawde fajnie to brzmi.
Arkona - ponownie, najbardziej podoba mi się nie ta płyta tej wielkopolskiej formacji, która powinna, bo "Lunaris". To trochę ten sam przypadek co Szron, przy czym chyba bardziej agresywny. Powiedzmy, że jest między Szronem a Deus Mortem z tych, które już opisałem. Zasłużona formacja, warto poznać (uwaga - mówię o polskim zespole BM).
Occultum - podobna historia, znowu polski BM, z agresją, ale taką mocno wzbogaconą. Ciekawy wycofany wokal - nie przebija się na pierwszy plan i choć dobrze go słychać, to bardziej "czuć" instrumenty. Warto poznać.
Dagorath - nie no, agresja pełną gębą, szczególnie na kawałkach ze splitu "Under the white flame". Poza tym albumem już nie zrobił na mnie takiego wrażenia, ale wspominam, bo jednak coś tam mi miłego w uchu zostało. (2/2)
To zabawne - do playlisty do przesłuchania dodałem ostatnio setki utworów na bazie historii polskiego black metalu na kanale "Z diabłem za pan brat". W niektórych przypadkach autor, omawiając dany zespół, polecał płytę A, a o płycie B mówił, że jest słaba.
Cóż, po przerobieniu sporej części materiału mogę chyba powiedzieć, że mam odwrotny gust, bo zdecydowanie bardziej wchodzą mi próbki B :D
@jamoteusz Chyba kiedyś próbowałem Yes i jakoś mi nie podeszło. Zresztą podobnie, jak np. Rush czy The Who albo Deep Purple. Pewnie nie jestem prawdziwym rockowcem :P @muzykametalowa
@SceNtriC@muzykametalowa "Pewnie nie jestem prawdziwym rockowcem" - masz skórę i wystawiasz język? haha hahah, No to jest jeden kocioł. Rush znałem, ale zacząłem ostatnio słuchać. Led Zeppelin mnie nudziło, teraz mi się spodobało. Ale te ich odjechane utwory. Słucham wszystkiego. Nie daję rady Zenona M.
Pierwsza książka przeczytana w 2024 roku i pierwsza z cegieł, których poznanie mam w planach.
Nie ukrywam, że nie byłem nigdy miłośnikiem Kata - gdy "wszedłem" do metalu, to moją uwagę zwróciły inne kapele, a kawałki zespołu znałem gorzej niż skrawki historii. Jednak nawet mnie pochłonęła ta historia, pełna niejednoznaczności, ale też hołdu dla zespołu, który stał się inspiracją dla wielu polskich kapel ciężkiego grania. Są wady, jest to gruba kniga, ale to skarbnica wiedzy o Kacie, Romku, Piotrze i wielu, wielu osobach oraz zjawiskach orbitujących wokół śląskiej formacji. Warto.
@czach Miłego :) Trochę się męczyłem z książką przez jej rozmiar, ale faktycznie jest godna polecenia. Dużo szczegółów dotyczących realizacji muzyki, a dodatkowo zaskoczyło mnie, że zagraniczne legendy dość dobrze kojarzą Kata. @ksiazki@muzykametalowa
@dung_eater U mnie to może kwestia tego, że zaczynałem od nu metalu, a potem wszedłem w ekstremum typu death metal i w końcu w black metal. W momencie, kiedy zapoznawałem się z Katem, był dla mnie za lekki. Zresztą podobnie mam z bardzo starym black metalem. Ale to nie znaczy, że nie ma tam utworów, które mi grają w głowie - bardzo lubię np. "Diabelski dom I" (i chyba II, ale mylą mi się te piosenki). @ksiazki@muzykametalowa
Moja lista "do przesłuchania" robi się coraz dłuższa, więc będę dawkował opinie i wystawiał je po przesłuchaniu części. Tutaj jeszcze "narybek" z zeszłego roku - ten będę zaczynał od sporej dawki piwnicznego black metalu, czego się trochę obawiam (bo nie przepadam), ale z drugiej strony chcę poznać.
Aukels - kolejny projekt Wojsława ze Stworza, Kresu czy Wędrującego Wiatru. Podoba mi się to, gdy słucha się tego ciągiem (zresztą tak, jak większość BM), gdyż ma to solidny klimat. Nie znajdziecie tutaj przebojów ani utworów na playlistę, gdyż w większości trwają one po kilkanaście minut, natomiast na pewno jest atmosfera, sporo szybkości, ale też momentów zadumy i - co tu dużo kryć - czuć las i kontakt z naturą.
Iron Head - tutaj od razu może przyznam, że niespecjalnie spodobała mi się płyta "Dzień za dniem" ze względu na dość "oczywiste" teksty (na które tym razem zwracałem uwagę) oraz niezbyt pasujący mi growl. Ale to nie zmienia faktu, że warto śledzić rozwój tego heavymetalowo-metalcore'owego zespołu z Kolbuszowej, gdzie występuje fajna synergia pomiędzy damskim czystym wokalem i męskim krzykiem (w dodatku małżeństwa).
(może dojaśnię - instrumentalnie jest zachęcająco, a czysty wokal też jest OK, tylko mam wrażenie, że jest zbyt czysty na tle tej muzyki. Natomiast ten scream naprawdę nie bardzo mi "siedzi")
BAND-MAID - dobra, sam w to nie wierzę, ale ostatnio zacząłem trochę poznawać zespoły z tego japońskiego kotła "all female metal bands" i niektóre są niezłe. Nie spodziewałem się akurat tego po BAND-MAID, ale to naprawdę dobra hardrockowa muzyka, gdzie w sumie nie ma nudy. Można zwieść się widokiem muzyczek ubranych w stroje pokojówek, ale muzyka zupełnie temu przeczy.
Swoją drogą, jeszcze trochę tych zespołów czeka mnie do "przerobienia", choć niektórym już "podziękowałem". Sam nie wiem, co we mnie wstąpiło.
Co tam sobie ostatnio przesłuchałem? Wbrew pozorom słuchałem dosyć dużo płyt i większość mi nie siadła (jak np. polecane "pionerskie" albumy Celtic Frost oraz Bathory czy (zupełnie z innej paczki) Helroth). Więc lista polecajek będzie dzisiaj krótka.
Insomnium, płyta "Across the dark" - to nadal nie moje granie, ale muszę przyznać, że coś w sobie ma. Jest wolniejsze, ale nie za wolne, brutalne i czasem z chwytliwa melodią. Nawet nie przeskakiwałem w utworach, co zdarzało mi się w płytach, które wymieniłem we wstępie.
Wolfheart - mam wrażenie, że nierówny zespół, ale ten melodyjny death metal z Finlandii coś w sobie ma. Pare utworów zanotowałem, może dalej będę badał, ale bez specjalnej pasji, bo jednak za często próbują budować klimat wolnym graniem.
Totenmesse, "Fiktionlust" - a to dla odmiany nie tylko bardzo mi siadło, ale wręcz nie wiem, czy gdybym układał swoją topkę płyt z tego roku, to by się ten album tam nie znalazł. To dziwne, bo poprzednia płyta polskiego zespołu nie za bardzo mi się podobała, a tutaj wręcz wszystko pasuje. Jest mocno, jest szybko, jest "bogato". Polecam.
Yfel 1710, "Zlatują się Ćmy" - koledzy tutaj się trochę ostatnio śmiali i faktycznie, nie jest to zbyt wyszukany black metal. Jest wręcz do bólu standardowy, poza np. tytułowym utworem. Nie do końca podpasował mi wokal, ale są dobrzy w szybkich momentach, a w wolnych nawet umieją nieco zbudować klimat. Do zachwytu bardzo daleko, ale warto obserwować.
Mephorash, "Krystl-Ah" - nie spodobało mi się, ale nie mogę nie docenić klasztornego, a może nawet katakumbowego klimatu, jaki ta płyta wytwarza. Niby nie moje granie, ale ten album potrafi zaciekawić i to jego zaleta.
Bloody Tyrant - kolega OsaX polecał mi kilka wschodnich zespołów (i przy okazji znowu dostało mi się, że nie mam konta na last.fm - mam na liście TODO!) i z nich ten melodyjny twór z Tajwanu podpasował mi najbardziej. Może nie na tyle, abym słuchał tego więcej, ale ma coś w sobie i jeśli ktoś lubi wschodnie tradycyjne blackowo-deathowe rytmy, to powinien się odnaleźć.
Odświeżyłem sobie trochę stare płyty: Sepultura "Roots", Evanescence "Fallen", Korn "Issues" oraz "Follow the Leader". Korn nie budzi u mnie takiej fascynacji jak kiedyś, gdy zaczynałem przygodę z metalem, Sepultura, poza tytułowym kawałkiem, też jest tylko "OK", natomiast Evanescence zyskało sentymentalną okejkę. Tym gorzej się poczułem, gdy włączyłem ich najnowszy album i... Ech, zostańmy przy "Fallen".
Co ciekawe, wszystkie te płyty są całkiem długie. Nie wiem, czy taka była zasada wówczas, czy po prostu taka próbka.
Temperance, "Hermitage". Wspominałem już, ale teraz przesłuchałem całą nową płytę. Jestem zafascynowany głosem Kristin Starkey, nowego nabytku grupy - dość niski, mocny głos, pewnie można by go było określić jako "dark".
Insomnium, "Songs of the Dusk". Fanem nie jestem, ale dobra EP-ka.
Imperial Crystalline Entombment, "Ancient Glacial Resurgence" - a to ciekawe, bo to amerykański projekt, który wrócił po dłuższej przerwie i który skupia się na black metalu w kontekście apokalipsy wywołanej atakiem zimna. Trochę "wysokich" gitar, szybkie tempo, baaaaaardzo dziwne nazwy utworów. Ogólnie polecam sprawdzić.
Olde Throne - czasem trafię na zespół, o którym wcześniej nie słyszałem, a potem się zachwycam. Tutaj może nie tyle zachwycam, ale doceniłem tę nowozelandzką kapelę grającą atmosferyczny black metal. Przy czym to ta odmiana atmosferyczności, którą lubię - wokale są wycofane, ale niewiele, a całość jest po prostu szybka, a nie tylko epicka. Polecam zerknąć.
@maciek33 Insomnium dodałem sobie do przesłuchania właśnie po Twoim toocie, mimo że już ich kiedyś słyszałem i raczej wylecieli mi drugim uchem. Ale spróbuję z ta płytą jeszcze raz. @muzykametalowa
A zareklamuję tutaj blog osoby, która stara się poukładać swoją (i przy okazji naszą) wiedzę o black metalu, sięgając do początków, a także nadając temu filozoficzny ton.
Nox Aeterna - miły holenderski death metal z nutami symfonii i melodii. Może nie jest to coś, co zapamiętacie na długo, ale jest dobrze nagrane, odpowiednio szybkie i generalnie daje radę.
Manbryne - tutaj krótko. Wróciłem do pierwszej płyty po znakomitej drugiej i... jednak wolę drugą. Choć przyznam, że słuchanie "Pustka, którą znam" po tym, jak dowiedziałem sie, co spotkało wokalistę, przyprawia o ciarki (nie znałem wcześniej tej historii).
Cannibal Corpse, album "Chaos Horrific" - Corpsegrinder i jego weseli koledzy wydali nowy album i jest dokładnie taki, jakiego można spodziewać się po CC. Albo się to lubi, albo nie, ale w sumie do słuchania w tle nie jest złe. Mnie się przy tym dobrze pracowało.
Hegeroth - katowicki niezależny zespół z nurtu melodyjnego black metal znany jest ze swojej niezależności i dość nieszablonowej muzyki. A przynajmniej tak słyszałem, bo ja aż tak tego nie odczułem. Tym niemniej - niezłe.
Forlorn Hope - tutaj lekko się zdziwiłem, bo jest co najmniej kilka zespołów o tej nazwie. Przesłuchałem dwa i mogę je polecić.
a) brytyjski heavy/power metal traktujący o wojnach, bataliach itd. Trochę dziwny, wręcz surowy wokal, ale słucha się tego zaskakująco dobrze. Nie ma tutaj epickości, raczej jest opowiadanie historii.
b) holenderski singlowy black metal (melodyjny), który jest naprawdę dobry. Polecam, zwłaszcza, że jest tutaj bardzo dobry, zniekształcony i bliski potępieńczości growl
Waśń, album "Ciemną doliną". Widziałem, że Northazerate trochę kręcił nosem na tę płytę i faktycznie, debiut wrocławskiego black metalu nie powala na kolana. Ale posłuchałem z przyjemnością i przede wszystkim to chyba pierwsza płyta z tego gatunku, która traktuje o... seksie. A przynajmniej w jakiejś części i to w konwencji baśni.
Słucham sobie właśnie płyty Eternal Rot "Moribound" i zastanawia mnie proces powstawania lub "produkowania" z siebie tego wokalu. Bo o ile muzyka mnie nie porywa, to tym growlem jestem autentycznie zafascynowany.
@mr_glitch Mimo wszystko zupełnie inny nurt i ciężar wokalu i tylko nazwa podobna :) Ale przyznaję, że nie bardzo mam jak to teraz analizować, bo #RugbyWorldCup się zaczyna :P
@SceNtriC Jak będziesz się chciał pobawić (byle nie przy ludziach xD), to możesz zacząć od "looo", tylko musisz mięśnie brzucha spiąć i coś jakby mostek językiem do dołu zrobić. Wygląda pewnie inaczej niż czuć. Jęzor w górę do podniebienia to bardziej w kierunku środkowych rejestrów.
A jak się zapatrujecie na tak zwany "post black metal"?
Ja się jaram od dłuższego czasu francuskim Mürrmürr i ich epką "Magdala". (Jezu, jak zajebiście francuski pasuje do wokali BM, aż szok!). Bardzo nastrojowe łojenie, a płyta spójna jak mało co.
Po moim ostatnim wpisie dot. metalu, który przemknął mi przez ucho, pomocni koledzy polecili mi parę kapel. Do tego sam coś sobie znalazłem. No to się podzielę.
Manbryne, album "Interregnum..." - pisałem już o tym, ale to jest po prostu cudo. Rzadko się zdarza, aby prawie cała płyta (poza tym jednym utworem na ponad minutę) weszła od razu na moją playlistę - do tej pory udawało się to tylko Mgle. Mocne tempo, ale nie szaleńcze, zrozumiały growl, świetny klimat i nawet jakieś ew. eksperymenty są tutaj korzystne. Cudo, cudo, cudo.
Winterfylleth - ostatnio pisałem, że ten zespół mi się podoba, ale miałem pecha trafic na płytę akustyczną instrumentalną. Na szczęście, gdy trafiłem na album "The Reckoning Dawn", to znowu odczułem, że to piękny zespół. Jeśli ktoś mówi o atmosferycznym, epickim black metalu, to właśnie coś takiego sobie wyobrażam - szybkość, ale umiarkowana, growl, przedłużone riffy dodające klimaty. W planach mam odsłuch kolejnych płyt.
Behexen - tego zespołu też planowałem więcej posłuchać i jest nieźle, ale gorzej niż się spodziewałem. Tym niemniej, na pewno jest to kapela warta polecenia, zwłaszcza, że działa dość długo.
Cataplexy - OsaX z Ćwierkacza (pozdrawiam) miał rację, że nie uwierzę, że chłopaki nie są ze Skandynawii. Ta japońska kapela daje czadu w europejskim stylu, jest to black metal bliski temu, jaki sobie wyobrażam, gdy myślę o tym nurcie muzyki. Szybkość, wrzaski, moc. Tylko czasem spowolnienia mogliby sobie darować.
Lamp of Murmuur - początkowo nie byłem przekonany, ale potem parę numerów mi się spodobało. Ten jednoosobowy projekt z USA gra coś bliskiego surowemu black metalowi, ale jednak nie tak, aby to raziło. Wokal trochę wycofany, kompletnie niezrozumiały, ale na tyle wyraźny, że może pobujać.
Lvcifyre - zespół z gatunku "w sumie nie można wskazać jednego topowego utworu, ale całość brzmi fajnie". Nie taki szybki, głębokie growle, połączenie blacku i death, wszechobecna stylistyka kojarząca się z piekłem. Niezłe.
Tak sobie przemknęły mi przez ucho: Aneraxt, White Rune (choć to jest niezłe), Valkyrja, Adversarial, Beherit, Malokarpatan
Nie siadły mi, wręcz przewijałem - Heretoir, Eldamar, Emyn Muil. Pisałem wcześniej o atmosferycznym, epickim ambientowym metalu - te zespoły są przykładem takich, których granie jednak mi nie pasuje. Za spokojne, zbyt nastawione na atmosferę.
Single, które mnie zaskoczyły:
Dragonforce "Power of the Triforce". Ten zespół to trochę mem i jeden z tych o większym ładunku humorystycznym, doskonale zdający sobie sprawę ze swojego wizerunku wirtuozów gitary. Niestety, często grają na jedno kopyto, a ostatnie single były po prostu słabe. Ten z kolei jest sztampowy, ale ma sympatyczny motyw, który wpada w ucho i dobrze "faluje". To taki pop w power metalu, ale ja to chyba po prostu lubię.
Nervosa "Ungrateful" - nigdy nie byłem fanem tego zespołu, choć antyfanem też nie. Ten singiel na tyle mnie zaciekawił, że przede mną odsłuch nowego albumu pań.
@SceNtriC@muzykametalowa growl jest tak ekstremalną formą emisji głosu, że musi zostać położony na ścieżkach muzycznych. Bo inaczej brzmi jak zwykłe darcie z gardła. 😁