na 5 czy 6 tego typu narzędzi latarnik dawał mi najbardziej wiarygodne wyniki - ma przekrojowe pytania i po każdym pytaniu ocenę ważności. Prozaicznie jest imo metodologicznie solidnie zrobiony.
Czy wyborca w pewien sposób współodpowiada za czyny polityków? Owszem. Legitymizował ich władzę.
Tak samo jak codziennie legitymizujemy umoczone w greenwashing korporacje, robiąc po prostu zakupy albo kapitalizm, pracując gdziekolwiek poza spółdzielniami. Myślę, że nawet jako osoba o poglądach okołoanarchistycznych warto iść i zagłosować, jeżeli to może dać tylko ułamek szansy na odebranie mandatu konfederacji czy PiSowi. Jakkolwiek brzydzę się wieloma politykami i męczą mnie ciągłe “najważniejsze wybory o wszystko”
Z takich przykładów, gdzie ktoś coś ugrał małą liczbą głosów, to przychodzi na myśl Turyngia i wybory do Landtagu, gdzie FDP (meh, libki) przekroczyło próg wyborczy 73 głosami link
bez zachowania ciągłości pamięci ruchów społecznych, kolejne pokolenia próbują wyważać otwarte drzwi, zamiast uczyć się na sukcesach i błędach poprzedniczek
Chodziło o to, że na tej konkretnej wystawie nie ma za wiele mowy o taktykach, praktykach, czy nawet o postulatach – po prostu impresyjne migawki z akcji (Czarne Protesty łatwo rozpoznać). Może na wernisażu coś poszerzono albo nie zauważyłem, bo za małym drukiem. Jak “Mikrokosmos” nie przemawia głosem Krystyny Czubówny o biologii. Jeśli to pytanie do mnie, to nie oceniam. Wszystko skądś się bierze, lecz mało co jest dopracowane.
Oczywiscie ze atakuja. Co chwile slychac teksty pokroju “jak dorosniesz to sie dowiesz”, straszenie wielkim czarodziejem albo sugestie ze wierzysz w . I nie przekonasz ze jestes ateista, uslyszysz ze wierzysz w Allaha, a jak wiadomo w Polsce nie mozna, wiec bedzie wiecej debilnych tekstow.
To nie wiem - może inne środowisko. Ja odkąd skończyłem szkole (parenascie lat temu) pracuje fizycznie (najczęściej z ludźmi starszymi) i nie słyszałem nigdy. Ale może to po prostu przypadek u mnie, u Ciebie lub u nas obu.
Wybory parlamentarne są jak WOŚP; możesz przez cały rok nie robić nic, by dobra, bezpłatna służba zdrowia była dostępna dla wszystkich, ale jak raz do roku wrzucisz parę złotych, to Twoje sumienie jest usprawiedliwione.
Tu jest jeszcze łatwiej, bo wystarczy raz na kilka lat wrzucić kartkę do kartonu. Ot święto demokracji.
Ps. Z nieznanego mi powodu, często osoby, które namawiają do głosowania, z góry zakładają, ze miliony osób niegłosujących oddałyby głos akurat na te partie, której oni chcą oddać władze nad sobą.
No jasne, dla polityków to lepiej że duża część nie głosuje bo im to zmniejsza koszt zdobycia władzy a przecież nadal mogą twierdzić (ci wygrani) że reprezentują większość społeczeństwa a nie jedynie większość głosującego społeczeństwa.
„Dla polityków to lepiej że duża część nie głosuje” - zapewne dla tego wiele partii prowadzi kampanie namawiającą do chodzenia do urn.
Gdyby w Polsce zagłosowało 5% społeczeństwa, to wygrani w dużo mniejszym stopniu czuliby się reprezentantami narodu.
Im więcej osób głosuje, tym większa władza i pewność siebie polityków, bo faktycznie miliony osób oddały decyzyjność w ich ręce, dając nieograniczony niczym mandat.
Eating local only slightly reduces your emissions. Eating local beef or lamb has many times the carbon footprint of most other foods. Whether they are grown locally or shipped from the other side of the world matters very little for total emissions.
– mówimy wyłącznie o konkretnych produktach (wręcz tu OP precyzyjnie o warzywach);
Medium:
Genetic modification is neither a problem for human health nor actually forbidden in organic farming: the only thing that’s forbidden is genetic modification in a lab. Humans have been genetically modifying food for centuries through a practice known as hybridization, which is basically breeding plants to have the desired qualities.
– GMO to GMO; krzyżowanie/selekcja odmian to krzyżowanie/selekcja odmian (nie jestem co do zasady przeciwko GMO; teraz zdaje się będą upowszechniać dalej w Kanadzie).
Ciekawe że działa to w formie społecznej. Jakiś czas temu się ze znajomymi zastanawialiśmy, czemu rolnicy nie emitują opcji na swoje produkty i nie rozkładają ryzyka w podobny sposób tylko bardziej rynkowo tj. sprzedając opcje zakupu po ustalonej cenie - też inaczej rozkłada ryzyko
Rolnicy w Polsce nienawidzą myśleć ani rynkowo ani praktycznie. To jest kulturowo uwarunkowana struktura długiego trwania w której praca rolnika jest wypełnianiem Dzieła Bożego - rolnik dostarcza żywność która karmi nas wszystkich i jako taki nie powinien podlegać żadnym zewnętrznym mechanizmom, nawet prawu popytu i podaży. Wychodzi to nawet we współczesnych badaniach socjo. Owszem, rolnik nauczył się myśleć kategoriami korzyści, ale uważa że ta korzyść po prostu mu się należy z racji pracy, jaką dla nas wszystkich wykonuje. Lubi słuchać o maksymalizacji zysków, ale nie lubi słuchać o tym, że aby mieć zyski, musi zainwestować ze swojej kieszeni. Dlatego dobrze jest kiedy “Unia da” (a jednocześnie Unia jest zła, bo narzuca ile wolno produkować), albo w tym przypadku - konsument końcowy pokryje ryzyko. Jeśli nie konsument, to ryzyko powinno zamortyzować państwo, albo ktoś inny. Rolnik może wpierdzielić się w najgorsze decyzje finansowe - jego prawo, bo próbował coś zmienić, ale koszty powinniśmy ponieść my wszyscy, bo w końcu on to wszystko robi dla nas. Przy okazji trzeba popsioczyć że w skupie drogo, że nie ma interwencyjnych (a powinny być co roku!), i że jak tak dalej pójdzie to zobaczycie wszyscy, chleb będzie po 10 złotych.
Nie mówię tego żeby osądzać rolników od czci i wiary, sama zostałam na wsi, wiem że robota niełatwa. Ale poziom odrealnienia tych ludzi często mnie uderza.
tj mam bardzo podobne odczucia po doświadczeniach ze swoją rodziną, która uprawia lub do niedawna uprawiała rolę i zupełnie nie umie (a po prawdzie często także nie chce) wyjść spoza powyższego nastawienia. Nie jestem socjologiem ale to dla mnie bardzo ciekawe jak jednocześnie istnieje silne poczucie bycia pogardzanym (częściowo bardzo trafne) i łączące się z tym poczucie dumy oraz roszczeniowości. Ew. poglądy że w polu to prawdziwa praca, a biurowa to nie praca bo co to jest 8h w biurze i do domu.
Chociaż w całokształcie trudno mi być przeciwnikiem rolników bo kapitalizm. W dużym stopniu rozumiem bo mali rolnicy w PL przegrali ekonomiczną loterię, a system - również w EU - w nieoczywisty sposób rozdaje przywileje ekonomiczne mimo że trochę się nasłuchałem o po prostu niepoważnych decyzjach finansowych.
Ja w ogóle nie jestem przeciwniczką rolników. Nie chcę też, żeby nasze gospodarstwa zamieniły się w coś co znamy z Europy zachodniej, wielkie latyfundia etc. Ale przyznasz że ta mentalność jest rozbrajająca ile razy się z nią zetkniesz. To też coś, czego wielu lewaków nie rozumie - że rolnik nie założy spółdzielni ani kooperatywy, nawet nie tylko dlatego że nie ufa sąsiadowi, ale przede wszystkim BO PO CO. Jak powiesz mu, że przecież pośrednik dyma go na cenach, to on ci powie że to ci z rządu powinni zagwarantować ceny. xD I tak w kółko.
Props; zgadzam się. To jest złożony problem i jak w soczewce obrazujący dla wielu relacji społecznych: wieś to niestety nazbyt często dziedziczne, strukturalne dysfunkcje (czym bardziej postfeudalna albo popegeerowska – tym bardziej). Prowincja, z jaką ja się spotkałem, w swoim ogóle tak właśnie wygląda: obskurantyzm, dewocja, myślenie magiczne, kompleksy “leczone” roszczeniowością, negatywne efekty sieciowe (zawistni sąsiedzi obmawiający lub okradający się nawzajem w biały dzień, później razem pijący na dożynkach), mechanizmy obronne (typu: wyparcie, bagatelizowanie) plus kultura postfiguratywna aż do autodestrukcji (starsi jako bezwarunkowy autorytet, nawet kiedy już nie kontaktują z rzeczywistością – warunkują przeżycie i uzależniają, gdyż gospo przepiszą tylko blisko łoża śmierci za “lojalność”, kiedy rolnik stracił motywację do modernizacji). Pozytywnie można ocenić odruch solidarności w przypadkach katastrof naturalnych i tragedii życiowych oraz niepodatność na przeregulowanie świata, czyli także specyficzną odporność na manipulacje (lecz i nieraz szczery postęp). Tym niemniej relacji w mieście (bywają zróżnicowane) nie mitologizowałbym, też mają swój zestaw wad. ;c
To znaczy to nie jest taka zastana rzeczywistość i wieś jest też różnorodna, nie każda wieś opiera się do tego na rolnictwie. W tkance wsi jako takiej dzieją się różne rzeczy i można mówić powoli o wyłanianiu się kultury bardziej kofiguratywnej, ale ofc “zależy gdzie, zależy co…”. Dlatego ja ograniczam się wyłącznie do rolników w tej wypowiedzi. Co do zasady większość z tych rzeczy o których mówisz, występuje, ale różne procesy zmieniają trochę charakter wsi jako takiej. Niekoniecznie w jakimś jednotorowym, pożądanym przez lewicę czy liberałów kierunku, ale no, coś się dzieje.
publicystyka
Aktywne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.