Przepraszam adminie jeżeli wyda się że nie wstrzeliłem się w tematykę społeczności, jednak protokoły i cross-compatibility wydaje mi się powiązane z wolnością internetu.
Ojej, dokładnie to miałem w planach zrobić, nawet część pierwszej części przetłumaczyłem :P
Dziękuję ci Łukaszu Wójciku, to bardzo ważne. A przy okazji mam odhaczony jeden punkt z listy do zrobienia.
Punkty na OSM są dodawane na podstawie zdjęć satelitarnych i nie zawsze są zgodne z koordynatami rzeczywistymi. Musimy pamiętać o kącie nachylenia satelity i cieniach drzew. W aplikacji do każdego drzewa trzeba fizycznie podejść.
@lenze : Punkty na osm niezależnie od użytego źródła zawsze są dodawane wg faktycznej lokalizacji na poziomie gruntu. Wszystkie instrukcje (choćby tu do mapowania konkretnie drzew: wiki.openstreetmap.org/…/Pl:Tag:natural%3Dtree ) na to zwracają uwagę. Do edycji osm poza edytorami , które pracują na zdjęciach satelitarnych, są - nie przesadzam - setki aplikacji do zbierania różnych kategorii danych w terenie właśnie w taki sposób, że się podchodzi w mapowane miejsce i wprowadza/poprawia obejrzane/zmierzone obiekty. Zresztą edytory desktopowe poza podkłądami satelitarnymi mają również możliwości wczytania np. plików gpx zebranych w terenie razem ze zdjęciami itp. @hohombe: ja nikogo nie chce przekonywać że tylko OSM i nic innego. Pewne rodzaje metadanych albo np zdjęcia nie są przechowywane w bazie osm więc jakiś osobny projekt na takie dodatkowe dane i/lub ich wizualizację z pewnością ma sens. Ale na pewno nie w ten sposób ja te powyższe, że się robi wielką akcję, z długą listą sponsorów/patronów (Narodowy Instytut Wolności, te sprawy…) a dane czyli efekty tej pracy ( społęcznościowej, darmowej pracy wolontariuszy ) lądują w jakiejś czarnej skrzynce dostępnej tylko dla organizatorów. Tzn ja się pytam czemu ta mapa ma służyć poza oglądaniem pojedynczych drzew na tej jednej konkretnej stronie, której zasięg jest, umówmy się, bardzo niszowy ? Nie polecam takiego podejścia ani udziału w przedsięwzięciach, które próbują zagarniać pod siebie efekty wspólnej pracy, żeby pokazać “popatrzcie - to jest nasz miś i to nie jest nasze ostatnie słowo!” Żeby za kilka lat te projekty nie skończyły (np z braku funduszy na utrzymanie) tak jak przywołany klasyk czyli protokołem likwidacji. Bo wtedy dane znikną razem z nimi.
Dlatego odpowiadając na pytanie (prośbę?) “Pomóż im” to mogę jedynie pomóc sformułować pytanie do organizatorów projektu czy rozumieją, że trwałe zaangażowanie ludzi i sensowne efekty taki projekt może wygenerować tylko jeśli będzie otwarty (co do danych) oraz będzie szukać synergii z tym co już zostało w temacie społecznościowo wykonane przez inne projekty np w postaci zebranych otwartych danych, opracowanych narzędzi do edycji i analizy tych danych.
Świetne. “Ale na pewno nie w ten sposób ja te powyższe, że się robi wielką akcję, z długą listą sponsorów/patronów (Narodowy Instytut Wolności, te sprawy…) a dane czyli efekty tej pracy ( społęcznościowej, darmowej pracy wolontariuszy ) lądują w jakiejś czarnej skrzynce dostępnej tylko dla organizatorów”. Czy Ty wczytałeś się w to co robi ta strona i z kim? Czy amatorzy realizujący takie projekty, mają obowiązek znać wszelkie Twoje wymogi? Gdybyś się wczytał, to być wiedział, że dane nie trafiają do żadnej czarnej skrzynki. Choćby dlatego, że strona ma służyć jako narzędzie analityczne. Kwestia wtórnej otwartości nie jest oczywista. Ten temat mamy także w po8klasie.pl. Mamy jakiś API, ale nie wiem czy będziemy to dawać wszystkim, aby wielkie systemy korpo czy komercyjne, sobie to zasysały nas drenując.
Oj wątpię, aby ktoś podszedł do każdego drzewa i je dodawał “z poziomu gruntu”. Nie znam nikogo z rodziny OSM aby to robił. Często dla porównań wykorzystaliśmy GNSS Leica i przesunięcia na mapie zazwyczaj są na naszą korzyść. Projekt miał przede wszystkim działać edukacyjnie potem rozwinął się i póki co działa. Na podstawie zebranych danych, wiemy ile nowych nasadzeń umiera w pierwszych latach, jakie są straty i czego to jest wina. Poza tym dane przekazujemy każdemu kto się o nie zwróci… Naukowcy już korzystają…
Też korzystam z Mullvada. Ale nie wiem, czy polecam, w trchnikalia się nie wgłębiałem, ale póki co działa i ma bardzo prosty cennik, bez kombinacji typu „kup więcej za mniej“.
Edit:
Komentarz @noodlejetski sprawił, że zdecydowanie polecam!
Dla mnie to trochę na głowie stoi. Platformy społecznościowe powinny być ostatnim szczeblem odpowiedzialności za bezpieczeństwo.
Pierwszy to przede wszystkim edukacja dzieci jak i rodziców. Rodzić powinien wiedzieć jakie niebezpieczeństwa mogą wynikać z korzystania z w/w platform. Interesować się, kontrolować, etc.
no nie. Po pierwsze przeciętny rodzic nie ma pojęcia, jak działają algorytmy uzależniające socialmediów - rodzice wyrastali w innych czasach. Przekładając to na inną bańkę: to trochę jakby w butelkach od soczków bobofrut nagle zacząć sprzedawać wódkę, jednocześnie wciąż reklamując je jako coś zdrowego.
Po drugie: ani rodzic, ani dziecko nie ma wpływu na to, co mu wyświetlają algorytmy, a Meta ma. To korporacje bombardują użytkowników szkodliwymi treściami, nie rodzice.
Po trzecie: jak sobie taką kontrolę wyobrażasz? Rodzice rezygnują ze wszystkiego aby pilnować, co im dzieciom wyświetla się w telefonie - a kto wtedy będzie pracować i zarabiać na życie? Przy trójce dzieci, jeśli jeden rodzic będzie się gapić w telefon jednego dziecka, drugi - w drugiego dziecka - to i tak trzecie pozostanie niepilnowane, a dzieciaki będą mieć poczucie wiecznej kontroli i braku prywatności. Poza tym rodzic i tak będzie tylko jeden, a szkodliwych treści w internecie - wiele. Edukacja w kwestii higieny cyfrowej jest ważna - ale jak w Polsce NASK z Ministerstwem Cyfryzacji chcą to robić rękami BigTechów, to sorry…To jakby edukację alkoholową warunkować od wypicia paru głębszych, zanim kogoś w ogóle wpuścisz na warsztaty, o szkodliwości tytoniu uczyć zmuszając do wypalenia papierosów itp
A już przez moment sprawiał wrażenie kompetentnej osoby. Zresztą z tego co widziałem nie umieją liczyć, ale za to można było wysłuchać wiele ciekawych ofert rozwiązań AI?
W żadnym wypadku nie chcę bronić Google’a, ale Epic kłamie w żywe oczy i oni o tym wiedzą.
Na Androidzie każdy, ale to dosłownie każdy, nawet taki zwykły Kowalski jak ja może sobie dystrybuować aplikacje jak chce.
Nie chce używać Google Playa? Może udostępnić .apk, albo udostępnić aplikację w jednym z wielu już istniejących sklepów, albo nawet utworzyć swój własny sklep. Tak samo z jakimikolwiek płatnościami.
Jakim cudem Epic zestawił Androida iOSa na równi pod tym kątem? Nie mam pojęcia.
Kolego, jedna prawda w morzu kłamstw nie sprawia, że wszystko staje się prawdą.
Aspekt automatycznych aktualizacji akurat jak najbardziej można uznać za bezpieczeństwo. Jeżeli dowolna zewnętrzna aplikacja mogłaby w tle się aktualizować, to z zaufanej aplikacji bez twojej wiedzy mógłby się zainstalować malware. Natomiast każda aktualizacja, która pojawia się na Google Play wymaga weryfikacji.
A dlaczego alternatywne sklepy nie mogą tam przejść tej weryfikacji? 🤔 I czy serio sądzisz, że jest to dualizm dowolna, albo żadna? Idąc dalej fakt, że nie mogę zrootować telefonu, bez ryzyka, że go zceglę z pewnością też podnosi mi bezpieczeństwo… Bezpieczeństwem jest też oczywiście powiązanie jedynego faktycznie działającego sklepu z kontem googla?
Bardziej ufam dowolnej apce z fdroida niż “zwetyfikowanym” przez Google, gdzie okazjonalnie dalej przechodzi malware, za to spyware jest w standardzie i dodatkowo od operatora na każdym etapie procesu.
Generalnie prosiłbym o stosowanie zasady założenia dobrej woli wobec publikujących, tłumaczących i komentujących. Jeśli masz konkretne argumenty to chętnie je podyskutuje, zastrzeżenia do źródła mogą być w pełni zasadne, ale tą przestrzeń warto wykorzystać na sensowne wypunktowanie, jakie są tam błędy. Tym bardziej, że autor zgłasza tu gotowość aktualizacji. Możemy się więc mierzyć na epeny, albo pomóc zbudować jedyny sensowny artykuł na ten temat w polskojęzycznym internecie.
wolnyinternet
Ważne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.