Przepraszam, podświadomy transplant z Aktywizmu Wolnościowego :-P – tzw. “scenersi” to osoby zainteresowane przede wszystkim kontrkulturą, doświadczeniem alternatywnego stylu bycia, i co najwyżej przy tej okazji absorbujące np. przekonania czy praktyki (e.g. punkrockowcy uznający antyautorytaryzm, miłośnicy tekno/rave’ów uznający No Borders, New Age’owcy uznający ekologizm).
Bolandzka i nie tylko Academia podlega podobnym własnościom, choć na ogół reprezentuje wyższy poziom intelektualny, jakim szersze społeczeństwo – to nie jest proste rozwarstwienie klasowe (chyba, żeby rozbudowywać definicję tychże), tylko wg mnie raczej segmentacja psychograficzna, która wykryła m.in., iż ludzie różnicują się podstawową motywacją życiową, systemem wartości, mentalnością i mindsetem, które laikowi wyglądają na jednak wrodzone, immanentne (jak charakter). Nie wszyscy przeto “gramy do tej samej bramki” – Idealistx nie porozumieją się z konformistami czy tzw. “scenersami”. Pojęcie “uniwersalnego uniwersytetu” jest stąd wg mnie utopią, fikcją; rozdźwięki znane już nb. od starożytności (Akademia vs. Likejon).
– w wersji free-bez rejestracji – limit 10 min per kawałek, limit dobowy oraz brak rozróżniania rozmówców; za to jakość dla jęz. polskiego – co najmniej dobra.
Analogicznie można użyć YouTube’a z autotranscript, tylko trzeba mieć tam konto.
Lewica co najwyżej może szukać elektoratu u robotników rolnych lub drobnych rolników
– drobnym rolnikom może zaproponować postulaty socjoekonomiczne, “emocjonalno-moralnie (narracyjnie) poosłaniać” przed modernizacjami czy racjonalizacjami (dziś: klimatycznymi), lecz już nie obyczajowo-światopoglądowo. Empatyczną wersję “Piątki dla Zwierząt” odrzuca wieś en masse jako “fanaberię”, gdzie figura, autorytet starszych są tam mocne, toteż nie myślmy o np. cywilizowaniu patriarchatu czy tam innych opresji i autorytaryzmów. “Koń droższy baby, jak ziemia droższa życia” – ongiś usłyszałem credo.
Nie chcę siać defetyzmu – do Lewicy zdecydowanie najbliżej, pozwalam sobie na szczerość; mogę się mylić, wiadomo.
Robotnicy rolni (najemni) – uczciwie, nie umiem powiedzieć.
Szczerze, jakbym nie chciał, to nie umiem odpowiedzieć, co i od czego tu zależy. Właśnie i dlatego odpuściłem sobie z politykami uniwersalistycznymi (apelowaniem do ludzi, adresowaniem ich mentalności, targetowaniem postulatów), aby móc od tego wyabstrahować. Wybieram bańki. :-P
Masz na myśli, że opozycja światopoglądowa miasto-wieś istnieć musi, a akurat my wylosowaliśmy: wielkomiejscy = liberałowie? To chyba nie imperatyw: www.swissinfo.ch/eng/politics/…/46816694 .
Ktoś tylko dawno temu wspominał, mogę już nie pamiętać dobrze, że jakieś badania socjologiczne robili (czyżby okolice PTE?) i coś tam zależało od wielopokoleniowej historii danego obszaru wiejskiego – była różnica w mentalności, zależnie, jak dawno dany obszar zrzucił feudalizm, czy tam jaka była proporcja ludności migrującej. PGRy, jak wiadomo, konstrukcja z XX w. – “dwu-, trzypokoleniowa efemeryda” – jeszcze inna opowieść.
Moje potoczne i lokalne obserwacje są takie, że wieś nie jest lewicowa, tylko jak już anarchiczno-konserwatywna – nieufność przede wszystkim wobec struktur symbolicznych (jak np. kultura, samorozwój, nauka) i formalnych (jak np. instytucje i instrumenty rozwojowe), za wyjątkiem, wybiórczo i niekonsekwentnie, Kościoła i religii. Skutek jest taki, że przeciętny bolandzki chłop nie pomyśli ani o budowie spółdzielni (gdyż nie ufa sąsiadom), ani o modernizacji gospodarstwa (gdyż nie ufa nowinkom, ceni sobie bezpieczeństwo status quo, niejednokrotnie jest uzależniony). W chwili, gdy podstawy jego bytu się zachwieją, np. wskutek konkurencji, globalizacji, rolnictwa wielkoobszarowego, zmian klimatycznych, Zielonego Ładu, Dyrektywy Bioróżnorodnościowej – popadnie w degenerację, ewentualnie najmie się u latyfundysty (tylko tam jest i tak niższa chłonność pracy). Laboratorium socjologiczne – wsie popegeerowskie w wersji light (nie tak gwałtownie). Uważam, że za naszego życia zobaczymy fale migracji małorolnych do miast z pełnym tego faktu zestawem następstw – “ekonomia alterobwarzanka”: zinklasowani wielkomiejscy na suburbia (dawniej: zdeklasowani wielkomiejscy na emigrację na zmywak), zdeklasowani chłopi do miast lub do sektorów pozarolniczych, może do usług. Sorry za brutalną szczerość, lecz wątpię, aby to jakościowo odmieniło ich mentalność. Chłop jest też “powierzchownie alterempatyczny” – nieobojętny na ludzką tragedię, lecz ze skokowo wyższym progiem bólu (pies czy krowa sobie mogą przeżyć życie na łańcuchu, zaś dziecko w patorodzinie – luz).
A “morderstwo” to czasem nie jest z premedytacją, zimnym rozmysłem? Tutaj “proste zabójstwo”, “małpi rozum”, jeśli wierzyć typowi, wskutek zatrucia alkoholem etylowym do stopnia delirium tremens – z omamami wzrokowymi, epizodami psychoz i agresji.
Uważam, że to prawda, skoro – z sercem po lewej stronie – o tej kampanii, teoretycznie toczącej się od roku czasu, usłyszałem dopiero dziś via Szmer, gdy zostało 5 dni. A gdzie w komitecie organizacyjnym: Thomas Piketty. Fakt faktem, że gdyby taka inicjatywa miała miejsce lokalnie tylko w Bolandzie, to zapewne bym się nie podpisał.