Chyba tylko na Wpunkt. I czasem w Krytyce Politycznej, ale po pierwsze jest tam masa liberałów a po drugie to nie wychodzi jako dziennik, ani nawet na papierze. Wpunkt jest przynajmniej aktualizowanym portalem newsowym.
Idea “walki z materiałami pedofilskimi” jest absurdalna sama w sobie. To jak “wojna z narkotykami”, która nigdy się nie skończy, ale zaowocuje odbieraniem nam resztek prywatności. Pornografia dziecięca jest problemem, ale nie na poziomie dystrybucji, lecz na poziomie jej powstawania: wysiłek powinien być położony na zwalczanie twórców takich materiałów, bo tam dochodzi do realnego wykorzystywania dzieci i nie tylko. Natomiast sam materiał będący w obiegu ma znikomą szkodliwość społeczną, chyba że idziemy drogą dyrdymałów “radykalnego feminizmu” spod znaku walki z pornografią, że rzekomo oglądanie czegoś zrobi z kogoś pedofila lub zachęci go do pedofilskich praktyk.
Nie, pedofilskie porno oglądają pedofile. Człowiek, którego dzieci nie kręcą erotycznie, przechodzi obok takiego czegoś z obrzydzeniem. Z dwojga złego wolę w sumie, jak jakiś pedofil fapie w domowym zaciszu, niż jak realizuje swoje fantazje na żywo. Nie uważam oczywiście, że należy mu to ułatwiać i produkować kontent pod niego, ale skoro pewne treści i tak już krążą, wątpię żeby były w stanie zrobić więcej krzywdy niż w momencie ich powstawania. Jest na tym świecie masa pedofili, którzy są świadomi swojej sytuacji, którzy wstydzą się swoich skłonności i nie chcą krzywdzić nikogo, bo wiedzą że to złe. Nie potrafią jednak zrobić nic z tym, jak się czują i co ich pociąga. Jeśli taki ktoś może sobie ulżyć i dzięki temu jeszcze skuteczniej powstrzymać się od realizacji swoich pragnień, to naprawdę wolę żeby tak było.
To prawda że wiele rzeczy jest nie do odszukania, a przynajmniej niełatwo, bo archiwa gazet i czasopism są pozamykane za mytościanami, jeśli w ogóle są. Ja sama o latach '90 musiałam sobie nadrabiać wiedzę książkami np. Teresy Torańskiej czy Antoniego Dudka, ale najgorsze jest szukanie np. tekstów prasowych o aferach z wczesnych lat 2000 – trzeba polegać na pamięci, a ja przecież do gimby wtedy chodziłam i polityka docierała do mnie w formie kabaretów czy “Ale Plamy” na TVN. Za to dobrze pamiętam same nazwiska, które do dzisiaj odnajduje się na listach Lewicy – Czarzasty, Wiatr, Jaskiernia, Dyduch, Szejna… Osoby które powinny być kojarzone z postkomunistycznym aferzystowskim betonem brylują dzisiaj jakby nigdy nic. To mnie dobija.
Niestety porządny risercz w tym temacie to nie jest coś na co mam teraz ochotę, zważywszy również na te ograniczenia.
Piszę o polityce, to jest jeden wielki bodziec negatywny. Już tytułem daję do zrozumienia jaka jest estetyka dalej, więc jeśli się nie lubi brzydkich wyrazów można od razu nie kontynuować czytania!