Nieczęsto jako "oczekiwanie" przed koncertem @muzykametalowa leci Tangerine Dream, ale dzisiaj w Warszawie to w pełni uzasadnione. #BloodIncantation a wcześniej zagrają japońskie krautowe świry z #MinamiDeutsch.
@maciek33
Setlista taka sama jak na reszcie trasy, wypadli chyba super, tylko nagłośnienie było do dupy i ze trzy razy wysiadły przody (sic!) @muzykametalowa
"Goldstar" od Imperial Triumphant jawi się jako mocny kandydat do tegorocznej topki w @muzykametalowa i @muzykametalowa ;)
Można się było spodziewać, można się było obawiać, ale jeśli ktoś się obawiał, to niech się nie lęka, to są "grade A songs". Jest też istotna rola niedocenianej w ekstremalnym metalu gitary basowej, szczypta jazzu i kulturalny ukłon w stronę The Beatles (a to zawsze doceniam). Świetny album.
Po krótkiej dyskusji z @lukaso666 chciałem wrzucić z jeszcze innej beczki jakąś piosenkę Devil's Blood jako przyczynek do dyskusji "a co z dziewczynami śpiewającymi piosenki dla Szatana"? Ale trafiłem na króciutki, ale bardzo ciekawy dokument o równie krótkim i równie ciekawym życiu Selima Lemouchi - gitarzysty i spiritus movens tego właśnie zespołu (ale też mającego na koncie współpracę z Watain i paroma innymi składami). Polecam. I imaginujcie sobie, jak u nas któraś TVP regionalna kręci w cyklu np. "Podlascy bohaterowie" dokument, w którym z szacunkiem przedstawia sylwetkę lokalnego metalowca-samobójcy, rozmawia z jego matką i siostrą o tym, skąd u syna wziął się religijny satanizm i jak przebiegał proces akceptacji przez rodzinę jego planowanego rozstania się z padołem etc. Takie rzeczy to tylko w Niderlandach (i Skandynawii). ;)
Jeśli ktoś szuka dobrze pogranej @muzykametalowa z dziewczyną na wokalu, ale nie w konwencji "panna na niedźwiedziu" ale też nie "protometal bez basu", tylko ciężko, rzetelnie, z bliskowschodnim wajbem (wokalistka jest córką perskich emigrantów), to bardzo polecam Lowen - "Do Not Go To War With The Demons Of Mazandaran" z ubiegłego roku. Kolega dosłuchał się tam ech Gathering z epoki "Mandylion" i coś w tym jest (ale jest ciężej i mocniej), ja wychwytuję też jakieś echa wokalne Dead Can Dance (np. w "Najang Bah..."). W każdym razie bardzo dobra, przystępna, choć bezobciachowa, świetnie zagrana i zaśpiewana płyta.
@kalisz79@lukaso666@muzykametalowa@muzykametalowa Posłuchałem, weszło prawie bez problemów. Bardzo interesujący wokal (chociaż rozumiem, skąd skojarzenia z Dream Theater). Trochę na początku brakowało mi dominującego rytmu, ale to może moje zboczenie, a wschodnie klimaty plus ciężkie pierdolnięcie (vide Meshuggah czy Obscure Sphinx) to coś, czemu mówię wielkie tak :)
Ten wrzesień to w ogóle jakaś ekstrema koncertowa - Current 93 vs znakomicie zapowiadający się SDL w tym samym terminie i jeszcze 14-go Wiegedood na dobicie xd @muzykametalowa@muzykametalowa
Dziś, a właściwie wczoraj, widziałem Panterę po raz trzeci. Złośliwi mówią, że to odcinanie kuponów i zarabianie na emeryturę przez dwóch żyjących członków zespołu. Może tak, ale skoro z przyczyn obiektywnych (śmierci człowieka, któremu zaburzony ex-marine władował w głowę pięć kul, jak na razie nauka nie jest w stanie odwrócić, śmierci jego brata, wprawdzie bez kul, też nie udało się cofnąć) udział w projekcie dwóch oryginalnych muzyków jest niemożliwy, a żyjącym udało się znaleźć naprawdę godnych sidemanów (Zakk Wylde na gitarze i Charlie Benante na perkusji - nie wyobrażam sobie lepszych obecnie żyjących muzyków do grania tych utworów na żywo), to moim zdaniem, jak to mówią, fair enough. Historia muzyki zna znacznie gorsze przypadki odcinania kuponów, ale dajmy już spokój Rayowi Wilsonowi xd
No więc ta Pantera to nie jest zespół z jakiegoś mojego ścisłego topu, ALE w tym gatunku, w którym się obraca, bez wątpienia jest jednym z najważniejszych. I tych poważnych. To metal (z całym kiczowatym anturażem i dużą ilością płomieni) o trudnych sprawach, a nie o smokach. To granie na jedną gitarę, ale z mocą (i u Dimebaga, i u Wylde'a) niedostępną większości aspirujących młodych wilków. Sorry, stara gwardia nie zwalnia miejsca. A Phil Anselmo, który przestał zażywać i nadużywać (przez co kiedyś... albo nic), wreszcie jest frontmanem, który dowozi, i to jak.
Koncerty w Łodzi i Amsterdamie przed dwoma laty były praktycznie identyczne, także w kwestii konferansjerki. Teraz część bonmotów się powtarzała, ale wizualizacje były nieco inne (lepsze), merch mniej tandetny, a setlista delikatnie zmieniona (zamiast kameralnego wykonania "Planet Caravan" dostaliśmy przepięknie zagrane Floods ze wspominkowym video). I o ile jestem absolutnie świadom, że to przedsięwzięcie zarobkowe, to właśnie przebitki z Dimebagiem i Vinnie Paulem uświadamiały mi, że może jednak chodzić też o celebrację tej prostej, metalowskiej, radości życia, z burbonem i dżojntem. Także tego brutalnie przerwanego.
Jakoś trochę przypadkowo natrafiłem na Svar - In The Land Called Night. I - wow ale to jest dobre - oldschoolowe, melodyjne ale z pazurem xd i dużym urokiem oraz z techniką wykorzystaną w służbie klimatu, a nie odwrotnie, granko gdzieś z okolic Dissection, czy może chwilami starszego Tribulation. A jednocześnie nie słodkawe. Jest polecane fanom @muzykametalowa@muzykametalowa
Będę musiał nabyć drogą kupna, bo za dobre na słuchanie ze streamingów, nawet tych, które coś tam płacą muzykom.
@maciek33 w ogóle wczoraj w pociągu zrobiłem sobie chytre porównanie 1:1 z "Reinkaos" - i okej, to nie ten poziom songwritingu, a także Svar ma wszystkiego DUŻO (a siłą "Reinkaos" jest jednak prostota), ale chwilami to bardzo podobne przeloty muzyczne (to komplement dla rodaka). I oby pozostały tylko muzyczne xd @muzykametalowa@muzykametalowa
Nie napiszę nic odkrywczego, ale Behemoth to już jest tak masowy, przystępny, gładko wchodzący produkt (albo - gładko wychodzący, biorąc pod uwagę tytuł nowego singla), że wstyd nawet udawać, że to nie jest wyłącznie metal zarobkowy i snuć jakieś kocopoły o transcendencji xd