Recenzja nowej płyty Deicide na #MetalNews. Ale to nie tylko recenzja, ale przede wszystkim zgrabna pigułka wiedzy o zespole. Niezły tekst - "zmusił" mnie też do bliższego zapoznania się z paroma płytami tego zespołu, który do tej pory słyszałem raczej wyrywkowo.
@maciek33 Znam Vital Remains i rzeczywiście jest to dobre, ale akurat w takiej muzyce dla mnie 8 minut to przesada. W black metalu, gdzie budowany jest klimat, jest w porządku, ale death powinien jednak "przypieprzyć" i długi utwór dla mnie to tam 5-6 minut. @muzykametalowa
Niewiele nowego słuchałem w poprzednich dwóch tygodniach, a jeszcze mniej z tego, co słuchałem, mogę polecić. Tym niemniej, są dwie gorące nowości, które warto osłuchać, jeśli lubicie black lub death metal.
Blaze of Perdition, album "Upharsin"
Nigdy nie byłem fanem BoP, choć szanowałem ich muzykę. Jednak bardzo lubię zespół, który poprzez członków bardzo łączy się się z BoP, a więc Manbryne. Także sprawdziłem "Upharsin" i już na wstępie dostałem wp@#$%ol, gdyż od razu zaczęły się blasty. A mnie to bardzo na rękę, więc już się dobrze nastroiłem do tej płyty. Ma ona momenty bardzo, bardzo szybkie, ale ma też spowolnienia i generalnie jest dość przytłaczająca muzycznie (tekstowo zapewne też, ale swoim zwyczajem, poświęcam im mniej czasu). Mogę powiedzieć, że to płyta kompletna - może nie jest to geniusz i coś, co umieściłbym w swoim Top 20, ale jest to płyta, która jako całość i wszystko do siebie tutaj pasuje. Wydaje mi się też, że przeniknęły tutaj pewne patenty z Manbryne, choć nie jestem takim znawcą BoP, aby tak kategorycznie stwierdzić. Generalnie polecam.
Deicide, album "Banished by Sin"
Z tym zespołem mam tak, jak z wieloma tworami deathmetalowymi - lubię posłuchać, ale nie dałbym rady wymienić ulubionego utworu czy płyty. Ot, porządna brutalna muzyka, ale niebudząca większych emocji. I w sumie tutaj jest podobnie, natomiast ten album brzmi bardzo dobrze, demonicznie, a wokale to cudo. Jeśli ktoś lubi klasyczny, ale nowoczesny death metal z bardzo głębokim growlem, to tutaj poczuje się jak dziecko w sklepie z zabawkami.
@maciek33 Właśnie z Twoich postów w zeszłym tygodniu dowiedziałem się, że wypuścili coś nowego. Chwilę później Spotify podpowiedziało mi "Upharsin" i tak zacząłem ten tydzień. @muzykametalowa
W tym tygodniu słuchałem dużo i wśród tych sesji były mocne przeskoki, np. pomiędzy szaleńczym grindcorem i... Postmodern Jukebox, którzy wypuścili nową płytę. Dodatkowo, wsiąknąłem znowu w kilka polecajek starych zespołów, które już wszyscy znają, a ja dopiero teraz się zachwycam. Albo i nie.
Anaal Nathrakh - zaczynamy od razu mocnym uderzeniem, bo to, co można usłyszeć u Brytyjczyków na niektórych płytach, to rzeźnia, szaleństwo, elektrowstrząsy i nie wiadomo co jeszcze. I o ile wiem, że na najnowszych płytach panowie poszli w kierunku niekoniecznie przez wszystkich akceptowany, to ja w tym tygodniu powróciłem do czasów, kiedy grali industrial black metal połączony z grindcorem i cholera wie, czym jeszcze. Co ciekawe, już kiedyś słyszałem Analne Wiatraki (tak, wiem, że ich się tak nie tłumaczy, ale tak mi się to podoba, że nie mogę się powstrzymać) i trochę mnie rozczarowały, ale czas weryfikuje pewne kwestie. Przede wszystkim polecam albumy "The Codex Necro" i "Eschaton", ale ostrzegam - to nie jest muzyka dla wszystkich. A sobie sam się dziwię, że wytrzymałem ten ładunek industrialu, bo fanem nie jestem.
Outre - bardzo ciekawy zespół i to z naszego rodzimego Krakowa. Black metal, który jest bardziej ciężkostrawny niż zwykła łupanina, przypominająca trochę Deathspell Omegę, a także islandzkie podejście do ciężkiej muzyki. To nie jest coś, czego się słucha dla hitów, ale można się wciągnąć ze względu na klimat. Warto sprawdzić.
Mysticum - przed chwilą pisałem, że nie bardzo podchodzi mi industrial black metal, a teraz będę pisał o legendach tego nurtu z Norwegii. Ściana dźwięku, agresja, przemoc, trochę "kosmosu", szczególnie na albumie "Planet Satan". Dobrze się tego słucha.
Windir, album "1184" - zauroczyłem się. Wiem, że to jeden z kanonicznych zespołów folk BM i jest tutaj trochę festyniarskich klawiszy, za którymi nie przepadam, ale ten album jest magiczny. To taki BM, w którym jest dużo melodii, które brzmią nieco "tanio", ale tak buduje to klimat, że hej. Później spróbowałem jeszcze płyty "Arntor", ale niestety, to już nie było to. Szkoda, że zespół skończył tak, jak skończył (wokalista zamarzł podczas burzy śnieżnej).
Scott Bradlee's Postmodern Jukebox - tak, jak pisałem, ten kolektyw wypuścił nową płytę, ale generalnie polecam ich twórczość, szczególnie, jeśli ktoś lubi muzykę wczesnych lat Stanów Zjednoczonych i jest zauroczony stylem Pin-Up. To drugie jest mi obojętne, ale aranżacje są świetne. Uspokajam - nie, to w ogóle nie jest metal, wręcz przeciwnie. Ale czasem trzeba zaznać też trochę innej kultury.
Swarn - agresja, przemoc, gniew, pożoga, napindalamy na całego. Tak można scharakteryzować tę deathmetalową kapelę z Estonii. W tej muzyce nie ma absolutnie nic oryginalnego, ale to, co mają robić, robią dobrze (tzn. spuszczają wpierdziel słuchaczowi). Na minus fakt, że utwory się zlewają i nie ma tutaj ani grama innowacji pomiędzy nimi, ale wynagradzają to biegłością instrumentalno-wokalną.
W tym tygodniu mało słuchałem, a jeszcze mniej mi się podobało. Ale przynajmniej zmieszczę się w jednym poście.
The Mist From The Mountains - podchodziłem trochę jak pies do jeża, ponieważ dwie rekomendacje bliskie temu zupełnie mi nie podpasowały. A tutaj, wbrew nazwie sugerującej atmosferyczną epikę, mamy rasowe BM z satysfakcjonującym wokalem i blastami. Owszem, czuć czasem tę podniosłość, ale jest ona zdecydowanie dodatkiem lub w formie przerwy między agresją lub średnimi tempami z melodiami, a nie 10-minutowym budowaniem atmosfery z fragmentem blastów. Polecam sprawdzić - ta fińska grupa wydała do tej pory tylko jeden album, ale mam nadzieję, że coś jeszcze urodzą. Mimo że innowacyjni nie są.
Aorlhac - ostatnio pisałem o tej francuskiej grupie, przesłuchałem jeszcze kilka płyt, no i... dla mnie nadzespół. Gdybym był Książulem, to powiedziałbym "muala", bo dawno nie słyszałem czegoś, co tak przyjemnie mi gra i stopniuje agresję. Nawet te utwory, które mnie nie "podrywają", nie są nudne. I może to też wada tej kapeli, że te wszystkie kawałki są bardzo do siebie podobne, ale jeśli są tak dobre, to dla mnie może tak być.
Darkthrone, album "Hate Them" - ostatnio m.in. tę płytę polecał @deep i rzeczywiście, to jedna z fajniejszych rzeczy, które słyszałem od norweskich legend. Niby to samo, co zawsze, niby podobne, ale jednak każdy utwór jest inny, ma nieco inny rytm i jest to lepiej nagrane niż to, z czym zwykle kojarzy się DT. Dobre, dobre.
Split Wormwitch oraz Sadistic Ritual - ja akurat przesłuchałem tylko ten pierwszy zespół, gdyż to ten słyszałem jakiś czas temu i chciałem miec na niego oko. Jest to black pomieszany z thrashem i crustem (ale nadal nie umiem zdefiniować crusta mimo Waszych prób, przykro mi). Szybkie, wysokie gitary, dobrze uwypuklony wokal. Po prostu jechanka, choć nie taka bezmyślna i z zakrętami.
Dzisiaj pojawiło się sporo premier płytowych, dzięki czałem miałem co słuchać w biurze tuż przed Świętami. Ale w ogóle sporo wysłuchałem przez cały tydzień i mogę co nieco polecić.
Emperor - w końcu przesłuchałem pozostałe 3 płyty tego norweskiego klasyka (poza znakomitym debiutem) i rozumiem, dlaczego mówi się, że im dalej w las, tym gorzej. Aczkolwiek przyznam, że "IX Equilibrium" spodobało mi się dużo bardziej niż "Anthems To The Welkin At Dusk", a według internetów pewnie nie powinno :P Może to nieco lepsza produkcja, może kompozycje - nie wiem. Ale "Prometheus..." IMHO fatalny.
Halny, album "Zawrat" - i to jest super. Tę polską blackmetalową kapelę polecał bodajże @maciek33 i może nie ma tutaj niczego innowacyjnego, ale jest soczysty wokal, instrumenty i po prostu nóżka sama tupie. Będzie trzeba wypatrywać kolejnych działań tego zespołu.
Dodsrit, album "Nocturnal Will" - pisałem już o tym zespole, a teraz wyszedł pełniak i cóż - nie jest może aż tak dobrze, jak sądziłem, ale klimat i ściana dźwięku oraz melodii jest tutaj w pełni. To nie jest BM nastawiony na agresję, choć na pewno nie jest to wolne.
Poroniec, album "W Połogu" - bardzo, BARDZO czekałem na pełnowymiarowy debiut tego zespołu, który wyróżnia się schematycznymi nazwami utworów (kończących się na "-ści") oraz soczystym wokalem. Tutaj też nie ma ultraagresji, ale jest niskie strojenie, niski growl i posępna atmosfera. Bardzo lubię ten zespół (i ich drugą kapelę, czy Ferment) i zdecydowanie warto obserwować chłopaków. A może nawet sobie tego pełniaczka kupię, kto wie.
Darkthrone, album "The Cult is Alive" - w zeszłym i tym tygodniu przesłuchałem początek dyskografii tego kultowego zespołu. Wiedziałem, że ich styl bardzo fluktuował przez lata i doczytałem, że romans z crust punkiem zaczął się właśnie od omawianego albumu i... ta twarz Mrocznego Tronu najbardziej mi się podoba. Nie jest tak monotonnie, jest mocno, a jednocześnie nadal czuć tego blackmetalowego ducha.
@czach Wracając do muzyki, to w sumie można to jeszcze porównać do świata gier - zespoły typu Wędrujący Wiatr itd. to taka trochę Zelda lub Journey, ze swoją wolnością, zwiewnością i przestrzenią. Poroniec to odpowiednik pierwszej części Diablo lub Dark Souls.