Monarque - na pewno nie jest to coś, w czym bym się zasłuchiwał, ale ma to swój klimacik. Chaotyczny, z wybijającą się muzyką, wściekłością w wokalu i długimi wstawkami instrumentalnymi. Moim zdaniem warto się przyjrzeć formacji z Quebecu, choć jeśli w black metalu szukacie głównie agresji, to raczej to nie jest kapela dla Was.
Kampfar - natknąłem się na ten blackmetalowy zespół bodajże na MetalNews.pl i ma coś w sobie. Nie ma tutaj niczego za dużo, ale jest odpowiednio dużo, aby było to mięsiste, agresywne, ale też zrożnicowane. No i podobno panowie są całkiem sympatyczni na żywo - słyszałem, że warto wybrać się na koncert.
Infant Annihilator, EP-ka "Mister Sister Fister: Re-Conception" - szaloni deathcore'owcy powracają. Ich "Blasphemian" czasem nucę sobie w drodze do pracy, a to, co ich wyróżnia, to nie tylko techniczna maestria, ale też poczucie humoru, z którym podchodzą do tak brutalnej muzyki. To chory humor, ale jest. Nowa EP-ka niczym Was nie zaskoczy, nie ma tutaj niczego świetnego, ale to po prostu dobry poziom Infant Annihilator, więc jeśli to lubicie, to warto.
Paddy and the Rats, album "Lord of the Drinks" - bardzo lubię celtic punk, choć w przypadku Szczurów z Węgier mamy ostatnio raczej do czynienia z celtyckim rockiem. To fajna, skoczna muzyka z dużą dozą folkowych instrumentów i bujającymi, wpadającymi w ucho melodiami i wspólnym śpiewaniem. Od wielu lat grają to samo, ale po prostu przyjemnie się tego słucha i tutaj jest tak samo.
Dzisiaj z polecajkami w końcu zmieszczę się w jednym poście.
Saint Deamon, album "League of the Serpent" - to po prostu niezły power metal ze Szwecji, utrzymany w stylistyce morskiej i pirackiej. Nie jest to nic niezwykłego, a sam zespół już znałem, ale to naprawdę dobrze brzmi i tworzy atmosferę rodem z mórz i oceanów. Warto sprawdzić, jeśli ktoś lubi takie klimaty.
Signs of the Swarm, album "Amongst The Low & Empty" - kiedyś napisałem o deathcorze, że dobre zespoły mają parę kawałków niezłych, wręcz hitowych, ale całe płyty męczą, gdy ich się długo słucha. W przypadku SotS jest trochę inaczej - nie umiem wyróżnić tutaj żadnego numeru, ale całość po prostu dobrze brzmi, o ile, oczywiście, komuś nie przeszkadza sam deathcore jako gatunek. Raczej ciężka odmiana tego nurtu.
Fiddler's Green, album "The Green Machine" - nigdy nie pisałem chyba o tym zespole, a to kolejny przedstawiciel celtyckiego punka, choć raczej z tych łagodniejszych. Nowy album nie jest czymś ani lepszy, ani gorszym - po prostu niezłe folkowo-punkowe granie i jak to bywa u Niemców, dużo tutaj zapożyczeń melodii z innych miejsc. Jeśli chcecie poznać ten zespół, to raczej lepiej kojarzy mi się płyta "Drive me mad" i to nie tylko ze względu na okładkę.
Nowy utwór Lorna Shore to chyba pierwszy od pewnego czasu, który mi się spodobał. Ponownie mamy symfoniczny deathcore, ale czuć, że chłopacy chcieli tutaj dodać coś jeszcze. Mam wrażenie, że przez gitarę czuć tutaj nieco black metalu. Nie tak dużo, jak np. w Mental Cruelty - Ultima Hypocrita, gdzie właściwie początek był blackmetalowy, ale nie jest to taki czysty deathcore. No i Will wiadomo - nie dziwię się, że mylą go z yeti w lasach. Choć chyba ciut za mocno go zmieszali z tłem.
Teledysk raczej nie do oglądania przez dzieci oraz przy obiedzie :)
@maciek33 Ja do dzisiaj nie słyszałem całej płyty, ponieważ z Lorną Shore mam tak, że poza singlami, które mi się podobały, były też single, które mówiły mi, że ten zespół robi wszystko na jedno kopyto (oczywiście, mówię to z przesadą). Z tego powodu jakoś specjalnie nie paliłem się do odsłuchu płyty, ale może to błąd. @muzykametalowa