Partia, która ma 8% poparcia musi mieć bardziej jasno określonego lidera
Nie musi. Problem jest wtedy, kiedy liderzy walczą ze sobą i kiedy jeden z nich cynicznie wykorzystuje swoją pozycję jako posiadacza dużych struktur terenowych by rozkazywać innym i pacyfikować ich na zawołanie, kreując się nieudolnie na gwiazdę, którą się nie jest. Czarzasty ma ogromny elektorat negatywny, jest wciąż kojarzony przez dawnych wyborców jako aferzysta SLD, poza tym najłatwiej tym w niego walić. Jednak to on za pomocą manipulacji i brutalnych rozgrywek politycznych zmarginalizował wszystkie nowe siły w Lewicy, bo w 2018 poczuł, że jest szansa na powrót do władzy dla jego nieudolnych, skretyniałych kolegów pokroju Jaskierni i Wiatra. Dokooptował na bieżąco idiotki w rodzaju AMŻ jako kwiatek do kożucha i faktycznie zabrał się za “robienie partii”, ale w sposób, który ją pogrążył. Wybory 2019 udały się głównie dlatego, że Włodek chował się w cieniu Biedronia i Zandberga.
Nacisk na tworzenie swoich mediów, bo KryPol się nigdy nie będzie nadawać.
Na całym świecie nie ma praktycznie czegoś takiego jak duże lewicowe media, chyba że gadzinówki działające w krajach latynoskich sponsorowane przez Rosję nazwiesz lewicowymi mediami (albo gazety włoskie, których nikt nie czyta). Lewica nie będzie nigdy przyciągać inwestorów i estabilishmentu, bo działa przeciwko jego interesom. Maks co można osiągnąć to liberalno-lewicowe medium, które będzie co jakiś czas uciekać w tę pierwszą stronę. Krypol to i tak maks tego co może się udać, albo coś w stylu krypolu. Na działanie profesjonalnego portalu typu Onet potrzeba masy hajsu, telewizja zaś jest praktycznie poza zasięgiem marzeń nawet dla prawicowców. Można próbować, owszem, zapału jest sporo, niestety pinionżków brak.
Wyjście do ludzi w social mediach, w ludzki sposób
Obecna kampania i wynik Konfy udowodniły jasno, że social media już się przeżyły. Kampanii nie wygrywa się na TikToku, nawet jeśli jesteś w stanie zbudować duże zaangażowanie. To lekcja którą polityka odbiera po biznesie, który również zorientował się, że fancy kampanie nastawione na ZASIĘGI nie przekładają się na sprzedaż, że social media to rzeczywistość która istnieje sama dla siebie, i że sukces w nich w ogóle nie przekłada się na sukces finansowy, a także - jak widać - wyborczy. Tak, był taki moment, cały świat się tym zachłysnął, ale to już zdycha. Prawdopodobnie dlatego, że dopoki SM były “błękitnym oceanem”, można było na nim łowić ludzi i kształtować postawy, natomiast teraz, gdy wciąż wybuchają afery o fake newsy, a dostęp do tego oceanu ma dosłownie każda frakcja, konkurencja na rynku idei jest tak duża, że wywołuje jedynie mętlik w głowach odbiorców i może wręcz demobilizować. Punktowa, dobrze stargetowana kampania pojedynczego polityka może dać wiele, jednak gdy w jego otoczeniu wszyscy robią to samo, nie daje już nic.