Sorcier des Glaces i Cultus Profano - te dwa zespoły (pierwszy z Kanady, drugi z USA) blackmetalowe omówię razem, bo odbieram je tak samo - jako świetne tło muzyczne do różnych zadań. To trochę przypadek wcześniej omawianego Djevela, ale tutaj jest chyba "nudniej" i może dzięki temu dobrze wpada w ucho podczas pracy.
Disfear - szwedzki hardcore punk (podobno to gatunek d-beat - nie mam pojęcia, co to jest), czyli bardzo blisko osławionego "trzy akordy, darcie mordy". Aczkolwiek tych akordów jest ciut więcej, a panowie starają się, aby utwory były różnorodne. Z tego co widzę, to dość wiekowa kapela, ale być może niektórzy (jak ja) nie znają.
Blackbraid - tez pisałem o nich niedawno, a w końcu wydali drugi album. I jest on... nudny. Do pierwszego też podchodziłem dwa razy zanim mi się spodobał, a tutaj też są fajne momenty, ale widać, że twórca bardziej poszedłw w atmosferę i indiański klimat zamiast w tę muzyczną wściekłość za zmasakrowanie ich ludności. Ciekawostka - są tutaj też elementy stricte deathmetalowe (mimo że to nadal BM).