Linkin Park, album "From Zero" - o tym albumie z debiutem Emily już pisałem. Jako sympatyk, ale nie fan LP (a głównie śp. Chestera) powiem, że agresywne numery wyszły lepiej, a "Heavy is the crown" nawet mi szumiał w głowie, bo ma odpowiedni rytm. Natomiast więcej tutaj eksperymentów z popem, hip-hopem, elektroniką, co już mi nie do końca siedzi. Ale nie jest to złe - fani LP raczej nie będą bardzo rozczarowani. Zaskakująco podobna twórczość do tego, co robili z Chesterem (a myślałem, że pod Emily będzie inny materiał).
Curta'n'Wall - niekoniecznie polecajka, ale raczej zwrócenie uwagi. Black metal nawiązuje też czasem do średniowiecza, ale to, co tutaj się dzieje, jest wykroczeniem poza wszelkie ramy. Począwszy od instrumentów, klimatu, a kończąc na wręcz prymitywnym wokalu sprawiło, że nie mogłem przejść obok tego obojętnie, a w paru miejscach nawet się uśmiałem. Na pewno nie taki był zamysł autora, więc przepraszam. Dla rozrywki jak najbardziej, ale to też nie jest tak, że to jakieś bardzo złe. Raczej... prostolinijne.
Panzerfaust, album "The Suns of Perdition - Chapter IV: To Shadow Zion" - nie siedzi mi ten album tak, jak inne, ale to Panzerfaust, więc z automatu warto zwrócić uwagę, bo klimatu i atmosfery wojennej tutaj jak cholera.
Walg - co puszczałem utwór tego zespołu, to było dobre. To taki leśny black metal, głównie agresywny, z wycofanym wysokim wokalem, totalne szaleństwo, rwanie szat itd. Ale jest to takie dobre i prawdziwe, że nawet antyfani takiego BM powinni to sprawdzić.
Co ogólnie warto sprawdzić:
Mystic Circle - dość typowe, dość niskie jak na black metal, a w dodatku z kombinacjami z growlem (tak, są fragmenty porządnego, niskiego growlu).
Xoth - dużo agresywniejsze, trochę thrashowe, ale też blackowe, po prostu szybkie. Po jakimś czasie monotonne, ale warto przesłuchać.