Ja tylko czekam, aż korporacyjne społecznościówki zobaczą jeden wielki spadek liczby użytkowników. Tak się dzieje jak wypychasz wszędzie gdzie się da reklamy.
A czemu mamy wymagać od dziennikarzy więcej, niż od samej platformy i jej właściela? Jeśli nie były, mogli o tym poinformować, ale dziennikarzom odesłali emoji gówna, więc tak należy ich traktować.
Dziennikarz musi dbać o prawdziwość informacji i robić risercz, bo potem może sie okazać że wyciąga niewłaściwe wnioski, platforma nie pisała artykułu wiec nie musi dbać o szczegóły
Od dawna wiadomo, że elon i skrajna prawica się kochają. Elon w dupie ma wolność słowa, ma on bardzo liberalne podejście do cenzury, np ogranicza zasięgi opozycji, odbiera ludziom konta, i robi cyrk z twittera.
E tam. Ja go szanuję za dwie rzeczy. Kiedyś zareklamował Signal i wiele osób zaczęło korzystać z tego komunikatora. Później kupił Twittera i swoimi decyzjami sprawił, ze wiele osób przestało korzystać z tej platformy i przerzuciło się na szmer, mastodon itd.
Jeśli ktoś korzysta ze smartfona w sposób nałogowy, powyżej trzech godzin dziennie to u takiego człowieka (szczególnie dziecka) myśli samobójcze i tendencje do samookaleczenia gwałtownie rosną
Rosną od korzystania czy może mieli na myśli po prostu korelację między dwoma zjawiskami? 🙄 Bo te dwa objawy mogą mieć takie same podłoże, jak np. problemy z rówieśnikami. To nie jest tak że jak zabierzesz dzieciakowi z problemami telefon to nagle przestanie je mieć
Problem polega na tym, że zdefiniowanie “do celów zarobkowych” jest diabelnie trudne, nie da się tego zrobić dobrze, jednoznacznie. Taki warunek zwyczajnie nie nadaje się jako warunek udzielenia licencji, choć oczywiście mnóstwo ludzi i podmiotów próbuje go używać.
Znacznie lepsza opcją jest copyleft (jak w GPL / AGPL). Copyleft generalnie wycina wszelkie wielkie korpo na dzień dobry — Google oficjalnie zabrania swoim pracownikom nie tylko korzystania z kodu na AGPL w projektach firmy, ale wręcz posiadania narzędzi upublicznianych na licencji AGPL na ich urządzeniach!
Z drugiej strony, jakieś NGOsy, niezależni developerzy, jakiś zainteresowany dzieciak ślęczący po nocach, mogą spokojnie z tego kodu korzystać, pod warunkiem, że jeśli udostępnią swoje zmodyfikowane wersje, udostępnią je wraz z kodem i na tej samej licencji.
Również bardzo ważne: licencje takie jak GPL czy AGPL nie są licencjami wyłącznymi. To oznacza, że możesz np. swoim komercyjnym klientom udzielić licencji jakiejkolwiek innej, bez copyleftu, pozwalając im wewnętrznie rozwijać to oprogramowanie w modelu bardziej zamkniętym, a jednocześnie udostępnić kod na AGPLu publicznie. Innymi słowy Twoi klienci płacili by za to, że mogą sobie rozwijać swoją zamkniętą wersję.
Ja generalnie upubliczniam swój kod na AGPLu. Dla mnie to idealne rozwiązanie, żadna duża firma tego nie tknie — chyba, że bardzo im zależy, wtedy zagadają i zapłacą za odrębną licencję. A jednocześnie pozwalam losowym ludziom z Internetów swobodnie korzystać i rozwijać, o ile podzielą się swoimi zmianami.
Kontekst: robiłem kiedyś szkolenia z prawa autorskiego i wolnych licencji. Nie jestem prawnikiem, ale nie jestem też randomem z internetów, który przejrzał dwa artykuły na wikipedii i próbuje “zabłysnąć wiedzą”.
Super dużo wiedzy dla mnie przekazujesz. Do ostatniego - mam ochotę zaczerpnąć trochę wiedzy z pracy w środowisku open source, a w tym z licencji, i we wrocławiu zorganizować mały warsztat, więc jeśli planujesz wpaść kiedyś do wrocławia, zapraszam do współorganizacji!
Hah, dzięki. Dawno we wrocku nie byłem, może się zdarzyć, że będę (parę razy nawet we wrocku spikerowałem) — ale mieszkam w Reykjavíku, więc na łikend raczej nie skoczę. 😉
uwielbiam OSM i jego ideę, i sam uzupełniam czasem przez StreetComplete, więc mam nadzieję że nie zostanie źle odebrane to co powiem, bo to nie ma być krytyka.
zawsze z rozbawieniem i rozczuleniem czytam informacje o drobnych i ekscentrycznych niuansach w mapowaniu, tak jak w tym przypadku o dodawaniu tagów do świętych studni, albo gdy w czyimś profilu na OSM jako jeden z długofalowych celów tej osoby widniało “ujednolicenie oznaczania wrocławskich krasnali”. oczywiście świetnie że ktoś się tym przejmuje i to robi, i ma na to siłę i chęci, i jestem jak najbardziej za!
Co przypomina mi, że miałem dodać nieoznaczone źródło wody na jednym z wysokogórskich szlaków w Tatrach. Truizm, ale dla różnych osób różne ‘detale’ mogą być istotne z różnych względów i w tym drzemie też ogromna siła takich projektów. Zresztą dla zysku próbują to wykorzystywać nawet firmy takie jak google…
Tak to jest z OSMem. Sam dodaje ‘pierdoły’, których nawet nie ma czasem w najpowszechniejszym renderze (Mapniki) i lubię czasem znaleźć na mapie różne dziwne rzeczy.
Ciekawe spojrzenie. Wydaje mi się że problem outsiderstwa bycia częścią darknetu spowodowany jest głównie tym, że użytkownicy internetu są od parudziesięciu już lat wychowywani do uznawania wytworów korporacyjnych, jako ten dobry, modny i bezpieczny internet. Przecież nawet wyszukiwanie treści jest nazywane googlowaniem a nie braveowaniem itp. Moim zdaniem końcem korponetu może okazać się AI, które będzie użyte do generowania tak zaporowych ilości chłamu, że użytkownicy zaczną ryzykować i szukać mniejszych community moderowanych i zasilanych przez prawdziwych ludzi.
Ciekawostka. Z tego, co kojarzę, Google wycofał się z używania zwrotu "to google" w oficjalnych dokumentach (zamiast tego jest "search with Google"). Komentarz, jaki widziałem do tego, był taki, że kiedy słowo wejdzie w ten sposób do języka, to trudniej go bronić w sądzie (np. "gugluj z naszą konkurencyjną wyszukiwarką").
Kliknięty link się nie otwiera lub strona się rozjeżdża? Prawdopodobnie blokuję jakiś ważny dla działania strony JavaScript. Nic mnie to nie obchodzi, i tak mam zbyt dużo do czytania. Zyskuję więcej czasu na inne sprawy.
Przez chwilę myślałem, że to jakiś nieoficjalny dostęp do danych z aplikacji NERV (heh*), ale wygląda na to, że to jednak zupełnie oficjalne działanie agencji odpowiedzialnej za tę usługę;
Wygląda na to, że w sumie prowadzą ponad 230 kont na mastodonie, tak że można precyzyjnie dobrać preferowany typ ostrzeżeń a dodatkowo najważniejsze są podbijane przez wszystkie konta regionalne w zasięgu - sprytne rozwiązanie. Usługę uruchomili w 2017.
*Czy jakaś bardziej japoniofilna osoba może mi wytłumaczyć - czy Japończycy faktycznie nazwali agencję ostrzegającą przed katastrofami za, oraz skopiowali logo/motto agencji konstruującej roboty do obrony ziemi z popularnego anime?
@harcesz "The name and logo of "NERV" are used with the explicit permission of khara Inc., the copyright holder of the "Evangelion" series, and Groundworks Corporation, which manages the rights to the series." (https://nerv.app/en/support.html). Dodatkowo w jednym z nagrań głos podkłada aktor, który w anime wcielał się w kolegę Shinjiego :)
wolnyinternet
Najstarsze
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.