Interesujące jest to, że tylko TikTokowi się dostaje, ale Meta Platforms czy Twitter mimo tego, że odpowiedzialne są za podobne rzeczy co TikTok, to nie są banowane… podwójne standardy?
Swoją drogą, według mnie blokowanie platform nie przynosi zamierzonych efektów. To rządy powinny świecić dobrym przykładem. Na przykład, jeżeli nie chcą, żeby w ich kraju dominowała jakaś amerykańska czy chińska platforma, to pstryk, własna instancja Mastodona czy PeerTube’a. Albo, jak się boją, że “muh, dzieci nie są chronione”, to gdzie są kampanie z tym związane?
Obywatele powinni mieć wolność korzystania z takiej platformy, jakiej chcą, niezależnie od tego skąd ona pochodzi. W moim mniemaniu pójdą tam, gdzie jest po prostu więcej ludzi. Żadna platforma nie strzeli sobie dobrowolnie w stopę w kontekście finansowym, bo na znanych nam bolączkach korpomediów mają dosłownie i w przenośni działającą 24/7/365 drukarnię pieniędzy. Jeżeli taką popularną platformę ktokolwiek zna, zmienię zdanie.
Wszystko po angielsku. Parę lat temu zdecydowałem się na taki krok i teraz czułbym się dziwnie, korzystając na nowo z interfejsów w języku polskim (mimo tego, że polski jest moim ojczystym językiem).
A generalnie nie ma dobrego, szyfrowanego, prywatnego zastępnika maili, niestety.
Chyba najbliższe temu to DeltaChat: oparty na protokołach mailowych, szyfrowany no i łatwo się go konfiguruje - ogranicza się to jedynie do zeskanowania odpowiedniego kodu QR. Zresztą sprawdziło się to w protestach w Tbilisi.
Co prawda Unia Europejska robi raz dobrze, raz źle – na przykład, wprowadza RODO czy DSA/DMA i przymierza się do AI Act, z drugiej strony chce wprowadzić nam konia trojańskiego w postaci Chat Control. To wszyscy wiemy. Ale to, że Unia Europejska zakazała “social passów”, z pewnością można uznać za dobrą rzecz. Inaczej podchodzi do tego podlinkowany wcześniej Spider’s Web, który marudzi, że “oferty przestaną być atrakcyjne” i że “wszyscy na tym stracimy”.
Model zero rating jest wtedy, gdy oferowane są za darmo usługi, za które normalnie musielibyśmy płacić. I o ile zrozumiałbym to w przypadku np. wezwania pogotowia do leżącego człowieka na przystanku (w końcu, prawo nakazuje mi zareagować jeżeli coś takiego zauważę!) – tak kompletnie nie mogę pojąć tego, że operatorzy mogli również podobny model wykorzystać w przypadku korpomediów czy korpokomunikatorów, które za nic w życiu nie oferują usługi wezwania karetki, straży pożarnej czy policji na miejsce zdarzenia (choć patrząc na co niektórych, Facebook i Instagram to cały świat i niczego innego tacy ludzie nie widzą, nawet wcześniej wspomnianych ludzi na przystankach, palących się domów czy innych niebezpiecznych sytuacji).