Jeśli lud źle wybrał to nie dlatego, że mu z nami źle, tylko dlatego, że mu pozwoliliśmy na dostęp do wywrotowej propagandy, więc żeby było uczciwie dostęp trzeba zabrać. A jak i tak źle wybierze to unieważnimy wybory. Czyli rosja taka zła i zamordystyczna, ale europejscy liberałowie kopiują ich strategie trzymania władzy.
No powiem ci, że jeśli mam mieć wybór między europejskim “zamordyzmem” a Rosyjskim, to zdecydowanie wybieram ten pierwszy i mówię z mało przyjemnego doświadczenia z policją w paru krajach europy i wycieczek do Rosji, gdzie tylko podczas jednej służby porządkowe dwa razy oferowały mi strzał w głowę.
A tak bardziej na temat; anulowanie wyborów brzmi fatalnie (chociaż ciekaw jestem stanowiska anarchistów, w/g których i tak nic nie zmieniają). Ale też algorytmiczna manipulacja wyborcami jest czymś co ma kolosalny i absolutnie przerażający potencjał, ale też jest skrajnie trudna do udowodnienia a póki tego nie zrobią ponownie - anulowanie wyborów brzmi źle. Chociaż też uwalenie skrajnej prawicy dowolnymi dostępnymi środkami nie budzi mojego sprzeciwu.
‘Może być gorzej’ to przecież jest standardowy argument beneficjentów systemu. Nie wiem w jakim świecie niedożywionemu dziecku humor poprawia, że w rosji by jeszcze mniej jadło. Zgwałconej na komendzie też może nie rozpromienić choćby najszczersza wiedza, że w rosji to by już był jej trzeci raz w tym tygodniu.
Uważam, że wybory nic nie zmieniają poza przepływem stref wpływów oligarchów i cieszę, że wladza zmuszona do ratowania swojej pozycji pokazuje prawdziwe oblicze. Ale tak po ludzku to mi smutno widząc co można wyprawiać i dalej uchodzić za demokrację.
Demokracja nie polega na tym, żeby rząd był obiektywnie jak najlepszy, tylko, żeby był wybrany przed społeczeństwo. Poza tym kto zdefiniuje tą skrajną prawicę, której władzy oddać nie trzeba nawet jak wygra wybory? Przypominam, że w polsce Razem to skrajna lewica, a ostatnie pokolenie to terroryści.
To na czym polega demokracja zależy od jej wariantu. Liberalna demokracja ma zapewnić wszystkim jak największą swobodę, socjal-demokracja przedkłada podniesienie materialnego stanu itd. Jeżeli autorytaryści przez taką czy inną manipulację mogą zagarnąć władzę wykorzystując dowolne mechanizmy w celu obalenia demokracji, demoratyczną postawą jest jej obrona. Jeśli człowiek, który praktycznie nie miał poparcia w sandażach, twierdzący, że nie wydał nic na reklamę nagle dostaje 50% głosów to coś jest nie tak. Ale tak poza tym to nie wygrał wyborów, tylko pierwszą turę.
To ponowie pytanie. Kto stwierdzi, że w danej sytuacji należy olać demokrację dla ratowania demokracji? PiS twierdzi, że Tusk to autorytarysta, a więc mogli mu rok temu władzy nie oddać i wybory skasować? A może Tuskowi wolno już niezależnie od wyników głosować nie oddać władzy pisowi bo wszyscy wiemy co wyprawiali z demokracją?
A to że koleś który wygrywa pierwsza turę mial w sondażach 5% pokazuje tylko słabość sondaży, nie problem demokracji. O ile rosja nie podrzuciła kart do urn to wybory nie różnią się niczym od innych.
W tym wypadku np. jak rozumiem sąd konstytucyjny, wykorzystując przewidziane w prawie zapisy, więc jest to nie tyle olanie demokracji, co stosowanie jej nie tak jak oczekujesz? Ogólnie - to już mocno filozoficzna kwestia i nie mam uniwersalnej odpowiedzi, może w ogóle jej nie ma. Zgadzam się, że łatwo tu o potencjalne nadużycie. Ale też zgodzenie się, żeby przy użyciu nieuczciwych machinacji wygrał jakiś tyran “w imię demokracji” byłoby dla mnie nieakceptowalną opcją.
Czyli trybunał Julii będzie okey? Może obecna izba kontroli sądu najwyższego? A może dopiero przyszli sędziowie powołali przez Rafała ?
Rozumiem też, że odbieranie praw gejom jest okey bo w konstytucji (fundament demokracji!) pisze, że małżeństwo to ziomek i ziomalka? Zakaz aborcji też demokratyczny, po prostu nie po twojej lewackiej myśli.
Wymyślanie skomplikowanych zasad, w których i tak decyzję podejmuje się zgodnie z wolą władcy i udawanie że to demokracją nawet jak ludzie zagłosowaliby inaczej to parodia. Ludzie wybrali prezydenta to jest prezydent, a nie zastanawianie się czy przekonały ich słuszne (czyt. Nasze) informacje, czy te kłamliwe obce. Może następnym razem po prostu bardziej słuchajcie potrzeb ludzi.
A co tam, taki tam nieuzasadniony atak na inne państwo. Zbombardowali też magazyny amunicji należące wcześniej do reżimu, w tym na terenach kontrolowanych przez Kurdów.
On jest “uzasadniony” – wg konwencjonalnych doktryn militarnych, takich a`la “Sztuka wojny” Sun Tzu × “Książę” Machiavellego – atak uprzedzający eliminujący niebronioną przewagę u nieprzyjaciela w stanie paraliżu wewnętrznego. Stąd można nawet wysnuwać przypuszczenia, że czy to czasem Izrael, może w joint venture, nie maczał palców w upadku rządu Asada, gdyż “cui bono?”.
Wcześniej z pagerami i walkie-takie było ponoć to samo – antrakt, element układanki: skłonić Hezbollah, aby dowództwo fizycznie zebrało się w jakimś miejscu (w Bejrucie), i wówczas – finale – nalot bombowy, dekapitacja.
W XXI w. miała dominować dyplomacja, soft power – jak widać, nie zawsze tak leci.
Ależ oczywiście, można znaleźć na to uzasadnienie. Z tej perspektywy zasadne jest też strzelać na ulicy do każdego kto wygląda jakby mógł mieć wobec nas jakieś podejrzane intencje. Tylko nie jest to do końca zgodne z etykietą czy innym prawem międzynarodowym. Akceptując, że można to zrozumieć porzucamy wypracowane przez spory kawał historii minimalne standardy zachowania.
Hej! Mam nadzieję, że nie muszę podkreślać, iż ja tego w żaden sposób nie bronię! :-)) Oczywiście, że nie o taką cywilizację skromnie walczę – nie jestem cynikiem, imperialistą ani absolwentem West Pointu; identyfikuję się z Humanizmem-Humanitaryzmem, który na tę spiralę ma jednoznaczną ocenę.
Co nie zmienia faktu, iż odebrałem przemocową i militarystyczną enkulturację, więc do tzw. Lewej, Wrażliwościowej, Snowflake’owej Strony bardzo średnio pasuję (w “moim świecie” spory i konflikty – nad czym ubolewam – jednak niekiedy wyjaśnia się prz*mocą – don’t tread on me), natomiast ta nie traci na tym, iż zadeklaruję się jako sympatyk (via Humanizm-Humanitaryzm chociażby) i czasem kliknę w komciu wykładnię, która może się przypadkowo zbiegać z motywacjami sztabowców. Black Ops to nigdy nie była miła działka – gdy grzmią działa, milczą prawa. Doszły słuchy (nie scrolluję jakichś Defence24, mam lepsze rzeczy do roboty), że to rzeczywiście Izrael stał za Syrią, więc to istotnie byłaby odsłona proxy war U.S.rael vs. SyrRussia, z Turcją nadal “siedzącą okrakiem” lub alternatywnie “pozostającą zwornikiem” Wschód-Zachód. Oczywiście stoję po stronie Kurdów – Antyfundamentalizm, Demokratyczny Konfederalizm i Emancypacja Kobiet w tamtym regionie świata zdecydowanie nie rosną na drzewach.
Sterowanie społeczeństwem poprzez manipulację metodami naukowymi ma już ponad stuletnią tradycję. Różne opcje polityczne używały i używają tego nazędzia zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. “Transformacja” w Polsce lat 90. była kulminacyjnym przykładem takiego sterowania w okresie Zimnej Wojny. Teraz z kolei sukcesy odnosi Rosja, demontując zachodnią dynamikę kontroli. Przy okazji tych starć, kombatanci radośnie tratują wszystkich i wszystko dookoła. Cytat z Kallas odbieram jako balon próbny, testujący możliwość przejścia od neoliberalnej demokracji w stronę bardziej republikańskiej dynamiki. Co oczywiście nikogo nie uratuje, a w skrajnym wypadku doprowadzi do sytuacji analogicznej do trumpizmu.
Że będzie chciała - to pewne. Ale tego nie chciała by zapewne żadna frakcja w Syrii poza SNA i może ISIS. HTS już się nawet w jednym miejscu postarało o wyraźny gest wobec Kurdów i wchodzi w coraz wyraźniejszy konflikt z SNA. Byłoby to też lekko mówiąc nie na rękę… USA, Rosji, Iranowi, Irakowi, Izraelowi i zapewne nawet krajom Arabskim.
Ale, że to taki, a nie inny region - ktokolwiek, kto twierdzi, że wie jak to się rozegra bredzi albo wróży z fusów.
Dziwne, ale z szybkich testów wynika, że to raczej problem u Ciebie. Spróbuj wyczyścić cache (zapisane elementy strony) z przeglądarki i daj znać, czy pomogło!
Decyzja ta wzbudziła polemiki - jedni uważają, że swoją decyzją Watykan pomaga się uczestniczyć w życiu Kościoła milionom Indian; drudzy, że w Kościele katolickim dokonuje się inwazja pogaństwa. Prefekt dykasterii, kard. Arthur Roche, poinformował, że uznanymi przez Watykan elementami są: okadzanie kościoła w czasie mszy, udział we mszy osoby świeckiej, która na zaproszenie księdza kieruje modlitwą wspólnoty, oraz taniec.
– Nie chodzi o stworzenie nowego rytu tubylczego, ale o włączenie do liturgii różnych sposobów odnoszenia się do Boga tych ludów, które wyrażają to samo, co obrządek rzymski, ale we własnej formie kulturowej – wyjaśnił w hispanojęzycznej ACI Prensa kard. Felipe Arizmendi. – Celem adaptacji tubylczych elementów do katolickiej liturgii jest „przyśpieszenie postępu inkulturacji Kościoła wśród ludów tubylczych".
Arizmendi jest emerytowanym biskupem diecezji San Cristóbal de Las Casas w stanie Chiapas na południu kraju. To właśnie z tej diecezji wyszła inicjatywa, a Arizmendi był jednym z jej rzeczników w Watykanie. Ponad jedna czwarta (1,1 mln) mieszkańców Chiapas posługuje się jednym z indiańskich języków. A Rodrigo Aguilar, obecny biskup San Cristóbal de Las Casas, informuje, że 75 proc. wiernych w jego diecezji jest tubylczego pochodzenia. Głównymi rdzennymi grupami etnicznymi w regionie są Tseltalowie, Tsotsilowie, Ch’olowie (Czolowie), Tojolabalowie i Zoque.
W 130-milionowym Meksyku 23 miliony obywateli identyfikuje się jako ludność rdzenna. Diecezja San Cristóbal de Las Casas została założona w 1539 r.
“Pielęgnują swoje zwyczaje dzięki religii”
Meksykańscy biskupi zdecydowali się jednak przedłożyć prośbę w imieniu wszystkich meksykańskich diecezji.
“Niestety, tradycyjne elementy kultury i języka znaczą coraz mniej dla młodych ludzi. Ale rytuały i zwyczaje związane z religią są przechowywane jak skarby”, ocenił Aguilar w rozmowie z serwisem Crux.
W istocie msze wśród grup tubylczych w Meksyku od dawna zawierają “tubylcze elementy”, zgodnie zresztą z duchem II Soboru Watykańskiego. Jednak, jak poinformował w Crux jezuita Felipe Ali Modad, dopiero w 2007 r. diecezja w San Cristóbal de Las Casas rozpoczęła prace nad oficjalnym skodyfikowaniem tych elementów.
– Nieżyjący już biskup Samuel Ruiz po powrocie z II Soboru Watykańskiego działał na rzecz inkulturacji liturgii. Wtedy zaczęło się tłumaczenie sakramentów i modlitw, a także włączanie nowych rytów – opowiadał Modad, który koordynował prace nad dokumentem wysłanym do Watykanu.
Propozycję z 2007 r. wysłano do Watykanu, ale najwyraźniej nic z tego nie wyszło, bo kolejną biskupowie meksykańscy przygotowali w 2021 r., a potem jeszcze jedną latem 2023 r., po tym, jak Konferencja Biskupów Meksykańskich (CEM) niemal jednogłośnie zatwierdziła zmiany we własnym gronie – za było 103 na 105 hierarchów.
Odpowiedź Watykanu przyszła 8 listopada tego roku – ale na razie jest to tylko uznanie (recognitio) tubylczych elementów w mszach odprawianych w diecezji San Cristóbal de Las Casas i sąsiadującym z nią mieście Tuxla Gutiérrez. Dykasteria ds. Kultu Bożego dała do zrozumienia, że Watykan jest gotów zaakceptować “nieznaczne wariacje” w liturgii w pozostałej części kraju, ale oczekuje dodatkowych informacji na temat proponowanych zmian.
Co konkretnie zatwierdził Watykan Wśród elementów zatwierdzonych przez watykańską dykasterię jest użycie kadzidła w określonych momentach mszy: na początku, podczas ofiarowania chleba i wina oraz w momencie konsekracji.
Okadzania ołtarza, krucyfiksu, obrazów, darów dokonuje nie kapłan, lecz osoba świecka, często zajmują się tym kobiety.
– Zwykle robią to poza mszą, a my wprowadzamy do liturgii – wyjaśnił kard. Arizmendi w ACI Prensa.
Drugim zatwierdzonym przez Watykan elementem jest uczestnictwo osoby świeckiej w celebrowaniu mszy.
– To doświadczony mężczyzna lub kobieta, obdarzona zaufaniem i wybrana przez wspólnotę, w której imieniu prowadzą modlitwę w czasie mszy. Jest to tradycyjne stanowisko – dodał Arizmedi.
W dokumencie przedstawionym Watykanowi biskupi meksykańscy tak opisują trzeci element, czyli taniec. “Czasem dziękczynienie po komunii odbywa się za pomocą rytualnego tańca (lekkie ruchy ciała), któremu towarzyszy muzyka instrumentalna typowa dla danego miejsca”.
“To liturgia Kościoła, a nie tylko zwyczaje i nawyki, na które patrzy się z podejrzliwością – napisał kard. Arizmedi na katolickim portalu Exaudi, gdzie prowadzi cotygodniową kolumnę. – To bardzo ważne, ponieważ jest to drugi przypadek w całej historii posoborowej, kiedy zatwierdzono adaptacje liturgiczne; inny dotyczył diecezji Zairu w Afryce. Obrzędy te są formą inkarnacji wiary w formach, które są bardzo specyficzne dla tych kultur. Nie wymyśliliśmy ich, lecz przyjęliśmy to, czym te kultury żyją i co jest zgodne z obrządkiem rzymskim”.
Dykasteria ds. Kultu Bożego zapowiedziała także, że na języki tseltal, tsotzil, ch’ol, tojolab’al i zoque zostanie przetłumaczonych kilka liturgicznych dokumentów, w tym “Ordo Missae”, czyli “Ogólne Wskazówki dotyczące Porządku Mszy”, tak aby wesprzeć odprawianie mszy w tubylczych językach. Po zagarnięciu terytorium dzisiejszego Meksyku przez Hiszpanów i wprowadzeniu katolicyzmu msze odprawiane były najpierw po łacinie, a potem po hiszpańsku. W 2013 r. papież Franciszek zgodził się, aby w diecezji San Cristóbal de Las Casas msze, a także spowiedź i rytuał chrztu, odprawiane były w majańskich językach tsotsil i tzeltat.
– Te języki istniały tu przez co najmniej siedem wieków przed hiszpańską inwazją i dla wielu ludzi nadal są mową ojczystą. To naturalne dla wszystkich modlić się w mowie rodzinnej – powiedział o. Modad w rozmowie z portalem Crux.
Konserwatyści: Wprowadzanie elementów pogańskich do wiary katolickiej Uznawanie lokalnych elementów katolickich mszy w Ameryce Południowej zawsze wzbudza emocje i dyskusje na temat obrony “rdzenia katolickiej wiary i obrządku” oraz granic tolerancji dla “obcych naleciałości”.
Kanadyjski konserwatywny portal LifeSite przekonuje, że Watykan zaaprobował “obrzęd majański”, który “zawiera wiele elementów pochodzących z pogańskiej, tubylczej kultury”. Nawet polski portal PCh24 pisze, że “budowanie kwiatowych indiańskich ołtarzy na ziemi oraz różnego rodzaju tańce i śpiewy indiańskie są tam rzeczą zupełnie normalną (…) świecki przewodniczący de facto kieruje częścią modlitw, a grupa kobiet na mocy specjalnej posługi okadza ołtarz zgodnie ze zwyczajami Majów, a dodatkowo nierzadko stawia się kwiatowe ołtarze i wprowadza różne inne elementy indiańskie, w tym tańce”. Zatroskany o czystość katolickiej mszy w Meksyku portal pyta dramatycznie: “Tak mają wyglądać „kulturowe” i „lokalne" adaptacje?.."
14 listopada biskup Arizmendi musiał tłumaczyć, że zaakceptowane przez Watykan elementy “nie zniszczą liturgii. Przeciwnie: chodzi tu o uczynienie z niej kultury”.
Tydzień później Konferencja Biskupów Meksykańskich poczuła się zobowiązana do wystosowania nowego dokumentu, w którym zapewniła, że zaakceptowane przez Watykan elementy są “opcjonalne”, dotyczą tylko grup tubylczych w Chiapas, nie stanowią nowego rytuału, a tzw. “rytuał majański” czy “msza majańska” nie istnieją. A także, że zgoda Watykanu nie obejmuje “rytualnych tańców”, “użycia majańskiego ołtarza”, modlitw skierowanych w cztery strony świata, ani przekazania roli odprawiającego mszę osobie świeckiej – jej udział we mszy ma zawsze być poprzedzony zaproszeniem ze strony księdza.
Watykan otwiera się na Chiny W ostatnią środę, podczas audiencji generalnej na Placu Św. Piotra, papież Franciszek ogłosił, że od 4 grudnia synteza środowych katechez będzie tłumaczona także na język chiński. Słowa Franciszka są już przekładane na francuski, angielski, niemiecki, hiszpański, portugalski, arabski i polski.
To moment historyczny. Jak komentuje portal “Vatican News”, “decyzja ta jest konkretnym sygnałem uważności i miłości wobec ludu chińskiego, które wielokrotnie wyrażał papież Franciszek”.
Pomysł równie idiotyczny co prawie wszystkie pomysły konserwatystów na dzietność. Ten szokuje bo jest nowatorski, ale nie jest wcale głupszy od innych pomysłów konserw.
news
Aktywne
Magazyn ze zdalnego serwera może być niekompletny. Zobacz więcej na oryginalnej instancji.