@maciek33@muzykametalowa szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, na jakiej podstawie ludzie oceniają płyty blackmetalowe. Czytam i słucham różnych recenzji i nie umiem wyczuć tego, co ich autorzy. Dlatego najlepiej opierać się na tym, co samemu się myśli i czy muzyka po prostu się podoba.
Ostatnio słuchałem bardzo dużo i nie wszystko mi podeszło. Ale sporo tak:
Marrow of Man, album "Ancient Hymns of Apocalypse" - wspominam o tym albumie nie dlatego, że jest jakiś wybitny, bo to jest po prostu porządny black metal bez eksperymentów, ale też bez rewelacji czy czegoś, co zapadnie w pamięć. Natomiast warto wiedzieć, że to jednoosobowy projekt z Holandii, który wcześniej był znany pod nazwą "Forlorn Hope". Podobnie, jak dziesiątki innych zespołów, które noszą to miano :) W sumie dobrze, że artysta zmienił nazwę.
Terrestrial Hospice, EP-ka "Rubezahl" - nigdy nie byłem fanem tej kapeli, w której gra m.in. Inferno znany z Behemotha. I po przesłuchaniu tej EP-ki nim nie zostałem, natomiast muszę przyznać, że ma to klimat typowego blackmetalowego podziemia, jest to spójne i jeśli ktoś lubi klimaty piwnicy, to znajdzie tutaj "ukojenie".
Maddie & Tae, EP-ka "What a Woman Can Do" - niespodzianka, co? Nie, spokojnie, to nie jest tak, że zacząłem lubić country, choć przyznam, że są momenty, w których lubię posłuchać pewnych wykonawców. Na ten duet trafiłem dzięki Wojtkowi Bierońskiemu (pozdrawiam) i o ile jest to schematyczne i takie nieco popowe, o tyle po prostu dobrze się tego słucha, szczególnie w szybszych partiach. Można spróbować dla odmiany - a nuż Wam podejdzie (ja zacząłem od "Bathroom Floor").
Winterfylleth, album "The Imperious Horizon" - jeju, jakie to przepiękne. Winterfylleth uwielbiam już od dłuższego czasu i o ile oni grają ciągle bardzo podobnie, to za każdym razem sprawia to radość i nie chce mi się tych długich utworów przełączać. To jest takie przestronne, przestrzenne i epickie, że aż pokuszę się o stwierdzenie, że to ta muzyka to definicja atmosferycznego black metalu. Odpowiednio nieczyste, ale nie za nieczyste, długie, ale nie za długie i takie, że odbiorca czuje, jakby był samotnym ptakiem lecącym nad tymi zaśnieżonymi wierzchołkami ogromnych gór. A to wszystko przy solidnej, ale nie diabelskiej agresji.
Horna, album "Nyx - Hymneja Yolle" - ten zespół nie należy do moich ulubionych, ale trzyma poziom od dłuższego czasu i z tego powodu uznałem, że warto dać znać o nowej płycie. Finowie przygotowali całkiem fajny blackmetalowy krążek, w którym ostatniego numeru mogłoby nie być, ale ogólnie można się w to mocno wczuć. Jest odpowiednia dawka agresji, ale też dobrze zbilansowana. Dobre dla osób lubiących klasykę BM.
Funeral Mist, album "Salvation" - szatanem zionie tutaj na kilometr i trudno, aby było inaczej, skoro za album odpowiada Arloch, znany też jako Mortuus z Marduka, gość, który twierdzi, że black metal trzeba grać z szatanem i dla szatana. Nie mnie to oceniać (generalnie z ideologią BM-ową nie jest mi po drodze), ale ta płyta ma bardzo dobry klimat i właściwie każdy numer trzyma poziom. Wiem, że to taka klasyka ze Szwecji, ale dopiero teraz ją odsłuchałem i - inaczej niż w przypadku wielu klasyków - polecam.
Antaeus, album "Cut Your Flesh and Worship Satan" - i ponownie coś, co wielbi rogatego, ale tym razem w prostszej, bardziej agresywnej koncepcji. Tzn. nie, żeby Funeral Mist nie był agresywny, ale tutaj mamy większą dzikość i prostolinijność w produkcji. Fajne, klasyczne.
Luror, album "The Iron Hand of Blackest Terror" - podobna historia jak powyżej, z jeszcze bardziej "wyczerpującym" gardło wokalem. Ostatnio słuchałem wielu klasyków po poleceniu Berlina (serdecznie polecam jego newsletter), natomiast przyznaję, że wiele rzeczy po prostu mi się nie podoba. A to jak najbardziej tak - może znowu dlatego, że jest dość proste i takie prawdziwe.
Thunderbolt - i kolejny zespół godny polecenia, który fani polskiego (bo to nasi rodacy) pewnie znają, gdyż panowie nagrywają od dawna. Ja odkryłem dopiero niedawno i bardzo mi się podoba to, jak bardzo nie kombinują, a do tego jak to dobrze brzmi. Także dość klasyczny BM w tym dobrym wydaniu.
Black Witchery, album "Desecration of the Holy Kingdom" - wyżej pisałem o wylewaniu się esencji satanistycznej z muzyki. Tutaj mamy tego jeszcze więcej, a do tego jest to podane tak prymitywnie, że... aż dobrze się tego słucha. Nie ma tutaj półśrodków - to war metal, czyli połączenie blacka, deathu, prymitywizmu, kakafonii, ściany dźwięku i kompletnie niezrozumiałych wokali. Czuć w tym, że zespół robi to, w co naprawdę wierzy i jest to po prostu czysta agresja.
Zespoły Nale i Whiskey Ritual - jest sobie taki podgatunek black metalu jak black'n'roll i to są właśnie jego przedstawiciele. Jak można się domyślić, to połączenie BM-u oraz rock and rolla i brzmi to tutaj świetnie. Zaryzykuję stwierdzenie, że to nawet taka muzyka, przy której można potańczyć (czasami), choć na pewno ekspertem w tym zakresie nie jestem. Dobrze się tego słucha, bardzo przyjemnie.
Trochę @muzykametalowa a trochę #gotyk (w sensie taki stary, ejtisowy, postpunkowy), czyli Unto Others wypuściło kolejną płytę, na której brzmią jak Queensryche of Mercy xd
@rajmund tajes! Ogólnie zgrabna płyta, choć mi jednak najbardziej robi to, co wydali jeszcze przed zmianą nazwy, potem niby wszystko spoko/bardzo spoko, ale trochę mniej wow niż wcześniej. @muzykametalowa
Z pewnym opóźnieniem trafiłem na zespół Cobra the Impaler. Przedziwne, to nawet nie rżnięcie z wczesnego Mastodona, a wprost grupa rekonstrukcyjna (ale fajna) ;) @muzykametalowa
@maciek33 niby Alcest mnie jakoś bardzo nie grzeje, ale akurat ostatnio odświeżałem sobie Amesoeurs (grzeje), więc wrzucę na ruszt, dzięki za sygnał, że jest. :) @muzykametalowa
Za jakieś pół godziny u teścia będzie całkowicie ciemno. Najbliższe światło latarni jest może jakieś 15 km stąd. Lubię będąc tutaj słuchać debiutanckiej płyty Wędrującego Wiatru "Tam, gdzie miesiąc opłakuje świt".
@maciek33@muzykametalowa
fantastycznie i zazdro, jestem około 40 minut na zachód, mamy tutaj "Izerski Park Ciemnego Nieba", ale ono takie niezbyt ciemne bo jest łuna od szklarskiej i może jeleniej, ale to wciąż lepsze niż miasto, także jeszcze raz zazdro; a na słuchawkach mam enemy of man od kriegsmaschine