Dosłuchałem listę rzeczy, które miałem przesłuchać i mogę co nieco polecieć na 5 minut przed Wielkanocą.
Nekrodeus - szalone, dziwne, niepokojące granie, które na Metal Archives jest oznaczone jako death metal (i to słychać), ale konstrukcyjnie sporo tutaj też black metalu. Trochę wrzasków, trochę blastów, czasem ociera się to wręcz o jakiś hardcore. Nie powiem, abym został fanem, ale na pewno będę śledził dalsze poczynania Austriaków.
Tomarum - ciekawy blackmetalowy zespół, którego brzmienie wręcz krzyczy "to jest progresywny BM". I mimo że niespecjalnie przepadam za progresją, to tutaj działa to nieźle, bo o ile są momenty nudne, "przegadane", to w większości jest to odpowiednio gęste, ale nie za gęste granie, z blastami, odpowiednim klimatem troszeczkę przywołującym myśli o epickim, przestrzennym BM w postaci Winterfylleth, tylko w dużo mroczniejszej scenerii. Ciekawe, choć ostrzegam, że utwory są długie. Do tego czasem są psute poprzez zwykły śpiew, który tutaj "nie siedzi".
Antikvlt - niby standardowe, ale przyjemne. Rozkrzyczany wokalista, solidne, nie zawsze szybkie riffy w utworach, niezła produkcja. Warto sprawdzić, jeśli szukacie "po prostu" black metalu do posłuchania, bez jakichś uniesień.
Black Pestilence - black metal, ale głównie treściowo, gdyż muzycznie jest to pomieszane z punkiem, a na ucho powiedziałbym nawet, że należy to traktować bardziej jako death metal. Przyjemne granie z krótkimi numerami ze sporą ilością riffów gitarowych. Ciekawe okładki płyt z jednym wybijającym się motywem - widać, że tutaj bardziej chodzi o efekt niż jakieś przesłanie.
Sister - bardzo przyjemny (bodajże szwedzki) hard rock z ostrzejszym wokalem (ale nie growlem). Trochę mi brakuje takich zespołów, bo to porządne gitarowe, ostre granie, które nadal można określać jako rockowe, a nie metalowe.