@rozie - oj, mieszasz. Twórcą dzieła jest i będzie jego autor (lub autorzy) i to jest niepodważalne i niezbywalne prawo. Nawet jeśli chcesz lub zgodzisz się, żeby dany utwór opublikować anonimowo, to i tak jesteś jego autorem.
To, o czym piszesz dotyczy autorskich praw majątkowych i to jest trochę inna kwestia. Autorzy mają prawo negocjować umowy nie tylko do kwot, ale też co do innych warunków.
Jedna z dobrych praktyk, która została wypracowana przez lata i jest pewnym standardem, jest taka, że autor otrzymuje procent od sprzedaży... ale kasuje za to zaliczkę, która jest bezzwrotna. Czyli jeśli autor umówi się z wydawcą na zaliczkę w danej kwocie - nie dostanie mniej. Jeśli książka się nie sprzeda - to wydawca jest stratny, jeśli sprzeda - zyskuje i autor, i wydawca.
No i tu dochodzimy do podziału zysków - musiałbym pogrzebać gdzieś w zestawieniach, może @swiatczytnikow przypomni, ale podział zysków z książek wcale nie jest tak łatwy jak by się wydawało. Po stronie dystrybutorów i wydawców musisz doliczyć wszystkie możliwe koszty wynikające z obrotu danym tytułem, podatki, koszty transportu, magazynowania, redakcji, korekty, grafika, składacza, druku, itp. itd. No i oczywiście koszty reklamy i promocji.
Można by dużo pisać o tym, szacować, itp., ale można też wziąć temat z drugiej strony - ile mamy wydawnictw w Polsce, ile powstało i upadło, a ile się utrzymuje. Ile z nich zarabia, ile jest dotowanych? Z moich obserwacji - większość małych i średnich wydawnictw, które w teorii powinny dawać uczciwsze warunki - pada lub ledwie się utrzymuje na rynku, niektóre pewnie tylko dzięki różnego rodzaju dotacjom. To świadczy raczej o jednym - wydawcy wcale nie są najbardziej pazernymi w łańcuchu, choć są i tacy, którzy mają sporo na sumieniu, nie przeczę.